Inigo de Gastor
To ja - mruknął unosząc rękę na chwilę i udając się do dowództwa... Ta, piczki się bawią a mnie wzywają do dowódcy. Może tym złamasom karty się połamią i podławią się piciem, chociaż coś ku pokrzepieniu serca ten jeden raz będzie.
Wersja do druku
Inigo de Gastor
To ja - mruknął unosząc rękę na chwilę i udając się do dowództwa... Ta, piczki się bawią a mnie wzywają do dowódcy. Może tym złamasom karty się połamią i podławią się piciem, chociaż coś ku pokrzepieniu serca ten jeden raz będzie.
Ricardo
Zacisnął zęby ze złości, choć jego oblicze nie było gniewne. Położył różaniec obok księdza i wyszedł z namiotu bez słowa. Pieprzony klecha, ma szczęście, że ja go nie zmusiłem do wieszania się, ciekawe jak wtedy by śpiewał. Ja wiem, że Ty jesteś u góry, ukochana, żaden facet w kiecce nie będzie mi kłamał prosto w twarz. Udał się do pozostałych, musiał się teraz napić tego rumu...
Alejandro
Odparł spokojnie i z uśmiechem Pamiętam też o tych, których los źle potraktował. Dlatego, wśród tyle zła i śmierci może przecież wyrosnąć piękny kwiat. Sam mógłbym znaleźć się na twoim miejscu, ale spokojnie, złoto i chwała czeka. Ta podróż się jeszcze nie skończyła. Jak ci na imię. Jestem Alejandro Sangrerosa. rzekł robiąc okład rannemu.
Alejandro
Złoto i chwała? Chyba mogiła na tym zasranym zadupiu.... - odparł Ci głosem z którego mogłeś wyczytać frustrację - a ja jestem Xavier,pecha miałem,za bardzo się zagalopowałem i po chwili już mnie obleźli jak mrówki....ehh.....
Mateo
Tak właśnie myślałem - powiedział z uśmiechem - leż i odpoczywaj,alkohol w tym stanie nie był by najlepszym pomysłem....
Ricardo
O Ricardo mój przyjacielu! Chodź napij się z nami! Ograłem tego całego Inigo haha! A Ty co tak nagle zniknąłeś? - rzekł radośnie Enrique na Twój widok
Inigo
Zaprowadzono Cię do namiotu,poznajesz że to ten sam w którym przyjął Was główny wódz,w wejściu minął Cię jakiś człowiek wyglądający bardziej na urzędnika niż żołnierza.....,zaś gdy wszedłeś do środka zauważyłeś że Cortes znów siedzi nad jakimiś listami i papierami....- Czyżby obecnością zaszczycił mnie ten sam Inigo który awansował niedawno na oficera bez mojej wiedzy? - zapytał nie unosząc wzroku
Inigo de Gastor
Nie awansował panie, tylko jako że nie było żadnego dowódcy oficjalnie nad naszym zwiadem, postanowiłem poprowadzić moich towarzyszy do walki koordynując szarżę. Tego wymagała sytuacja panie, ale jeśli lepiej, bym milczał szarżując bezwiednie wraz z innymi, każdy w inną stronę, to niechaj kara na mnie spadnie. Skoro tak, w istocie jestem winny.
Ricardo
Co?... Dajcie tego, co pijecie? Spytał jakby nieobecny, przygnębiony, nie tłumacząc przyczyny swojego zniknięcia.
Alejandro
Ale żyjesz, widać, że Bóg jednak chce byś te złoto dostał. Ozdrowiejesz, że w stanie mówić jesteś to już coś. Póki co to zadupie, ale może kiedyś za wiele lat dzięki nam to będą ziemie króla.
Mateo...
A co na kolację dziś? Z najedzonym brzuchem to szybciej wyzdrowieję he he...I przestanę Was kłopotać...
Rodrigo de Suarez:
Tak ci tęskno już za flaszką? Hehe... No nic to, w czym to jeszcze mogę pomóc?
Inigo
Zapanowała niezręczna cisza przerywana tylko skrobaniem po papierze,trwało to dość długo a Twoja irytacja narastała kiedy w końcu odłożył pióro,schował list do koperty następnie ją pieczętując. Gdy to zrobił powoli wstał mówiąc - I właśnie dlatego Cię tutaj zaprosiłem!Mało jest takich ludzi,mało tych którzy potrafią innych zmotywować i poprowadzić,dobrze się spisałeś mój drogi! A ja potrzebuję ludzi którym można ufać,ludzi którzy potrafią wykazać inicjatywę! - w międzyczasie sięgnął po karafkę nalewając wino do dwóch kielichów i jeden wyciągając w Twoją stronę
Mateo
Suchary,solone mięso i woda....,niestety,rarytasów nie uświadczysz....
Rodrigo
Hmm,tutaj sobie damy radę,ale słyszałem że nie było ludzi do chowania zmarłych....,udaj się tam jeśli wciąż chcesz się na coś przydać....
Ricardo
Uuu,widzę że drażliwy temat,mniejsza o to....,napijesz się rumu to Ci przejdzie - odpowiedział z lekkim współczuciem wręczając Ci butelkę
Alejandro
Pieprzyć króla! W dupie ma takich jak ja....,tylko dla pieniędzy tu przybyłem,po nic więcej....,a czy ozdrowieję? Jak przeżyję noc to już będzie znaczny sukces - odparł gorzko i faktycznie,czujesz że jest mocno rozpalony a rana nie wygląda najlepiej.....,na jego słowa nikt nie zwrócił większej uwagi....