Zamieszczone przez
Creet
Jego utrata to historia o odwadze, męstwie i zdradzie.
EDIT:
Dobra, przyznaje się sam się o to prosiłem.
Leciałem kiedyś sobie moim la7 i napadły mnie 2 messerszmity. Jednego strąciłem drugi mnie nieco popsuł, znasz ten odgłos jakby ktoś kopał puszkę po koli? Uciekam na 110% byle szybciej, bez ammo, z piekną dziurą w skrzydle. Nagle zorientowałem się, że przelatuję nad wrogim lotniskiem a tych pocisków śmigających z tyłu za dużo jak na jednego mietka. F3 i ku*wa na cały dom. Goniło mnie ze 4. Nurkuję, wyrównuje poziom na 500m. Postanawiam zabrać ich jak najwięcej ze sobą. Przewracam się na plecy, krótka zdrowaśka tudzież oferta matrymonialna składana szatanowi. Jeszcze 2 sec. lecę poziomo do góry nogami po czym wajcha na maxa do siebie.500m, 450, 400, 300... klapy na maxa, podwozie, ciąg na zero. Przy 200m pojawiła się nadzieja, że może z tego wyjdę, wajcha jesczę bardziej do siebie. Przez potwornie długą chwilę tracę wysokość choć dziób mam już do góry. Jednoznacznie określając preferencje seksualne i sposób prowadzenia się prześladowców ciągnę drążek w swoim La. 10m, 8, 7,6,5,4...iiii..5 :!:
Krzyczę GOOOOOL po czym słyszę trzask, a rączka dżoja nagle traci opór.
Nie wierzę, że tak się zacietrzewiłem, że go złamałem. Ktoś musiał go podpiłować.
Wszyscy prześladowcy zaliczyli dzwona. Samolot rozwaliłem przy próbie lądowania na strzałkach.