Naród mamiony igrzyskami zawierzył swemu władcy, że Legiony go obronią, ale nie wiedział, ze Cezar woli liczyć wieczorami złote monety w skarbcu, strategie i sztukę wojenną mając za nic...
Nie było ani jednego legionisty, gdy odkarmione zastępy egipskich wojowników niesione pieśniami o potędze Ra weszły do Syrakuz paląc i mordując ludność z okolicznych wsi. Wiatr był sprzyjający.... flota bez przeszkód dobiła do brzegów prowincji i stało się.... nikt nie miał prawa krzyknąć Roma victa....
A Cesarz wciąż liczył.... lecz nikt nie wiedział na co...