-
Marco pokiwał energicznie głowa potwierdzając.
Najpierw dwie w środku nocy, jedną utłukłam, a jedna prawie mnie dopadła. Ale go Bragolin wrzucił do kanału, niestety sam też tam wpadając. Później trzecia przed świtem, ale załatwiła ją pułapka. Nie padła na ziemię, mimo że na czterech mackach się opierając miała do niej blisko.
-
Anna de Loiret
Zaczęła śpiewać nie zwracając uwagi na resztę:
Za chwałę naszych dziadów i ojców
Wyruszajmy do świata całego krańców!
Oręż w górę rycerze, na śmierci naszej czy wroga spotkanie
Ostrogi założyć, konie osiodłać, za nasz honor i naszą dumę!
Osz w rzyć Ramonda, zapomniałam tekstu...
-
Arden
Ładnie - szkoda że Lumpin w powietrze wyleciał to byście razem śpiewali.
-
Alessio
A więc wiemy przynajmniej dokąd mamy iść ,dziękuję Marco, a co do tych stworów to może one jako że zrodzone z wody są wrażliwe na ziemię i wszystko co z nią związane?
Do Anny(po bretońsku)
Masz ładny głos,szkoda że słów zapomniałaś, takie pieśni u was na ucztach śpiewają?
-
Wiara nie żyje, miłość leży gdzieś chłodna
Za honor i jej pamięć wypijmy do dna
Chwała to plotka, braterstwo wpadło w otchłań
Uczciwość? Ją tutaj rzadko można spotkać.
Wyrecytowała zabójczyni i podniosła kufel by spełnić ten dziwny toast.
-
Anna de Loiret
Pewno sobie przypomnę, niezwyczajna do picia jestem hehe. Tak, na ucztach i w marszu, by dodać sobie otuchy i ducha przed walką. Pięknie wyglądają rycerze na swych rumakach śpiewający te pieśni, jak im wiatr rozwiewa włosy i płaszcze, spoglądają ostatni raz na swe damy... Ehh...
-
Bradni Algrimmson
To musimy znaleźć źródło tego gówna i je powstrzymać.
-
Arden
Zobaczymy co Anna wskóra w Radzie najpierw. Potem chętnie powalczę z tym pomiotem Chaosu.
-
Anna de Loiret
A cóż to za dołujące słowa krasnoludko, weselszych pieśni i wierszy nie macie? Ale skoro już smutne zaczynasz, to posłuchaj Pieśni o Gwidonie, tak bliskiej memu sercu:
Chwalebnych czynów nastał czas, godzina męstwa zbliża się
Bretonńczycy patrzą w dal, we wrogów morza i radują się
Oto godzina męstwa nadchodzi, rycerskości nastaje brzask
Już czekają na stali szczęk, łamanych kopii i tarcz trzask
Wtem jeden z nich, potężny niczym pan Gilless, król nasz wielki
Przypina z mieczem pas, którego blask pomną długie wieki
Oto on, Gwidon de Charente, bohater zwycięstwa łaknący
Ani ludzi nikczemnych, ani najgorszych plugastw się nie lękający
Ten, którego ród został wybity przez szczurzy pomiot
Odwet wziąć pragnie dopóty nie rozlegnie się wielki grzmot
Grzmot kopyt, które roznoszą nikczemnych i plugawych
Którym nie stawi czoła tchórzliwy szczur ani syn ludzi złych
Oto wreszcie bitwa nadeszła, gdy hrabia Gwidon powiódł rycerzy
I wtem w istocie, padło wszystko co śmiało na drodze stanąć, uczynili co należy
Rycerska to była sprawa, by czyn ten dokonany został
A bardów sprawą, by w słodkiej Bretonni zapamiętany został
Jednak gdy cni Bretonńczycy w chwale do swych zamków powracali
Stało się coś, co zwycięstwo przyćmiło i wszyscy przez lata wspominali
Pan de Charente, czujność swą zatraciwszy, snu uległ w siodle swym
A piorun w burzową noc potężny rozległ się, rozświetlając mrok blaskiem swym
Klacz miano nosząca Charlotte, ku cześci pani de Charente, strwożyła się wielce
Galopować poczęła między drzewa i krzaki, podążając w pełne grozy miejsce
Jeździec jej, oszołomiony i ze snu wyrwany, nie w stanie utrzymać się
Zleciał ze swej klaczy głową waląc w głaz, by jego żywot zakończył się
Życie chwały pełne, śmierć rycerza niegodna, ale pamiętać nam dane
Że wojownik to był wspaniały, i dobrze winniśmy go wspominać szlachetni krajanie...
Anna śpiewała pieśń z coraz większym poruszeniem a pod koniec już spuściła głowę, często Roland jej to śpiewał by uczcić pamięć o tym rycerzu.
-
I rzeknij mi Aniu które z mych słów prawdziwe się nie okazały w Twej pieśni.