Jeżeli nie widzisz potrzeby kontynuowania dyskusji więc nie ma sensu żebym coś jeszcze pisał. Ale i tak napiszę otóż nigdzie nie pisałem że rozwój się zatrzymał tylko ze zwolnił jest to raczej rzecz oczywista która ma wiele podobnych przykładów w historii np. połączenie NRD i RFN po prostu ta lepiej rozwinięta część musi pracować żeby wyrównać poziom z tą 2 Jagiellonowie nie chcieli oczywiście osłabić Polski to poziomu Litwy tylko wzmocnić Litwę do Polski (chodzi oczywiście o rozwój administracyjny, technologiczny itd.
Nie wiem jakie siły zabrał Olbracht na Węgry ale Polska zwróciła się wtedy ku południowi nie mając załatwionych spraw na innych stronach świata, chodziło mi też głównie o sprawy finansowe i zwrócenie sporej ilości sił (materialnych i niematerialnych) na południe co przy ciągle aktywnym froncie wschodnim paraliżowało a raczej uniemożliwiało walkę gdzie indziej.
Monarchię narodową faktycznie raczej źle opisałem a wiadomości o patriotyzmie i poczuciu narodowości przez ówczesnych Polaków cierpię z książki "Polska Piastów"Pawła Jasienicy więc i do niej cię odsyłam.
Co jest niejasnego w tym że Jagiełło nie chciał likwidacji zakonu i specjalnie nie zdobył Malborka? Albo w tym że magnaci Litewscy obawiali się zbytniego wzrostu znaczenia Polski? Przecież tego nawet uczą historii w podstawówce (oczywiście ocena każdej sytuacji jest prawem każdego człowieka i naturalne jest ze się one różnią).
Nie nie raczę żartować ale już nie potrafiłem wyjaśnić inaczej tak raczej oczywistej sprawy ale może napiszę to ładniej. Kazimierz Wielki powiększył dwukrotnie ziemie Polski i zbudował szereg twierdz i innych rzeczy więc nie wiem jak można widzieć w nim bezmyślnego marnotrawce funduszy (zresztą mówiłem o rozrzutności Jagiellonów a nie jego).
Nie wiem o co ci chodzi z tym "mityczny" ale z tego co wiem to naród żądał zjednoczenia ziem Polskich zwłaszcza Wielkopolska, Kujawy i okolice bardziej interesowały się Zakonem nie wiem tylko czego chciała Małopolska ale nawet jeżeli chciała żeby Polacy wspaniałomyślnie i bez żadnych zysków walczyli daleko od granic kraju (w co szczerze wątpię) to była w mniejszości.
Na Pomorzu rządzili Piastowie którzy kilka razy proponowali (dobrowolnie !!!) dołączenie do Polski ale Jagiellonie się tym nie interesowali. Co to Śląska to pomijając takie coś jak to ze w Czechach też rządził Jagiellon a nawet o ile się nie mylę Olbracht właśnie po porażce na Węgrzech otrzymał tytuł księcia ziem śląskich to księstwa śląskie w części też chciały dołączyć do Polski. Ale okazji było wiele np. Bona chciała wymienić swoje posiadłości Włoskie na Śląsk (ale Staremu się nie chciało tym zainteresować, podobną politykę typu "dajcie mi spokój" prowadził zresztą cały czas. Zresztą Polska i Litwa też nie była słabiakiem i mogła zająć tereny zbrojnie.
Odnoszę wrażenie iż pomyślałeś że chodzi mi o opcję sojuszu, nie nie o to chodzi ale chodzi o zasadę wróg mojego wroga jest moim sprzymierzeńcem więc walczenie z oboma "wrogami" nie mając równocześnie spokoju na żadnej z granic jest pozbawione sensu. Świetnie sobie zdaję sprawę że żeby móc walczyć z Zakonem Chrześcijańskim trzeba było mieć nienaganną reputację u papieża (byliśmy zresztą oskarżani o uniemożliwianie Węgrom skutecznej walki z Turkami) więc widać że nie było co liczyć na prawdziwy sojusz ale na pewną siłę nacisku politycznego albo chociaż neutralność jak najbardziej. Zresztą się powtórzę że Turcy wtedy nie grozili Polsce ich grancie i wojska były daleko od Krakowa.
Historia jest bardzo skomplikowana ponieważ tworzą ją strasznie pokręceni ludzie których się nie da łatwo zrozumieć o co im chodziło.
Nie widzę świata w bieli i czerni po prostu nie widzę potrzeby pisania o rozwoju kultury i tolerancji o czym pisał już MiChAl I. A fakt że nie wiesz o świadomości narodowej na pomorzu albo traktujesz Polaków z XIV i XV wszystkich tak samo i widać nie wiesz co im w łbach prawdopodobnie siedziało albo co robili faktycznie uniemożliwia dalszą dyskusję.
Mój najdłuższy post w historii , i w dodatku zacząłem go od słów że nie ma sensu pisać.
Edit.
MiChAl I ówczesne chłopstwo to wcale nie było bydło ani durni ludzie taki pogląd jest bardzo skrajny i nierozsądny a także pozbawiony sensu, myślisz że nagle z narodzinami któregoś pokolenia IQ ludzi wzrosło i zaczęli bardzie przypominać dzisiejszych ludzi niż bydło . Oczywiście ludzie wiedzą coraz więcej ale to wcale nie pozwala nazywać naszych przodków bydłem. Co powiesz idąc twoim tokiem rozumowania o np. Koperniku albo Lutrze?
A pomysł żeby zapomnieć o historii niedalekiej a pamiętać o historii starszej jest bez sensu.