Nic nie jest dane raz na zawsze, a i pacyfizm może zamienić się w wojujący nacjonalizm w przeciągu jednego pokolenia. Wystarczy że kilka rzeczy w postaci sytuacji politycznej w kraju, gospodarczej i społecznej i międzynarodowej złoży się w jedną całość żeby stworzyć mieszankę wybuchową. Obserwuję swoje pokolenie i widzę że większości wydaje się że już tak będzie. Będziemy pracować/harować na nasz "dobrobyt" kupować ajfony i uprawiać "łomżingi" i będzie git aż po kres. A wcale tak być nie musi co pokazują ostatnie wydarzenia. Europa i Świat się zmieniają na naszych oczach. Dawne antagonizmy mogą odżyć w każdej chwili. W takich chwilach lubię sobie otworzyć atlas map historycznych i sprawdzać jak w europie zmieniały się granice na przestrzeni dziejów. Daje to do myślenia.
Mamy szczęście że żyjemy w kraju w którym od dłuższego czasu nie widziano wojny ale nikt nam nie zagwarantuje że tak będzie przez kolejne 30-40 lat. Oczywiście nie należy popadać w skrajną paranoję, ale musimy prowadzić zdroworozsądkową politykę tak międzynarodową jak i wewnętrzną. Czasy pokoju powoli odchodzą w niepamięć i należałoby zabrać się za przygotowywane narodu do obrony własnego terytorium. I mówię tu o powszechnym przeszkoleniu wojskowym, o budowaniu kadr rezerwistów i o jakimś systemie który pozwoli nam stworzyć w przyszłości armię do obrony naszych granic.
A co do Niemców to nie bierz tego tak bezpośrednio. Równie dobrze może być to zmyłka po to aby przystopować NATO i POlskę w coraz to groźniejszej retoryce wobec Rosji. W latach 30 na początku Niemcy też nie miały armii co się bardzo zmieniło po dojściu Hitlera do władzy. Wystarczy jeden odpowiedni człowiek i wszystko się może zmienić w przeciągu kilku lat