Nasz Król dobrze rozumie Wielkiego Władcę Północy. Głupiec jeno chciałby pakty podpisywać z państwem, co własnej stolicy nie jest w stanie obronić. Jednakże węgier łże. Na świat cały krzyczy, że Kraków Nasz zdobędzie, kiedy to łeż zwyczajna. To co nazywa "armią" to zbieranina motłochu, do patrolowania granic jeno zdolna. Wiecie, o Szlachetny, co teraz porabiają ci górale, co na Kraków chcieli się z ciupagami porywać? Oddział Nasz zastał ich w forcie niczym tchórzy obwarowanych, świętujących przyszłe zwycięstwo co raz to nowe beczki opróżniając. Nic jeno pod siebie robią odkąd zobaczyli oni wojaka Polskiego pod murami kruchymi! Swąd trupów pobratymców, co nie zdołali uciec przed Polskimi mieczami, zmieszany z odorem strachu tych, co jeszcze żyją - to będą wdychać przez ostatnie miesiące swego marnego żywota, nim do ich bram zapuka armia Polska. Żyć będą nadzieją, że odorem się obronić zdołają. Na próżno - rok nie minie i każdy z nich, którzy ośmielili się marzyć o bogactwach Naszej stolicy, spoczywać będzie ze swojemi marzeniami głęboko w ziemi.
Prosim też przyjąć przeprosiny za poprzedniego posła, co mu do baby było śpieszno i ośmielił się Was popędzać.
Wciąż przychylni jesteśmy paktom łączącym Nasze Królestwa. Czekamy na Waszą odpowiedź, Królu Wikingów.