Zaczynamy w listopadzie 1941 pod Moskwą gdzie nasz główny bohater, młody lejtnant Iwuszkin na pobojowisku nie może ścierpieć niemieckiego drogowskazu i wyżywa się na nim siekierką. Chwilę później uciekając przed strzelającym do jego GAZ-a AA PzKpfw III potrafi dokładnie wyliczać czas ładowania i moment strzału Niemców, co ratuje mu życie (w końcu kurs dowódców czołgów zakończył z wyróżnieniem!). Trafia do jednostki pancernej, w której pozostał jeden T-34 plus doświadczona załoga, lecz bez dowódcy. Trochę śmieją się z naszego żółtodzioba, lecz ten ich miażdży wiedzą na ile trzeba okopać regulaminowo T-34, że ociąganie uważa za przejaw tchórzostwa i karać będzie zgodnie z prawem wojennym i takie tam. W sztabie (to mnie zdziwiło - tu odwrotnie niż w
28 Panfiłowców rozkaz z góry był jasny - stać na śmierć!) popłoch, lecz w pierwszej walce nasza załoga prawie samodzielnie rozbija w proch i pył 9 PzKpfw III (są na nich emblematy 11DPanc) i 1 PzKpfw II - w tym dwa jednym strzałem! A co! Wszystko byłoby ok, gdyby nie okazało się że po stronie niemieckiej jest także taki zabijaka Jäger (co zaskakujące, posiada już PzKpfw III z 5 cm KwK 39 L/60), który prawie samemu ginąc, jednak zatrzymuje naszych bohaterów. Kolejna scena to już obóz koncentracyjny w Turyngii w 1944 gdzie trafia nasz Iwuszkin bo od 3 lat nie chce ujawnić swojego stopnia i nazwiska. Wożą go po całych Niemczech, kaci z SS rwą sobie włosy z głowy by poznać jego tożsamość, a ten nic, uparł się i już! Akurat tak się stało, że przy tym obozie jest poligon dla młodych pancerniaków z Waffen SS gdzie szkolącym jest ów Niemiec, teraz już SS-Standartenführer, któremu za cenę oszpeconej twarzy udało się ranić Iwuszkina przed 3 laty. I gdy rozpoznaje naszego bohatera, wpada na szalony pomysł - sprowadzi T-34/85, wpakuje tam załogę z Iwuszkinem na czele (rzecz jasna bez amunicji) i sprawdzi poziom swych kadetów. Coś Wam to przypomina? No i sprowadza czołg prosto z frontu do którego żaden Niemiec nie zajrzał więc nasi bohaterowie zakopali w przez siebie wybranym miejscu poprzednią załogę wraz z 6 pociskami, które znaleźli w środku. W międzyczasie poznajemy Rosjankę z obozu, służącą za tłumacza, która zdobywa oczywiście mapy dla naszych bohaterów bo zamierzają autobanami uciec do... Czech (tak, latem 1944). Oczywiście czołgiem... No i gdy przychodzi dzień próby, dziewczyna wmawia strażnikowi przy bramie że ma prawo do... jednego w roku wyjścia z obozu. A co! Kto mówił że z obozu nie można tak wyjść? No i kto powiedział, że więźniarki nie chodziły w pończochach po obozie? W tym samym czasie nasi bohaterowie szybciutko ładują pociski, i choć mają paliwa tylko na 30km, gromią raz dwa 3 Pz Kpfw V, uciekają z poligonu (nie, nie tracą wieży i nie wpadają w stóg siana) i zabierają z przystanku miejscowego PKS naszą sympatyczną Rosjankę przy mdlących na ten widok starych nazistkach. Ponieważ nie mają paliwa, zajeżdżają na najbliższa stację paliwa i proszą diesel do pełna. Mając pełny bak jadą przez opustoszałe Niemcy autobanami z tekstem na ustach że Armia Czerwona nie grabi, trochę lasami (bo uparci naziści odnaleźli skądś Flaki 8,8cm i obstawili nimi drogi) i gdy są o krok od Czech (Niemcy posiadają już tylko jednego Storcha, zresztą oczywiście z Jägerem w roli obserwatora), dokąd mają się przebijać (o dziwo!) na piechotę (w międzyczasie upojna noc naszej ślicznej pary) Iwuszkin w nocnej, leśnej ciszy usłyszał warkot czołgów z pobliskiej drogi. Wiedział że to Jäger! Tego nie mógł zdzierżyć, więc mamy wybijanie kompanii Panter w nocnej, miejskiej walce (nawet noktowizory Niemcom nie pomagają, bo Iwuszkin ma wzrok sowy) a na koniec pojedynek w samo południe z Jägerem na środku mostu. T-34/85 vs Panther. Jak myślicie, kto wygrał? Tak, zgadliście!!
Wiem że mieliśmy niedawno
Fury, ale takiej załogi nie było w światowej kinematografii. Co trzeba przyznać, w najnowszych rosyjskich filmach sprzętu widzimy sporo, choć niektóre Pz III i Pz II były ciut słabe. We filmie widzimy Guderiana (o włos od śmierci gdy wieża obserwacyjna poligonu oberwała odłamkowym) i Himmlera więc persony też były. Efektów specjalnym co niemiara i naprawdę wygląda to widowiskowo. Na koniec mamy informację, że film jest dedykowany czołgistom Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, tym odznaczonym, anonimowym, tym którzy przeżyli i tym co polegli. Wszystko ok, ale czy to aby nie przerost formy nad treścią? Ogólnie powiem tak. Gdy film staje się parodią samego siebie, to nawet warto poświęcić te 2 godziny na takie dzieło. Bo w końcu się dowiedziałem, że T-34 były niepalne (a tak nas okłamali przy utracie pierwszego Rudego!) a jak już pancerz zostaje przebity po piętnastu rykoszetach, to tylko po to, by tankiści na moment ogłuchli. Tak! Polecam!