Tak się ostatnio zastanawiałem i mam kilka przemyśleń, jak ktoś chce się męczyć i je przeczytać to zapraszam do dyskusji.
Otóż mam takie wrażenie, że podstawową rzeczą jakiej brakuje obecnemu rządowi jest brak polityki zagranicznej - nie w sensie działania ale planu na nią.
Wydaje mi się, że rządy Kaczyńskiego miały ciekawy plan i pomysł na politykę.
Zdaje się, że zakładała ona trzy (może nawet cztery) aksjomaty na których budował tąż politykę premier Kaczyński - są to doktryna dwóch wrogów - Niemiec i Rosji, oraz aksjomat sojuszu z USA (ew. trwania UE jako czwarty).
Tu pojawia się Turcja, który to kraj jest odpowiedzią na wszelkie bolączki. zwróćcie uwagę, że Kaczyński często wspominał o wartościach chrześcijańskich spajających UE i ważnych dla powstania i rozwoju Europy, a jednocześnie to on rzucił hasło zaproszenia Turcji do UE czy w wersji mniej skrajnej dania temu krajowi jakiś większych obietnic na wstąpienie do UE. Są to postulaty wzajem się wykluczające, Turcja krajem chrześcijańskim z pewnością nie jest, z Europa jako taka ma dość słabe związki a przez cała historię raczej wojenne niż pokojowe.
Zatem co skłoniło do takich kroków Jarosława? Wydaje mi się, że była ona odpowiedzią z jednej strony na potrzebę dywersyfikacji dostaw gazu i ropy - poprzez rurociąg biegnący z Kazachstanu przez Gruzję i Turcję właśnie. Raz rozwiązywałoby to kwestie dostaw surowców i zawsze wiszącej nad nami groźby zakręcenia kurka (zwłaszcza po sprawie z rafinerią Możejki) a dwa godziłaby bezpośrednio w interesy Rosji, osłabiając jej wpływy w naszym kraju. Dodatkowo, Turcja jako kraj mocno zaangażowany na kaukazie byłaby siła przeciwstawiająca się ekspansywnej polityce federacji w tym regionie (vide Gruzja i ostatni konflikt zbrojny). Pamiętać należy, że konflikt Turecka Rosyjski ma długa datę i oba społeczeństwa o nim pamiętają i są stosunkowo wrogo do siebie usposobione. Co jest tylko dodatkowym bonusem biorąc pod uwagę wspomnianą doktrynę dwóch wrogów. Kolejny bonus to sojusz Turcji z USA, co w jakiś sposób zapewne miało by wzmacniać nasz dwustronny sojusz z USA (czy tez ew. dwustronny sojusz).
Rurociąg biegnący do nas z Turcji tworzyłby tez związki gospodarcze między naszymi krajami ( a jednocześnie tworzyłoby taki związek czy tez umacniało CEFTĘ). Dodatkowo gdyby Turcja weszła do UE przy pomocy Polski, jakieś poczucie wdzięczności, czy nawet sympatii by było i nasze stosunki dwustronne były by zapewne jeszcze mocniejsze.
To jeśli idzie o Rosję (i po części UE)
Niemcy. Pamiętając o tym, że niedługo ma być wprowadzony system głosowania większościowego (na który to zgodził się Kaczyński) trzeba by poszukać kontrapunktu dla tych największych - a więc Niemców, którym wystarczy koalicja małych państewek (znacznie łatwiej na nie wpływać), by przeprowadzić dowolny projekt. pamiętać tez trzeba o tym, że te rozwiązanie ustrojowe, forsowała Francja z Niemcami i kraje te łącznie byłby w tym systemie w stanie przeforsować dosłownie każdy projekt.
Kontrapunktem byłaby tu w projekcie Kaczyńskiego czy też projekcie zacieśnienia sojuszu z Turcją, właśnie ten kraj.
System większościowy opiera się na liczbie ludności - Niemcy 82 046 000, Francja 63 753 140, Wielka Brytania 58 107 500, Włochy 60 054 511, zatem w dzisiejszej UE nie ma kontrapunktu równoważącego siłę Niemiec. Tymczasem w momencie wejścia do UE Turcji to ona staje się drugą siła z 71 893 000 ludności (http://www.research-pmr.com/pl/Geograph ... urcja.html ciekawy tekst nie do końca związany z tematem) zakładając dość silne więzi łączące ew. nasze kraje, uzyskujemy sojusznika silnego, który umożliwia nam blokowanie niekorzystnych inicjatyw Niemiec czy Francji a jednocześnie umożliwiającego nam ( razem z krajami CEFTA, etc) przy ich pomocy przeforsować projekty korzystne dla państw nowych w UE czyli właśnie nas.
jak dla mnie brakuje obecnemu rządowi takiego podejścia.
Goraco zapraszam do dyskusji.