-
Ricardo,Mateo
Enrique nic nie mówił tylko przysłuchiwał się Waszej rozmowie z kamienną twarzą,w pewnym momencie powiedział - Wybaczcie,wracam do szeregu,i tak długa ta przerwa wyszła..... - i zawrócił konia,gdy tylko na powrót zajął miejsce w linii zaczął coś opowiadać swoim towarzyszom,po chwili wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem,nawet Wasz kapitan się uśmiechnął,jednak po chwili się opanował i wykrzyczał....
Wszyscy
Wystarczy tych śmiechów i pogadanek!Pamiętajcie tylko by tym razem nie dać się koniom tak mocno ponieść bo znowu w okrążeniu wylądujemy.....a teraz szarża!Bijcie pogan w imię Boga i Króla!
-
Mateo
Bić i zabić... Na śmierć.... Chędożone dzikusy..... I butelka rumu dla tego co mi mojego konia wypatrzy........Krzyknął jeszcze zanim zrobił się gwar...
-
Ricardo
Te, to z nas dwóch te putas się cieszą? spytał cicho Matea.
-
Mateo
Na to wygląda.... Choć mi się wydaje że raczej z ciebie.... zrobił głupią mine wiedząc że siedzi za nim i Ricardo nie zobaczy go
-
Ricardo
E! Z czego śmiechy? Tutaj też się chcemy pośmiać! krzyknął do tamtych, nim kapitan wydał rozkaz.
-
Alejandro
Leć Murcielago! Sangre y fuego! Za złoto! Za chwałę! A w domu dziwki!. krzyknął i ruszył do przodu z mordem w oczach.
-
Ricardo
Już ktoś miał Ci odpowiedzieć ale właśnie wtedy padł rozkaz,najwyraźniej będziesz się musiał o odpowiedź upomnieć później....
Wszyscy
Ponownie wpadliście w szeregi indian jednak ich determinacja i na Was zaczęła robić wrażenie,padali niczym snopy zboża od Waszych mieczów jednak mimo to walka była zacięta i krwawa....,po około godzinie nadeszła piechota prowadząc.....konia Mateo. Ich nadejście znacznie wzmocniło Wasze natarcie i pozwoliło wypchnąć indian za zburzone już umocnienia osady jednak mimo to walki toczyły się aż do wieczora. Powoli zaczyna powstawać prowizoryczny obóz a straże zostały już wystawione....
Mateo
Słyszałem od chłopaków że rum obiecałeś za znalezienie konia,to jak z nim będzie? - podszedł do Ciebie jakiś żołnierz,faktycznie to ten sam który przyprowadził Twojego konia....
Techniczny
Wszyscy macie zapełnione lekkie rany,Mateo otrzymał także średnią z racji na brak tarczy i mniejsze od reszty umiejętności walki
-
Ricardo
Korzystając z tego, że mają chwilę wytchnienia w obozie, kontynuował temat sprzed walki z pozostałymi kawalerzystami. To z czego się tak cieszyliście w końcu?
-
Wszyscy
Z tego jak pięknie się obejmowaliście,zastanawialiśmy się kiedy będzie buzi-buzi,no i tak rozmawialiście o chłopcach że aż nasuwa się pytanie czy chcecie dzisiaj osobny namiot? - odparł Enrique na co wszyscy obecni się roześmiali
Techniczny
Wszyscy kawalerzyści są zgrupowani w jednym miejscu wraz z wierzchowcami,tylko kapitan gdzieś zniknął.
-
Ricardo
Murwa idioci... Rzekł rozśmiewając się przy tym. Zaraz jednak podłapał temat. Osobny i na uboczu obozu, żebyście nie słyszeli chędożeni zazdrośnicy! Powiedział wciąż się śmiejąc z pozytywnej głupoty towarzyszy.