Frakcja banalna do przesady, nawet na najwyższych poziomach trudności. Mają dookoła państwa marionetkowe, które w Atylli nie zrywają pochopnie traktatów i chętnie udzielają realnej pomocy wojskowej. Bonus 200% dochodu z trybutów w takiej sytuacji staje się mocno przegięty i po paru turach osiąga się dochód rzędu 10 + tys, w sytuacji kiedy każda inna frakcja finansowo ledwie zipie. A, i wszyscy kochają Sassanidów. Gram na bardzo trudnym, a wszyscy dookoła, którzy nie są jeszcze moimi marionetkami, proszą o mariaże, umowy handlowe i sojuszy wojskowe. Jakaś dzicz na Kaukazie wyszła sama z siebie z propozycją, abym został ich protektorem.
Z drugiej strony Bizancjum - z korupcją sięgającą 50% dochodów, masą wrogów na każdym froncie i pozbawione realnych sojuszników. Sami Sassanidzi są w stanie zdmuchnąć wschodni Rzym w moment, a przecież Bałkany są nieustannie atakowane przez wszelakiej maści barbarzyńców z Hunami na czele (w mojej kampanii 5 (!) huńskich armii oblegało Konstantynopol). Bez sensu, brak jakiejkolwiek równowagi. Z tego powodu gra Sassanidami nie oferuje żadnego wyzwania. Twórcy trochę się zagalopowali w odmalowaniu trudności z jakimi mierzył się Rzym w tamtych czasach. W rzeczywistości, Persowie nigdy nie byli w stanie bezpośrednio zagrozić Bizancjum, z jednym tylko wyjątkiem - wielką wojną z czasów Herakliusza. A i wtedy po początkowych sukcesach, nie byli w stanie poradzić sobie na dłuższą metę i ponieśli sromotną klęskę.
Szkoda, że wschodnia flanka Persów to sielanka, w rzeczywistości państwo Sassanidów musiało mierzyć się tam z tureckim zagrożeniem. Twórcy zupełnie pominęli ten aspekt.