Tak jak na wstępie mojego postu czytamy u zajaca, mamy w 2 godzinnej pigułce próbę ukazania żołnierza. Żołnierza z krwi i kości. Nie mamy myśliciela, absolwenta dobrego uniwerku. Mamy Teksańczyka który miał predyspozycje do tego co robił. I robił to nad wyraz dobrze. Bohatera gra Bradley Cooper, który dla roli nabrał "trochę" ciała co od razu rzuca się w oczy. Cieszy, że Clint go wypatrzył a sam aktor nie szufladkuje się w rolach komediowych. Czego oczekiwać przed seansem? Nie ma trzepoczących flag, nie ma uśmiechów i dobrej zabawy na Bliskim Wschodzie. Scena twarzy Coopera na widok obrazu z TV płonącego WTC oddaje więcej z nastawienia Amerykanów niż cokolwiek innego byśmy wymyślili. Wzorem Black Hawk down mamy obraz miejskiej dżungli (Faludźa) oraz sceny walk naprzemiennie z obrazem życia rodzinnego co akurat dobrze obrazuje przerwy w turach bojowych. "Konflikt interesów" pomiędzy spełnieniem obowiązku, zemstą za śmierć kolegów z ręki snajpera-adwersarza (trochę jak Wróg u bram) a oczekiwaniem przez żonę by był mężem i rodzicem dla dzieci w domu. Wróg też ma rodzinę, więc reżyser nie odczłowieczył głównego wroga. Cieszy postawienie na autentyczność (poza kilkoma dosłownie wpadkami) jak np. pokazanie w pierwszym roku walk improwizowanie opancerzonych hummve, by później ukazać fabrycznie dopancerzone jego wersje oraz powszechne MRAP-y. Widzimy też próbę ukazania sposobów walki współczesnego snajpera, metody osłony kolegów, wyczekiwanie i dylematy nad oddaniem strzału gdy nie mamy pewności co do widzianego wroga w celowniku. Niestety, mundur na wrogu to w tamtych warunkach marzenie. Mamy też ukazanie cenę życia w pełnym napięciu przez całe lata. Scena z wyłączonym telewizorem była już wykorzystana, ale i tak robi wrażenie. Tak celne ukazanie głodu powrotu do wydawałoby się piekła mimo ułożonego życia prywatnego była ukazana wcześniej tylko w wymienionym przeze mnie Hurt Locker. Z tą różnicą że tu mamy historię autentycznego człowieka który żył wśród nas. Koniec filmu to widoczne uporządkowanie najważniejszych spraw w głowie i nieuniknione (dla znającego historię głównej postaci) zakonczenie z wymalowanym przeczuciem na twarzy żony.
otrzymalem flaki z olejem w dodatku pourywane i nie trzymajce sie calosci.
Widocznie widziałem inny film. Mamy tu próbę ukazania życia żołnierza, człowieka z krwi i kości. Na tyle na ile to było możliwe w dwugodzinnej pigułce. Chyba że ktoś oczekuje czegoś innego (sex, drugs and rock&roll

). Porażka na Oscarach niczego nie obniża w ocenie filmu ponieważ tak utytułowany twórca zabierając się za temat zapewne nie robił tego z myślą o nagrodach (Ma ich dosyć). Końcówka to autentyczne obrazy z ostatniej drogi Kyle'a
. I tu dopiero mamy łopoczące flagi, ale w jakże wymownym kontekście.
Polecam!!!