Przypadkiem tu wszedłem, normalnie bym nie napisał, bo polityką się nie param. Jednak wybory skończyły się w czerwcu, teraz jaki mamy wybór? Ktoś napisał wyżej - między zatwardzeniem i rozwolnieniem? Kto inny napisał, że jedni płaszczą się Amerykanami. A drudzy przed kim...? Jedni wytykają błędy ostatnich 5 lat, zapomnieli o 8 latach drugich?