-
Szambelan
Alessio
Och....,oczywiście kochanie - powiedział do niej nieco zaskoczony,lecz spełnił jej prośbę - Ehh,nie mogła o tym wcześniej pomyśleć?
-
-
Wielki Kuń
Anna de Loiret
Gdy ukochany spełnij jej prośbę, powiedziała - chwileczkę! I zaniosła zbroję do sakwy przy swoim wierzchowcu w stajni. Po tym biegiem wróciła do niego, ustawiając się bokiem i obejmując za szyję...
Niech żyje Gwardia!
-
-
palę LD pije EB, używam OB i jestem OK
Arathena
Gdy Anna i Alessio poszli już jeść... Sprawdziła jeszcze czy z jej końmi wszystko w porządku. Tzn czy trza coś przy nich jeszcze zrobić. Jeśli nie to szykuje sobie posłanie gdzieś na sianie. kładzie się i stara zasnąć.
-
-
Szambelan
Alessio
Nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać - pomyślał całując ją delikatnie w usta,biorąc na ręce i udając się do środka....
-
-
Jedynie konie Anny i Alessia wymagały jeszcze wyczyszczenia, pozostałymi zdążyła zając się już wcześniej. Nie wiadomo jak ze Świtem, szczerzył zęby nie pozwalając do siebie blisko podejść. Arathena uporała się z tym zadaniem i szybko zasnęła. Jednak była bardziej zmęczona niż Jej się wydawało. Alessio wniósł Annę do szynku, Liothannea siedząca przy sporej lawie na ich widok podniosła brwi po czym się uśmiechnęła i rzekła. Raki zdążyły Wam ostygnąć, pewno nie będą już zbyt smaczne. Za bardzo delikatne mięso mają by raz ugotowane jakoś próbować je podgrzać. Mimo to warto je zjeść, zawsze to głód się zaspokoi.
-
-
Szambelan
Alessio
Odwzajemnił uśmiech na widok Liothannei,usadził wygodnie ukochaną na ławie przy której siedziała elfka,sam zajął miejsce i odparł - Zgadzam się Pani,a zimny posiłek to niewielka cena za te chwile które teraz razem spędziliśmy.... - gdy skończył mówić pocałował lubą i przystąpił do jedzenia
-
-
Wielki Kuń
Anna de Loiret
Również się uśmiechnęła i zaczęła jeść, ciesząc się że wreszcie ktoś ją nosi na rękach... Trzeba częściej Alessia do tego prowokować hihi.
Niech żyje Gwardia!
-
-
Faktycznie zimne mięso skorupiaków, choć delikatne, nie było zbyt smaczne, lecz pozwoliło zaspokoić wasz głód. Szynk podczas gdy spożywaliście posiłek, powoli zaczął pustoszeć. Gdy zjedliście Liothannea zagaiła Jesteśmy na dobrym tropie, nawet trochę udało się nam zmniejszyć odległość. Jutro jednak nadal pięć dni będzie nas dzieliło od Twego Ojca Anno. Arathena dowiedziała się od szynkarza, że się tędy przeprawiał. Swoją drogą, jesteśmy teraz na Jego ziemiach. Należy się zastanowić co dalej czynić. Czy gnać dalej tą namiastką traktu, która prowadzi do źródeł następnej rzeki leżących w Masywie Orków i tak nadrobić część drogi, czy też cały czas jechać po śladach jeśli z niej zejdą. Nie wiadomo czy gdzieś zasadzki na Niego uzurpator nie urządził. Jadąc przez ten wielce niebezpieczny skrót, miast po śladach, możemy takową minąć. Według mnie Tankred de Loiret zbyt skromny poczet ma by pchać się prosto w orcze góry. Pewno skrajem Lasu Klęski leżącym na wschód od tego masywu miał zamiar podążać do Couronne. Arathena jest za skrótem, ja za podążaniem za śladami. Jaka jest wasza decyzja?
-
-
Szambelan
Alessio
Ehh,ciężka decyzja, z jednej strony ten skrót będzie nie tylko niebezpieczny ale i zasadzkę minąć możemy z drugiej zaś jadąc po śladach mniejsze szanse na dogonienie Pana Tankreda mamy i duża szansa zachodzi że na czas nie zdążymy....Dlatego....,jestem gotów zaryzykować skrót
-
-
Wielki Kuń
Anna de Loiret
Znacie mnie przecież, wybacz Liothanneo ale wolę zaryzykować życiem swoim niż ojca.
Niech żyje Gwardia!
-
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum