A co sądzicie o armii złożonej z... jednego oddziału nieśmiertelnych Clibinarii, wyciągniętego na maksa (g/g + 7 belek doświadczenia - kosztują niecałe 12k, ich statystyki to atak 20, strzał 21, szarża 6, obrona 40, hp 2, i oczywiście przebijanie pancerza w walce wręcz), wzmocnionych np. jednymi pancernymi wielbłądnikami, czy czymś takim.
W ramach testu, starłem z nimi armię wschodniego rzymu (generał, 2 ekwici katafrakci, 2 dromedarii, pierwsza kohorta cominstatenses, 3 cominstatenses, 4 legio lanciari, 1 limantei, 3 wschodni łucznicy, skala normalna, nie wyjściowa duża).
Efekt? Clibinarii uklepali 850 wrogów (uciekło bodajże 37) sami tracąc, uwaga, 5 (słownie: pięciu) ludzi i zdobywając dodatkową belkę doświadczenia. Udział wielbłądników ograniczył się do zabicia 6 wrogich jeźdźców, kilkukrotnego ucieknięcia, odciągnięcie na jakiś czas jednych katafraktów (co miało małe znaczenie) i ostatecznie zostania całkowicie rozbitymi (uciekło ich może 3).
Generalnie bitwa wyglądała jak jeżdżenie czołgami po nieuzbrojonych chłopach, Clibinarii ginęli z rzadka, 2 padło od oszczepów pierwszej kohorty, jednego rozwalili oszczepami prawdopodobnie którzyś legio lanciarii, choć mógł to być też jakiś wielbłądnik, jeden padł przy szarży na limantei, jednego klepnął osobiście wrogi gienek zaraz przed śmiercią.