Tura III
Elune jechała już drugi dzień bez ustanku. Oddech jej wierzchowca był nieregularny i czuła, że opada z sił. Uniosla dłoń i delikatnie położyła na szyi swej klaczy. Pochyliła się i wyszeptała "Już niedaleko, dasz radę Luthien. Jesteśmy prawie u celu." Koń potrząsnął głowął tak jakby zrozumiał każde słowo swej Pani. Słońce już dawno schowało się za horyzontem a noc była zimna. Na niebie widoczny był olbrzymi biały księżyc i setki gwiazd które zdobiły nieboskłon niczym drogocenne klejnoty. Elfka była sama pośród rozległych piasków pustyni a ten niegościnny krajobraz jak i przenikliwe zimno przeszywało jej ciało na skroś. Elune okryła się peleryną by choćby odrobię ogrzać wyziębione ciało. W pewnym momencie wydało jej się iż dostrzegła w oddali ciemny kształt przypominający ludzką sylwetkę. Przetarła oczy by się upewnic się, że nie jest to objaw zmęczenia. Gdy wypatrywała celu raz jeszcze było już za późno...
Świst stali przeciął powietrze a Luthien zarżała przeraźliwie zrzucając elfkę z grzbietu. Elune z elfią zwinnością zareagowała w porę amortyzując upadek. Natychmiast dobyła łuku i posłała trzy strzały w kierunku mrocznej sylwetki. Wrogi cel z nadludzkim refleksem uniknął śmiertelnego ostrzału i zbliżał się do srebrnowłosej elfki miarowym krokiem. Elune nie zamierzała się poddawać. Wiedziała, że jej misja jest zbyt ważna... Ukucnęła i zanurzyła swą dłoń w zimnym piasku inkantując słowa w języku Asrai. Mroczny kształt okazał się kobietą w czarnej jak noc zbroi. Napastniczka zbliżyła się na odległość kilku kroków i chwyciła rękojeść swego kordelasa. "Nie pozwolę Ci zniweczyć naszych planów. Musi zapłacić za to co zrobiła Johnowi!" Wroga postać wymierzyła cios prosto w elfkę. Elune tylko czekała na ten moment. Z suchego piachu wystrzeliły niczym pociski olbrzymie gałęzie tworząc żywą tarczę. Kordelas nie dosięgnął celu lecz ugrzązł w gęstwinie. Srebronowłosa nie przypominała już tej samej osoby, biła od niej silna magiczna aura. Wstając podniosła ręce do góry a gałęzie były przedłużeniem jej dłoni. Skierowała je w stronę napastniczki. Gałęzie oplotły kochankę Krakena w morderczym uścisku. Elune zbliżyła się, spojrzała jej w oczy i z uśmiechem zacisnęła pieści... Rozległ się przeraźliwy krzyk i splot gałęzi zacisnął się z przeraźliwa siłą rozrywając napastniczkę na strzępy. Srebronowłosa upadła na kolana. Była wycieńczona, nigdy wcześniej nie używała wiatrów magii do walki. Wróciła do ciała Luthien. Zauważyła, że w szyi jej wierzchowca znajduje się sztylet. Było to pofalowane, krótkie ostrze. Schowała broń za pazuchę i skierowała wzrok na wschód. "Muszę powrócić do mego ojca!“