Rodrigo de Suarez:
Ty może lepiej zostań w namiocie, bo zaciekawie to ty nie wyglądasz... Gdzie wódz?
Wersja do druku
Rodrigo de Suarez:
Ty może lepiej zostań w namiocie, bo zaciekawie to ty nie wyglądasz... Gdzie wódz?
Wszyscy
Jakiego wodza dzikusów?Co z nim jest nie tak? O naszego mi chodziło,Don Cortesa....,a gdzie to niestety nie wiem,może dalej w swoim namiocie?
Mateo
O nie nie... Tylko nie w lazarecie.... To już wole z dzikusami na koniu walczyć niż Leżeć i czekać aż sami tu przylezą...
A ze mną jak najbardziej wszystko w porządku... Kuśka pyka na zawołanie,,, he he... Dobry wojak ma dwa miecze... Jak jeden jest w pochwie to drugi szuka innej he he..... Może dziś jakaś dzika kobiałaka się dowie co ze mnie za wojak....
Rodrigo de Suarez:
Jak tam chcesz... Ale jak zjebiesz się z konia czy coś to nie biegnij do nas z płaczem. Dobra, powinniśmy ruszać do pana Corteza... Powiedz tylko gdzie ten kwatermistrz teraz jest, w razie gdybyśmy mieli się do niego udawać - Kurwa ja nie chce... Zbrzydło mi patrzenie się już na jego krzywą, starą mordę. Ehhh... Wiedziałem, że przeżyje, wiedziałem!
Mateo...
Przecie nigdy kuźwa nie płakałem, a z konia nie spadłem ino wpierdolili nas w najgorsze piekło.... Bez rozpoznania dobrego narazili kawalerię... Toż nie trzeba być geniuszem, że w koniach nasza siła i nie jest mądrym tak pochopnie ich żywotem szastać...
Może mam uraz głowy ale na pewno nie jestem idiota... Dzicy szybko się uczą... Kiedy kuźwa nas atakowali we własnym obozie? No kuźwa kiedy? Piewszy raz uciekali w panice, a za drugim razem stanęli do walki... Zobaczycie jeszcze że będą z nimi problemy...
Rodrigo de Suarez:
Ale on pierdoli... - Może i narazili, ale trzeba było pomóc naszym tak czy inaczej. Poza tym nie zawsze masz wybór. I albo podołasz, albo nie i padniesz martwy i tyle... Zresztą prędzej czy później i tak kawaleria by stanęła do walki, w gorszej albo i lepszej sytuacji...
Inigo de Gastor
Ja wiem, że wolicie machać jęzorami niż mieczami, ale musimy znaleźć Cortesa! Jedźmy do jego namiotu!
Mateo
Skończył wszystko co tam się robi z koniem by go dosiąść i wsiadł na niego... Rusza za resztą do namiotu Cortesa...Już nic nie mówił, żeby nie było że gada od rzeczy i widzi wszystko w czarnych barwach... Ale tak właściwie to wszystko tak widział co tu się działo....Nie będą mi wmawiać, że czarne jest czarne a białe -białe....
Alejandro
Jak ci dzicy opór stawiają to ja widzę jedno rozwiązanie. Zabić wszystkich. O dziwo Alejandro nie poddał się żądzy krwi, gdyż ta jeszcze nie nadeszła, choć powoli czul ogarniający go dreszczyk emocji.
Wszyscy
Prowadzeni przez Inigo dotarliście do namiotu Cortesa,jednak jego samego ani śladu,po odgłosach możecie wywnioskować że indianie są powoli odpychani od obozu jednak walka wciąż trwa....