Anna de Loiret
Zatem chodźmy tam. Zwróciła się do Elfa - na waszą pomoc w dostaniu się do rezydencji doży możemy liczyć, jakąkolwiek?
Wersja do druku
Anna de Loiret
Zatem chodźmy tam. Zwróciła się do Elfa - na waszą pomoc w dostaniu się do rezydencji doży możemy liczyć, jakąkolwiek?
Tylko do granicy naszej dzielnicy odpowiedział elf. Jest późne popołudnie, zrobiliście się dość głodni. Przewodnik odprowadził Was na granicę dzielnic, przeszliście przez obydwa mosty. Będąc już po ludzkiej stronie miasta, po lewej stronie widzicie trzech rycerzy okutych w w pełne czarne płytowe zbroje, wnoszą trupy na małą płaskodenną barkę. Mimo gorąca uwijają się nader sprawnie. Po prawej stronie widać port, stojące w nim okręty i statki. Dalej zaś, nieco poza redą, okręty stojące prawdopodobnie na kotwicy, o różnych banderach, obróconych burtami w kierunku portu. Spośród nich wyróżnia się jeden:
http://whfb.lexicanum.com/mediawiki/...x-Ironclad.jpg
Na banderze ma olbrzymią trupią czaszkę, chyba trolla. Dziób zaś zdobi rzeźba najbrzydszej kobiety świata, przysadzistej, grubej, z ogromnymi piersiami i brodą. To zapewne ów kordon sanitarny. Na wprost ze ściany jednego z budynków zwiesza się szyld na którym namalowany jest kufel. Jeszcze dalej uwagę zwraca olbrzymia fala, ale zastygła w miejscu, zapewne pod nią skrywa się jakaś świątynia.
Alessio
Cóż to za cudo? Brzydszego okrętu jeszcze nie widziałem, ale wrażenie robi,no ale nie traćmy czasu - po czym ruszył szybkim krokiem w stronę pałacu.
Anna de Loiret
Nie zwróciła uwagi ani na okręt ani na słowa medyka tylko przez drogę wyobrażała sobie Rolanda pędzącego na swym Ramondzie przez bretonńskie równiny. Zaczęła się na głos śmiać, choć cicho.
Alessio
Spojrzał tylko ze zdziwieniem na Annę ale już nic powiedział by kruchego spokoju nie burzyć - niech sobie w obłokach dalej buja wariatka jedna,byle tylko nas swoją arogancją nie zabiła - pomyślał.
Anna de Loiret
Gdy dalej myślała o ukochanym braciszku, wtem wyobraziła sobie widok jak podjeżdża konno do niej, coraz bliżej i bliżej, przykrywając sobie przypięty do pasa miecz swym czerwonym płaszczem. Gdy wreszcie do niej dojechał, spojrzał na nią i uśmiechnął się serdecznie rzecząc - siostrzyczko, cóżeś taka umęczona, na głodną wyglądasz... Po tych słowach odchylił płaszcz i z pochwy wydobył miast swego miecza apetyczny kawał mięsa... Skosztuj kochana, a siły ci wrócą.
Anna szybko wyrwała się z zamyślenia potrząsając energicznie głową tak że włosy latały jej na wszystkie strony. Najpierw coś zjedzmy, głodni jesteście prawda?
Alessio
Coś można by zjeść - przytaknął - akurat jakaś karczma jest niedaleko,ciekawe czy znowu samoobsługowa,ehh.
Anna de Loiret
Twoje miasto, prowadź zatem do karczmy a coś zjemy...
Alessio
Nic nie powiedział,skinął jej tylko głową,po czym ruszył w stronę widocznego z oddali szyldu.
Alessio otworzył drzwi i usłyszał okrzyk w języku którego niestety nie rozumiał. Reszta usłyszała w staroświatowym Padnij! Anna znajduje się zaraz za cyrulikiem. Za Nią Arden, Sven i marudzący pod nosem w swym języku Bradni.