Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4

Wątek: Gitarowy rekord Guinnessa

  1. #1
    Krwawy Kardynał Awatar Samick
    Dołączył
    Oct 2010
    Postów
    5 767
    Tournaments Joined
    9
    Tournaments Won
    1
    Podziękował
    171
    Otrzymał 427 podziękowań w 262 postach

    Gitarowy rekord Guinnessa

    1 maja.
    Wrocław.
    Co roku.
    Godzina 16.
    Rynek.
    W ramach festiwalu: Thanks Jimi Festival.
    Aktualny rekord: 2016 rok – 7356 osób.

    Pierwszy raz byłem w 2009 i padł rekord, ja posłuchałem Deep Purple i postanowiłem wrócić. W tym roku byłem po raz piąty i po raz trzeci zostałem rekordzistą. Mam całe 1/7356 rekordu dla ścisłości, a temat ten zakładam dla pokazania ciekawych możliwości na majówkę oraz ku dokuczeniu Arroyo.

    Krótka relacja z XIV edycji tego wspaniałego wydarzenia.

    Dla mnie zorientowanych rekord polega na zagraniu jednocześnie na gitarach (i gitaropodobnych) utworu Jimiego Hendrixa - Hey Joe. Wpierw wprawka i potem bicie, które kończy się zawsze tym samym:
    PUDŁA W GÓRĘ!!


    Życie pokazuje, że niektórym brakuje wspólnego, spontanicznego grania czegokolwiek, więc jeszcze przez pewien czas po biciu można doskoczyć do jakiegoś kręgu i bawić się dalej.


    Rzecz jasna nie jest aż tak kolorowo, brakuje przestrzeni, za dużo gapiów, fotografów, wszyscy Ciebie trącają, obijają pudło od gitary. Mimo wszystko warto. Kolejną wadą jest zajęcie po biciu rekordu. Warto jest coś zjeść przed rekordem (tuż przed, gdy lokale pustoszeją) i jakąś godzinę po, gdy ludzie ruszą na koncerty, które towarzyszą rekordowi. Osobiście zjadłem na spokojnie, ale kosztem pominięcia Dżemu, który zaczynał koncerty na Pergoli i w Hali Stulecia.

    Dragonfly nie zrobił na mnie wrażenia...

    Wokalista pyta: "Nie zrobił!?"

    "To patrz na to!"

    "Ale że co?" - Spogląda basista. - "Przepraszam, zamyśliłem się. 1-2-3-4-1-2-3-4 (...)".

    "Każdy Hendrixem zostać może..."

    "... trochę lepiej, trochę gorzej."

    Młodziki dały dużo dymu na pokaz, więc taka pszczółka jak ja lekce sobie ważyła ich wysiłki, ale grające po nich "dziadki" ze Status Quo...


    Pokazali prawdziwą energię, klasę - porwali tłum.


    Co prawda dla mnie mieli być ciekawostką, bo przyjechałem dla zabawy, rekordu i Sharon, ale powiem szczerze: wygrali mnie. Guano Apes nie zostali zaszczyceni moją obecnością.


    Koncert Guano Apes był równoległy ze Status Quo, tylko ci pierwsi grali już w Hali, ludzie wybrali jednak plener. Organizatorzy wydzielili miejsce dla niepełnosprawnych, dzięki czemu mogli z wysokości, bez tłoku oglądać spektakl.


    Doprawdy wiele nieletniej młodzieży. Uwaga! Pod opieką rodziców. Szalenie mi się to podobało. Moi nigdy by nie zdecydowaliby się pójść ze mną gdziekolwiek, więc musiałem chodzić sam.


    Osoby z bardzo małymi dziećmi zakładały im słuchawki, co wielce mnie zaskoczyło. Kiedyś nikt by o tym nie pomyślał, ale jak widać wśród młodych rodziców jest myślenie.

    I wreszcie! Wreszcie! Wreszcie! Tyle lat, marzeń i wyobrażeń.


    Co prawda tylko namiastka tego co potrafi mieć na sobie, podobnie z dekoracją i oprawą (przypomnę o Black Symphony, zarejestrowany i sprzedawany na dvd, świetny koncert), a i nie było nikogo do pomocy przy wokalu, np.: Tarji. Jednak przyjechałem przede wszystkim dla muzyki.


    Tej było mi niedosyt.


    "Cała sala bawi się z nami!"

    "A nie przepraszam. To nie ta impreza".

    Swoją drogą, Hala Stulecia nie robi z zewnątrz wrażenia, ale wewnątrz... To już inna para kaloszy.


    Przemycę w treści: Hala Stulecia wybudowana przez Prusaków, upamiętnia setną rocznicę Bitwy pod Lipskiem. Dla nich był to symbol oswobodzenia spod okupacji francuskiej. Na terenach zaboru pruskiego można spotkać różne kamienie, pomniczki, tabliczki oraz hale upamiętniające tę rocznicę. Swoją drogą rekonstrukcja z okazji 200 lat bitwy też robi wrażenie.


    Gdy zapalili światła, zobaczyłem ile dymu zebrało się pod kopułą i miałem wrażenie jej nierealności.


    Potem... Potem były dwie godziny zwiedzania Rynku w nocy, dwie godziny w Starym Klasztorze, półtora godziny na dworcu koło innych gitarzystów bezdomnych, 5 godzin w pociągu i godzina piechotą do domu. Obiad, mocna kawa i zasnąłem z książką w ręku.


    Moją relację dedykuję Arroyo, który miał być, ale z Opola jest tak daleko, że nie mógł dotrzeć.



  2. #2
    Holy Father Awatar Volomir
    Dołączył
    Aug 2009
    Postów
    3 433
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    173
    Otrzymał 265 podziękowań w 166 postach
    Dzem, Tarja, Satus Quo... no nie brzmi to zachęcająco

  3. #3
    Krwawy Kardynał Awatar Samick
    Dołączył
    Oct 2010
    Postów
    5 767
    Tournaments Joined
    9
    Tournaments Won
    1
    Podziękował
    171
    Otrzymał 427 podziękowań w 262 postach
    Tarja?



  4. #4
    Holy Father Awatar Volomir
    Dołączył
    Aug 2009
    Postów
    3 433
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    173
    Otrzymał 265 podziękowań w 166 postach
    Myślałem że to była Tarja z Nightwisha! Sorry! Mój błąd! A to Within Temptation! Jeszcze gorzej i dragonfroce... hu hu jeszcze grubiej

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •