Strona 4 z 91 PierwszyPierwszy ... 234561454 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 40 z 904

Wątek: PBF ŚRÓDZIEMIE PO BITWIE 5 ARMII (Władca Pierścieni)

  1. #31
    Szambelan Awatar Araven
    Dołączył
    Jan 2011
    Postów
    11 935
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    402
    Otrzymał 276 podziękowań w 234 postach
    To jeszcze Froya i lecimy dalej.

  2. #32
    Stolnik Awatar Frøya
    Dołączył
    Jan 2014
    Postów
    894
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    6
    Otrzymał 16 podziękowań w 14 postach
    Techniczny:
    Wybaczcie mi, że opóźniam. Jestem trochę zabiegana ostatnio i dopiero teraz wróciłam do domu. Ogarnę się jakoś jeszcze i nadrobię wszystko.
    Fear not, my kin, of the Ragnarók,
    For Fimbultýr truly has won;
    He saw his own death at the end of time
    And whispered this to his son.

  3. #33
    Szambelan Awatar Araven
    Dołączył
    Jan 2011
    Postów
    11 935
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    402
    Otrzymał 276 podziękowań w 234 postach
    Luzik.
    Ja jestem do wtorku, potem do nowego Roku raczej będę poza domem, więc będzie przerwa, zaczniemy tylko właściwą przygodę.

  4. #34
    Stolnik Awatar Frøya
    Dołączył
    Jan 2014
    Postów
    894
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    6
    Otrzymał 16 podziękowań w 14 postach
    Elf któryś już dzień z kolei przebywał wśród ludzi Barda i obozował właśnie pod Samotną Górą. Kiedy lud Esgaroth, oraz Bard Łucznik wraz z Sindarami, pertraktowali z królem Thorinem i grozili sobie wzajemnie - Feanfirr siedział przy swym małym ognisku, zajadając się smażonym jabłkiem. Wielce radował się, że zakosztować znów może owoców tych północnych ziem. Bo choć klimat tu srogi, jabłoń ziemi tej, we wspaniałe obradza owoce. Nie utożsamiał się z tym konfliktem, choć lękał się jego skutków i mordu wśród dobrych plemion, do którego dojść mogło. Ostatnimi nocami męczyły go dziwne sny z których budził się nagle w środku nocy, lecz nie pamiętał ich treści. Przez całą wędrówkę pod Erebor nie zamienił z nikim słowa, dumał i rozmyślał. Spacerował i śnił, gdyż chciał poznać męczące go mary.
    Gdy siedział tak stary elf nad smażonym jabłkiem, wpatrzony w blask ognia, tlący się w słoneczny dzień, za jego pleców do uszu jego doszło imię. Feanfirr! - wołał znajomy mu głos. Gdy odwrócił się na pniu sosny, na którym siedział, dostrzegł konnego męża w szarej szacie i spiczastym kapeluszu. Słońce raziło go w oczy, wstał więc i przysłonił twarz swą dłonią.
    - Mithrandir, przyjacielu. Czy to Ty? - Oczywiście wiedział i pewność miał kim jest jeździec - Skąd żeś się wziął na tej północy czarodzieju? Jakie sprawy Cię tu przygnały?
    - I ja raduję się na Twój widok Feanfirze, lecz nie czas teraz na rozmowę. Nadchodzi ciężki dzień, a ostrzec muszę szybko zwaśnionych władców.
    - Co się stało, że tak pilno Ci do rozmowy z nimi?
    - Bolg zbudził się z bezczynności. Twój Aiwë będzie dziś potrzebny, Twe ramię musi pomóc mnie i wolnym ludom, bo jak rzekłem już - ciężki to będzie dzień.
    Jeździec ponaglił konia i stanął dęba. Bez słowa ruszył z kopyta, pędząc niczym wiatr w kierunku samotnej góry, która swą potęgą i majestatem przysłaniała horyzont.
    Elf zdumiony, ze spotkania swego starego przyjaciela, oraz z krótkiej rozmowy z nim, stał trzymając patyk w ręku, z nabitą nań połówką jabłka. Jak grom z jasnego nieba, do jego umysłu trafiły nagle myśli. Przypomniał sobie swe sny, które dręczyły go ostatnimi nocy. Tumany kurzu, wrzaski i świst strzał. Krew, zakrzywione szable i ogromne skrzydła ponad nieboskłonem bitwy. Feanfirr zarzucił swój ogromny miecz na plecy i zapiął skórzany pas na zdobioną, mosiężną klamrę. Założył na głowę czarny, głęboki kaptur i biegiem ruszył w kierunku góry, na ponowne spotkanie mroku.

    Przybył już, gdy bitwa trwała. Wielkie tumany kurzu unosiły się, zaś wyżej jeszcze ponad nie unosił się szczyt Samotnej Góry. Majestatyczne okrzyki elfich dowódców, wrzaski ludzkich wojowników, bluzgi krasnoludzkich mistrzów młota, oraz plugawy bełkot goblinów i orków niósł się po całej dolinie, a towarzyszył im szczęk żelaza i jęki konających - które niezależnie od plemienia poległego - brzmiały tak samo. Feanfirr zwolnił kroku i z wolna szedł w sam środek batalii. Jego ciemnogranatowy płaszcz tańczył bezwiednie wraz z wiatrem go unoszącym, a rękojeść Aiwë dumnie błyszczała w popołudniowym słońcu krainy Esgaroth.
    Żołnierze Barda zdumieni i przerażeni nieco byli widokiem istoty ciemno odzianej, przemierzającej spokojnie pole zażartej i krwawej bitwy. Czy to śmierć? Czy ona przyszła już po nas? To koniec! - Krzyczeli niektórzy, jęli płakać inni i walcząc jeszcze bardziej zaciekle, przecież znając swoją przyszłość. Fala goblinów wdarła się przez szeregi walczących ludzi. Wiadro otuchy wlał w serca wojowników widok, kiedy czarna postać pędem byka ruszyła na gobliny, a błyskawicznym ruchem ogromnego miecza cięła plugastwo, na pół chlastając trzech wrogów naraz, których torsy beznamiętnie runęły na ziemię. Śmierć jest po naszej stronie! - mówili z drżącą radością w głosie - Nie lękajmy się jej, kiedy z nami w bój idzie!

    Feanfirr ze spokojem ducha i przyjacielem w ręku, parł naprzód tnąc, uderzając, rozcinając każdy pomiot mroku, który stał mu na drodze. Lękały się go rębajły goblińskie, bały się go ostrza orków. Na widok jego tylko wiki warcząc groźnie, rzucały się na elfa ze wściekłości, lecz jeźdźcy ich już nie byli tacy entuzjastyczni. Kiedy dwoje jeźdźców takowych, rzuciło się pędem na Feanfirra, ten piruetem ciął ich obu i głów pozbawił, a jeźdźców zrzucając, łamali oni sobie karki na twardej i ubitej ziemi. Szala bitwy przesuwała się na stronę armii mroku. Feanfirr twardo stał, a otaczał go krąg małych goblinów, pokurczów z pałkami i dzidami. Lękali się go, widząc co czyni ich pobratymcom, gdy macha swym ogromnym ostrzem. Kiedy elf krzyknął mocno i przeraźliwie, pierścień rozproszył się, a na drodze jego ostało sie trzech silnych i zbrojnych orków. Dzierżyli oni w obu masywnych dłoniach wielkie, okute maczugi z naszpikowanymi nań kolcami. I oni czuli lęk w swych splugawionych sercach. Spoglądali na siebie wzajemnie wzrokiem przerażonym i pytającym. Stali tak w miejscu i nie wiedzieli co czynić. Wiatr wiał, rozwiewał kruczoczarne wlosy Feanfirra i odsłaniał jego twarz, jego bliznę i oczy. Oczy spokojne i lśniące, mieniące się barwami, obojętne i wiekowe. Ruszyli na niego, biegli w stronę wojownika, choć nie byli pewni czy tego właśnie chcą. Feanfirr chwycił oburącz swego przyjaciela i zamknął oczy. Poczuł wiatr muskający jego twarz i spokojnie, z półobrotu ciął spasionego orka po tułowiu, oblewając się jego juchą. Mając ciągle oczy zamknięte, przekuł na wylot kolejnego, przebijając jego kolczugę i obryzgując krwią przeciwnika stojącego z tyłu, który wiedział już, że nie chce tu być. Feanfirr otworzył oczy, zaś ork rzucił się na niego z okrzykiem. Okrzykiem rozpaczy, bo choć bój we krwi jego płynął, zatęsknił on za piwem i ciemnymi grotami Gór Mglistych. Elf kopniakiem powalił większego od siebie orka i dobił go bezwiednie, gdy ten oszołomiony leżał na ziemi nieruchomo.

    Bitwa trwała, zaś Feanfirr stał teraz w szeregu, ciasno - ramię w ramię z ludzkimi kompanami. Każdy z nich dzierżył tarczę, zaś elf górował nad nimi, a za puklerz jego robił mu Aiwë. Niczym wieża stojąca po środku muru, czekał na nadejście fali. Plugawy róg zadął, a Wargowie ruszyli z rykiem na mur tarcz. Wielkie to były bestie, a mur ten nie miał szans się ostać. Żołnierze rozproszyli się, a większość fechtowała się z Wargami osobno. Jeden z nich - ważny to był osobnik - stanął naprzeciw Feanfirra i Aiwë. - zginiesz długouchy elfie, pożremy was i rozszarpiemy, nienawidzę was, waaargggh!! - Silna toczyła się mu z pyska, a paszcza pełna ostrych zębisk runęła na Feanfirra. Zdążył on zrobić unik i ciął Warga po tyłku, aż zajęczał z bólu. Twardy jednak to był zwierz i zwalił się ponownie na bohatera, przygniatając go do ziemi. Kłapnął paszczą i wraz z odzianiem elfa, wygryzł mu trochę skóry z jego prawego ramienia. Feanfirr wrzasnął wściekle i z wielką siłą odepchną obiema nogami Warga. Wstał i runął potężnym ciosem z góry, rozbijając czaszkę bestii w pół, gasząc jednocześnie plugawy żar w jej oczach.

    Zmierzch już nadchodził, a bitwa trwała nieprzerwanie. Kiedy róg Bolga ponownie zadął swym paskudnym dźwiękiem, ze wzgórza nad wojskami Barda górującymi, zwaliła się nań pancerna tłuszcza masywnych ciałem orków. Niegotowi jeszcze na to starcie ludkowie, wykrwawieni przez zębiska Wargów, miażdżeni byli krwawo przez młoty, pały i topory krasnoludzkie, zrabowane niegdyś przez ich teraźniejszych właścicieli. Wielcy to byli i bitni orkowie, strach obleciał nawet samego Barda Łucznika. Nie ugiął się on jednak całkiem, lecz zwołał armię swą i ruszył na wroga, a dwie masy zderzyły się. Feanfirr na przodzie robił mieczem i umykał przed ciosami przeciwników. Jeden z nich powalił elfa na wznak i runął na niego wielkim toporem. Potomek Fënora uniknął zwinnie ciosu i powstał na proste nogi. Na przeciw siebie miał potężnego przeciwnika - wielkiego orka w żelazny hełm odzianego, a na tułowie jego lśnił plugawym blaskiem, gruby na trzy cale napierśnik, wykuty gdzieś w ogromnych, goblińskich kuźniach. Topór orka ponownie zamigotał w świetle zachodzącego słońca i z trzaskiem zatrzymał się na ostrzu Aiwë. Zaiskrzyło między broniami i jęli obaj wojownicy wydawać na się ciosy, parując je kolejno jeden za drugim. Twardym fechmistrzem był ten ork, lecz Feanfirr twardszym jeszcze. Lecz gdy jeden uderzał na drugiego, tamten umykał mu i wracali do punktu wyjścia. Feanfirr pewnej chwili, zwiedziony atakiem kolejnego z przeciwników, ledwo umknął od wrogiego ostrza, które krwawo otarło się o jego udo. Zwinnym piruetem kopnął nadbiegającego orka i zwalił go na swego pobratymca. Kiedy obaj wstali, Feanfirr był już przy nich. Ciął oburącz jednego, lecz ten żył jeszcze, a przeciwnika swego pierwszego uderzył mocno z góry, a Aiwë nie zatrzymał się. Przepołowił on wielkiego orka, a niesamowity to był widok dla ludzi Barda. Sam zabójca Smauga zląkł się na ten widok i z podziwem przyglądał się na sapiącego, tajemniczego elfa.
    Feanfirr otarł swą twarz z krwi, kurzu i potu, po czym spojrzał w górę. Na przygasającym już niebie zobaczył to, o czym rozmyślał biegnąc tutaj, na spotkanie bitwy. O śnie w którym były te wielkie skrzydła, te dzioby i szpony. Radość przepełniła jego serce, a on sam zaczął śpiewać pieśń, którą wiatr wiejący od Samotnej Góry, jakby sam mu ją narzucił.

    The King beneath the mountains,
    The King of carven stone,
    The lord of silver fountains
    Shall come into his own!

    His crown shall be upholden,
    His harp shall be restrung,
    His halls shall echo golden
    To songs of yore re-sung.

    The woods shall wave on mountains
    And grass beneath the sun;
    His wealth shall flow in fountains
    And the rivers golden run.

    The streams shall run in gladness,
    The lakes shall shine and burn,
    And sorrow fail and sadness
    At the Mountain-king’s return!

    Fear not, my kin, of the Ragnarók,
    For Fimbultýr truly has won;
    He saw his own death at the end of time
    And whispered this to his son.

  5. #35
    Szambelan Awatar Araven
    Dołączył
    Jan 2011
    Postów
    11 935
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    402
    Otrzymał 276 podziękowań w 234 postach
    Wasza grupa spotkała się na polu bitwy, po jej zakończeniu dzięki wielkim orłom i Beornowi, udało się pobić orki, sam Bolg zginął jako i Thorin Dębowa Tarcza i wielu innych.
    Bard Łucznik obejmuje władzę nad Dale i Esgaroth, jego ludzie musza naprawić wiele zniszczeń.

    Mithrandir prosi Freanfirra i Dunedaina by zebrali kilku wojowników z różnych ras i by obserwowali poczynania Nieprzyjaciela w Śródziemiu. Macie zacząć od Dorwinionu. Tamtejszy władca obronnego grodu Ilanin, ma wsparcie Daina oraz Barda z Dale. Komu złoży hołd w przyszłości to się okaże, ale macie sprawdzić jakie wpływy ma tam Nieprzyjaciel i władcy Rhunu. Ruszycie do Ilanin, i będziecie działać w terenie. Zbliża się zima.

    Gandalf poprosił króla Thranduila i króla Daina o wyznaczenie kilku wojowników do takiej wielorasowej grupy, tak się zebraliście, Rohirrim dołączył na prośbę samego Gandalfa. Będziecie działać na pogórzu Żelaznych Wzgórz oraz bardziej na południe w Dorwionionie.

    Techniczny
    Zamieśćcie jakieś wpisy zapoznawcze i opinie o powodzeniu takiej wielorasowej ekspedycji.
    Froya opis wgniata w fotel, chcesz być MG ?

  6. #36
    Wielki Kuń Awatar Lwie Serce
    Dołączył
    Mar 2012
    Lokalizacja
    Siodło rumaka
    Postów
    9 896
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    452
    Otrzymał 326 podziękowań w 212 postach
    Eorling przypatrywał się swoim nowym kompanom z zadumą. Oto stoją obok niego dwaj Elfowie, Dunedain oraz Krasnolud, których choć nie znał, to w ich oczach widział walecznych wojowników. Rohirrim zwyczajowo dumnie stojąc, choć zmęczenie widocznie dawało mu się we znaki, sprawiając że opierał się bardziej to na jednej, to na drugiej nodze postanowił się przedstawić.
    - Sojusznicy, bo tak was mogę już nazwać, nasze drogi połączyła krew, pożoga i ogień na bitewnym polu. Cóż ja myślałem, gdy sam Gandalf poprosił mnie o dołączenie do grupy mężnych wojowników różnych ras? Dumę, że znajdę się w tym zacnym gronie, a jednocześnie pragnienie by nie zawieść swych bliskich z Rohanu. Powierzono nam zadanie, które zgodziłem się wykonać, wiedząc jak ważne ono jest. Wiele między nami różnic, ale jak pokazała nam ta krwawa bitwa, Ludzie, Krasnoludowie i Elfowie potrafią wspólnie razem walczyć, przeciw swemu wrogowi. Ufam, że i my nie bacząc na to co nas dzieli, podołamy. Zwą mnie Freawine z Rohanu i by dorównać przodkom przysięgam wam wierność i pomoc w zadaniu, dopóki go nie wykonamy, lub śmierć nas nie zabierze ze Śródziemia.

    Jeździec każdemu po kolei kompanowi skinął głową, na znak szacunku.

    Techniczny
    Aravenie, nie chcesz już być MG? A Froya rzeczywiście znakomity opis dała, masz talent pisarski! Choć nam wszystkim fajnie wychodzi, za rok z przyjemnością będziemy czytać naszą dawną grę.

    Info od MG
    Żartowałem. Za jakiś czas chętnie bym zagrał, zamiast być MG, ale teraz lecimy dalej. Z opisami się starcaie, moze być fajnie.
    Ostatnio edytowane przez Araven ; 21-12-2014 o 13:43

    Niech żyje Gwardia!

  7. #37
    Ostatni Smok Awatar Rhaegrim
    Dołączył
    Jun 2012
    Lokalizacja
    Strych pośrodku niczego.
    Postów
    1 653
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    63
    Otrzymał 47 podziękowań w 35 postach
    Dunedain odwzajemnił gest Freawine' a po czym skłoniwszy się powiedział
    -Dobrze mieć ciebie za sojusznika, teraz moja kolej aby się przedstawić. Jestem Andereth z Arthedainu, duma przodków i poczucie obowiązku nie pozwoliły mi odmówić Mithrandirowi. Wobec zagrożenia jakie niesie nieprzyjaciel wszystkie wolne istoty Sródziemia stają się równe. Ofiarowuję moje zdolności i życie dla grupy, a tego samego oczekuję także od was. Nie wątpię, że jesteście wspaniałymi wojownikami i towarzyszami podróży.
    Skończywszy zwrócił się do Wysokiego Elfa i z uśmiechem na twarzy rzekł
    -Cieszę się, że przeżyłeś Feafnirze. Twój miecz na pewno przyniósł dziś śmierć niezliczonym wrogom.
    "Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''

  8. #38
    sadam86
    Gość
    Gdyby nie wola Daina, wolałbym zostać w Ereborze i pomóc odbudować to zacne królestwo, niż znaleźć się w takiej kompanii jak wasza, tu z pogardą spojrzał na elfy, lub wykonać zadanie powierzone przez Gandalfa z innymi dzielnymi krasnoludami, splunął na ziemię. Ale skoro taka ich wola to jakoś zdzierżę wasze towarzystwo zdradzieckie elfy. Ciebie jeźdźcu nie znam, o Twoim ludzie do Żelaznych Wzgórz docierają jedynie mgliste plotki, ale walczyłeś dzielnie, na razie to za mało, aby zaskarbić sobie mój szacunek, ale wiedz iż dokonałeś choć tyle dobrego, aby Tobą nie pogardzać. Witaj strażniku, ty jako jedyny chyba zasługujesz w tej hałastrze na mój szacunek, Wy nigdy nie knuliście, nie snuliście intryg, traktowaliście wszystkich sprawiedliwie i zwalczaliście sługi nieprzyjaciel. Na obecną chwilę, udział w tej eskapadzie mogą uważać za zaszczyt jedynie ze względu na Twój w niej udział. Po czym krasnolud z ostentacją pociągnął z flaszki, którą podał Rohirimowi i Dunedainowi pomijając elfy. A tak przy okazji zwą mnie Pili rzucił od niechcenia

  9. #39
    Wielki Kuń Awatar Lwie Serce
    Dołączył
    Mar 2012
    Lokalizacja
    Siodło rumaka
    Postów
    9 896
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    452
    Otrzymał 326 podziękowań w 212 postach
    - Widzę Krasnoludzie, żeś nieufny. Mogłem się tego spodziewać, że plotki o was rozpowiadane w karczmach okażą się prawdziwe - rzekł Eorling z lekkim uśmiechem, po czym napił się z flaszki podanej przez Piliego.

    Niech żyje Gwardia!

  10. #40
    Ostatni Smok Awatar Rhaegrim
    Dołączył
    Jun 2012
    Lokalizacja
    Strych pośrodku niczego.
    Postów
    1 653
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    63
    Otrzymał 47 podziękowań w 35 postach
    -Nie wierz wszystkiemu co mówią w karczmach Eorlingu. O moim ludzie, też krąży wiele plotek, które mocno mijają się z prawdą - powiedział Dunedain i wziął mały łyk z flaszki, po czym oddał ją krasnoludowi.
    "Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''

Strona 4 z 91 PierwszyPierwszy ... 234561454 ... OstatniOstatni

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •