Jako iż jesteśmy przynajmniej większości Polakami, czyli narodem wiecznie rozdrażnionych malkontentów, wydaje mi się, że taki temat znajdzie swoje zastosowanie. Osobiście proszę moderatorów o nieco większą tolerancję na plucie żółcią i brzydkie słowa, jakże istotne w procesie werbalnego wyrażania frustracji i innych negatywnych emocji związanych z rozdrażnieniem.
Draźni mnie to, że na stacji benzynowej, na jakiej kupuje papierosy od półtorej roku dość regularnie, ekspedientka bezczelnie pyta się mnie czyją jest karta którą płacę i kim ta osoba jest dla mnie. Pyta się mnie sugerując mi, że jestem złodziejem. Przyzwyczaiłem się już do tego, że policja i urzędy stosując stalinowskie domniemanie winności traktują każdego jak bandytę i ogólnie śmiecia. Ale sklepy, punkty usługowe? Co się do diabła dzieje z tym krajem?
Z jakiej racji mam się zwierzać obcej mi osobie z szczegółów mojego życia osobistego?