1.Z tego co wiem ogólnie jednostki , które mają w nazwie nazwę jakiegoś rodu mają trochę ulepszone statystyki. Nie wiem jak to jest z tymi z Hattori.
2.Pewnie podczas ataku na tyły bierzesz bieg ,a wtedy ninja są widoczni.
Wersja do druku
1.Z tego co wiem ogólnie jednostki , które mają w nazwie nazwę jakiegoś rodu mają trochę ulepszone statystyki. Nie wiem jak to jest z tymi z Hattori.
2.Pewnie podczas ataku na tyły bierzesz bieg ,a wtedy ninja są widoczni.
Bystrym okiem, czyli kilka uwag
Ech, pograłem sobie w tego Shoguna i jestem zawiedziony... Może jest fajny do rozgrywek sieciowych, ale mnie tez jakoś nie przekonuje... Podstawowa bolączką i w Single i w Multi jest fakt, że wszyscy mają jednostki o dokładnie takim samym wyglądzie. Rozumiem, że to jeden kraj, że to byłoby dziwne, gdyby było 120 różnych jednostek, bo jakby to tak było, żeby tak było, a być nie może, bo nie będzie i już. Rozumiem. Jednakże już po krótkim czasie (u mnie po 10 dniach) następuje regres radości i zaczyna się nuda. Bo wszystkie jednostki, wszystkich krajów, wyglądają tak samo, niezależnie od tego, jaki mają poziom doświadczenia, broni i pancerzy. Jeśli już obstawać przy tym, żeby kazdy klan nosił sie identycznie, można by chociaż rozróżnić teksturami poziomy uzbrojenia wykuwanego w kuźniach... A tak, to... Wiecznie to samo. Animacje są genialne, wygląd modeli świetny, cała rozgrywka jest niemal doskonała. No ale...
Kampania także rozczarowuje. Przez pierwsze dni grałem jak zaczarowany i cieszyłem się wszystkim jak małe dziecko. Nie będę tutaj opisywał kolejno aspektów, które mnie ucieszyły, bo są one znane. Jednak kilka spraw zupełnie psuje całą rozgrywkę, przez co początkowa radość prysnęła bezpowrotnie. Chodzi, głównie, o trzy aspekty:
a) 30 lat gry szkoliłem moich trzech ninja, kiedy wreszcie osiągnęli doskonały poziom, przystąpiłem bez strachu do wojny na szeroką skalę, w której miałbym trudności zwyciężyć, chociaż nie mógłbym też przegrać z racji doskonałych pozycji obronnych. Nie wahałem się rozpocząć wojny na szeroką skalę z dwoma, najpotężniejszymi rodami (pozostałe zostały przez nie wchłonięte). Moja marynarka górowała nad morzami, moje wojska okupowały doskonałe pozycje obronne na wszystkich szlakach, wrogowie walczyli ze sobą i wyniszczali wzajemnie armie, a ninja od wielu miesięcy przygotowywali grunt, zabijając generałów i następców ich wodzów. Kiedy rozpocząłem wojnę, wystarczyło zadać ostateczny cios jednemu z rodów: zamordować wodza. Niestety, nie był to wódz ostatni. Być może jeden z generałów umknął mi i został nowym daimaio. Szybko go wytropiłem i zabiłem, razem z synem. Niestety... to nie był koniec... znów pojawił się kolejny wódz z następcą. I tak pięć razy.
Wiedziałem, ilu wróg miał generałów i członków rodziny, przyjąłem pewien margines błędu, jednak AI chyba samoczynnie generuje nowych daimio z synami... Pięć razy mordowałem wodza i syna. Szóstego już nie próbowałem. Na tym forum powiedziano mi, ze nie da się wykończy rodu. Straszne rozczarowanie. Jeśli nie zabójcy, ród mógł zawsze wyginąć w bitwie... Nie rozumiem, dlaczego. Kraj się nie rozpadł, jak powinien i co sobie uwzględniłem w kalkulacjach, mój syn ożeniony z córka wodza nie przejął władzy, ani nic... Nie podoba mi się to, odbiera znaczną część radości z gry. Jak już mówiłem - niekoniecznie lubię wykańczać wodzów zabójcami. Mógłbym to zrobi w bitwach, efekt powinien być ten sam.
b) Przy kontaktach dyplomatycznych nie można wymieniać się ziemiami. Zupełne nieporozumienie, ileż to razy, nawet w naszej historii, zawieraliśmy pokój przejmując, lub oddając jakąś konkretną ziemię? Zubożenie rozgrywki, podobnie jak sprawa z zabójcami.
c) Postawiłem sobie doskonałą kuźnię w jednym z miast, inne szkoliło doskonałej szarży, jeszcze inne pracowało nad doskonałą celnością. Rozdzieliłem z moich 4 wielkich armii jednostki w konkretne miejsca, przed wyprawą wojenną, aby przekuć im broń, doszkolić w szarży i celności, nawet za ciężkie pieniądze, liczyłem się z tym. Nie można. Znów nie rozumiem. Jestem w szoku. Dlaczego miasto, które produkuje wyśmienite miecze, nie może ich wyprodukować dla całej mojej armii, dlaczego wioska, która szkoli doskonałych łuczników, nie może doszkolić innych? Nawet za ciężkie pieniądze. Specjalnie stworzyłem tylko kilka wyspecjalizowanych miast, żeby nie marnować parcel w pozostałych, świetny plan, niestety zniweczony przez twórców.
Nie grałem w Empire i Napoleona. Moja przygoda z Total War zatrzymała się na Medievalu 2 z powodów pieniężnych. Dlatego skok cywilizacyjny, w rozwiązaniach, animacjach i grafice jest dla mnie ogromny. Wręcz gigantyczny. Mimo to, wymienione wyżej, najważniejsze tylko, bolączki zniechęciły mnie do gry i zasiały ziarno wątpliwości. Zacząłem żałować części wydanych pieniędzy. Gra nie jest warta 120 złotych. Powinna być osobnym dodatkiem. Takie jest moje wrażenie.
Jestem zawiedziony i obawiam sie o przyszłośc. Chyba w ogóle przestane kupować gry. Przez DLC. Nie chcę kupować dodatkowych rzeczy do gry, a z drugiej strony - żal tego nie robić. Żal mieć grę niepełną, okrojoną. Nie oszukujmy się, rzeczy sprzedawane w DLC są z gry wycinane, bądź w niej ukrywane (przykład Mafii i plików DLC zablokowanych w plikach gry, odkrytych niedawno przez internautów), nie są troską twórców o graczy. Troska była kiedyś, gdy Activision do każdego patcha Call of Duty wydawało darmową mapę, lub dwie. Teraz trzeba płacić ciężkie pieniądze.
Nie podoba mi się też multiplayer. Nie mogę już wejść, zagrać i wyjść. Nie ma uczciwych walk, bazujących tylko na sprycie i zmyśle graczy. Znów premiowany jest tzw. no-lifing. Im dłużej grasz, tym twój generał ma wyższy poziom, tym lepsze masz jednostki, tym więcej rzeczy odblokujesz dla armii. Nie mam ochoty biegać po internetowej mapie i odblokowywać jednostek. Chcę wejść, wybrać przeciwnika, wybrać armię, zagrać i wyjść. Mogę to zrobić w medievalu 2 i chyba do tego wrócę. Mogę w Medievalu, ale przecież chciałbym w Shogunie. To wszystko jest chore, złe i zmierza w niepożądanym kierunku.
Wystawię chyba tego Shoguna na allegro. Za 80 złotych. Nabiję 20zł kosztów przesyłki i będę stratny tylko jakieś 15. Oczywiście, jeżeli nie złapie mnie policja, bo re-selling tej gry jest nielegalny, zdaniem licencji. Pożyczyłbym go koledze, nieodpłatnie, na czas nieokreślony. Ale nie wiem, czy nie złapie mnie policja. Renting i lending również są nielegalne. Źle się dzieje, jeżeli gracz, zamiast myśleć: nie kupię tej gry, bo jest dobra, myśli: nie kupię tej gry, bo jest świetna, ale obawiam się o masę DLC, które trzeba będzie kupić. Wiem, nikt mnie nie zmusza. Ale łyso mieć wybrakowaną grę, prawda?
Ech.
1. Może i mają, tylko chodzi o to jakie i o ile, bo encyklopedia milczy w tej sprawie.Cytat:
Zamieszczone przez Sareth4
2. Nie, cały czas idę pieszo. Dlatego cała sprawa mnie dziwi.
1.Jutro jeśli mnie ktoś nie ubiegnie to sprawdzę. W dodatku grając Hattori możesz rozstawiać samurajów i ashigaru poza strefą rozstawiania. Coś jak jednostki partyzanckie w NTW.
Cytat:
Zamieszczone przez dorwall
musiałbyś pudełko sprzedać razem z kontem steam, gdyż raz wpisany tzw "cd-key" nie może być ponownie użyty ;)
ale to tak na marginesie
Mnie wkurza najbardziej w grach TW tylko jedno, a mianowicie nie można grać wszystkimi frakcjami...a dlaczego nie? Czyżby tym z CA nie chciało się zrobić porządnie wszystkich frakcji?
a jak w multi na tej mapce dostać się na wyspę Sikoku ? muszę wygrać bitwę morską w tych okolicach ? Mam nadzieję, że nie bo nie umiem i nie chcę ich grać.
Ja stoczyłem bitwę i chociaż przegrałem, otwarłem sobie drogę na Sikoku samym udziałem w bitwie morskiej.
Słuchajcie - mam nowe spostrzeżenie (aż nie mogę uwierzyć :)). Grałem dzisiaj w multiplayera - gość wyszedł tuż po załadowaniu mapy i przyznało mi heroiczne zwycięstwo. Zaliczyło też żeton rodowy, no i prowincję. Czyli co - wreszcie nie będzie quiterów??? Czy to jakiś przypadek??
Zawsze jak ktoś wychodzi normalnie ( ESC - wyjdź z bitwy ) to przyznaje Ci zwycięstwo.
Natomiast jak ktoś odłącza kabel , albo wyłącza kompletnie gry - wtedy nie zalicza zwycięstwa.
też zagrałem bitwę oczywiście przegrałem, ale nie mogę dostać się na wyspę.Cytat:
Zamieszczone przez Yarden