-
Ricardo
Oczywiście! Samobójstwo to grzech w oczach Boga! Ci którzy dopuszczą się tak haniebnego występku nie mają czego szukać w niebie u Pana naszego! - odparł ksiądz z żarem w oczach
Inigo
W końcu Enrique uśmiechnął się szeroko i położył swoje karty na stół,okazało się że trafiły mu się 4 asy.....- No cóż,wychodzi na to że wygrałem hehe
Techniczny
Inigo uzyskał łączny wynik 4 ale Enrique 10....
-
Ricardo
A jeśli ta osoba żyła bez żadnej skazy na duszy? A jeśli została pchnięta do tego czynu przez okropieństwa, jakie przeżyła? Spytał wciąż z nadzieją w głosie.
-
Alejandro
Jak coś to pomogę. Tutaj ogarnął wzrokiem całe infirmarium i podrapał się po głowie. Widzę, tą kabałę ech. No nic, zgaduje, że mogło być gorzej. To co mam zrobić rzekł spokojnie bez najmniejszego śladu obrzydzenia.
-
Mateo
Na obserwację tu? Na całą noc? Ależ są bardziej potrzebujący niż ja ... Opatrzyliście mnie i czuję się już jak młody bóg... naprawdę....Nie zasnąłbym wiedząc że ktoś cierpi a ja jego miejsce zająłem. Obiecuję że jak się gorzej poczuję to przyjdę do was...
Tam tyle jeszcze rumu zostało.... Kuźwa co za niefart....
-
Rodrigo de Suarez:
Może lepiej posłuchaj medyka... ale jak tam chcesz. Siłą Ciebie nie będę tu trzymać hehe...
-
Mateo,Alejandro,Rodrigo
To może być poważny uraz głowy....,nie chcesz chyba jutro zasłabnąć,spaść z siodła i zostać na łasce indian,prawda?
Alejandro
Co za dzień,dwóch z własnej woli do pomocy się zgłosiło!Przydasz się do karmienia rannych,podawania im wody a także robienia zimnych okładów,niektórzy nie są w stanie unieść ręki.... - odparł Ci jeden z konowałów wręczając misę z wodą i jakąś szmatkę,chyba nie tego się spodziewałeś....
-
Inigo de Gastor
Gratuluję wygranej - rzekł ponuro wręczając złoto, tak naprawdę mało interesując się tym, że przepuścił swoje ostatnie pieniądze. I tak na wiele w tym dzikim kraju by się nie zdały, a będzie okazja do zdobycia większych bogactw...
-
Alejandro
Popatrzył zdziwiony, nie miał na to najmniejszej ochoty lecz z tyłu głowy czuł, że to dobra rzecz i być może choć trochę odkupi grzech jego sadyzmu. Alejandro przełknął ślinę i westchnął.Przysięga to przysięga, dotrzymać muszę. Aaach za co?! Ech to dobry uczynek, musi się opłacić. Zrobię to. Ojciec by to pochwalił tak, ach. Z spokojną miną zaczął robić to co kazał mu konował. Ech w sumie ich rany na mnie wrażenia nie robią to może się do tego nadaję, aaa!
-
Inigo
Uśmiechnął się do Ciebie kpiąco po czym wrócił do zabawy,zamieniając kilka słów z jakimś swoim znajomym na co ten się zaśmiał szyderczo....ale co Cię obchodzi zdanie jakichś palantów? Z ponurych rozmyślań wyrwał Cię donośny głos - Który to Inigo? Ma się natychmiast stawić do dowództwa....
Ricardo
To nie ma znaczenia młodzieńcze! Nic nie usprawiedliwia odebrania sobie życia! Nic powiadam Ci! A na tych którzy to uczynili czekają piekielne czeluście! - odparł ksiądz powoli wpadając w religijny trans
Alejandro
Dlaczego to robisz? - wykrztusił ranny ledwo słyszalnym głosem tak że musiałeś się nachylić by coś usłyszeć
-
Mateo
Opadł zrezygnowany na kojo... Ehhh no ten tego....No nie chciałbym....
Ale tam rum.... Kuźwa trza było mi chrzanić te zadrapania..... A z drugiej strony może to i lepiej,,, wyśpię się przynajmniej bez obawy, że klechę zobaczę. nie będzie mi przynajmniej truł....