Mateo
Aż wzdrygnął się słysząc niespodziewany głos za sobą... Odwrócił się niepewnie i wysilił na lekki żart... To zależy od tego Jak piękna by była.... Wszystko ma swoją cenę.... Niepewnie się zaśmiał.
Mateo
Aż wzdrygnął się słysząc niespodziewany głos za sobą... Odwrócił się niepewnie i wysilił na lekki żart... To zależy od tego Jak piękna by była.... Wszystko ma swoją cenę.... Niepewnie się zaśmiał.
Rodrigo de Suárez
Odwrócił głowę w kierunku tejże osoby, by zobaczyć, która przemówiła tym ponurym głosem za jego plecami...
Alejandro
A któż to? Zaciekawionym wzrokiem spogląda w stronę, z której dochodzi głos.
"Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''
Wszyscy oprócz Inigo
Waszym oczom ukazał się mężczyzna w sutannie,z maską na twarzy nie wyrażającą żadnych emocji,widocznie nie spodobał mu się żart Mateo bowiem odparł tym samym tonem po chwili niezręcznego milczenia - Dusza i wiara w Pana nie mają swojej ceny.......Nazywają mnie ojciec Miguel,przybyłem tutaj jako wsparcie duchowe dla następnej wyprawy a także by nieść światło Chrystusa wśród napotkanej na naszej drodze pogańskiej ludności.Was jak mniemam interesuje tylko złoto....
Inigo de Gastor
Konkwistador przypominał sobie pewien dzień, pewną cudowną chwilę...
1509 roku Pańskiego, Andaluzja
Był to jasny, piękny, słoneczny dzień. Gorący, gdyby nie kojący, silny wiatr jaki wówczas wiał. Inigo podróżował samotnie przez polną drogę, przecinającą ogromną równinę porośniętą złotą trawą i nielicznymi, acz sporymi i dającymi cień drzewami. Była to zdawałoby się zwykła przejażdżka, tylko nieco dłuższa, trwająca bowiem parę dni. Hiszpan potrzebował wtedy odpoczynku od codzienności, chwili spokoju... A więc gdy tak podróżował, dostrzegł niewielkie jeziorko a przy nim spory, biały dom o pomarańczowym dachu. Na polance obok pasły się konie, zaś przy jeziorku siedziała samotnie piękna dziewczyna, o włosach czarnych niczym noc, o urodzie anioła... Odziana była w jedynie niedługą, żółtą sukienkę, nieco u spodu przemoczoną wodą. Nie zauważywszy jeszcze szlachcica na nią spoglądającego, zagwizdała, a wnet przybył do niej biały ogier, piękny, rasy andaluzyjskiej. Smagnął ją pyskiem po policzku, na co ta pogładziła jego długą grzywę. Chwilę potem wstała i dosiadła go, najpierw stępa oddalając się trochę od jeziora, a potem płynnie przechodząc do galopu. Silny wiatr rozwiewał włosy dziewczyny i grzywę jej wierzchowca, a razem wyglądali przecudownie wręcz, niczym księżniczka na królewskim koniu. Inigo wpatrywał się w nią cały czas, aż w końcu ta go dostrzegła... Obmierzyła go swymi czarującymi oczętami zatrzymując się... Był to początek, początek szczęścia obojga.
Inigo aż drygnął, wspominając tą chwilę, gdy tak prowadził swą klacz na pokład.
Niech żyje Gwardia!
Rodrigo de Suárez
Nie wiem jak inni, lecz mnie i interesuje to bogactwo, ale i jakaś przygoda, ojcze... - odparł mu, po prostu mówiąc prawdę - Zapewne nie jesteś przychylny tego typu celom.
Alejandro
Kobiety to za mnie by duszę dały heheh Uśmiechnął się do siebie w myślach. Ktoś też ojca musi chronić przed poganami co niechętni są prawdzie.
"Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''
Mateo
Świetnie,,, Naprawdę świetnie... Klecha bez poczucia humoru... pomyślał, ale zaraz też powiedział do ojca słysząc słowa Rodrigo. I nawrócić jak najwięcej tutejszych niewiast.... Oczywiście ku Chwale Pana... Nie starał się ukryć ironii...
Alejandro
Ach ano racja, jak najwięcej i oby jak najpiękniejsze były. Brzydkie mogą być prawdzie oporne ile chcą. Lepiej dla świata.
"Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''
Ricardo
Z wielką chęcią nawrócę mieczem i ogniem wszystkich pogan, którzy staną mi na drodze, ojcze. odparł całkiem poważnie.
Przesyłam Ci ziarno gorczycy, abyś mógł posmakować i zaakceptować gorycz mego zwycięstwa - Aleksander Macedoński w liście do Dariusza III.