Pamiętam jak w pierwszej gimnazjum miałem chałowate "220 linii". Takie nudy jeździ sobie główny bohater po Warszawie, zakochuje się w 2 razy niższej dziewczynie, przyjaźni z dresiarzem (który jest obdarzony talentem muzycznym hahahaha dobre) a na końcu grają wszyscy na jakimśtam koncercie.