No więc w takim przypadku, desant morski na masową skalę, może Ci się udać w dostatecznie małych stratach własnych.... 8-) 8-)
No więc w takim przypadku, desant morski na masową skalę, może Ci się udać w dostatecznie małych stratach własnych.... 8-) 8-)
90 dni produkcji samych tylko okrętów. Transportowce, niszczyciele i okręty podwodne. Mając całą Europę więc wyprodukujesz tego mnóstwo podczas 1 rzutu. Załaduj na to armię i spróbuj wysadzić w Anglii. Jeśli się nie uda (zostaniesz zaatakowany przez całą flotę UK, co oczywiście równa się klęsce) wczytaj zapis i spróbuj wysadzić Wermacht w innym miejscu wyspy, gdzie wróg nie zdąży zareagować flotą. Pamiętaj o zapewnieniu swoim żołnierzom zaopatrzenia poprzez konwoje. Londyn czeka!
Sprawa wolności jest sprawą nazbyt poważną, aby oddawać ją w ręce wzburzonej gawiedzi.
Złe uczynki zostają często przyspieszone dzięki nieostrożnym usiłowaniom zapobieżenia im. John Dickinson
Al kompa nie jest tak głupie, nie ma szans na skuteczny desant na jedną prowincję, cały przemysł musisz przekierować na budowę transportowców, piechotę właduj na wszystkie statki i do ataku! Piechotę zmotoryzowaną i czołgi lepiej wysadzić dopiero gdy wybrzeże wroga będzie zajęte...
W takim wypadku jedyną skuteczną doktryną jest Radziecka doktryna Fal piechoty, śmietelnie skuteczna przy desantach...
Najwieksza wtopa jest jesli Rosjanie wybiora opcje "Walczyc dalej" - praktycznie wtedy ma sie przegrana wojne. Prowincje syberyjskie maja taki poziom attrition, ze wojsko tam pada jak muchy przez co tak do 1944-1945 wykorzystasz cala pule rekrutow. Nawet jak sie uda ZSRR zajac cale, to bedzie pelno partyzantow, ktorych trzeba ganiac po stepach i tez tracic ludzi.Zamieszczone przez Spukologist
W takiej sytuacji praktycznie nie masz szans obronic sie przed desantem USA, Wielkiej Brytanii, Kanady itp. - ich armie sa co prawda slabsze do Twoich dywizji pancernych, ale potrafia zdesantowac taka mase wojska, ze po prostu nie ma ich czym odpierac. W dodatku jak kiedys zajalem cale ZSRR to mi sie wydesantowali z dwoch stron - we Francjii i Wladywostoku.
Dokładnie. Janek ma rację. Porywanie się na ZSRR to walka z wiatrakami. Afrykę też lepiej zostawić na koniec. Latanie po tych pustyniach jest po prostu straszne. Zmarnowałem 2 lata na biciu się tam.
Moja wojna w Afryce to był obraz bidy z nędzą. Początkowo szło całkiem nieźle. Desant 5 Legionów(Tak nazywam moje jednostki, aby mieć porządek. 1 Legion = 10 Dywizji) w Haifie bodajże, podbój wszystkich okolicznych ziem. Włochom została w Afryce 1 prowincja i 52 dywizje broniące jej. Szybko doszedłem wojskami do Włoskiej ziemi. Dołączyłem Vichy do sojuszu. Przejąłem kontrolę militarną nad Włochami, Hiszpanią i Vichy. Utworzyłem 3 Fronty na Północy Afryki:"Zachód", "Środek" i "Wschód", które miały posuwać się na Południe zabierając tereny Brytyjczykom. Tymczasem z Zachodu Afryki z ziem Vichy miało wgniatać Anglików do środka 20 Francuskich Dywizji. Front "Zachód" liczył 52 dywizje Włosko-Hiszpańskie, "Środek" liczył około 20 Niemieckich dywizji, a "Wschód" 3 Legiony moich ludzi. Początki były niezłe. Wszystko szło dobrze, moje wojska ze wszystkich stron gniotły Brytyjczyków ze wszystkich stron. Półtora roku później fronty "Środek" i "Wschód" doszły do granicy z RPA. A oczywiście front"Zachód" złożony z wojsk sojuszników zatrzymał się na 22 dywizjach Brytyjskich! Wojska Vichy doszły do ziemi Francuzów i tam się zatrzymały, a ja traciłem ziemie, które już dawno miały być zabezpieczone z Zachodu. Potem do Afryki przybyło około 70 dywizji Amerykańskich i 30 Brytyjskich. Moje wojska nie dostawały zaopatrzenia. To przeważyło szalę. Zdecydowałem się wycofać na granicę dzisiejszego Egiptu. Niewiem czy była to dobra decyzja, ale z pewnością lepsza niż tracenie wojsk odpierając Amerykańskie ataki. Później gdy przeanalizowałem moją porażkę doszedłem do wniosku, żeby nie wierzyć w sojusznicze wojska. Natchnęło mnie to także do operacji desantowej, którą nazwałem później w AAR-ze, którego piszę" Operacja Eden", ale o tym dokładniej przeczytacie w moim AAR-ze, który niedługo wyjdzie.
A teraz mam pytanie: Jaki błąd popełniłem w Afryce? Czemu teoretycznie łatwy do wykonania plan zmienił się w największą klęskę mojego Wehrmahtu?
Zaufales FrancuzomZamieszczone przez kamilios
Błąd jeden, kluczowy i decydujący zbyt długa wojna na tym froncie, trzeba się uporać z Brytyjczykami i Francuzami przed dołączeniem USA do wojny, jest jeszcze jeden sposób utworzenie kolejnego frontu najlepiej w Ameryce południowej zajmując kolonie alianckie w Gujeanie. Wówczas na pewien czas inicjatywa potężnych Stanów Zjednoczonych będzie skierowana na te prowincję... Jednakże po zajęciu Afryki, powstaje kolejny problemu zbyt dużej lini brzegowej, praktycznie nie ma szans na skuteczną obronę tych ziem przed USA, bez potężnego wsparcie morskiego i lotniczego oraz w głównej mierze lądowego...
Co kampanię po prostu wyładowuję armię w Portsmouth i po miesiącu mam całą wyspę, a więc chyba jednak mam szansę...Zamieszczone przez Idill`a (MZ)
Sprawa wolności jest sprawą nazbyt poważną, aby oddawać ją w ręce wzburzonej gawiedzi.
Złe uczynki zostają często przyspieszone dzięki nieostrożnym usiłowaniom zapobieżenia im. John Dickinson
Czy w Waszych grach Japonia też nie radzi sobie w Chinach i jeszcze wypowiada wojnę USA?
Powiem tak grałem ok. 30kampanii i tylko w 10 Japonia wygrywała wojnę z Chinami....