W ten sposób do wszystkiego można się przyczepić... Mój ulubiony "Pojedynek" ma skuchę, bo odwrót z Rosji 1812r. odbywa się na oko gdzieś w Szkocji, do tego słabo pokrytej śniegiem. W "Der Grosse Koenig" mamy przepięknie pokazany atak pruskiej piechoty i walkę jazdy, ale efekt psują rozrywające się w powietrzu pociski, rzecz w czasach Fryca nieznana. W "Szeregowcu Ryanie" w końcowej bitwie niemiecka infanteria wykonuje jakieś idiotyczne manewry taktyczne, prawie w ogóle nie używając broni osobistej.
Zgadzam się z tym co, uściślił Sargon - odwzorowywać w jak największym stopniu. A że jest to rzecz niewymierna, stąd będą różne zdania. Dla mnie największe zgrzyty to przede wszystkim mało statystów w bitwach. Bez tego nie da się odtworzyć porządnie bitwy, bo niby jak pokazać np. atak falangi za pomocą 5 bolków? Wkurza mnie jeszcze przemalowywanie alianckich czołgów i udawanie, że to niemieckie. "Pattony" robią wtedy za "Tygrysy" ("Ardeny"), T34 za niemieckie czołgi (np. "Komandosi z Nawarony") itd.