Prawda jest taka, że polskie kluby nie mogą sobie pozwolić na wstrzymywanie transferów swoich zawodników. Dotyczy to także Legii czy Lecha.
Np. w Legii każdy lepszy gracz przychodzący ma albo klauzulę odejścia na poziomie może kosmicznym z poziomu polskiej ligi (np. 3 mln EUR), ale już śmiesznym z poziomu lig zachodnich czy rosyjskiej, albo dżentelmens agreement że przy dobrej ofercie go puszczą (vide: Radović i transfer do Chin w kluczowym momencie sezonu). Tak to już jest - żaden ambitny, dobry zawodnik nie przyjdzie do ligi polskiej na wiele lat. Polskie kluby traktuje jako odskocznię do silniejszej ligi.
I to jest w sumie fair.
Tylko np. o ile Legia ma budżet (szczególnie teraz), który pozwala jej na wydanie kilku mln EUR na transfery w jednym okienku, tak np. Jaga musi szukać na rynku albo tanich, albo darmowych kontraktów. A choćby nie wiem jak dobry był skauting, nie da się w ciągu pół roku znaleźć kilku dobrych zmienników do odchodzących graczy.
I tak już wolę jak kluby sprzedają w przerwie zimowej, niż jak wyprzedaż rusza po udanym sezonie, przed rozgrywkami europejskimi. Jak np. w przypadku Piasta. Tak to nigdy liga się nie podźwignie, bo jeden czy 2 topowe kluby nie wyciągną jej w Europie. Leśnodorski wielokrotnie powtarzał, że Legii potrzebni są silni przeciwnicy na lokalnym podwórku, żeby potem grając w Europie nie musieć wchodzić na dużo, dużo wyższy pułap.
A prawda jest teraz taka, że po unormowaniu sytuacji w Legii (patrz: odejście Hasiego i przyjście Magiery), między (L) a pozostałymi klubami znowu robi się przepaść. Wyniki Legii w ostatnich meczach to potwierdzają.