Cytat:
Dla każdego kto uważnie czytał książkę było to wiadome ;)
Jakie tam "uważnie", Martin musiałby chyba wielkimi literami napisać "patrzcie Ogar żyje" aby jaśniej o tym poinformować ;) .
Ogólnie sezon przewidywalny jakiś taki, niby nowe rzeczy ale bez większych zaskoczeń. Co najwyżej wyglądające na celowy zabieg twórców mający zmniejszyć ilość postaci w stylu zamordowanie starego Boltona. Wilkory to chyba w ogóle wprost są eliminowane bo twórcom szkoda na nich czasu i środków. Przynajmniej w Królewskiej Przystani nawrócenie króla była dla mnie pewną niespodzianką.
Co do Wilkorów to ciekawe czy ten Snowa przeżyje. W końcu to chyba taki symbol, że ktoś pozostał wierny "ideałom Północy itd." i dlatego Sansa straciła swojego tak szybko.
Niektóre wątki wyglądają teraz śmiesznie i biednie aż do bólu. Ten "wiec" Żelaznych ludzi choćby. Niemal więcej w tych scenach było statków niż ludzi... Ogólnie nie lubię tego motywu: "damy stereotypowych wikingów bo to takie fajne", ale to co zrobili z nim w serialu to w ogóle po prostu bieda. O Dorne nawet nie wspomnę...
Wątek Aryi też był sztampowy, teraz za to wydaje się być bezsensowny i głupi. Przynajmniej przestali zapychać czas ekranowy pokazywaniem w kółko tej samej sceny jak obrywa kijem po twarzy...
Twórcy ogólnie chyba coraz mniej przejmują się zachowaniem jakichś "realiów". W pierwszych sezonach jeszcze można było mówić o "wzorowaniu się na średniowieczu", ale teraz mam wrażenie że sobie to całkowicie odpuścili. Tak samo jak logikę w stylu "robisz coś głupiego to giniesz", no ale w sumie to odpuścił sobie też Martin (przynajmniej w stosunku do swoich "pupilków"). No i choć to akurat szczegół to wszyscy mają super piękne zamki. Ten Mormontów przypomniał mi od razu Rivendell, choć akurat on jakoś się jeszcze broni. Zamek ojca Sama i niedoszłej (chyba) żony Bronna (nie w tym sezonie) w ogóle zostały chyba zrobione na zasadzie "macie wolną rękę ale ma być pięknie, bajkowo i monstrualnie".
PS. Miałem ochotę się zaśmiać jak ten "mistrz" Aryi powiedział coś w stylu "teraz jesteś nikim". Nosz co to miało być? Przez tyle czasu budują mu wizerunek chłodnego i mądrego perfekcjonisty aby na koniec zrobić z niego totalnego idiotę. Jakim cudem on niby mógł tak źle ocenić postępowanie swojej byłej podwładnej? Ciężko mi w ogóle znaleźć jego tok rozumowania. Że niby jeżeli Arya zbuntowała się i zatłukła swoją nauczycielkę-niedojdę to teraz już może służyć temu ich "bogowi"? Przecież to nijak nie pasuje do tego wątku, twórcy chyba sami się w nim pogubili. Zresztą już sama postać tej dziewczyny która chciała zabić Aryę z powodów osobistych nie pasowała.