Po obejrzeniu Hernana napiszę tak: nie żałuję. Oczywiście słabiutko ze statystami i wyszły znowu ustawki autokar vs autokar. Cholula to zupełnie żenada. I na dobrą sprawę ten 8-odcinkowy serial zaczyna się od wymarszu Cortesa na Narvaeza do La Noche Triste a więc z grubsza czerwiec 1520. Przez to jakaś połowa serialu to retrospekcje i przerzucanie się w czasoprzestrzeni. Jeżeli ukazywanie bohaterów czy to w Hiszpanii, czy to na Kubie jest zrozumiała, to całą reszta powinna być moim zdaniem linearna. Od lądowania do tragicznej (smutnej?) nocy. No strasznie się męczyłem przez te: kilka miesięcy wcześniej, kilka miesięcy później. Końcówka wybitnie mi nie leżała, na siłę akcentując love story rodem z telenoweli. To co mi się z kolei spodobało to ukazanie wojowniczości Tlaxcalan i ich nienawiść do Mexików. Także język hiszpański i mowa autochtonów (co by to było faktycznie i tak wyszło dla uszu znakomicie) to ogromny plus, po angielsku wyszłoby zupełnie bez klimatu. I tak na dobrą sprawę właściwie jest droga otwarta dla nakręcenia kontynuacji.
PS Malintzin. Dziewczyna ma taką "niepokojącą" urodę, rzecz gustu. Ale jakoś trudno mi było się przyzwyczaić do tej postaci.
Spoiler: