Jestem świeżo po lekturze "Metro 2035" i nie poczułem się zagubiony wbrew obawom Samicka, ale kapkę zniesmaczony. Czytając miałem wrażenie, że autor stara się wyjaśnić wszystko, każde niedomówienie, odkryć wszystkie tajemnice moskiewskiego metra i to na łamach jednej książki.
Czy tylko mi się wydawało, czy też to już koniec cyklu o moskiewskim metrze?