Po usłyszeniu tych słów natychmiastowo z jej twarzy zniknął promienny uśmiech, zastąpiony posępną, pełną bólu miną. Królowa odwróciła się od przybyszów i podeszła kilka kroków bliżej w stronę lasu. Po odczekaniu chwili rzekła głosem wyrażającym cierpienie i gniew w jednym:
,,Masz na myśli te jaszczurze kreatury, morderców i niszczycieli, siewców pożogi?''
W tym momencie odwróciła się z powrotem w stronę drużyny. Po jej policzku spływała łza:
,,Słyszeliśmy do tej pory o nich jedynie legendy. Myślałam że nigdy ich nie ujrzę. Myliłam się. Przybyli aż tutaj. Istoty niezwykle zwinne, potrafiące zmieniać kolor. Zaskoczyli nas. Nikt nie spodziewał się tak brutalnego ataku. Wielkie bestie opancerzone w zbroje z magicznego złota, posiadające magiczne halabardy... Paliły i ścinały nasze drzewa jedno po drugim. To miejsce... To tutaj, gdzie teraz stoimy stoczyła się bitwa...''
Do Elfów i Ebbona dotarło dla czego w środku lasu który tętni życiem znaleźli pocięte i przypalone gałęzie, oraz polanę wolną od drzew i krzewów. Myśl że w miejscu którego piękno podziwiali stoczyła się krwawa bitwa uderzyła ich umysły niczym młot.
,,Nie tylko duchy lasu umierały przez plugawy ogień. Nasi wojownicy zostali również zamordowani... Dmuchawki z neurotoksynami, były czymś co przyniosło śmierć dziesiątkom Fey. Wielkie umięśnione jaszczury. Zabicie jednego z nich kosztowało śmierć co najmniej trzech Fey. Setki istnień zostało straconych. Bezpowrotnie. Polegli moi przyjaciele, moja rodzina, moje dzieci... Wymordowaliśmy wszystkie bestie. Okrucieństwo odpłaciliśmy okrucieństwem. Nie przeżył żaden z umięśnionych jaszczurów. Nie okazywaliśmy żadnej litości. Największy z nich, dzierżący wielką halabardę od której emanowała wręcz ognista aura został zabity przeze mnie. Był ich przywódcą. Przeszyłam gardło potwora Scarvendilem.''
Gdy padło słowo ,,Scarvendil'' ostrze przy pasie Królowej nabrało białego blasku niczym groty strzał łuczniczek.
,,Wszystkie monstra zostały unicestwione, a ich plugawe zwłoki wrzucone do rzeki...''
Gdy skończyła swoją wypowiedź w jej oczach wciąż świeciły łzy, ale twarz przybrała pełnego determinacji wyglądu.