Istnieje pewna różnica. Dla Amerykanów Brytole zawsze będą strategicznym partnerem, nawet jak będą wykorzystywani. RFN w czasie "Zimnej Wojny" też był strategicznym partnerem dla Amerykanów, m.in. po to trzymali tam tyle wojska, broni i tyle pieniędzy ładowali w ten kraj. Sojusz polsko amerykański ma dlatego walor egzotyczności, bo Polska może tak naprawdę zniknąć z mapy, a Amerykanie nawet się nie zorientują, że tak się stało. Do tego militarnie jesteśmy na chwilę obecną żadnym partnerem dla nich. W odróżnieniu od np. Wielkiej Brytanii.Elrond, Witia, powiedzcie mi jakie widzicie rozwiązanie problemu Polski, jakie stanowi ok. 4 500 tys. głowic atomowych znajdujących się w rosyjskim arsenale? To tak a propos "egzotyczności" sojuszu z USA. Ja wiem, że amerykanie mają praktykę w dymaniu swoich najbliższych sojuszników (patrz Wielka Brytania w okresie kryzysu sueskiego, RFN podczas kryzysu berlińskiego), ale zawsze do końca będą twierdzić, że stoją na straży pokoju i wolności narodów. W wielu przypadkach okazuje się to pustosłowiem, jednak za każdym razem potencjalny agresor musi wkalkulować w swoje działania ryzyko nuklearnego ataku ze strony USA. Nasi ponoć mniej egzotyczni sojusznicy z Wielkiej Brytanii i Francji mogą nas otwarcie olać w przypadku eskalacji kryzysu, bowiem nigdy nie ukrywali, że opierają się na interesie narodowym, a o stosunkach międzynarodowych myślą w kategoriach równowagi sił romansując od czasu do czasu z Realpolitik. Dyplomaci i administracja USA będą utrzymywać pozory do końca, a ponadto potrafią być nieobliczalni (patrz Korea i Indochiny). Dlatego warto sprzyjać choćby pozorom przyjaźni i sojuszu polsko-amerykańskiego, bo takie działanie doskonale wpisuje się w logikę systemu obrony zbiorowej i atomowej równowagi sił. W zasadzie to żadna inna możliwość w naszym przypadku nie istnieje.
Chcesz bardziej związać oba kraje - musisz ściągnąć bazy USA do Polski z innych krajów europejskich, musisz ściągnąć firmy amerykańskie do Polski(najlepiej też z innych krajów europejskich ), musisz uzgodnić z Amerykanami bardzo dwustronne porozumienia militarne(o NATO zapomnij), podpisać kilka innych umów, które zwiążą oba kraje militarnie i gospodarczo. A przede wszystkim musisz uczynić z Polski kraj silny gospodarczo i militarnie. A wtedy, jak tu będzie siedzieć dużo US Army, będzie tu dużo amerykańskich inwestycji, a przede wszystkim będziesz dla SZA wartościowym partnerem, bo będziesz mocnym graczem w regionie, wtedy możesz kombinować ze strategicznym partnerstwem z tym krajem. Dodatkowo stwórz z tamtejszej Polonii zorganizowany organizm, potrafiący lobbować i odpowiednio naciskać tamtejsze władze(kilka milionów głosów i wiele miliardów dolarów piechotą nie chodzi). Te wszystkie rzeczy były do zrobienia w ostatniej dekadzie XX i pierwszej dekadzie XXI w. Jako że rządzą nami durnie i łajdacy, to szansę zaprzepaszczono. Do tego Amerykanie praktycznie oficjalnie wycofali się z aktywnej polityki w Europie. I jak słusznie zauważył Witia ciężar przekładają na zachodnią półkulę, Pacyfik i Azję(Europa staje się stopniowo zadupiem, a pod rządami UE cofa się w rozwoju).
W chwili obecnej obawiam się, że na "strategiczne partnerstwo" z Amerykanami jest za późno, zresztą III RP jest śmiesznym bananowym państwem, które w żadnej dziedzinie nie jest w stanie stworzyć odpowiedniej siły, także z Wielkim Bratem zza oceanu warto mieć relacje jak najlepsze, ale nie liczyć na nic więcej.
Jak ktoś takie stworzenie, jak "Europejczyk" kiedyś wyhoduje na większą skalę, to porozmawiamy. Obecnie co najwyżej mamy mały rezerwat tego plemienia w Brukseli, wyhodowany w warunkach laboratoryjnychO ile u Niemców nie obudzi się tradycyjny nacjonalizm, to nie powinno być problemów. Lepiej dla nas, żeby obywatel RFN czuł się bardziej Europejczykiem, a mniej Niemcem.
Czasami "shit happens". A wtedy co prawda ręka na guziku świerzbi, ale trzeba sobie zdawać sprawę z konsekwencji jego użycia. I wtedy racjonalny rząd do pewnego momentu nie odważy się na użycie broni A.Otwarty konflikt siłowy między dwoma państwami wyposażonymi w broń atomową niesie ze sobą ryzyko totalnej katastrofy. Racjonalnie myślący rząd nie dopuści do takiej sytuacji, bo ryzyko jest zbyt duże. Tak było przez całą zimną wojnę. ZSRR i USA rozwiązywały swoje problemy drogą dyplomatycznych negocjacji, tak aby nie dopuścić do eskalacji konfliktu. Próbowano nawet ograniczyć program zbrojeń. Była to sytuacja niespotykana w dziejach świata. Zazwyczaj wzmożone zbrojenia jednej strony powodowały taki sam wysiłek po drugiej stronie, co skutkowało stopniowym wzrostem napięć i w końcu ich wyładowaniem w postaci wojny.
Jeżeli mówimy o konflikcie ograniczonym, to nierozwiązanym problemem będzie jak on ma wyglądać, jakie będą jego cele i jakie środki zostaną podjęte dla realizacji tych celów, oraz jaki mechanizm zmusi obie strony do przestrzegania ustalonych zasad. W ograniczony konflikt mogły się bawić USA, np w Korei, gdzie wojna miała charakter asymetryczny, bo tylko jedna ze stron posiadała broń atomową. Tylko ani Truman, ani MacArthur, ani nikt inny w amerykańskiej administracji nie wiedział na czym ograniczony konflikt ma się opierać. Chińczycy nie wiedzieli tym bardziej. Skończyło się całkowitym oderwaniem celów militarnych od politycznych i w efekcie totalnym zamieszaniem.
Ja zakładam, ale czy każdy :?:Oczywistym jest, że każdy zakłada możliwość wybuchu wojny konwencjonalnej.
1. Stalin bał się, że mu Wielka Brytania z Francją wypowiedzą wojnę za Finlandię, gdy obie znajdowały się w stanie wojny z Niemcami :?: Może jeszcze Polska by do niej przystąpiła, oczywiście "razem z Niemcami" :?: Czy towarzysz Stalin był niespełna rozumu :?:Stalin dał sobie spokój, bo obawiał się utworzenia zachodniej koalicji antyradzieckiej, w której uczestniczyłyby Niemcy. Całkowicie przekreśliłoby to misternie prowadzoną politykę, mającą na celu wciągnięcie zachodnie państwa w wyniszczającą wojnę. Finlandia nie miała strategicznego znaczenia. Zresztą po wojnie warunkiem niezależności Finlandii było powołanie przyjaznego rządu i przyjazna polityka wobec Kremla. Jest tak w zasadzie do dziś.
2. Finlandia miała znaczenie strategiczne. Ma kilka surowców, które są potrzebne do prowadzenia wojny. Do tego jej zajęcie pozwalało odciąć Niemcy w 100% od dostaw ze Szwecji w razie W, a bez tych Niemcy leżały i kwiczały. Warto ją było zająć(za pewną cenę).
3. Skoro atak był tak bezsensowny, to dlaczego w ogóle Stalin się na niego zdecydował :?: Chodziło mu o ten skrawek ziemi koło Leningradu :?: Po to mobilizował tak potężne siły :?: Po to powoływał nawet do życia rządy "Fińskiej Republiki Ludowej" :?: Po to narażał się na gniew zachodu, gotowego mu nawet o ten kawałek ziemi wypowiadać wojnę :?: Oj coś ten towarzysz Stalin nie był zbyt rozgarnięty wg Ciebie...
1. Nie napisałem, że jest opłacalne. Napisałem, że Szwajcarom sąsiedzi mogą nagwizdać, nawet jakby te przyczyny, dla których Szwajcarii się obecnie nie rusza, przestały obowiązywać.To z jakich przyczyn ma to być opłacalne jeżeli nie z politycznych? Helwecja zawsze stała z boku głównych osi konfliktu ze względu na swoje geograficzne położenie. Wyciąganie analogii pomiędzy Szwajcarią a Polska jest zwyczajnie bezpodstawne (nie chce powiedzieć bardziej dosadnie). Polska od zawsze stoi na szlaku wędrówki ludów. Sami Słowianie to przecież ludność napływowa. Polska leży na nizinie europejskiej, w dodatku terytorium przecinają jedynie dwie większe rzeki. Teren jest wyjątkowo niesprzyjający obronie, co pokazała dobitnie IIWŚ. Najpierw Niemcy pogonili nas, później Niemców pogonili komuniści.
2. To, że leżymy na "szlaku wędrówki" i mamy terytorium trudne do obrony nie jest argumentem przeciw, tylko za powszechnym uzbrojeniem społeczeństwa.
Taki wg projektu RAH-66 miał być. Lekki, prosty, tani, łatwy w obsłudze, możliwy do utrzymania "w polu" bez rozbudowanych baz i logistyki. A przynajmniej lżejszy, tańszy, prostszy, itd. w stosunku do cięższych zabawek.Tylko RAH-66 nie był ani tani ani mały. Ponoć Amerykanie mają nowoczesny śmigłowiec o takich właściwościach, tylko utrzymują go w tajemnicy. Tak niby ma wynikać z rajdu na Binladena. Problem w tym, że amerykanie stracili ten rzekomo supernowoczesny śmigłowiec w trakcie akcji.
Witia:
Czyli jednak armia jest potrzebna :?: No to w końcu się zgadzamyStatus mocarstwa wymaga posiadania silnych sił zbrojnych. Kształt armii danego kraju wynika głównie z sytuacji geopolitycznej i założeń strategicznych. W dzisiejszych czasach broń nuklearna pełni tak naprawdę rolę strażnika globalnego pokoju. Zapewnia, że USA nie rzucą się na Rosję, a Indie na Chiny. Nie zapewnia natomiast skutecznego narzędzia do realizacji celów politycznych państwa ogólnie.
Zapomniałem, Izrael oficjalnie broni atomowej "nie ma". To pewnie dlatego, w odróżnieniu od Iranu, nie wpuszcza nikogo do swoich ośrodków badawczych i militarnychPytasz, dlaczego przykładowy Izrael nie użył swoich głowic w wojnie z Arabami. Po pierwsze, skąd pewność, od jakiego czasu i w jakiej ilości Izrael posiada taką broń. Po drugie, w każdym z tych konfliktów to Izrael wychodził na zwycięzcę.
Izrael jest wielkości podobnej do mojego województwa(powierzchnia de facto zamieszkana jest nawet mniejsza). Tak wielki teren można nakryć czapkami i zająć praktycznie w dzień/dwa po przełamaniu obrony i wdarciu się wewnątrz. Na początku tej wojny władze Izraela miały nietęgie morale i nawet rozważały sławną "opcję Samsona". I nawet one się powstrzymały i to raczej nie z powodu humanitaryzmu czy litości dla wrogów Zresztą: tak by było "prościej" - wypalić nawet po głowicy w Kair i Damaszek, a potem niech się zastanowią nad sobą. Dlaczego woleli się z Arabami męczyć tradycyjnie :?:Gdyby istniała realna szansa na unicestwienie państwa żydowskiego, to taka broń z pewnością zostałaby użyta.
Nie twierdzę, że mamy w konflikcie "na solo" i do zniszczenia przeciwnika. Mamy jednak szansę wystawić przeciwnikowi taki rachunek, że atak nie będzie opłacalny. Biorąc pod uwagę kondycję wroga i prognozy na przyszłość, sensowna armia daje nam chociaż szanse.;] Elrond, błagam. Rosja jest czołowym mocarstwem. Jest państwem po pierwsze bogatszym, po drugie liczniejszym. W razie ewentualnego konfliktu Polska-Rosja, nie mamy żadnych szans na wygraną. Nie istnieje logiczna przesłanka dająca podstawy do wyciągania teorii o możliwości skutecznej obrony.
Nie mówimy o opłacalności danego działania, tylko o potencjale do jego realizacji.
Jak pisałem fenrirowi w takim wypadku darowałby sobie wojnę w ogóle i nie kruszył kopii o nie mający znaczenia kawałek ziemi. Nie szykowałby nowego rządu dla świeżo "wyzwolonego" kraju. Moja wersja jest taka: dziadzia Stalin liczył na szybką i stosunkowo łatwą wygraną. Taką, że zanim się Alianci i Niemcy zorientują, to Finlandia będzie jego i postawi ich przed faktem dokonanym, nie dając czasu na reakcję. Finowie te rachuby przekreślili, bo postawili bohaterski opór. Przedłużająca się wojna była zadrą w d*pie, bo płoszyła Niemców, niepokoiła Aliantów, a zdobycz okazała się właśnie niewarta swej ceny. Stalin wiedział, nawet po ostatecznym przełamaniu obrony, że łatwo Finlandii nie zajmie. A jak zajmie, to będzie musiał latami tępić partyzantkę i opór, angażować siły i środki niewspółmierne do nagrody. Kij okazał się za duży, a marchewka nie była go warta. Dlatego Finlandia się ostała. I dlatego teraz ma podobny model armii, choć wie, że z Rosją nigdy wojny nie wygra 1 na 1. Ma dużo w tym dużo mniejsze szanse niż my, a mimo to jej armia ma dużo większe możliwości obrony własnego terytorium(w stosunku do potencjału kraju), niż nasza. I to praktycznie jedyna skuteczna szansa obrony dużo słabszego przed dużo silniejszym - sprawić, by atak się nie opłacał. Po to nam odpowiednio silna armia.To oczywiste - z przyczyn politycznych. Mniej oczywiste są konkretne przesłanki, w każdym bądź razie na podstawie swoich doświadczeń z tematem II wojny i okolic mogę powiedzieć, że Stalin prawdopodobnie nie chciał prowokować Niemców i Zachodniej Europy. Miał inne plany, do realizacji których aneksja Finlandii nie wnosiła nic poza potencjalnymi stratami w ludziach i sprzęcie.
Pamiętaj, wojnę determinuje polityka. Nigdy odwrotnie.
Jak już pisałem kilka razy Niemcy nie są zdolne do zajęcia i okupacji Szwajcarii tak, by to było warte świeczki, nawet gdyby się mieli połakomić(czyli po wyeliminowaniu politycznego znaczenia Szwajcarii i tego, że wojny między rozwiniętymi krajami są niezbyt opłacalnym zajęciem).Ależ Elrondzie, w dzisiejszych czasach okupowanie dowolnego rozwiniętego kraju nie jest opłacalne, chociażby ekonomicznie.
Jeżeli uważasz, że Niemcy nie są państwem zdolnym do zajęcia i okupacji kraju wielkości Szwajcarii, to naprawdę, piszesz rzeczy z zakresu science fiction Szwajcaria nie ma sił zbrojnych zdolnych do samodzielnej obrony swojej niezależności. To jest zagadnienie z zakresu matematyki a nie ideologii.
RAH-66 miał być w tej kwestii podobno "bardziej" Jak pisałem - nie jestem specem od lotnictwa, tylko ciekawskim amatorem i chciałem się dowiedzieć, czemu tak ciekawy projekt porzucono. Wiem już że stealth w śmigłowcu bojowym to pomyłka. Oprócz tego, z tego co napisałeś wyciągnąłem wniosek, że zadania czysto bojowe lepiej zlecić maszynie specjalnie do tego przygotowanej(jak AH-64), a zwiad zlecić UAV. Kombinować ze śmigłowcem od wszystkiego i od niczego nie ma sensu, bo zdolności bojowe i siła ognia mniejsze, niż u Apacza, a zwiad robiony gorzej, niż przez UAV. Wniosek: nie produkować i nie rozwijać tej gałęzi. I dlatego RAH-66 porzucono. Dobrze kombinuję :?:Toż to nie ma bardziej chirurgicznej broni niż śmigłowiec szturmowy Generalnie tego typu uzbrojenie jest w dzisiejszych czasach podstawą bezpośredniego wsparcia ogniowego. Operacje w Afganistanie i Iraku pokazały jak potężną robotę wykonały Apache i jak wysoko ceni się je w jednostkach lądowych. Pojawienie się tych maszyn było zresztą jedną z przyczyn stopniowego odrzucania projektów takich jak mityczny Thunderbolt. Pozycja śmigłowca uderzeniowego na dzisiejszym polu walki jest niepodważalna.
Generalnie role śmigłowców są dwie: pierwszą jest wsparcie ogniowe, drugą jest transport i działania z zakresu 'utility'. Rzeczy takie jak rozpoznanie, obserwacja, powoli przechodzą na maszyny bezzałogowe, które mogą powierzone im zadania wykonywać po prostu skuteczniej, pozostając przy tym rozwiązaniem zdecydowanie bardziej ekonomicznym i humanitarnym.
Masz na myśli A-10 :?: Ta maszyna akurat okazała się dużo lepsza i skuteczniejsza, niż większość przypuszczała. Rewelacja do wsparcia wojsk lądowych, pod warunkiem że masz przewagę w powietrzu(bo myśliwiec to raczej nie był). Tylko ten samolot wymyślono do niszczenia wielkich armii pancernych ZSRR, więc teraz akurat okazał się chyba zbyt wyspecjalizowany i niepotrzebny.Pojawienie się tych maszyn było zresztą jedną z przyczyn stopniowego odrzucania projektów takich jak mityczny Thunderbolt.