Temat przeznaczony do dyskusji o uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Wersja do druku
Temat przeznaczony do dyskusji o uniwersum Gwiezdnych Wojen.
Nie lepiej by ten temat pasował do tawerny?:P Tutaj mi się troche gryzie z tematami o KK czy też innymi cięższymi :)
Dobraaa, dobraaa niech będzie. Piszcie co sądzicie o kanonie Gwiezdnych Wojen, wszystko co wam się podoba, wasze zastrzeżenia co do GW oraz co sądzicie o przejęciu marki przez Disney.
Dla mnie świetne Gwiezdne Wojny to głównie stara republika, czasy wygnanego Jedi znane z gier Knights of the Old Republic 1 i 2 Sith Lords. Potem świetna pierwsza trylogia związana z Obi Wanem. O dziwo czwarta, piąta i szósta część już mi się niezbyt podobały - tam nie ma tak ciekawego wątku jaki był w pierwszych trzech częściach tzn. powstanie nowej potęgi pod wodzą Sidiousa.
Przejęcie marki przez Disney to dla mnie największy błąd, jaki zrobiło Lucas Arts, głównie z jednego ważnego powodu - Disney słynie z przerabiania świetnych serii na zwykłe bajki, także nie mam zamiaru się czuć przy trzeciej już trylogii jak mały dzieciak przed kolejnym odcinkiem np. jakiś rybek z mini mini.
Jeśli chodzi o same filmy to jestem największym fanem starych. Mają w sobie to coś, bardzo dobre aktorstwo, żarty z jajem. Większość rzeczy jest starannie dopieszczona. Fakt, efekty specjalna dziś już nie robią wrażenia, walki na miecze świetlne nie przypominają tych z Mrocznego Widma, Ataku Klonów i Zemsty Sithów ale to dlatego że inne były początkowe założenia. Walki miały przypominać pojedynki samurajskie. Nowa trylogia była dobra ale wszystko psuło słabe aktorstwo aktora odgrywającego role Anakina Skywalkera, nijako przedstawiony wątek romansu z Padme, słabe przedstawienie przemiany Anakina i wiele innych niedoróbek. Wszystkie filmy jednak tworzą całość, która opowiada o powstaniu, upadku i zmartwychwstaniu najpotężniejszego Jedi w historii Anakina Skywalkera.
Podajże zasnąłem na 5 części więc co najmniej mnie stara trylogia nie porwała.
Dziwi mnie mała ilość wojskowych w uniwersum. Czy to w nowej trylogii czy wojnach klonów okazuje się że całe planety czy nawet sojusze nie mają w ogóle armii. Istnieje planeta-miasto (do której mam zastrzeżenia swoją drogą) i ta cała masa istnień broniona jest niby przez kilku jedi i jakąś cienką milicję. Dopiero klony w ostatniej niemal chwili uratowały republikę przed inwazją droidów. Gdzie normalne armie? W uniwersum występują przemytnicy, przestępcy itd. ale w kwestii zbrojeń wygląda na pacyfistyczny świat (oprócz zacofanych pobratymców Jar Jar Binksa).
Mógłbyś wymienić tych kilka serii?Cytat:
Przejęcie marki przez Disney to dla mnie największy błąd, jaki zrobiło Lucas Arts, głównie z jednego ważnego powodu - Disney słynie z przerabiania świetnych serii na zwykłe bajki, także nie mam zamiaru się czuć przy trzeciej już trylogii jak mały dzieciak przed kolejnym odcinkiem np. jakiś rybek z mini mini.
Może i nie mógłbym wymieniać tego, ale szczerze? Disney robi praktycznie same bajki i nie chciałbym, by tak świetnie zrobiona marka mogła być zaprzepaszczona przez Disney - po prostu nie mogę pogodzić się z tym, że prawa ma teraz Disney i na pewno nie obejrzę trzeciej trylogii. A poza tym patrzenie na Star Wars wyłącznie przez pryzmat filmów to trochę kiepsko. Spójrz też na te animowane wersje, na Starą Republikę (tak, mam na myśli gry Bioware) - tam jest właśnie nawet lepiej z fabułą niż w filmach.
Republika w zasadzie nie posiadała armii bo nie była jej potrzebna. Po wojnach z Sithami Republika osiadła na laurach, w końcu praktycznie jedyny i największy wróg republiki już nie istniał(Jak wiadomo, od czasów zasady dwóch, Sithowie starannie się ukrywali i i czekali na odpowiedni moment do przejęcia władzy). Nikt nie spodziewał się wojny domowej, mimo to próbowano powołać armie republikańską ale projekty nie przeszły w głosowaniu. Jedi nie byli żołnierzami, owszem byli strażnikami pokoju ale u schyłku republiki byli nieliczni i służyli głównie jako dyplomaci, doradcy. Każda planeta miała swoje oczywiście siły szybkiego reagowania, ale ich zadania, liczebność zależały od danej planety i nie można ich było nazwać sensu strcto wojskiem.
Praktycznie przez Wojny Mandaloriańskie tych Jedi zostało kilku, jak nie więcej (działali podobnie do naszych błękitnych hełmów).
Nie zgodzę się xD Od Wojen Mandaloriańskich upłynęło kilka tysięcy lat. W międzyczasie były inne konflikty. Nawet tuż po Wojnach M. wybuchła Wojna Domowa Jedi, która zapoczątkował i zakończył Darth Revan. Przez te 3 tyś. lat dzielące Wony Mandaloriańskie i Mroczne Widmo, Jedi byli niszczeni i odradzali się ale nigdy nie zostało ich tak mało jak po czystce Palpatina. Za czasów pierwszych 3 filmów Jedi byli nieliczni ale wciąż można ich było liczyć w setkach(nie pamiętam dokładnie) Mówię to mając wiedzę o aktualnym uniwersum bo w czasach przed filmowych istnieje olbrzymia luka, którą można jeszcze zapełnić.
EDIT: Na wookieepedi piszą, że Jedi przed rozkazem 66 było ok 10 tys.
Ha ostatnio nawet u nas było kino plenerowe, gdzie właśnie leciały dwie pierwsze części. Napaliło mnie to by znów obejrzeć całą sagę.
A wracając. Gwiezdne Wojny bardzo lubię. Od zawsze podobały mi się te filmy i postaci wykreowane przez reżysera. Najbardziej lubię planetę Tatooine i ludzi piasku. Nie wiem czemu ale po grze Knights of the Old Republik mam do nich sentyment. Tak po prostu.
Była tu właśnie mowa też o grach. W sumie nie grałem dużo. Tylko Jedi Academy no i właśnie KoTOR. Ale te gry miały to coś. Zwiedzanie świata, fabuła. No jak dla mnie ekstra.
Co do disneya to nie krytykowałbym od razu. Zobaczcie, Disney współpracował przy takich filmach jak Avengers, Thor, Tron:Dziedzictwo czy Piraci z Karaibów. Czy to były słabe filmy bo Disney? Chyba nie. Dlatego na razie jeszcze wstrzymam się z oceną. Wyjdzie, zobaczy się i dopiero pogadamy ;)
Disney nawet niezle sobie radzi w gatunku s-f."John Carter" pomimo plytkosci fabuly da sie ogladac chocby ze wzgledu na same efekty
https://www.youtube.com/watch?v=pcV7aXL8txU
Co do "Star wars" jestem zwolennikiem starej trylogi moze ze wzgledu na specyficzny klimat panujacy w czesciach IV-VI.No i przede wszystkim brak W I-III kogos takiego jak Han Solo(lajdak o dobrym sercu) dzieki ktoremu kosmiczne problemy Galaktyki nabieraja bardziej przyziemnych ksztaltow.
Nie wiem czy ktos odnotowal drobny szczegol wystepujacy we wszystkich czesciach SW a mianowicie przemieszczanie sie po Uniwersum z predkoscia swiatla.Bawiac sie w obliczenia dojdzie sie do wniosku ze spotkania pewnych postaci z innymi z fizycznego punktu bylyby niemozliwe biorac pod uwage pokonywane odleglosci pomiedzy miejscami wydarzen.Generalizujac w pewnych zakatkach Galaktyki mielibysmy do czynienia z Republika a w innych z Imperium ;)
Za skomplikowane dla mnie te obliczenia xD
Ja usnąłem jak jakieś roboty znalazły się na pustyni i moja przygoda z SW się na tym skończyła...
Czyli na samym początku Nowej Nadziei. Daleko nie dotarłeś xD
Jestem z roczników które epizody IV, V i VI traktują, a na pewno traktowały jak świętość. Mnie to jakoś ominęło, ku oburzeniu np. mojego brata.
Jestem fanem SW a szczególnie armii klonów. Polecam serię Komandosi Republiki w której pokazuje się dylemat klonów jako żołnierzy. Nie otrzymywali żołdu, nie mogli zakładać rodzin a przynajmniej ich nie uświadamiano o takiej możliwości, Każdego ciężko rannego klona usuwano po cichu. Wymagano posłuszeństwa, oraz traktowano ich jako istoty najniższej kategorii. Nawet Jedi choć wiedzieli że dowodzą armią niewolników, nic z tym nie robili( przynajmniej Jedi ze Świątyni na Coruscant), istniały pewne odłamy które nie podporządkowały się nakazowi Yody o powrocie na Coruscant i przyjęciu dowództwa nad WAR ( Wielka Armia Republiki), przy czym te odłamy miały większe szanse przetrwania czystki.
Jak mówiłem tak zrobiłem. Obejrzałem sobie po raz kolejny całą sagę i jak pisze zając stara trylogia jest zdecydowanie fajniejsza. Dla mnie efekty specjalne to nie jest najważniejsza część filmu. Stare części miały ten swój urok po prostu. Zgadzam się, że postać Hana Solo jest jedną z fajniejszych i nie ma takiej drugiej
Może ja zostanę uznany za heretyka, albo coś w ten deseń ale osobiście części I-III podobają mi się w takim samym stopniu co stara trylogia. Fakt faktem że nowa ma swoje minusy (znienawidzony przez wszystkich Jar Jar ), ale generalnie rzecz biorąc udała się nieźle.
Jeśli chodzi o książki to szczerze polecam nową erę Jedi, a konkretniej jej początek poświęcony inwazji Yuzhan Vongów. Bez spoilerów mogę powiedzieć że gładko wpasowali się do SW, a zarazem stali się przeciwnikiem z którym ciężko jest walczyć. Nie polecam za to trylogii Lando Calrissiana, bo tego nie da się czytać.
Mi też nowa trylogia się bardzo podoba! Jest bardziej epicka ze wszystkimi tego plusami i minusami. Starą trylogie też uwielbiam ale nie jestem obiektywny bo za dzieciaka byłem na Imperium Kontratakuje w kinie (jak wchodziła ta odnowiona wersja) i mogłem poczuć "ten hajp" jak pierwsi odbiorcy SW ;) Dlatego wolałbym ich nie porównywać ze sobą. Inna sprawa, że na odbiór filmów, przynajmniej dla mnie, wielkie znaczenia ma "żyjący" świat SW. Gry wszelkiego gatunku, komiksy, seriale, memy, zabawki itd. Sprawia to, że każdy film SW jest dla mnie czymś wyjątkowym, powrotem do znanego i uwielbianego przeze mnie świata.
Ja nie lubiłem SW kiedy wszyscy się tym jarali na potęgę. Dopiero kilka lat później obejrzałem przez przypadek w telewizji i mnie wzięło.
Starą serie telewizyjną wolę bardziej, tak jakoś pasuje mi i nie przeszkadzają mi przestarzałe efekty specjalne ale ja oglądam Mortal Kombat czy Park Jurajski z wypiekami na twarzy.
Nowa też mi pasuje ale trochę mniej. Jest w niej mój ulubiony Mistrz Jedi Qui-Gon Jinn i następni w kolejności Mistrz Yoda (kozak jakich mało i ostateczna obrona/pomoc) i Mistrz Obi-Wan Kenobi (wypadł beznadziejnie a był jednym z potężniejszych Jedi). Do wad zaliczam też słabo zrobionego Anakina (o grze starszego aktora nie wspomnę).
Ja tam nie przepadam za cyklem klonów.
Jak patrzę na zapowiedzi nowej trylogii i widzę ten miecz o trzech ostrzach świetlnych, to w cenzuralnych słowach nie da się wyrazić mojego zdania.
A czemu? Przecież takie miecze się już pojawiały w serii SW. Już nie pamiętam czy w książkach czy komiksach. Mi tam to zupełnie nie przeszkadza. Może wygląda dziwnie ale jakoś mnie nie boli ;)Cytat:
Jak patrzę na zapowiedzi nowej trylogii i widzę ten miecz o trzech ostrzach świetlnych, to w cenzuralnych słowach nie da się wyrazić mojego zdania.
Będę się czepiać ale co to jest stara seria telewizyjna? :PCytat:
Starą serie telewizyjną wolę bardziej,
Podzielam zdanie Ituriel32 o tym jak na razie wypada Force Awakens. Pomijam już to że Disney wyrzucił tak naprawdę wiele naprawdę dobrych książek do kosza zwanego Legends po to by jeszcze bardziej od Lucasa doić markę.
Co do miecza to był on wyłącznie w komiksach, raz żę ta rękojeść obetnie ci nadgarstek dwa że to nie ma sensu jak lanca której używał Maul.
Ja tam parę książek mam z SW, nawet taką kioskową serie zbierałem, niestety wymiękłem przy 15 lub 16 tomie gdzie znowu było o klonach.
Ten potrójny miecz wydaje mi się szalenie nie praktyczny, zwłaszcza przy cyrkowości starć.
Seria telewizyjna to taki mój skrót myślowy. Chodzi o to że są to jedne z nielicznych filmów które oglądam w telewizji a nie na kompie.
Bez przeady ;) Walczę mieczem i wiem że nie obija się nadgarstka rękojeścią. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że ta star warsowa jest "ostra" ale jednak nie powinna być wielką przeszkodą dla szermierza, a juz tym bardziej Jedi. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, to SW! Mamy małe Yodę skaczącego nad innym jedi więc taki potrójny miecz nie jest czymś odstającym. Dwa, czemu lanca nie ma sensu? Generalnie miecz świetlny nie ma sensu ale lanca tym bardziej nie odstaje pod tym względem.Cytat:
Co do miecza to był on wyłącznie w komiksach, raz żę ta rękojeść obetnie ci nadgarstek dwa że to nie ma sensu jak lanca której używał Maul.
No i trochę śmieszy mnie wydawanie opinii po trailerze, który jako taki był dobry. ;) Sam wątpię żeby nowy film był czymś genialnym ale też czekam na niego z nadzieją.
Mnie to nowe "Force Awakens" wcale nie jara... A stworzenie "Legends" i dojenie kasy na książkach od zera jest chamstwem w najczystszej postaci... No ale cóż, Disney zawsze kojarzył mi się tylko z bajkami i filmami familijnymi na sobotnie popołudnie.
Natomiast strasznie się zawiodłem, że de facto ten nowy film to trochę odgrzewanie poprzednich części. Ja to bym chętnie obejrzał sfilmowaną "Trylogię Dartha Bane'a" Drew Karpyshyna z czasów Republiki (Starej Republiki) przed Zasadą Dwóch, gdy Sithów były całe legiony... Książki czytało się ekstra i jak rzadko kiedy kibicowanie temu złemu było super :) I jak tylko sobie wyobrażę jak wspaniale mogłoby to wyglądać w filmie, to aż żal, że zamaist sięgnąć do jakiejś książki i napsiać na jej podstawie scenariusz, Disney wolał napisać wszystko od zera...
Naprawdę radzę wszystkim fanom Gwiezdnych Wojen przeczytać tą trylogię: http://ossus.pl/biblioteka/Trylogia_Dartha_Bane'a
A ja właśnie nie lubię tej trylogii, temu Bane'owi wszystko szło za łatwo...
Gdzie starania i wysiłek aby coś osiągnąć, niestety cały czas wybijało mnie to (ta łatwość zdobywania/realizowania celów) z rytmu czytania.
A mi tam nie przeszkadza, ze robią historię od zera. SW ma tak wiele historii, że jakby zekranizowali jedną, to zaraz pojawiłyby się głosy "czemu tą, a ja wolę inną". Sam uwielbiam historię Darth Revana ale co z tego? Nie widzę niczego złego w tym, że Disney sobie zrywa z historiami już powstałymi. Lepiej to ładnie uporządkować i stworzyć konkretny, nowy, kanon.
Czy ja wiem czy za łatwo? Ile razy wpadał w kłopoty? Apatros, potem w oddziale żołnierzy Sithów, następnie na Korribanie, jak stracił połączenie z mocą. Jego szaleńcza krucjata podsycona przez stare rękopisy w bibliotece akademii. Ja czytałem całą trylogię jednym tchem i bardzo mi się podobała :)
Pomyślałem, że ze względu na duże zainteresowanie lepiej rozmawiać tutaj niż w temacie Filmy, aby uniknąć spoilerów przez tych, którzy jeszcze nie widzieli filmu. ;)
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Spoiler: