TO dopiero początek, popatrzcie co Rafkos z kolegami nam szykują jeśli chodzi o ikonki w DeI. ;)
http://forum.totalwar.org.pl/showthr...l=1#post312513
Wersja do druku
TO dopiero początek, popatrzcie co Rafkos z kolegami nam szykują jeśli chodzi o ikonki w DeI. ;)
http://forum.totalwar.org.pl/showthr...l=1#post312513
Sytuacja robi się nieciekawa, przy takim imperuim jest walka na dwóch frontach ;/
Nie jestem pewien czy temat był poruszany i czy czasem się nie wcinam w dyskusję, ale nie wydaje mi się...
Chodzi o grę dość wczesny etap gry rzymianami. Wcześniej już grywałem tą nacją i całkiem sympatycznie szło, chociaż te problemy też się pojawiały. Problemy to złe słowo, ale kiedy z trzy frakcje na raz wypowiadają wojnę wesoło nie jest. Jest dylemat dlaszej ekspansji po zdominowaniu Italii (wyrżnięciu Etrusków):
1. Południe. Walczymy z Kartaginą... ale Kartagina ma pod sobą Libię, na morzu Nową Kartaginę i wszystkich murzynów (w skrócie tak ich nazywam, mam nadzieję że nikogo nie rażę). Sycylia pada zazwyczaj sprawnie. Przez Korsykę zajmujemy Sardynię. Zostaje desant na Afrykę. I tu moje pytanie, czy ma ktoś sprawdzoną taktykę, sposób działania, plan czy coś??
Kłopot jest z Libią. Idą w ciemno za Kartaginą z rozciągnięci są po całym wybrzeżu. Największym przekleństwem jest kultura i ład publiczny, potem floty i agenci. I właśnie murzyni kiedy jakoś się ogarnie z trzy porty wroga to do zabawy właśnie dochodzą ci z pustyni. Floty-niedobitki które zawsze mogą się wycofać tak żeby nie można ich w jednej turze złapać. Ciągłe bunty i ogólny burdel. Czy opracował ktoś sposób na uniknięcie takiego obrotu spraw i babrania się z tym wszystkim??
2.Północ. Galia Przedalpejska oraz Alpy. Pierwszą część jakoś idzie opanować. Genua zdobyta za pomocą floty Mediolan legionem. Wenetowie też jakoś odpierani w Italii w końcu i padają. (chociaż w moim obecnym wydaniu są zajęci przez Noreę i ci ich zastępują jakby, no tutaj nie padli tak łatwo) Po nich następuje wojna z Alpami. Helwecja Recja i Norea wypowiadaja wojnę. Wcześniej czy później zawsze tak miałem. Najpierw pierwsza trójka, potem druga. I pytanie to samo - jakieś sprawdzone schematy działania??
Ogólnie moja sytuacja obecnie wygląda tak, że mam dostępne 3 i pół legionu i jedną flotę(więcej nie utrzymam) armie raczej z dominacją Princepsów, żywność na granicy. Nie pamiętam nazwę rodu, ale wiem że jest minus do stosunków z innymi frakcjami. Przeciwnicy mają po dwie armie a w każdej po dwie balisty. Co jedną parkę się zniszczy pojawia się kolejna. Oczywiście również trzy zestawy wrogich agentów. Jako że Prowincja zdobyta niedawno więc jest ciągła groźba buntów (agenci nie pomagają) a i nie było porządnej przebudowy. Jedynie koszary żeby szybko odbudowywać armię i farmy żeby się regenerować. Jeszcze jeden bonus w postaci ziem Helwetów sięgających ziem Fryzów.
A żeby było mało... miałem wojnę z Marsylią. Pokonani dość łatwo i cała ich prowincja zdobyta. Co się okazało sięgają ziem Galatów. Poprzez zbieg wypadków Arwernowie sięgnęli Tarraco (mam nadzieję ze nie przekręciłem nazwy). I jako że chyba że im się znudziło też dołączyli do wojny.
Poziom: Legendarny (najwyższy)
Ktoś widzi jakieś błędy z mojej strony, czy to ogólnie nieudolna gra??
W zdobytych miastach buduj świątynie dodające punkty do ładu i kultury. Nie szarżuj z armiami. Ja patrzę co turę czy po wyjściu armii/legionu nie jest dodatni wzrost zadowolenia w dopiero co zdobytym mieście. Dopiero wtedy idę dalej. Staram się też jak najszybciej budować budowle "wodne"-fontanny etc. Nawet kosztem przemysłu. Jak mam duży plus, wtedy zmieniam na ekonomię patrząc na balans zadowolenia i żywności. Ogólnie staram się grać jak najmniejszą ilością wojska, by zabawa była przednia. Tyle że wtedy inwestuję w zasięg i weteranów którzy w armii zwiększają mi go dodatkowo. Wtedy też używam do zarządzania zdobytym regionem arystokraty (czy jakoś tak). I w każdej armii/legionie mam sam 2 balisty. To rozwiązuje problem oblężenia /szturmu na mury. Zawsze mam wyłom. A w polu przerzedzam najlepsze oddziały wroga przed samym zwarciem. Ogólnie wydaje mi sie że za szybko szarżujesz. Wstrzymaj się przed zdobyczami, chociażby wydawałoby się, że są na wyciągnięcie ręki. Oczywiście są tacy, co wchłaniają w 20 tur 20 regionów samymi generałami, ale to są "opowieści dziwnej treści" albo nie na poziomie bardzo trudny/legendarny. Mam nadzieję że Ci pomogłem. ;)
No i właśnie o to chodzi, że nie mam ochoty ich zdobywać. Armii też mam jak najmniej. Tylko może za silne jdn, za bardzo ciągnące kasę na utrzymanie. Balist fakt nie używam, może to jest błąd, za to Noera i Helwetowie wytaczają je regularnie. Agenci: arystokrata zajmuje się osadą właśnie, weterani poprawiają ład publiczny a szpiedzy likwidują wrogich wysłanników. Ale gra polega mniej więcej na tym, że ja ciągle bronię się przed przeciwnikiem. Dwie armie mi tam pracują, jedna broni Marsylii a jedna malutka trzyma porządek na południu Italii (wieka grecja). Porządek publiczny takim problemem nie jest o ile wrodzy wysłannicy nie zaczną kombinować. Najlepsze jest to, że kiedy pokonam armie (przykładowo) Norei i już idę na ich osadę wyskakują szpiedzy Recji blokujący mi armię i armie Helwetów idące na Mediolan. I te trzy frakcje tak się uzupełniają. I nie ma sposobu żeby jednych przytkać i zająć się drugimi właśnie z uwagi na liczbę armii i teren - każda osadka ukryta w górach.
Ewentualnie zostawię Mediolan Arwernom, tamtejszą armią się wykorzystam przeciw góralom, i zmienię gospodarkę tak, żeby nie stracić na żywości, zrobię porządek w Alpach i nakopię Arwernom za Mediolan. A ciekawy element jest jeszcze taki, że Kartagina pokonała Syrakuzy i po Sycylii szwędają się trzy pełne armie. Spodziewać się inwazji??
Trochę to mi przypomina kampanię Barkidami. Musisz zlikwidować któryś z frontów. Czy to zapłaconym pokojem, czy to zwycięstwem kosztem osłabienia innego frontu. :confused:
Ja od siebie poradzę zmianę jednostek w legionach. U mnie to 2-3 triari, 4 principes, 7-8 hastati, 2-3 konnice, reszta to miotacze lub balisty. Czasem jeszcze mniej tych lepszych. Ok, gram na b. trudnym, ale i tak było łatwo. Staraj się zmniejszyć ilość cięższych a droższych jednostek, wprowadź więcej hastati, kawalerii używaj do niszczenia balist.
U mnie do wyjścia z Italii posłużyły mi legiony w składzie(chyba) 4 konnice, 2 balisty, 3 velites, 2 evocatii(albo orlej kohorty) i reszta legionistów. Początek gry to badania do balist, a potem tylko do legionistów. Jedna armia na galie przed alpejską wystarczyła. Potem po wypowiedzeniu mi wojny przez arwenów musiałem sobie dorobić jeszcze dwie. Na szczęście w Afryce problemów nie miałem i jako, że tam wszystko łoiłem stać mnie było(powiedzmy) na te nowe armie. Jedna armia broniła się w Mediolanie, druga w Genui, trzecia ruszyła na dawne miasto Messalii. Potem armia z Genui zastąpiła tą w Messalii by tamta mogła ruszyć na dalszy podbój. Balisty to moja ulubiona jednostka w tej grze :) W każdej kampanii i nacji jest niezbędnym elementem moich armii. Jak przeciwnik również ma balisty to każe moim je zniszczyć, z czym przy mojej pomocy nie mają problemów :) Ogólnie to wojsko stoi często, a ja się w artylerzystę bawię :D
Najlepiej grać tak jak się lubi. Ja na przykład lubię grać skokowo: zdobyć parę regionów a później spokojnie je rozwijać.
Co do Rzymu to mniej więcej pokrywa mi się to z przedmówcami. Z tym że ja odpuszczam galów (choć szkło i żelazo kusi) i greków. Cały wysiłek skupiam na Kartaginie, gdyż nasze wojska mają przewagę. Wyjątek to słonie, ale przy użyciu oszczepników powinno dać radę. Hastati to dobra jednostka, która daje nam przewagę nad Punijczykami czy grekami. Do tego dość długo zachowuje swoją przydatność, łatwo się ją uzupełnia.
Przy Rzymie balisty to podstawa, bo dobrych łuczników będziemy mieli dopiero w gracji i Syrii po wybudowaniu chyba ostatniego poziomu koszar wojsk pomocniczych.