Strona 4 z 4 PierwszyPierwszy ... 234
Pokaż wyniki od 31 do 35 z 35

Wątek: Sesja RPG - zapisy

  1. #31
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2010
    Lokalizacja
    Białystok
    Postów
    116
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

    Re: Sesja RPG - zapisy

    Więc kiedy zgłoszenia zostaną przyjęte?
    Gdy cię mają wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą. — Andrzej Sapkowski

  2. #32
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2009
    Postów
    192
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach

    Re: Sesja RPG - zapisy

    Grają Xawery, Belizariusz i Delanos. Reszta będzie miała szansę potem, gdyż mój scenariusz zakłada dojście jeszcze jedne postaci, już podczas rozgrywki.

    Wieczorem napiszę tekst rozpoczynający sesję.
    "Życie bezmyślne nie jest warte życia." - Sokrates

    "Chcę iść do piekła, nie do nieba. W piekle będę miał towarzystwo papieży, królów i książąt, a w niebie są sami żebracy, mnisi, pustelnicy i apostołowie - Niccolò Machiavelli"

  3. #33
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2010
    Lokalizacja
    Białystok
    Postów
    116
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

    Re: Sesja RPG - zapisy

    To kiedy zaczynamy?
    Gdy cię mają wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą. — Andrzej Sapkowski

  4. #34
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2009
    Postów
    192
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 2 podziękowań w 2 postach

    Re: Sesja RPG - zapisy

    Czy byłby ktoś chętny na objęcie postaci Xawerego? Jeśli tak, proszę (na PW) napisać jakieś wrażenia postaci z przebiegu rozprawy i plany na przyszłość.
    "Życie bezmyślne nie jest warte życia." - Sokrates

    "Chcę iść do piekła, nie do nieba. W piekle będę miał towarzystwo papieży, królów i książąt, a w niebie są sami żebracy, mnisi, pustelnicy i apostołowie - Niccolò Machiavelli"

  5. #35
    Podkomorzy Awatar Herod
    Dołączył
    Aug 2009
    Postów
    1 889
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    5
    Otrzymał 5 podziękowań w 4 postach

    Re: Sesja RPG - zapisy

    Krótka historia zacnego wojaka.

    Jacquouille Laboureur

    Urodzony w roku pańskim 1763, w małej wsi, kilka tygodni drogi od Paryża.
    Chłopska rodzina - dziadek, ojciec, matka, dwóch braci i siostra, urodzona w 1772 - która musiała się utrzymać z kilku morgów kiepskiej ziemi.
    Oczywiście nie ich ziemi, lecz jaśnie pana hrabiego Jean de Exploiteur - tłustego, wypudrowanego, wyperfumowanego, wyperukowanego bawidamka, tyrana i obleśnego knura, człowieka nieczułego i zapatrzonego w swą osobę i swój stan społeczny.
    Jako "wspaniały" opiekun narzucił on spory podatek swym chłopom, więc ubogie życie zamieniło się w byt w skrajnej nędzy, z dnia na dzień.
    Boże, miej miłosierdzie... twoje sługi go nie miały dla swej trzódki i o swoją dolę w też się upominali.
    Dzień po dniu w pocie czoła obrabiało się pole, świętą matkę ziemię, która dawała Laboureurom skromny chleb powszedni. Skwer, czy mróz, od świtu do zmierzchu, w zdrowiu i chorobę - ale możni panowie i cholerny kler na nic nie zważali. Nie patrzyli na to, że nieurodzaj w kraju...

    Pieniądze, pieniądze, pieniądze... zdechnij, ale wcześniej zapłać.

    1779

    Chcąc ulżyć cierpieniom rodziny Jacquouille postanowił coś z tym zrobić (nie to, że ojciec nie dał mu i średniemu synowi, Jacquardowi innego wyboru). Ale cóż chłop mógł? Stary pomagał ojcu Pierrowi na gospodarce, "Średni" wyjechał do zachodniej Francji i słuch o nim zaginął, a młody.. cóż.

    Pajda chleba, kilka zaoszczędzonych miedziaków i w drogę! W poszukiwaniu najbliższych werbowników. Armia wzywa, gorąca micha, przygoda i mnóstwo złota i kobiet. Po kilku dniach spokojnej, aczkolwiek wyczerpującej wędrówki odnalazł cel swej podróży.
    Noc, zapyziała gospoda, smród, dwóch podejrzanych typów w mundurach i może doprawionego sikacza to jedyne (oprócz lekkiego bólu głowy następnego dnia i poczucia spełnienia) to było wszystko, co młody z tamtego dnia zapamiętał.

    Trafił do regimentu piechoty. Ot, nic specjalnego. Oddział jak oddział. Oprócz bydlaka dowódcy, który najpewniej okradał swych żołnierzy z części żołdu. Na suknie i żywności też robił oszczędności. Ale trzeba pułkownikowi Christianowi de Bujeau przyznać, że w jednej dziedzinie miał gest. W dawaniu batów.
    Kije rano, wieczór. We dnie i w nocy. Raz za razem, żebyśmy weseli byli. Żebyśmy nie zapominali kto tu rządzi, dzięki komu mamy co jeść i pod czym spać. Nazywał to tak z obca... "Germańską dyscypliną".
    Dobrze, że nigdy gorzałki nie brakowało w koszarach, bo by nas szlag trafił. Od czasu do czasu nawet na miasto, do burdelu się wpadło i życie było weselsze.

    Paryż cuchnął. Paryż, ta hołota, ta siedziba zgorszenia, wina i rozpusty. Fajne miejsce, gdyby nie ta przeklęta arystokracja, król i ta austriacka ladacznica, która złoto rozdawała. Niestety nie ubogim chłopom, nie nam, żołnierzom. Banda błaznów i dworaków hulała przez cały rok za te stosy monet! Oby ich szlag trafił.


    Jacquouille Laboureur chcąc jakoś przeżyć chwytał się różnych prac w Paryżu, zazwyczaj po służbie, czasami dostał dzień czy dwa wolnego. Były to zajęcia różne, często lepiej je przemilczeć, bo "ktoś" mógłby je uznać za haniebne (Przykładowo - w roku 1786 najął się, tak jak kilku jego kolegów z regimentu, do przenoszenia ścierw ludzkich z paryskich cmentarzy do katakumb).

    W sumie do 1789 nie brał udziału w żadnych epokowych wydarzeniach. Nie interesował się ani jakąś "fi lozofią", ani tym co się działo w polityce wielkich. Tylko przeżycie i od czasu do czasu wieści z rodzimych stron, które czasami odwiedzał.
    W czerwcu, jakoś to na początku tegoż miesiąca, do koszar przybył "starszy" ze straszliwymi wieściami - kilka tygodni wcześniej pijany Jean de Exploiteur zgwałcił siostrę Fabienne i miał czelność zastrzelić wielką lochę, chlubę całego gospodarstwa! Kilka lat już miała, co roku stado ślicznych prosiąt rodziła. A miała chyba z półtora metra wagi! Mężczyźni nic nie mogli zrobić, bo sług hrabiego było więcej. Dziadek co prawda odgryzł jednemu ucho, a innemu wybił z dwa zęby, ale uległ ostatecznie przewadze liczebnej, która go obiła. Tego było już za wiele. O rodzinę trzeba dbać.
    Nie zastanawiając się długo porwał ze sobą brata i kilku chłopaków, którzy winni mu byli kilka przysług oddać. Chwycili tasaki, karabiny i cichcem, korzystając z zamieszania (jakieś tam stany w Wersalu czy gdzieś tam... pułkownik strasznie to przeżywał. Podobnie jak i ci oficjerowie ze szlachty pochodzący) wymknęli się.
    25 przybyli na miejsce, a Jacquouille puścił wici po okolicznych wioskach. 20 lipca roku 1789 miało miejsce epokowe wydarzenie - Dzielny żołdak ze swoją bandą i hordą 50-60 chłopów uderzył na pałacyk hrabiego.
    Brama nie stanowiła wielkiego wyzwania dla prowizorycznego tarana. Trochę większy kłopot sprawili słudzy, ale i tutaj taran znalazł swoje zastosowanie - wojak potrafi czynić cuda, gdy się wścieknie i kilka łbów nędznych dworaków uleciało.
    Pierwsze drzwi puściły, drugie... i zaczęła się rzeź. Jacquouilla nie obchodziły dobra materialne (z początku), ani dziewki... wysłał dwóch swoich, żeby spalili miejsce, gdzie mogły się znajdować spisy powinności chłopskich... czyli wszelkich miejsc z książkami. Reszta zabezpieczyła stajnie i strategiczne miejsce, jakim była piwnica z winem.
    Sam udał się pośpiesznie w poszukiwaniu arystokratyczyka. Znalazł go. Ale nie zabił. Nie tak od razu. Przywiązał tego spasłego knura do siodła i wlókł przez kilka kilometrów, aż się nie zmienił w zakrwawiony ochłap mięsa.

    Razem z chłopami uderzyli następnego dnia na dobra kościelne, ale tym razem ograniczono się tylko do grabieży, spalenia dokumentacji i bicia księdza lagą na gołą rzyć. Jacquouille zabronił mordować - nie godzi się przelewać krwi duchownych, nawet łajdaków.
    Jednego się bano. Odwetu. Odwetu ze strony arystokracji, rodziny ofiary. Nawet słuchy o 14 lipca nie bardzo pomagały się uspokoić.
    Ale do zemsty z ich strony nie doszło.

    Niebawem powrócili do regimentu i o dziwo nie zostali ukarani za nieobecność. Nie ma się co rozpisywać zbytnio o okresie do 1792, bo i w tym okresie niewiele się w życiu osobistym Jacquouilla działo. Część oficerów zdezerterowała, z pułkownikiem (który porwał kasę oddziału) na czele, część żołnierzy poszła do gwardii narodowej, Ale nie Laboureur. On był przecież chłopem... kto wie, jakby go w niebieskich przyjęli mieszczanie. Do Białego munduru się już przyzwyczaił.
    Jakieś zmiany w polityce... burdy... to co było istotne to reforma armii. Regiment przeszedł do Armii Północy.
    Wojna, czas się sprawdzić w ogniu bitwy. Jacquouille Laboureur okazał się dobrym wojakiem. Nie raz przelał krew, głównie wrogów.
    Kiedyś zdarzyło się, że został wysłany na zwiad z kilkoma innymi żołnierzami. Mglisty poranek w Niderlandach, leje i w dodatku zimno. Skraj lasu. Nic się nie dzieje. Aż tu nagle jak czarty wyskoczyła grupa z 30 huzarów, chyba madziarów. Wymachują szablami, strzelają i wyją. Kilku francuzów padło, ktoś się rzucił do ucieczki. Wpadł na Jacquouilla, trach - kolba karabinu położyła go na ziemie. Inny by stchórzył, skomlałby o litość.

    Ale nie Laboureur.

    Skrzyknął pozostałych, 7 chłopa i w las, ile sił w nogach. Na plecach dźwiga "uciekiniera". A huzarzy za nimi... 30 huzarów. Co się działo w tym lesie... któż to wie. Faktem jest, że chłop i jego towarzysze wyszli z tego lesistego gąszczu. Madziary nie mieli tyle szczęścia.

    Zdobycie holenderskiego fortu z kilku wojami. Pochwycenie kilkunastu oficerów, Holendrów, Austriaków, Prusaków, Brytyjczyków, Niemców i czort wie kogo jeszcze.
    Za takie czyny powinien objąć dowództwo regimentu jak nic. Istniały jednak pewne... drobne... problemy.
    Dał kilka razy po oficerskiej mordzie... z różnych powodów. Sporo nagrabił, lubił (Kochał!) wypić. Podobno pił nawet kiedyś z kilkoma Holendrami... a do tego przypadki okrucieństwa...
    Tak udało mu się dojść tylko do starszego sierżanta.

    Uczestniczył we wszystkich bitwach armii północy, lecz ani razu nie został ranny, ani nawet draśnięty.
    Nacierał pod Neerwinden, mordował wrogów pod Famars..

    Sytuacja w tym okresie nie była ciekawa. Jacquouille Laboureur został oddelegowany jako eskorta oficera mającego w Paryżu błagać o pomoc...

    Charakterystyka i wygląd.

    Jacquouille Laboureur to postawny, trzydziestoletni mężczyzna. Wzrost to 185 centymetrów, waży 90 kilogramów. Lata pracy w polu i późniejsze wydarzenia, a także geny spowodowały iż wyrósł z niego kawał draba - silny i umięśniony niczym tur.

    Blondyn, błękitne oczy, często drobna szczecina na twarzy.
    Nos posiada widoczne ślady niegdysiejszego złamania - lekko garbaty.
    Od przepicia twarz i sam nos mają najczęściej kolor czerwony.
    Głos tubalny, donośny, często ochrypły.
    Zazwyczaj śmierdzi i jest brudny. Gdy otwiera usta to klękają narody i błagają o dobicie. Fetor kiepskiego alkoholu, cebuli, czosnku, sera i niemytego ciała robi swoje.

    Używa niewyszukanego języka, prostego i taki zrozumie bez problemu. Dogada się z niejednym. Potrafi jako tako pisać i czytać. Charyzmatyczny. Nie zawaha się pobrudzić, gdy trzeba.
    Grywa w karty. Dość dobrze, głównie dlatego iż zazwyczaj jako pierwszy sięga po nóż.
    Względnie honorowy. Dobrze strzela, szermierka to standardowe cięcia i pchnięcia, jakich nauczył go sierżant w regimencie plus kilka ciosów, których sam się nauczył i wypróbował na karkach wrogów rewolucji.
    Lubi wypić, wypije praktycznie wszystko i mało co mu jest wstanie zaszkodzić. Podobnie jak jedzenie, tego go nauczyło życie. Lata picia spowodowały iż upić go to nie lada sztuka.

    Nie lubi - ludzi dla niego nie miłych, fircyków, arystokracji, rozcieńczonego alkoholu. Gdy go oszukują, gdy go denerwują... nie powinno się go denerwować dla dobra własnego, bliskich, otoczenia i wszystkiego co nie jest wstanie szybko uciec jak najdalej od strefy zero. Wszystko co znajdzie się pod jego ręką stanowi potencjalną broń masowego rażenia, śmiercionośne narzędzie zagłady. W boju jest niczym taran - jeśli w twoją stronę leci trzydrzwiowa gdańska szafa to jak nic wysłał ją do ciebie rozwścieczony lub chcący się zabawić Jacquouille.
    Ma szczęście. I nie lubi koni. Z wzajemnością.


    Kod:
    111
    • 111

Strona 4 z 4 PierwszyPierwszy ... 234

Podobne wątki

  1. Sesja RPG Średniowiecze Zapisy
    By Milo21 in forum Sesja RPG
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 05-08-2013, 09:46
  2. BC 18 - zapisy
    By RemoPL in forum Medieval II Kampanie
    Odpowiedzi: 128
    Ostatni post / autor: 30-03-2013, 21:18
  3. Sesja RPG Warhammer- zapisy
    By Delanos in forum Sesja RPG
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-01-2011, 15:16
  4. Sesja RPG
    By Ekaton in forum Sesja RPG
    Odpowiedzi: 39
    Ostatni post / autor: 19-01-2011, 19:14
  5. Sesja RPG - Temat informacyjny i komentarze
    By Ekaton in forum Sesja RPG
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 27-11-2010, 11:42

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •