Christophe Leroy
Skinął im głową, założył szybko pas na miecz i włożył oręż do pochwy. Ruszył to zaraz ostrożnie na platformę coby nie zlecieć na dół. Rozglądnął się jeszcze na szybo po okolicy i zaczął schodzić z drabiny na dół.
Christophe Leroy
Skinął im głową, założył szybko pas na miecz i włożył oręż do pochwy. Ruszył to zaraz ostrożnie na platformę coby nie zlecieć na dół. Rozglądnął się jeszcze na szybo po okolicy i zaczął schodzić z drabiny na dół.
Arathena
Muszę pamiętać by rozmówić się z jej ojcem w sprawie liny... Obawiała się o Alessia ale tyle miała na głowie jeszcze,że starała sobie wszystko to poukładać zanim w drogę wyruszą.
Wczoraj weronikaneska, dzisiaj PerWerka
https://www.youtube.com/channel/UCWk...?nohtml5=False
Christophe Leroy
Zauważyłeś kobiety kierujące się w stronę drzewa na którym jest jakiś większy szałas. Dołączyłeś do nich gdy dotarły na miejsce.
Wszyscy:
Pod drzewem widać leżącego bezwładnie Alessia. Ma głowę przekrzywioną pod bardzo dziwnym kątem. Prawdopodobnie skręcił kark spadając z drzewa. Dołączył do Was Christophe.
Anna de Loiret
Kochany nie! Pisnęła głośno i nie bacząc na deszcz, błoto, przypadła natychmiast do swego ukochanego wybuchając niekontrolowanym płaczem. Alessio nie, nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj, kocham cię mój najdroższy nie zostawiaj mnie! Zaczęła go tłuc otwartą dłonią po twarzy licząc by się zbudził...
Niech żyje Gwardia!
Arathena
Złapała siostrę za ramiona chcąc jej jakoś pomóc choć wiedziała że Ona musi się najzwyczajniej w świecie teraz wypłakać... Zasmucił ją los Alessia ale widocznie bogowie tak chcieli... Nic nie mówiła wiedziała,że nie może Anny teraz zostawiać samej... Lubiła cyrulika i wiedziała,że będzie jej... im go brakował... Pomyślała lakonicznie jednak.... No i po chłopie.....
Wczoraj weronikaneska, dzisiaj PerWerka
https://www.youtube.com/channel/UCWk...?nohtml5=False
Christophe Leroy
O cholera... A miałeś jeszcze tyle przed sobą... Smutny to los Cię spotkał, jak i panienkę Annę... - pomyślał, smutniejąc widząc to wszystko. Lubił Alessia. Porządny chłop z niego był i dało się z nim pogadać, a także był nieocenionym towarzyszem. Uklęknął i wpatrywał się tylko w jego obliczę, nie mówiąc nic...
Głowa Alessia pod wpływem uderzeń Anny bezwładnie przetaczała się raz w jedną, raz w drugą stronę. Naprzeciwko szlachcianki przykucnęła Liothannea. Zostaw ukochanego, już się nie ocknie, Morag-hai zabrała go już do swego królestwa. Na pewno spogląda z niego na nas w tej chwili i smuci go Twa rozpacz. Pożegnaj go jak przystało na prawdziwą damę. Nie wiadomo czy słowa elfki, czy raczej ból dłoni otrzeźwiły nieco Annę. Zbiegają się do Was banici.
Anna de Loiret
Liothanneo... Ale... Czemu kolejny, którego kochałam już nie żyje... Jęknęła wciąż płacząc, ale przestała próbować zbudzić Alessia. Schyliła się nad nim, położyła obydwie dłonie na jego policzkach i ucałowała w usta, opierając potem głowę na jego piersi. Tylko wy i ojciec mi zostaliście, przytulcie mnie... Proszę... Wyjąkała znów, nie przestając płakać.
Niech żyje Gwardia!
Arathena
Patrzyła na Alessia jeszcze chwilę potem spojrzała na Liothanneę. Niech się wypłacze,,, to dobry płacz Pani.... Lepiej że z płaczu osłabnie niż w złość popadnie... Znasz Ją,Pani....
Przytuliła się do szlachcianki tak naprawdę z całego serca... Nie miała mądrych słów dla niej teraz bo cóż można powiedzieć o człowieku co w cwale przed ogrami uciekał na złamanie karku jak szalony i nic mu się nie stało. Kopia Zielonego rycerza go z siodła wywaliła i nadal żywy był a pokonał go głupi deszcz...
Wczoraj weronikaneska, dzisiaj PerWerka
https://www.youtube.com/channel/UCWk...?nohtml5=False
Liothannea bez słowa przytuliła Annę.