Strona 2 z 100 PierwszyPierwszy 12341252 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 994

Wątek: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

  1. #11
    Stolnik Awatar kirlan
    Dołączył
    May 2010
    Postów
    1 141
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    19
    Otrzymał 15 podziękowań w 12 postach

    przemyślenia na temat demokracji

    DEMOKRACJA
    "Demokracja to bardzo zły ustrój, ale pokażcie mi lepszy"
    To chyba Churchill powiedział ładnych kilkadziesiąt lat temu ale nadal moim zdaniem aktualna sentencja.
    -------
    Ktoś powiedział też że demokracja do głupia dziwka która odda się temu kto w zamian najwięcej obieca. Co gorsza odda się nie patrząc nawet ani nie pytając czy jest on w stanie obietnice spełnić.
    (być może to Korwin-Mikke powiedział ale chyba cytował)

    Dołóżcie jeszcze do tego że nasza demokracja raczkuje ..... i mamy "pedofilów" o których z taką lubością Korwin-Mikke swego czasu opowiadał do kamer

    Tak poważnie to moim zdaniem jest w tym fragmencie o niepatrzeniu na możliwości spełnienia obietnic sporo racji.
    W raczkowaniu niestety też -
    no bo czym się zajmuje naród, politycy i dziennikarze gdy ważą się losy budżetu państwa
    Jakąś grupką pseudokatolików uczepionych martyrologicznego symbolu ich nieżyjącego faworyta z PIS (bo nie ś.p pana Kaczyńskieg - prezydenta WSZYSTKICH Polaków im chodzi tylko o nieżyjącego Kaczyśniego z PISu )

    A TU TYMCZASEM KLUCZOWE KWESTIE PRZECHODZĄ GDZIEŚ BOCZNYM TOREM : budżet państwa, podatki, wydatki państwa

    No i gdzie jest teraz PIS ? Przecież się sprawdza to co było w ich spotach reklamowych - zdychający pluszowy kot - bo mu PO odebrało "życie" podnosząc podatek!!!
    PIS - żenada nie opozycja - ja ciągle czekam na lepszy pomysł rozwiązania kłopotów budżetu państwa niż te rządowe przymiarki

    =================
    Niemal wszyscy kandydaci na prezydenta mnie zawiedli.
    Zresztą ludność też słabo się wykazała w wyborach prezydenckich - nie było zbyt wiele merytorycznych decyzji wyborczych
    W. Pawlak jako JEDYNY miał konkretny pomysł na prezydenturę i potrafił go przedstawić
    a uzyskał śmiesznie mały wynik!!!!

    Komorowski i Kaczyński jedynie prezentowali swoje poglądy w określonych sprawach albo umiejętnie je ukrywali z przerywnikami na wzajemne wypominanie błędow (dobrze że chociaż w miarę merytorycznie bez rozprawiania czyj dziadek był w wermachcie a kto słucha radyja )
    ten czwarty w kółko klepał obietnice "Jeśli ja będę prezydentem to na pewno się tym zajmę" ale jakoś nie pamiętam żeby wskazywał środki za pomocą których miałby osiągnąć jakiekolwiek efekty
    -------
    Nawet gdyby Pawlak nie wygrał, a uzyskałby znaczące poparcie to pozostali kandydaci (włącznie z tym który w końcu by wygrał) mieliby bodziec do formowania i prezentowania konkretnego planu prezydentury czyli programu ich działania w kwestii jak wykorzystać władzę przysługującą konkretnemu urzędnikowi / reprezentantowi narodu (prezydentowi w tym przypadku) do poprawienia ogólnej sytuacji państwa/narodu

    Czyli po pierwsze jak przełożyć uprawnienia na efekty, a dopiero po drugie na jakie efekty

    Inna sprawa czy taki plan zostałby zrealizowany, ale na początek niech w ogóle kandydat ma plan i niech poznają go wyborcy, a nie tylko stanowiska w sprawach ogólnych i serie obietnic bez metod realizacji
    =================
    Bardzo, baaardzo jestem ciekaw jak będą wyglądały wybory samorządowe w mojej okolicy.
    Czy będą merytoryczne programy kandydatów a zatem możliwość wybierania na merytorycznych podstawach ?
    Czy jak dwie kadencje wcześniej w jednym z miasteczek gdzie pracowałem przy obsłudze wyborów:
    12 - 15 kandydatów na 1 miejsce radnego i podobnie na burmistrza - w rezultacie kampania głownie polegała na sloganach pyskówkach.
    A ludzie ? Zainteresują głębiej się kto kandyduje i jaki ma program? Pójdą głosować?
    ==========
    po tamtych wyborach samorządowych myślę że dla kandydatów powinien być egzamin z PODSTAW wiedzy o gminie, powiecie, funkcjonowaniu państwa, zasadach działania samorządu - może to by wyeliminowało karierowiczów bez pojęcia o świecie w jakim żyją

    Rozumiem, że chciałeś obszernie opisać swoje wrażenia na temat sytuacji politycznej Polski, ale twoje przemyślenia bardziej pasują do tematu o wyborach prezydenckich, krzyżu, PO, a nie do dość akademickiej dyskusji o demokracji. Jeśli ktoś chciałby odpowiedzieć na ten post, to proszę to zrobić w jednym z podanych tematów. - Furvus
    "Mądry dowódca bardziej dąży do zwycięstwa niż do bitwy."

  2. #12
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 569
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    9
    Otrzymał 24 podziękowań w 19 postach

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    Nie Napoleonie.
    :?: Co "nie"?

    Przy większości konstytucyjnej parlament może wszystko, nie jest niczym ograniczony.
    Dziwne twierdzenie osoby, która ma wyraźne ciągotki do władzy autorytarnej (która "najbardziej" może wszystko). W monarchii konstytucyjnej żaden parlament (ani nikt inny) nie może np. zmienić rodziny panującej - taka "uroda" monarchii.
    A co do tego, że parlament "może wszystko"... W dłuższym okresie czasu i pod warunkiem spełnienia n-założeń. Tyle, że przy takich warunkach to prawie wszędzie "można wszystko"...

    Demokracja to ustrój w którym obywatele mają wpływ na władzę (istotny) a sama władza nie jest skupiona w jednym miejscu. Tylko przypominam!

    A co do etatyzmu... Wy panowie każdy etatyzm nazywacie socjalizmem (najłagodniej) co jest już samo w sobie bzdurą. Nie ma w praktyce władzy bez etatyzmu a etatyzm etatyzmowi równy nie jest. No i po co jest państwo? Bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, stabilne reguły gry - OK. Poza tym państwo jest dla obywateli - aby im się dobrze żyło. A nie po to by wskaźniki ekonomiczne szybko, jak najszybciej, rosły. Etatyzm jest w tej sytuacji naturalny. Rzecz w zachowaniu zdrowego rozsądku i odpowiednich proporcji (co nie ma nic wspólnego z lewactwem, komunizmem ani nawet socjalizmem). Brak rozsądku skorygują prawa ekonomiczne same - w ramach demokracji łagodniej, w ramach autokracji boleśniej. I tu jest "pies pogrzebany". Bo etatyzm demokracji przypisany nie jest. Przypominam, że komunizm był systemem autokratycznym.

  3. #13
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 453
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 1 podziękowanie w 1 poście

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    :?: Co "nie"?


    Dziwne twierdzenie osoby, która ma wyraźne ciągotki do władzy autorytarnej (która "najbardziej" może wszystko). W monarchii konstytucyjnej żaden parlament (ani nikt inny) nie może np. zmienić rodziny panującej - taka "uroda" monarchii.
    A co do tego, że parlament "może wszystko"... W dłuższym okresie czasu i pod warunkiem spełnienia n-założeń. Tyle, że przy takich warunkach to prawie wszędzie "można wszystko"...

    Demokracja to ustrój w którym obywatele mają wpływ na władzę (istotny) a sama władza nie jest skupiona w jednym miejscu. Tylko przypominam!

    No nie wiem Napoleonie. Jeżeli ma się większość konstytucyjną to jak najbardziej można. Jedynym warunkiem jest większość konstytucyjna, nic więcej nie jest potrzebne. W Cesarskich Niemczech nawet przy konstytucyjnej większości parlament mógł sobie uchwalić co chciał i tak niczego to nie zmieniało. Nie miał takiej władzy. W demokracji liberalnej(cóż za oksymoron) władza jak sam niejednokrotnie wskazywałeś jest skupiona w jedynym liczącym się miejscu, w parlamencie. I może on wszystko przy odpowiedniej większości głosów, która zależy od konstytucji danego państwa.

    A co do etatyzmu... Wy panowie każdy etatyzm nazywacie socjalizmem (najłagodniej) co jest już samo w sobie bzdurą. Nie ma w praktyce władzy bez etatyzmu a etatyzm etatyzmowi równy nie jest. No i po co jest państwo? Bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, stabilne reguły gry - OK. Poza tym państwo jest dla obywateli - aby im się dobrze żyło. A nie po to by wskaźniki ekonomiczne szybko, jak najszybciej, rosły. Etatyzm jest w tej sytuacji naturalny. Rzecz w zachowaniu zdrowego rozsądku i odpowiednich proporcji (co nie ma nic wspólnego z lewactwem, komunizmem ani nawet socjalizmem). Brak rozsądku skorygują prawa ekonomiczne same - w ramach demokracji łagodniej, w ramach autokracji boleśniej. I tu jest "pies pogrzebany". Bo etatyzm demokracji przypisany nie jest. Przypominam, że komunizm był systemem autokratycznym.
    Dla Ciebie naturalnym i pożądanym, dla mnie przestępczym i zbędnym. Jakbyś nie zauważył tylko Ty sprowadzasz wszystko do wskaźników i marzeń w postaci stabilnego rozwoju, który wyrażasz głównie wskaźnikami. Ja chcę wolności dla obywateli. Dla Ciebie ok. 550tys. urzędasów na ok. 38 mln ludzi to norma, dla mnie to patologia. Wskaźnik sięga niemal zmilitaryzowanego społeczeństwa. A to tylko urzędnicy, bez wszystkich innych zależnych w ten lub inny sposób od państwa. Jak podliczyć wszystkich to wyjdzie jeden pracownik rządowy albo zależny od rządu przypada na ile? 10 czy 20 mieszkańców? Mieszkańców, nie ludzi pracujących! Dla Ciebie państwo, ma zapewniać byt, dla mnie ma zapewnić prawo do dążenia do szczęścia - obecne państwo w dużej mierze ograbia mnie z tego prawa poprzez pokazany powyżej i poniżej mechanizm. Nie wiem jak Ty, ale ja w pokazanym państwie nie czuję się dobrze. Nie ma tu też, bo być zwyczajnie nie może, mowy o prawach ekonomii i ich roli korekcyjnej, wystarczy panować nad pieniądzem by zmienić zasady gry ekonomicznej.


    I jeszcze jeden obrazowy przykład:

    Dzisiaj liczebność policji sięga ponad 100 tys. funkcjonariuszy. Przy większym terytorium, większych problemach etnicznych, większych problemach komunikacyjnych i w kwestii łączności, nie wspominając o przepływie danych i rozproszeniu ludności, w II RP było około 32-35 tys. policjantów. Różnica we wskaźnikach(orientacyjnie) jest porażająca 1 do 1110/591(skrajna liczba za rok 1923) za II RP i 1 do około 380-340 za III RP. Przy czym w II RP liczba policjantów ciągle malała. 49 tys. bodaj w 1923 roku(rok skrajny), przez 44 tys. w 1924(sic!), 37 tys. w 1926 przez 31tys. w 1933 roku, do 32 tys. w 1938 roku(wzrost o 1 tys. przy 2-3 mln wzroście liczby ludności).
    "Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta."

    "Walenie głową w mur to czynność o dużym znaczeniu poznawczym: uzmysławia ona walącemu siłę muru w sposób niezwykle dobitny i plastyczny – inaczej znałby ją tylko ze słyszenia."

    Stefan Kisielewski

  4. #14
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 569
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    9
    Otrzymał 24 podziękowań w 19 postach

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    W demokracji władza jak sam niejednokrotnie wskazywałeś jest skupiona w jedynym liczącym się miejscu, w parlamencie.
    Najczęściej. ale niekoniecznie - ważniejsze jest to czy funkcjonuje trójpodział władzy i czy społeczeństwo ma istotny wpływ na rządzenie. W USA więcej władzy ma prezydent, ale wybierany demokratycznie. To czy akurat parlament dominuje nie jest najważniejsze.

    Jak podliczyć wszystkich to wyjdzie jeden pracownik rządowy albo zależny od rządu przypada na ile?
    W tej rzeszy są także pracownicy samorządowi (na liczbę których rząd wpływu praktycznie nie ma). ale masz rację - jest ich za dużo. Tylko co z tego? Nie jest to zjawisko dobre ale też nie popadajmy w histerię!

    Dla Ciebie państwo, ma zapewniać byt, dla mnie ma zapewnić prawo do dążenia do szczęścia - obecne państwo w dużej mierze ograbia mnie z tych tego prawa poprzez pokazany powyżej i poniżej mechanizm.
    Mnie nie chodzi o to by państwo "zapewniało byt". Państwo ma spełniać inne zadania, m.in.:
    - łagodzić napięcia społeczne,
    - umożliwić w miarę powszechny dostęp do niektórych podstawowych dóbr (co wiąże się z powyższym),
    - zapewnić pewne minimum egzystencji (co niekoniecznie musi się wiązać z tzw. "socjalem"!),
    - dbać o równe szanse,
    - stwarzać warunki do rozwoju,
    - umożliwić wszystkim czerpanie korzyści z owego "rozwoju".
    To nie jest żadne niewolenie. W pełni swobodny i nieskrępowany rozwój MUSI prędzej czy później doprowadzić do podziałów, różnic i konfliktów. Państwo ma do tego po prostu nie dopuścić. I tyle.
    Przy czym nie ja to wymyśliłem - to wynika z istoty państwa i ewolucji jego zadań. Czyli z historii...

    Co do liczby policjantów w II RP - nie mam danych więc nie wiem na ile twoje cyfry są prawdziwe. W II RP do celów policyjnych używano jednak często formacje wojskowe. Poza tym należałoby sprawę oceniać z punktu widzenia skuteczności.

  5. #15
    Podkomorzy Awatar Zakapior-san
    Dołączył
    Sep 2009
    Lokalizacja
    dzikie Bieszczady
    Postów
    1 891
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    21
    Otrzymał 33 podziękowań w 17 postach

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    W tej rzeszy są także pracownicy samorządowi (na liczbę których rząd wpływu praktycznie nie ma). ale masz rację - jest ich za dużo.
    Administracja rządowa czy samorządowa za to jak najbardziej zależy od parlamentu (którego największa partia tworzy rząd!). Jak parlament pozwala lub nakazuje to się tworzy nowe stołki (dla swoich rzecz jasna- z życia wzięte).
    Tylko co z tego? Nie jest to zjawisko dobre ale też nie popadajmy w histerię!
    Ależ jasne, popadnijmy w euforię, że podnoszą nam podatki aby utrzymać nowe stołki. Nie dość, że obłupią nas znowu z kasy to zafundują nowe bzdurne przepisy, których popilnują za ukradzioną nam forsę kolejne hordy urzędników i będziemy musieli jeszcze więcej czasu tracić na formalności, latanie z urzędu do urzędu i ich łaskawe pozwolenia na rzeczy oczywiste.
    Jak z tzw. "jednym okienkiem", że niby można było założyć firmę w jednym urzędzie. Okazało się, że czeka się 2x dłużej na wszystko niż przed pożal się Boże "reformą" a urzędy, które odwiedzało się przedtem- trzeba i tak odwiedzić.
    Urzędy te mimo zasilenia nowymi pracownikami z terminów 2- tygodniowych przestawiono na terminy "niezwłocznie". A jak czytamy w ordynacji podatkowej- termin "niezwłocznie" to "nie później niż miesiąc". PARANOJA.
    - łagodzić napięcia społeczne,
    Podzielono Polskę na A i B, na moherowe berety i inteligencję, na ciemnogród i jasnogród, na bogatych i biednych. Kto tego dokonał od 1989 roku jeśli nie "państwo" i jego polityka napuszczania narodu przeciwko sobie pod przykrywką czego wprowadza się kolejne totalitarne ustawy?
    - stwarzać warunki do rozwoju,
    Z tego co wiem podwyższenie podatków nie stwarza warunków do rozwoju. Ale ja jestem z ciemnogrodu który zna tajniki ekonomii i tzw. krzywej Laffera...
    Jak skutecznie zachamować popyt wewnetrzy, który utrzymywał nas jako "zieloną wyspę" w Europie doby kryzysu? Podnieść VAT. Coraz bardziej przekonuję się, że nasza władza to piąta kolumna :?
    - umożliwić wszystkim czerpanie korzyści z owego "rozwoju".
    Dlaczego mi się wydaje, że kokosy zbija tylko nieliczna grupa wybrańców co to znalazła się we właściwym miejscu około 1989 roku?
    Pozdro dla piewców systemu

  6. #16
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 453
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 1 podziękowanie w 1 poście

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    Najczęściej. ale niekoniecznie - ważniejsze jest to czy funkcjonuje trójpodział władzy i czy społeczeństwo ma istotny wpływ na rządzenie. W USA więcej władzy ma prezydent, ale wybierany demokratycznie. To czy akurat parlament dominuje nie jest najważniejsze.
    Dalej nie wiem co rozumiesz przez istotny wpływ...

    W tej rzeszy są także pracownicy samorządowi (na liczbę których rząd wpływu praktycznie nie ma). ale masz rację - jest ich za dużo. Tylko co z tego? Nie jest to zjawisko dobre ale też nie popadajmy w histerię!
    To tak jakbyś będąc w zaawansowanym stadium raka mówił - spokojnie jak będzie naprawdę źle to zaczniemy leczenie...

    Mnie nie chodzi o to by państwo "zapewniało byt".
    A trochę niżej:

    - zapewnić pewne minimum egzystencji (co niekoniecznie musi się wiązać z tzw. "socjalem"!),
    Może trochę logiki i zdecydowania? Nie da się bowiem długo siedzieć okrakiem na ostrzu piły.

    Państwo ma spełniać inne zadania, m.in.:
    - łagodzić napięcia społeczne,
    - umożliwić w miarę powszechny dostęp do niektórych podstawowych dóbr (co wiąże się z powyższym),
    - zapewnić pewne minimum egzystencji (co niekoniecznie musi się wiązać z tzw. "socjalem"!),
    - dbać o równe szanse,
    - stwarzać warunki do rozwoju,
    - umożliwić wszystkim czerpanie korzyści z owego "rozwoju".
    Prześledźmy zatem konsekwencje tak pojętych funkcji państwa i przeanalizujmy założenie, na którym się oparłeś.

    W pełni swobodny i nieskrępowany rozwój MUSI prędzej czy później doprowadzić do podziałów, różnic i konfliktów
    Zacznijmy od założenia, które mówi o nieuniknionych podziałach i konfliktach. W wolnym społeczeństwie takie konflikty wynikać mogą z jednej cechy - z ludzkiej chęci do narzucania innym swej woli, do panowania nad innymi. Masz rację, że państwo do takich zachować powinno niedopuszczać. Powinno karać i w wolnym społeczeństwie wszelkie zakusy na cudze dochody i cudzą własność powinny być eliminowane. Ty jednak proponujesz zupełnie inne podejście. Skoro takie konflikty się pojawiają i narastają podsycajmy je i zalegalizujmy państwowym przymusem. W takiej sytuacji otwierasz furtkę dla tyranii, a także deprawujesz społeczeństwo. Logiczną konsekwencją jest ewolucja takiego systemu w system niewolniczy lub do niewolniczego bardzo zbliżony, w którym państwo-pan rozdziela zasoby, wyznacza pracę i płacę, a także zajmuje się potrzebami swoich niewolników. Znamienne są punkty mówiące, że państwo ma:

    "- łagodzić napięcia społeczne, - umożliwić w miarę powszechny dostęp do niektórych podstawowych dóbr (co wiąże się z powyższym),- zapewnić pewne minimum egzystencji (co niekoniecznie musi się wiązać z tzw. "socjalem"!), - dbać o równe szanse,- umożliwić wszystkim czerpanie korzyści z owego "rozwoju"."

    Takie założenia oddają pełnię władzy nad człowiekiem, jego własnością w ręce polityków i urzędników państwowych, którzy arbitralnie decydują co to są równe szanse, co to są dobra podstawowe i co to jest dostęp do nich, co to jest minimum egzystencji, co to jest korzystanie z rozwoju, co to jest napięcie społeczne, etc. Poświęcasz wolność na rzecz bezpieczeństwa dając państwu uprawnienia, których nie ma żaden obywatel - mieć ich zresztą nie może bo takie zachowania w społeczeństwie są piętnowane jako przestępcze. Dla ciebie normą jest, że obywatel musi płacić haracz na rzecz współobywateli i utrzymywanie armii urzędniczych, dla mnie jest to patologia.

    Za całkowicie nieuprawnione uznać należy stwierdzenie:

    To nie jest żadne niewolenie. (...) Państwo ma do tego po prostu nie dopuścić. I tyle. Przy czym nie ja to wymyśliłem - to wynika z istoty państwa i ewolucji jego zadań. Czyli z historii...
    Z historii wynika, że każde uprawnienie przyznane rządowi stanowi zagrożenie dla wolności obywateli, dlatego rząd należy ściśle kontrolować. Wynika z historii również, że wolność jest wartością przez państwo ciągle zagrożoną. Nie może być bowiem tak, że polepsza się za pomocą przymusu poziom życia jednych kosztem wolności i majątku innych. W kontaktach międzyludzkich takie zachowania są niedopuszczalne i karane, dla ciebie w wykonaniu państwa są całkowicie normalne, są wręcz pożądane.

    Co do liczby policjantów w II RP - nie mam danych więc nie wiem na ile twoje cyfry są prawdziwe. W II RP do celów policyjnych używano jednak często formacje wojskowe. Poza tym należałoby sprawę oceniać z punktu widzenia skuteczności.
    Policja nie jest w III RP jedyną służbą wykorzystywaną do celów policyjnych. Dodać należy również lawinowy wzrost zachowań obywateli, które III RP uznaje za przestępcze.
    "Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta."

    "Walenie głową w mur to czynność o dużym znaczeniu poznawczym: uzmysławia ona walącemu siłę muru w sposób niezwykle dobitny i plastyczny – inaczej znałby ją tylko ze słyszenia."

    Stefan Kisielewski

  7. #17
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 569
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    9
    Otrzymał 24 podziękowań w 19 postach

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    Dalej nie wiem co rozumiesz przez istotny wpływ...
    Mam raczej wrażenie, że zrozumieć nie chcesz. Pojęcie "istotny" zawsze jest pojęciem względnym tak samo jak pojęcie "rządy ludu". Nie da się tu stworzyć jednolitej definicji - bo inny jest "istotny" wpływ w Anglii XVIII wiecznej a inny w Polsce wieku XXI. Generalnie chodzi o to, że wyborcy mogą mieć oficjalnie rzeczywisty wpływ na władzę. Dokładniej zaś, wybierać swych przedstawicieli, którzy uczestniczyliby w procesie rządzenia. Co tu jeszcze można napisać?!

    To tak jakbyś będąc w zaawansowanym stadium raka mówił - spokojnie jak będzie naprawdę źle to zaczniemy leczenie...
    Już kiedyś o tym pisałem... Zawsze przesadzasz. Twój (i nie tylko) problem polega na tym, że "zapalenie płuc" nazywasz "rakiem". Zapalenie płuc to poważna choroba i nie można jej lekceważyć. Jak się ma dużego pecha i zachowuje się nierozsądnie, to nawet na nią można umrzeć. Ale generalnie ludzie wychodzą z niej cało i bez śladów. Przez owo wyolbrzymianie problemów tracisz kontakt z rzeczywistością i trudno cię brać poważnie. Akurat przerost urzędników jest jednym z mniejszych problemów jaki mamy.

    Może trochę logiki i zdecydowania?
    Znów nie chcesz nic rozumieć? Państwo zapewnia owe "minimum egzystencji" choćby w ten sposób, że wprowadza obowiązkowe ubezpieczenia. Bo gdyby ich nie było, to spora część ludzi na starość tych środków egzystencji by nie miała. Z własnej winy - ale by nie miała i tak czy siak byłby to problem państwa. Te i podobne działania mam tu na myśli. Wszelkiego rodzaju "socjal" też się tu wpisuje, ale nie on jest moim zdaniem najważniejszy.

    Zacznijmy od założenia, które mówi o nieuniknionych podziałach i konfliktach. W wolnym społeczeństwie takie konflikty wynikać mogą z jednej cechy - z ludzkiej chęci do narzucania innym swej woli, do panowania nad innymi.
    Jeżeli zgadzasz się z tym co napisałeś, to dlaczego tak pozytywnie wypowiadasz się o autokratyzmie? Bo to ten system narzuca swą wolę jednostkom! Zapominasz poza tym o innych przyczynach konfliktów społecznych. Np. zróżnicowanych dochodach. Mniej istotne jest nawet ich wysokość, ważniejsze, czy sąsiad/inni zarabiają wiele więcej. Przy wolnym rynku takie różnice, niekiedy wręcz kolosalne, występują w sposób naturalny. Zaraz zarzucisz mi "janosikowanie" (gdyż jak cię znam znów nie będziesz chciał zrozumieć w czym rzecz) ale to jest problem. Podobnie jak prawa pracownicze itp. To są rzeczy na straży których państwo musi stać, by zapewnić pewien poziom stabilności. Oczywiście mogą wystąpić przerosty - w jedną lub drugą stronę. ale nie nie piszę o patologiach tylko o zadaniach!
    Piszesz o "państwowym przymusie"!!! To systemy autokratyczne jednak ów "państwowy przymus" stosują w skali największej! Poza tym państwo to JEST przymus - inaczej być nie może. Nie ma państwa bez przymusu! Piszesz jak skończony anarchista...

    Takie założenia oddają pełnię władzy nad człowiekiem, jego własnością w ręce polityków i urzędników państwowych, którzy arbitralnie decydują co to są równe szanse...
    Tradycyjnie wszystko widzisz w skrajnie pesymistycznej (ale wygodnej dla twoich tez) postaci. Tylko że do takich sytuacji w żadnym państwie demokratycznym nie dochodzi! Patologie zdarzają się wszędzie, ale w państwach demokratycznych nieporównanie rzadziej niż w autokratycznych.

    Poświęcasz wolność na rzecz bezpieczeństwa dając państwu uprawnienia...
    Wolność i bezpieczeństwo to pojęcia przeciwstawne. Gdyby jednak ludzie pragnęli tylko "czystej" wolności, to nie doszłoby do powstania państw. Ich istnienie świadczy o tym, że za dużo wolności może ogółowi "wyjść bokiem".

    Z historii wynika, że każde uprawnienie przyznane rządowi stanowi zagrożenie dla wolności obywateli, dlatego rząd należy ściśle kontrolować.
    Zdanie słuszne. Tylko czegoś tu nie rozumiem. Jak może coś takiego pisać ktoś, kto najchętniej pełnię władzy oddałby jakiemuś liberalnemu (w sensie gospodarczym) autokracie? Przecież brak tu logiki!!! A to co piszesz świadczy tylko o tym, że rzecz w proporcjach ("mocium panie" ). Ponieważ świat nie jest "czarno-biały" 8-)

    Dodać należy również lawinowy wzrost zachowań obywateli, które III RP uznaje za przestępcze.
    Wybacz, ale tu już piszesz bzdury. Tak się składa, że czytałem jakiś czas temu tekst na temat przestępczości w II RP, PRL-u i III RP. Paradoksalnie, pod względem przestępstw przeciw życiu i zdrowiu III RP wypada najlepiej. gorzej to wygląda w przypadku przestępstw przeciw majątkowi - ale nie w ich ilości ale wartości - po prostu jest co kraść. Najniebezpieczniej było na początku istnienia II RP (rzecz raczej zrozumiała) ale i w PRL-u przestępczość pospolita utrzymywała się na bardzo wysokim poziomie. Co ciekawe, nieporównanie większym niż teraz.
    A co ilości policji - mam poważne wątpliwości co do cyfr które podałeś. Ale na razie nie mam czasu ich sprawdzać - gdy coś znajdę, dam znać.

    Administracja rządowa czy samorządowa za to jak najbardziej zależy od parlamentu
    Mylisz się. Oczywiście ustawy mogą coś (tylko zadania) samorządom narzucać, ale generalnie to ilu urząd gminy/miasta/powiatu/marszałkowski zatrudnia ludzi, zależy od samorządu.

    Podzielono Polskę na A i B, na moherowe berety i inteligencję, na ciemnogród i jasnogród, na bogatych i biednych. Kto tego dokonał od 1989 roku jeśli nie "państwo" i jego polityka napuszczania narodu przeciwko sobie pod przykrywką czego wprowadza się kolejne totalitarne ustawy?
    Wypowiedź arcyciekawa, którą powinien przeczytać KWidziu - w kontekście roli państwa
    1) Polska A i B to wynik pewnych procesów historycznych. I to zadaniem państwa, jest ew. te różnice zatrzeć - przede wszystkim jeżeli chodzi o poziom życia mieszkańców i dostęp do dóbr.
    2) Podział na biednych i bogatych wynika z wolnego rynku - co naturalne. I trudno by go nie było. Państwo tego podziału nie wyrówna (chyba jak w PRL-u - byli tylko biedni) ale może mieć wpływ na dochód grup najbiedniejszych. nie na tyle by je zbliżyć do średniej ale by im starczało na życie.
    (to jest odp. bardziej dla KWidzia niż Zakapiora )
    3) Na "mohery" i "inteligencję" to Polskę podzielił głównie PiS - używając jednak innych pojęć: Polska liberalna-solidarna, my stoimy tu o oni tam gdzie stało ZOMO, "prawdziwi Polacy" - wykształciuchy itd.

    Z tego co wiem podwyższenie podatków nie stwarza warunków do rozwoju. Ale ja jestem z ciemnogrodu który zna tajniki ekonomii i tzw. krzywej Laffera...
    Dla zasady przypomnę tylko, że krzywa Laffera wykazuje iż załamanie wpływów przy podwyższaniu podatków następuje dopiero po osiągnięciu pewnego pułapu - a nie automatycznie zawsze. Ale zgoda, podwyżka podatku nie jest nigdy najlepszym rozwiązaniem. Pisałem tez już na tym forum, że oczekuję jeszcze czegoś (w obszarze cięcia wydatków). Tyle, że jeszcze ważniejsza jest równowaga budżetu.

    Dlaczego mi się wydaje, że kokosy zbija tylko nieliczna grupa wybrańców co to znalazła się we właściwym miejscu około 1989 roku?
    Na to pytanie musisz sobie odpowiedzieć sam. Podobnie jak wielu innych je zadających - bo sam nie jesteś. Możesz też słuchać J. Kaczyńskiego, który za wszystko obwini "układ", postkomunę, lumpenliberałów i wszelkiego rodzaju wykształciuchów. Zapewne jego wyjaśnienia mogą się dla ciebie okazać dość atrakcyjne, bo zwalniają ową grupę niezadowoloną z wszelkiej odpowiedzialności za swe położenie.
    Tu pytanie: gdyby ubezpieczenia społeczne były nieobowiązkowo, to czy ci (i ich rodziny!), którzy by nie zadbali o swa starość winiliby za to siebie? Czy nie zrzucaliby winy na państwo? Czy znaleźliby się politycy, którzy przyznaliby im rację?

    Podsumuję tym co zawsze: świat nie jest czarno-biały. Dodam, że jest dość skomplikowany w swej szarości...

  8. #18
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 453
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 1 podziękowanie w 1 poście

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    Mam raczej wrażenie, że zrozumieć nie chcesz. Pojęcie "istotny" zawsze jest pojęciem względnym tak samo jak pojęcie "rządy ludu". Nie da się tu stworzyć jednolitej definicji - bo inny jest "istotny" wpływ w Anglii XVIII wiecznej a inny w Polsce wieku XXI. Generalnie chodzi o to, że wyborcy mogą mieć oficjalnie rzeczywisty wpływ na władzę. Dokładniej zaś, wybierać swych przedstawicieli, którzy uczestniczyliby w procesie rządzenia. Co tu jeszcze można napisać?!
    Choćby to, że wybór przedstawicieli może być, ale wcale nie musi, istotnym wpływem obywateli na władzę.

    Już kiedyś o tym pisałem... Zawsze przesadzasz. Twój (i nie tylko) problem polega na tym, że "zapalenie płuc" nazywasz "rakiem". Zapalenie płuc to poważna choroba i nie można jej lekceważyć. Jak się ma dużego pecha i zachowuje się nierozsądnie, to nawet na nią można umrzeć. Ale generalnie ludzie wychodzą z niej cało i bez śladów. Przez owo wyolbrzymianie problemów tracisz kontakt z rzeczywistością i trudno cię brać poważnie. Akurat przerost urzędników jest jednym z mniejszych problemów jaki mamy.
    Widzisz problem polega na tym, że przerost urzędników to li i jedynie symptom. Jeden z wielu. Ty traktujesz przerost urzędników jako oddzielną chorobę i przez to minimalizujesz znaczenie objawu. Trudno także mówić o przesadzie patrząc całościowo, ale widać tobie brakuje całościowego obrazu. Tyle razy nawoływałeś by patrzeć całościowo...

    Znów nie chcesz nic rozumieć? Państwo zapewnia owe "minimum egzystencji" choćby w ten sposób, że wprowadza obowiązkowe ubezpieczenia. Bo gdyby ich nie było, to spora część ludzi na starość tych środków egzystencji by nie miała. Z własnej winy - ale by nie miała i tak czy siak byłby to problem państwa. Te i podobne działania mam tu na myśli. Wszelkiego rodzaju "socjal" też się tu wpisuje, ale nie on jest moim zdaniem najważniejszy.
    Napoleonie, rozumiem doskonale, ale mnie zupełnie nie obchodzi jak państwo zapewnia "minimum egzystencji". Jedne metody mogą być łatwiejsze do zniesienia inne trudniejsze, akurat powszechne ubezpieczenia są trudne do zniesienia. Niemniej problemem jest to, że państwo w ogóle zapewnia minimum egzystencji bowiem pod przymusem odbiera pieniądze jednym by dać drugim. Dla mnie to są działania niedopuszczalne. Przy czym, jeżeli nie przekonuje cię wolność i potrzeba jej zachowania, to udowodniono choćby na przykładzie amerykańskich programów z lat 60 i 70 XX wieku, że tego rodzaju działania prowadzą do powiększania, nie do zmniejszania problemów związanych z biedą, edukacją, zatrudnieniem itd. itp.

    Jeżeli zgadzasz się z tym co napisałeś, to dlaczego tak pozytywnie wypowiadasz się o autokratyzmie? Bo to ten system narzuca swą wolę jednostkom! Zapominasz poza tym o innych przyczynach konfliktów społecznych. Np. zróżnicowanych dochodach. Mniej istotne jest nawet ich wysokość, ważniejsze, czy sąsiad/inni zarabiają wiele więcej. Przy wolnym rynku takie różnice, niekiedy wręcz kolosalne, występują w sposób naturalny. Zaraz zarzucisz mi "janosikowanie" (gdyż jak cię znam znów nie będziesz chciał zrozumieć w czym rzecz) ale to jest problem. Podobnie jak prawa pracownicze itp. To są rzeczy na straży których państwo musi stać, by zapewnić pewien poziom stabilności. Oczywiście mogą wystąpić przerosty - w jedną lub drugą stronę. ale nie nie piszę o patologiach tylko o zadaniach!
    Piszesz o "państwowym przymusie"!!! To systemy autokratyczne jednak ów "państwowy przymus" stosują w skali największej! Poza tym państwo to JEST przymus - inaczej być nie może. Nie ma państwa bez przymusu! Piszesz jak skończony anarchista...
    Zacznijmy inaczej. Wyjaśnij czemu różnice w dochodach są problemem dla którego rozwiązania nie wystarczą siły policyjne i sądy, a trzeba dać państwu uprawnienia do rabunku i poprawiania standardu życia pewnych grup kosztem innych? Czemu wyróżniasz prawa pracownicze, kiedy wystarczają prawa umów?

    Tradycyjnie wszystko widzisz w skrajnie pesymistycznej (ale wygodnej dla twoich tez) postaci. Tylko że do takich sytuacji w żadnym państwie demokratycznym nie dochodzi! Patologie zdarzają się wszędzie, ale w państwach demokratycznych nieporównanie rzadziej niż w autokratycznych.
    Napoleonie to są logiczne konsekwencje zadań, które państwu stawiasz. Skoro nie dochodzi do takich sytuacji, to co można powiedzieć o bailoucie jaki miał miejsce w związku z ostatnim kryzysem? Co można powiedzieć o systemie odbierania dzieci rodzicom w Szwecji? Co można powiedzieć o systemie monetarnym(duże słowo) i podatku inflacyjnym? co można powiedzieć o przymusie ubezpieczeń społecznych i podatku dochodowym, o przymusie posiadania dowodu osobistego?

    Wolność i bezpieczeństwo to pojęcia przeciwstawne. Gdyby jednak ludzie pragnęli tylko "czystej" wolności, to nie doszłoby do powstania państw. Ich istnienie świadczy o tym, że za dużo wolności może ogółowi "wyjść bokiem".
    To nie wolność wychodzi bokiem, a brak jej poszanowania Napoleonie. Rozumiem, że uznajesz prawo jednych ludzi do narzucania innym ludziom tego jak mają żyć, i tego że mają ich utrzymywać.

    Zdanie słuszne. Tylko czegoś tu nie rozumiem. Jak może coś takiego pisać ktoś, kto najchętniej pełnię władzy oddałby jakiemuś liberalnemu (w sensie gospodarczym) autokracie? Przecież brak tu logiki!!! A to co piszesz świadczy tylko o tym, że rzecz w proporcjach ("mocium panie" ). Ponieważ świat nie jest "czarno-biały" 8-)
    Nie Napoleonie, jeżeli chodzi o wolność rzecz nie leży w proporcjach. Albo jedno albo drugie. Kiedy rezygnujesz z wolności możesz tylko stopniować poziom niewolnictwa - i nie żebym był temu przeciwny, zawsze lepiej mniej niewolnictwa niż więcej, ale jednak trzeba pamiętać, że demokracja zarówno w formie i treści nie jest i nigdy nie była źródłem, ani tym bardziej gwarantem wolności. Ja nie chcę autokraty, wielokrotnie to powtarzałem, choć jak patrzę na obecne czasy to czasy autokratów wydają się, bo w wielu przypadkach były, być czasami bardziej wolnościowymi. Mnie nie obchodzi jaki system panuje byle był oparty na zasadach sformułowanych w deklaracji niepodległości i konstytucji przez ojców założycieli Państw Zjednoczonych Ameryki Północnej.

    Wybacz, ale tu już piszesz bzdury. Tak się składa, że czytałem jakiś czas temu tekst na temat przestępczości w II RP, PRL-u i III RP. Paradoksalnie, pod względem przestępstw przeciw życiu i zdrowiu III RP wypada najlepiej. gorzej to wygląda w przypadku przestępstw przeciw majątkowi - ale nie w ich ilości ale wartości - po prostu jest co kraść. Najniebezpieczniej było na początku istnienia II RP (rzecz raczej zrozumiała) ale i w PRL-u przestępczość pospolita utrzymywała się na bardzo wysokim poziomie. Co ciekawe, nieporównanie większym niż teraz.
    A co ilości policji - mam poważne wątpliwości co do cyfr które podałeś. Ale na razie nie mam czasu ich sprawdzać - gdy coś znajdę, dam znać.
    Ze strony KGP stan aktualny:

    Policjanci:

    * Stan etatowy – 103 309
    * Stan zatrudnienia – 98 316
    * Wakaty – 4 993
    * Liczba etatów finansowanych przez samorządy lokalne – 238
    Za wikipedią Napoleonie:

    Dane na dzień pierwszego stycznia 1938 roku:

    Policja Państwowa

    * szczebel centralny (Komenda Główna, szkoły policyjne, policyjne kompanie rezerwy, szwadrony rezerwy [rezerwowe kompanie kawalerii])
    o 79 oficerów,
    o 459 szeregowych (odpowiednik podoficera zawodowego WP),
    o 1066 kandydatów kontraktowych (odpowiednik szeregowca w armii)
    * województwa łącznie:
    o 730 oficerów, tym 153 w służbie śledczej
    o 27 874 szeregowych, w tym 2662 w służbie śledczej oraz 276 w jednostkach konnych

    Policja Województwa Śląskiego

    * 60 oficerów, w tym 8 w służbie śledczej
    * 2245 szeregowych, w tym 216 w służbie śledczej oraz 88 w jednostkach konnych

    Łącznie w polskiej policji służyło 32 515 funkcjonariuszy.
    Napoleonie nie pisałem o ilości przestępstw, ale o ilość zachowań przez państwo karanych i uznawanych za wykroczenia, przestępstwa, przestępstwa skarbowe itd. itp. Pamiętaj też o wszelkich służbach mających uprawnienia policyjne w III RP.

    I mnie Napoleonie naprawdę mało obchodzi czy traktujesz mnie poważnie.
    "Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta."

    "Walenie głową w mur to czynność o dużym znaczeniu poznawczym: uzmysławia ona walącemu siłę muru w sposób niezwykle dobitny i plastyczny – inaczej znałby ją tylko ze słyszenia."

    Stefan Kisielewski

  9. #19
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 569
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    9
    Otrzymał 24 podziękowań w 19 postach

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    Choćby to, że wybór przedstawicieli może być, ale wcale nie musi, istotnym wpływem obywateli na władzę.
    Teoretyzujesz. Uchwalanie budżetu jest np. "istotnym" wpływem na władzę - czyż nie?

    Widzisz problem polega na tym, że przerost urzędników to li i jedynie symptom. Jeden z wielu.
    Owszem, to symptom, ale charakterystyczny dla całego rynku zatrudnienia. Taki jak ten, który powoduje iż coraz mniej osób pracuje w produkcji a coraz więcej w usługach. Urzędnicy pośrednio świadczą "usługi" - wzrost ich liczby wpisuje się więc w ów proces. Rzecz bardziej w proporcjach - i tu się zgodzę, że jest ich przerost. Ciekawe jest jednak to, ze oni mają co robić! Zacząć by więc należało od uproszczenia prawa i zdjęcia z nich obowiązków. A to już jest trudne... i dość ludzkie. Podam zabawny przykład: postaw do swego pokoju stół. Po jakimś czasie zauważysz, że na stole stoi masa różnych rzeczy - nie wiadomo skąd się tam wzięły I okaże się, że gdyby stołu nie było, to nie ma gdzie ich położyć Tak samo jest z prawami - narastają w sposób niekontrolowany. Dawniej było lepiej, bo było "dawniej". Ale prawo przecież narasta i narastało cały czas. Nie twierdzę by się na to godzić, ale walczyć z tym jest trudno.

    Napoleonie, rozumiem doskonale, ale mnie zupełnie nie obchodzi jak państwo zapewnia "minimum egzystencji".
    Ja też z grubsza jestem w stanie zrozumieć twe intencje. Ale one nie uwzględniają pewnych doświadczeń historycznych. Zwróć uwagę na to, że kiedyś, na pewnym etapie, państwo zajęło się kwestiami losów obywateli. A zrobiło to nie z powodu czyjegoś widzi-mi-się, tylko z konkretnej potrzeby. Zawsze jest coś za coś. alternatywą mogą być niepokoje społeczne itp.

    Wyjaśnij czemu różnice w dochodach są problemem dla którego rozwiązania nie wystarczą siły policyjne i sądy, a trzeba dać państwu uprawnienia do rabunku i poprawiania standardu życia pewnych grup kosztem innych?
    Ponieważ nie da się rządzić wiecznie li i wyłącznie w oparciu o siłę. Nie jest moją winą, że ludzie w większości nie lubią obciążać siebie za to, że mają mniej od innych. W PRL-u problemem było to, że nie starczało - wszystkim. W III RP problemem może być to, że jedni mają bardzo dużo a inni mniej. A to, że mając owo "mniej" ma się o wiele więcej niż w PRL-u już nie jest dostrzegane. Taka jest ludzka natura... :?
    Wzorcowym przykładem jak to się może skończyć jest np. dyktatura Diaza w Meksyku - arcyciekawy materiał do analizy w temacie w którym dyskutujemy. Facet miał autentyczne osiągnięcia, kraj zmierzał ku lepszemu, wskaźniki rosły... Gość nie zadbał tylko o parę "drobiazgów". Co skutkowało w pewnym momencie niespodziewanym i nagłym wybuchem oraz katastrofą dla całego państwa. Radzę na ten temat poczytać (tylko coś więcej niż powierzchowne opracowania).

    To nie wolność wychodzi bokiem, a brak jej poszanowania Napoleonie.
    Dla mnie nieposzanowaniem wolności jest przede wszystkim to, że nie pozwala mi się współdecydować. Nawet gdybym miał popełniać błędy - bo prawo do błędów to część wolności. Wolność to bycie w polityce podmiotem, zniewolenie, to bycie przedmiotem. W III RP nie jesteś "przedmiotem" bo możesz walczyć o swoje - masz ku temu różne sposobności. Jeżeli czujesz się bezsilny, to miej pretensje do siebie a nie do systemu.

    Nie Napoleonie, jeżeli chodzi o wolność rzecz nie leży w proporcjach. Albo jedno albo drugie.
    Znów czarno-biała wizja świata się kłania Uważasz np. że w ogóle nie należy płacić podatków? Każde prawo ogranicza twoją wolność. I rzecz jest właśnie w proporcjach!!!

    I mnie Napoleonie naprawdę mało obchodzi czy traktujesz mnie poważnie.
    to, że z tobą dyskutuje, świadczy najlepiej o tym, że traktuję cię poważnie. Powinieneś mieć tego świadomość! Dziwię się, że tak piszesz...
    A co do policji - powiedziałem, że parę rzeczy muszę sprawdzić. Nie piszę że się mylisz. Ale parę wątpliwości mam.

    Napoleonie nie pisałem o ilości przestępstw, ale o ilość zachowań przez państwo karanych i uznawanych za wykroczenia, przestępstwa, przestępstwa skarbowe itd. itp.
    Wiesz, świat się zmienia. W latach 20-30' nie było tak rozwiniętych mediów, internetu, takich możliwości płatniczych (karty kredytowe itp.) - dużo rzeczy nie było. więc o niektórych przestępstwach ludziom się jeszcze wówczas nie śniło. Trudno jest mi się tu wypowiadać, ale te kwestie też trzeba uwzględnić. Ale... są i takie sytuacje, że teraz nie jest przestępstwem to co kiedyś było. Np. homoseksualizm

  10. #20
    Podkomorzy
    Dołączył
    Sep 2009
    Postów
    1 453
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 1 podziękowanie w 1 poście

    Re: O ustrojach ciąg dalszy... przemyślenia na temat demokracji

    Teoretyzujesz. Uchwalanie budżetu jest np. "istotnym" wpływem na władzę - czyż nie?
    Jest, ale to uprawnienie wybranych przedstawicieli, a nie obywateli. Mówimy o istotnym wpływie obywateli na władzę, jeżeli przedstawiciele słuchają obywateli wtedy masz rację i obywatele mają istotny wpływ na władzę. Niestety o wiele częstszym przypadkiem jest łamanie obietnic wyborczych i niesłuchanie obywateli - wtedy obywatele nie mają istotnego wpływu na władzę.

    Owszem, to symptom, ale charakterystyczny dla całego rynku zatrudnienia. Taki jak ten, który powoduje iż coraz mniej osób pracuje w produkcji a coraz więcej w usługach. Urzędnicy pośrednio świadczą "usługi" - wzrost ich liczby wpisuje się więc w ów proces. Rzecz bardziej w proporcjach - i tu się zgodzę, że jest ich przerost. Ciekawe jest jednak to, ze oni mają co robić! Zacząć by więc należało od uproszczenia prawa i zdjęcia z nich obowiązków. A to już jest trudne... i dość ludzkie. Podam zabawny przykład: postaw do swego pokoju stół. Po jakimś czasie zauważysz, że na stole stoi masa różnych rzeczy - nie wiadomo skąd się tam wzięły I okaże się, że gdyby stołu nie było, to nie ma gdzie ich położyć Tak samo jest z prawami - narastają w sposób niekontrolowany. Dawniej było lepiej, bo było "dawniej". Ale prawo przecież narasta i narastało cały czas. Nie twierdzę by się na to godzić, ale walczyć z tym jest trudno.
    Piękna w swej pokrętności logika. Próbujesz za pomocą trendu, który jest wynikiem działalności państwa i jego polityki, a który przedstawiasz jako obiektywny, usprawiedliwić przerost zatrudnienia urzędników. Wybacz, ale nie jest tak jak to przedstawiasz, choć na pierwszy rzut oka tak może się wydawać. Zauważ, że wielka cześć sektora usług to działalność obliczona na obsługę obywateli w kontaktach z państwem i jego normami: księgowi, prawnicy, doradcy podatkowi, specjaliści od funduszy unijnych etc.

    Odnośnie zabawnego przykładu: wystarczy raz na tydzień sprzątać taki stół, a jak komuś zawartość stołu przeszkadza to nawet raz dziennie uporządkować to co się na blacie znajduje, a jak ktoś ma już na serio dość to może wynieść stół z pokoju, albo wywalić go przez okno. To tylko kwestia chęci i ustalenia klarownych zasad stanowienia prawa. Wystarczyłoby raz na pięć lat poświęcić czas na usuwanie niepotrzebnego śmiecia prawnego, ale nie robi się tego. To nie jest wynik bezwładności systemu tylko wynik tego, że państwu to jest na rękę.

    Ja też z grubsza jestem w stanie zrozumieć twe intencje. Ale one nie uwzględniają pewnych doświadczeń historycznych. Zwróć uwagę na to, że kiedyś, na pewnym etapie, państwo zajęło się kwestiami losów obywateli. A zrobiło to nie z powodu czyjegoś widzi-mi-się, tylko z konkretnej potrzeby. Zawsze jest coś za coś. alternatywą mogą być niepokoje społeczne itp.
    Napoleonie państwo istotnie zajęło się tymi sferami z potrzeby. Tyle, że nie był to wynik obiektywnej konieczności, a w dużej mierze wykorzystanie ideologii lewicowych polegające na tym, że, tak jak ty, rządzący woleli rabować obywateli i zyskiwać nad nimi władzę w coraz szerszym zakresie niż stawać w obronie wolności. Mieli także "piękną" wymówkę w postaci "szlachetnego" celu.

    I nie wszędzie poszło tak łatwo. Niektóre państwa musiały wykorzystać lub/i same wywołać kryzys gospodarczy, aby kawałek po kawałku zdobywać władzę nad obywatelem. Patrz wielki kryzys czy kryzys bankowy 1907-1908 roku.

    Ponieważ nie da się rządzić wiecznie li i wyłącznie w oparciu o siłę. Nie jest moją winą, że ludzie w większości nie lubią obciążać siebie za to, że mają mniej od innych. W PRL-u problemem było to, że nie starczało - wszystkim. W III RP problemem może być to, że jedni mają bardzo dużo a inni mniej. A to, że mając owo "mniej" ma się o wiele więcej niż w PRL-u już nie jest dostrzegane. Taka jest ludzka natura... :?
    Wzorcowym przykładem jak to się może skończyć jest np. dyktatura Diaza w Meksyku - arcyciekawy materiał do analizy w temacie w którym dyskutujemy. Facet miał autentyczne osiągnięcia, kraj zmierzał ku lepszemu, wskaźniki rosły... Gość nie zadbał tylko o parę "drobiazgów". Co skutkowało w pewnym momencie niespodziewanym i nagłym wybuchem oraz katastrofą dla całego państwa. Radzę na ten temat poczytać (tylko coś więcej niż powierzchowne opracowania).
    Ale to nie jest żadne usprawiedliwienie dla rabowania obywateli! Uważasz, że jedyną drogą do utrzymania państwa w ideach ojców założycieli jest przemoc państwa wobec obywatela. Tymczasem doświadczenia historyczne mówią, że się dało się bez używania siły, a "kapitulowano" dobrowolnie używając siły wobec uczciwie pracujących ludzi.

    Dla mnie nieposzanowaniem wolności jest przede wszystkim to, że nie pozwala mi się współdecydować. Nawet gdybym miał popełniać błędy - bo prawo do błędów to część wolności. Wolność to bycie w polityce podmiotem, zniewolenie, to bycie przedmiotem. W III RP nie jesteś "przedmiotem" bo możesz walczyć o swoje - masz ku temu różne sposobności. Jeżeli czujesz się bezsilny, to miej pretensje do siebie a nie do systemu.
    Tak to jest jak się myli wolność z przywilejami politycznymi. To, że możesz współdecydować o losie innych nie oznacza, że ty jesteś wolny. Wyobraź sobie, że w więzieniu możesz decydować o tym co jest na obiad, albo o ilości spacerów dla wszystkich. Jesteś w takiej sytuacji wolnym człowiekiem?

    Wracając do systemu w III RP - przy finansowaniu partii z budżetu ty masz jeszcze jakiekolwiek złudzenia odnośnie bycia podmiotem polityki?

    Znów czarno-biała wizja świata się kłania Uważasz np. że w ogóle nie należy płacić podatków? Każde prawo ogranicza twoją wolność. I rzecz jest właśnie w proporcjach!!!
    Rzecz w tym na co podatki są wydatkowane, a nie w proporcjach. Jeżeli zabiera się mi pieniądze na rzecz Romka z klatki obok to jest to nic innego jak zwykły rabunek.

    Wiesz, świat się zmienia. W latach 20-30' nie było tak rozwiniętych mediów, internetu, takich możliwości płatniczych (karty kredytowe itp.) - dużo rzeczy nie było. więc o niektórych przestępstwach ludziom się jeszcze wówczas nie śniło. Trudno jest mi się tu wypowiadać, ale te kwestie też trzeba uwzględnić. Ale... są i takie sytuacje, że teraz nie jest przestępstwem to co kiedyś było. Np. homoseksualizm
    Nie usprawiedliwia to trzykrotnego wzrostu liczby policjantów. Pamiętaj, że i wtedy media w Polsce nie były słabo rozwinięte, a technika, łączność, wydajność pracy stały na niższym poziomie.

    to, że z tobą dyskutuje, świadczy najlepiej o tym, że traktuję cię poważnie. Powinieneś mieć tego świadomość! Dziwię się, że tak piszesz...
    To się nie dziw - moje stwierdzenie było tylko i wyłącznie reakcją na twoją wypowiedź.
    "Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta."

    "Walenie głową w mur to czynność o dużym znaczeniu poznawczym: uzmysławia ona walącemu siłę muru w sposób niezwykle dobitny i plastyczny – inaczej znałby ją tylko ze słyszenia."

    Stefan Kisielewski

Strona 2 z 100 PierwszyPierwszy 12341252 ... OstatniOstatni

Podobne wątki

  1. Temat do roztrzygniecia BC 18
    By Markus in forum Kolegium
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 06-04-2013, 07:14
  2. Enty temat na temat aktualizacji steam.
    By baggins in forum Empire: Total War
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 11-07-2012, 10:24
  3. Odpowiedzi: 98
    Ostatni post / autor: 03-11-2011, 10:38
  4. Wady i zalety demokracji/autokracji
    By Witia in forum Agora
    Odpowiedzi: 70
    Ostatni post / autor: 25-05-2010, 20:36
  5. Problemów ciąg dalszy... - Blue screen w trakcie grania
    By Gaius Julius in forum Warsztat rusznikarza (Empire: TW - pomoc techniczna)
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 04-01-2010, 15:51

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •