Nie wiem czy zwróciliście uwage, na to w jakim równiutkim szyku uciekają jednostki którym załamało sie morale. Przecież to absurd, Gdy wojsko ucieka to nie patrzy na to aby trzymać szyk. Każdy spierdziela ile sił w nogach.
Nie wiem czy zwróciliście uwage, na to w jakim równiutkim szyku uciekają jednostki którym załamało sie morale. Przecież to absurd, Gdy wojsko ucieka to nie patrzy na to aby trzymać szyk. Każdy spierdziela ile sił w nogach.
Niekoniecznie. Jeżeli ktoś uciekał to zawsze wolał mieć u swego boku paru towarzyszy - wiadomo że w grupie raźniej. Jednostki wcale nie uciekają w równiutkim szeregu, a wręcz próbują rozdzielić się na parę grup, uciekających w różnych kierunkach co jest sporym sukcesem w porównaniu z poprzednimi częściami total war.
"Lepiej żyć jeden dzień jak lew niż sto lat jako owca"
A mnie często się zdarzało, że pojedynczy oddział po całej mapie musiałem ganiać, bo tak się rozpraszał.
"A man may be born in a stable, but that does not make him a horse."
Warto też wspomnieć o ograniczeniach technicznych - na dzień dzisiejszy nie da się realistycznie odzwierciedlić ucieczki oddziałów z pola bitwy, zwłaszcza że mogą one w dowolnej chwili się opamiętać i wrócić do boju.
"Lepiej żyć jeden dzień jak lew niż sto lat jako owca"
Myślę, że na polach bitew żołnierze w czasie ucieczki często łączyli się w większe grupy. Zauważcie, że wrodzy dowódcy zawsze (no, przynajmniej bardzo często) wysyłali kawalerię do dokonania masakry uciekających. Wtedy taka grupa uciekających żołnierzy miałaby możliwość sformowania jakiegoś szyku i obrony W sumie żadnego źródła nie mam, ale jest to całkiem logiczne, prawda?
Mnie zawsze wkurzał fakt, że jak uciekinierzy się rozdzielali, to trudno było ich wybijać... Tzn jak od oddziału odłączyło się dwóch ludzi, to przy rozkazie ataku moi żołnierze biegli w stronę głównego zgrupowania żołnierzy z danego oddziału, zamiast bić tych dwóch, których próbuję. Jak to wygląda w NTW?
Now... Make me feel it! Make me feel alive again!!!
No najlepiej jakby sami się powybijali i byłby spokójZamieszczone przez Czik
Ja mam zupełnie inne doświadczenia z kierunkami ucieczki wrogich oddziałów.
Ucieczka w NTW jest jak najbardziej realna - ogólna zasada ucieczki: po pierwsze jak najdalej od oddziałów wroga, druga zasada: uciekać w kierunku najmniejszego zagrożenia - jak najdalej od mojej jazdy nawet przez linie mojej piechoty (taka sytuacja miała miejsce wiele razy podczas obrony mostu lub brodu - moja piechota broniła przeprawy a kawaleria wyszła na tyły atakujacej armii i oddział w panice uciekał wzdłuż rzeki obok lub przez linie mojej piechoty).
Druga uwaga: Odział w ucieczce może mieć jeszcze jakieś morale lub być ogarnięty max. paniką. Pasek morale może być czerwony lub biały lub brak paska morale (totalna panika).
Trzecia uwaga: Ucieczka to nie odwrót - jeśli uciekający bronią się to tylko wtedy gdy mają jakieś morale (komunikat twój generał jest atakowany).
Konkluzja: Ucieczka jest dużo lepiej zarganizowana niż w poprzednich TW. Dla mnie bomba - szkoda że nie mozna brać jeńców a później ich wymieniać na własnych lub dostawać kasę po zakończeniu wojny.
Też jest tak, że oddział ze złamanym morale ("migająca" flaga) po wycofaniu się na pewną odległość, odzyskuje wartość bojową i może ponownie przystąpić do walki. W odzyskaniu morale bardzo pomaga obecność generała i jego wsparcie. Trzeba przyznać, że to bardzo słuszne rozwiązanie.
Mam do Was pytanie:
czy w sytuacji, kiedy to Wasze oddziały (mam tu na myśli tylko piechotę) przełamią morale przeciwnika w wyniku gęstego ostrzału, idziecie z nim na bagnety? Dobijacie go? Czy raczej czekacie aż przeciwnik się otrzęsie i ponownie zaatakuje?
Oczywiście wiadomo, że wszystko jest determinowane warunkami w jakich przyszło nam prowadzić bitwę (raz opłaca się ruszyć za uciekającym przeciwnikiem a innym razem nie należy opuszczać utrzymanych pozycji), jednak pytam tylko o Wasze preferencje w tym kontekście. Jeśli chodzi o mnie, to raczej staram się nie ścigać złamanego przeciwnika; no chyba, że będzie się to wiązało ze zdobyciem ważnego miejsca na polu bitwy, np. wzgórza.
W większości przypadków biegnę za nim z bagnetami.
Wśród niewidomych jednooki królem.