Zobacz pełną wersję : PBF Upadek rodu Montmirail
Lwie Serce
05-12-2015, 00:40
Temat założony w celu uporządkowania kart postaci i przygotowania innych materiałów do gry, proszę nic w nim nie pisać, sama sesja wystartuje pewno po Warhamerze, Meekhanie i Konkwiście, może równolegle z PBF-em Sadama. Aravena i Pampę proszę o informacje w temacie technicznym, czy grają z nami od początku nowej przygody. Jeśli tak, to ich postacie również wstawię do posta. Doświadczenie wszystkim przydzielę po zakończeniu ekhem... Przygody Kasi i Spytka w zbrojowni, kiedy dam końcowy wpis.
Bohaterowie Graczy:
Asuryan - Spytko z Mstyczowa herbu Lis
Spycimir pochodzi z dobrego porządnego polskiego rodu rycerskiego. Jako drugi syn nie miał szans na objęcie ojcowizny, a życie kapłańskie nie było jego marzeniem. Ponad wszystko bowiem kocha walkę. Z tego tez powodu wstąpił w szeregi Miechowitów. Tam też poznał nauki Bożogrobców i udał się by bronić Grobu Pańskiego przed niewiernymi.
5 krzepa, język polski
4 walka mieczem i tarczą, walka włócznią i tarczą
3 łacina, sprawność, jeździectwo
2 wiedza (religia), czytanie i pisanie, czujność, bijatyka, siła woli
1 język arabski, walka kopią i tarczą, zastraszanie/prowokowanie, wiedza (heraldyka), język francuski, wyszukiwanie
Sztuczki:
1. Lekka konsekwencja fizyczna.
2. Styl walki mieczem i tarczą ofensywny
3. Styl walki mieczem i tarcza defensywny
4. Polski styl walki (+2 do ataku i +2 do obrony, wymaga stylu ofensywnego i defensywnego).
5. Mocna głowa.
6. Odporność na urok
Wiek: 20 lat.
Wzrost: 1,70 m.
Waga: 80 kg - same mięśnie.
Kolor oczu: brązowe.
Znaki szczególne: długie czarne wąsy.
Włosy: czarne, strzyżone zgodnie ze staropolską modą (na garnek).
Zbroja: długa kolczuga z czepcem, rękawami i rękawicami kolczymi, nogawice kolcze, buty kolcze z ostrogami, hełm garnczkowy ze znakiem Zakonu, tarcza także z zakonnymi krzyżami.
Broń: półtorak, włócznia do walki konnej, kopia, mizerykordia.
Ubiór: biała tunika ze znakiem Bożogrobców. Płaszcz (peleryna) z emblematami zakonnymi.
Ekwipunek: prowiant na tydzień i pasza dla konia, bukłak z wodą, sygnet herbowy.
Koń: zwinna i silna, czarna jak bezgwiezdna noc, kara klacz "Trzaskawica". Imię ("burza" w staropolskim) w pełni oddaje usposobienie w czasie walki.
Il Duce - Robert de Modica
Historia:
Już od najmłodszych lat odznaczał się niebywałym okrucieństwem wobec służby i poddanych swego ojca,co w parze z wrodzoną tężyzną fizyczną i ogromnym wzrostem miało straszliwe połączenie. Jednak jako jedynemu dziedzicowi wszystko uchodziło mu na sucho,jak każdy szlachetnie urodzony był od małego ćwiczony w walce i jeździectwie. Odbył również krótką edukację która szybko się zakończyła w momencie gdy nastoletni Robert wyrzucił nauczyciela z wieży po tym jak ten zarzucił mu że nie dość się stara,ojciec postanowił więcej nie zmuszać syna do ślęczenia nad książkami. Z wiekiem okrucieństwo i impulsywność nie zanikły a jedynie przybrały na sile zwłaszcza po odziedziczeniu całego hrabstwa, jego ulubionym zajęciem w chwilach nudy oprócz polowań były objazdy po okolicznych wsiach wraz z bandą oddanych oprychów i "uczenie prostaczków moresu" co w praktyce sprowadzało się do obicia kilku nie dość szybkich by uciec spod pańskiego bata i gwałtach na co ładniejszych chłopskich córkach. Co prawda gwałty ustały gdy Robert poślubił córkę sąsiedniego Hrabiego który jednak wkrótce potem zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach na polowaniu nie zostawiając żadnych dziedziców i przekazując tym samym całe swe ziemie w ręce swojego nowego "syna". Mimo iż gardził nisko urodzonymi w stosunku równych mu stanem potrafił się odpowiednio zachować,wykazać hojnością czy też wcielić się w dobrego gospodarza. Wydaje się również że Robert naprawdę kochał swą żonę i to ze wzajemnością. Potrafiła hamować okrucieństwa męża i miała na niego kojący wpływ, co więcej dała mu syna już po pierwszym roku małżeństwa. Sielankę przerwała jej tragiczna śmierć przy porodzie drugiego dziecka, które jakby tego było mało nie przyszło na świat żywe. Robert wpadł w szał i powrócił do dawnych zwyczajów,przez rok siał popłoch nie tylko wśród miejscowej ludności ale i wśród sąsiadów których często najeżdżał zbrojnie,gdy zburzył zamek pomniejszego Barona i wymordował wszystkich jego mieszkańców okoliczni wielmoże uznali że miarka się przebrała. Dotąd żyjący w strachu pomniejsi sąsiedzi podnieśli głowy, a chłopi mający dość ciągłych upokorzeń i okrucieństw swojego pana odważyli się zbuntować. W efekcie siedziba rodowa Roberta została zburzona,żołnierze i służba wybici lub rozproszeni a małoletni syn zarżnięty przez wściekłą tłuszczę. On sam cudem zdołał ujść z życiem. Z rozległych ziem,licznego wojska i zasobnego skarbca została mu jedynie skrzynia z pieniędzmi,najlepszy rumak i osobisty ekwipunek. Uznał że jedyne miejsce gdzie może się teraz udać to Ziemia Święta oferująca nowe życie i odpust zupełny dla tych którzy walczyli tam w imię Boże z niewiernymi. Wynajął statek w pobliskiej Ragusie by pożeglować na spotkanie swego losu.
Problem: Robert sam w sobie jest problemem.Pamiętliwy,okrutny wobec plebsu,straszny i nieznający litości dla wrogów,jeśli ktoś mu czymś zawinił odpłaci pięknym za nadobne w odpowiednim czasie. Oprócz tego utrata niemal całego majątku,bliskich i porzucenie siedziby rodowej a co za tym idzie konieczność odnalezienia się w nowej sytuacji.
Cel: Uciec od wciąż żądnych krwi i zemsty sąsiadów a przy okazji zdobyć amnestię na swoje liczne grzechy i dorobić się trochę grosza na niewiernych psach.
Umiejętności:
5 walka toporem jednoręcznym i tarczą, język(Włoski),krzepa
4.zastraszanie/prowokowanie
3.jeździectwo,sprawność,walka włócznią i tarczą
2.przywództwo,siła woli,język(łacina),bijatyka
1.urok,czytanie i pisanie,hazard,strategia i taktyka,walka kopią, język francuski, występ
Sztuczki:
Walka toporem (styl walka ofensywna)
Walka toporem (styl walka defensywna)
Normański styl walki
Twardziel
Dodatkowa lekka konsekwencja
Wygląd: wysoki, dobrze zbudowany,o posępnym obliczu,nieregularny zarost na twarzy,lekka opalenizna, typowa dla mieszkańców basenu morza śródziemnego
Wiek: 32
Wzrost: 1,79
Waga: 84 kg - same mięśnie
Kolor oczu: niebieskie
Znaki szczególne: stara blizna po cięciu mieczem na policzku
Włosy: kruczo czarne,krótkie
Zbroja: przeszywanica,długa normańska kolczuga z rękawami i rękawicami kolczymi,wzmacniana tarcza migdałowa,hełm typu normańskiego z podpiętą kolczą osłoną szyi,buty kolcze
Broń: potężny topór jednoręczny, posiadający po drugiej stronie ostrza potężny szpikulec który umożliwia stosowanie go jako czekana i krótki szpikulec na końcu styliska umożliwiający wykonanie krótkiego pchnięcia,długa włócznia do walki konnej,długi,piekielnie ostry sztylet
Ubiór: dobrej jakości skórzane buty, koszula i spodnie zrobione przez najprzedniejszych włoskich krawców,ciężki złoty krzyż zerwany z szyi duchownego podczas jednego z pierwszych łupieżczych rajdów młodego Roberta,niemal nigdy się z nim nie rozstaje
Ekwipunek: zestaw podróżny,prowiant na tydzień i pasza dla konia,kilka solidnych bukłaków na wodę,ubranie dobrej jakości do pokazywania się na dworze,kilka złotych pierścieni z osadzonymi rubinami bądź innymi kamieniami szlachetnymi w tym bogato zdobiony rodowy sygnet, bat ze specjalnie skonstruowanymi końcówkami zaczepiającymi się w ciele ofiary i wyrywających z każdym uderzeniem fragment ciała(?)
Koń: - ogromny,nieludzko silny,czarny Percheron, z charakterem będącym niemalże lustrzanym odbiciem charakteru swego Pana;może dlatego rozumieją się tak dobrze;ulubiony koń ze stajni Roberta,traktuje go jak przyjaciela a nie jak zwierzę,zaprawiony w bojach i licznych potyczkach,zawsze bierze czynny udział w walce kopiąc gryząc i robiąc wszystko co może zaszkodzić przeciwnikowi swego Pana,notabene jest on jedyną żyjącą osobą którą lubi,słucha jej i pozwala się dosiadać i dotykać. Gdy robi to ktoś wbrew woli "Boemunda"(imię konia) bądź bez wyraźnych zaleceń ze strony Roberta spotka się z niezwykle agresywną reakcją.
PanzerKampfWagen - Adalbert de Toulouse
Koncepcja (Aspekt główny): Francuski, najemny rycerz.
Cel: Brak jednolitego celu, głównie chce walczyć przeciwko Anglikom, by pomścić rodziców.
Przeszłość: Jeden z siedmiu braci z Tuluzy. Stracił matkę w dzieciństwie i ojca mając 19 lat. Opuścił wtedy ojczyste ziemie i został wędrownym rycerzem, najemnikiem. Stracił wtedy prawie całkiem kontakt z rodziną, prócz najmłodszego Bertranda, odwiedzając go regularnie i niekiedy pomagając w płaceniu jego długów. To on ufundował mu Guillaume'a, który jest wierzchowcem po jego klaczy. Przez 12 zim walczył u wielu możnych panów, głównie tocząc boje z Normanami, by pomścić rodziców. Zdobył przez ten czas wiele znajomości, a ludzie dla których pracował zapamiętywali go dzięki charakterystycznej bliźnie, którą zyskał pewnego razu w niewoli.
Umiejętności:
5. Język (francuski), Krzepa
4. Walka mieczem, Sprawność, Siła Woli
3. Język (łacina), Jeździectwo,
2. Czujność, Przetrwanie, Wyszukiwanie, Zastraszanie
1. Bijatyka, Empatia, Czytanie i pisanie, Kontakty, Walka kopią
Sztuczki:
Lekka konsekwencja fizyczna
Walka bronią (styl ofensywny)
Walka bronią (styl defensywny)
Walka bronią (ekspert miecza)
Tarczownik
Wzrost w centymetrach: 170
Waga w kilogramach: 83
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: szpecąca blizna, przechodząca przez całą długość twarzy, krzywa i nieregularna
Włosy, kolor, długość: brązowe, długie; wąsy, bujna broda.
Zbroja: kolczuga do kolan; takiej samej długości biało-żółty tabard z czarnym koniem na piersi, stojącym na tylnych kopytach, herbem rodowym; hełm garnczkowy; kaptur kolczy; hełm sekretny
Wygląd i cechy charakterystyczne:
31 lat, bardzo podobny do swego młodszego brata, Bertranda, różni się od niego jedynie brodą, blizną i obecnością kilku zmarszczek więcej na twarzy, z racji wieku
Broń: drewniana, migdałowa tarcza z herbem rodowym, kopia, miecz
Ubiór: biała koszula, nogawice
Wierzchowiec: kara fryzyjska klacz, podstarzała, pokryta heraldycznym kropierzem
Ekwipunek: zestaw podróżny, dwa bukłaki z wodą, prowiant i pasza dla konia na tydzień, sygnet z herbem rodowym, Biblia, krzyżyk na łańcuszku na szyi
Pampa - Sir George zwany Srogim
Urodzony AD 1147 w Canterbury, matka jego zmarła przy porodzie, był wychowywany przez ojca i piastunki jak na członka wysokiego rodu przystało. Młodość i dzieciństwo spędzał na nauce fechtunku w zamku ojca, a także na uganianiu się za pannami (o przewrotny losie) z pobliskiej wsi. W wieku lat 16 zdobył swoje ostrogi uczestnicząc w turnieju i pokonując znanego rycerza, chociaż mniej przychylni twierdzą iż ten podłożył się ze względu na sakiewkę ojca. Od czasu nadania tytułu młody rycerz czuł się ponad wszystkimi, pewnego razu gdy wracał ze wsi, napotkał na swej drodze grupkę pielgrzymów którzy okazali się paskudnymi heretykami - Lollardami. Nie zastanawiając się długo ( o zgrozo!) kazał swoim ludziom okrążyć grupę i jednego po drugim powiesić na drzewach jednego ocalając aby mógł przekazać nowinę dalej ku przestrodze dla heretyków. Stąd też wziął przydomek Srogi, a mówi się że przy wieszaniu bezbożników śpiewał pobożne pieśni ( W imię Ojca i Syna...). Nie marnując atramentu, przejdę do wydarzeń dalszych. Ojciec rycerza dowiadując się o tym wydarzeniu, mówiąc krótko, się wściekł i zamknął swego pierworodnego w wieży do czasu aż przemyśli co z nim zrobić, a gdyby nie to że sam biskup wstawił się za sir Georgem to prawdopodobnie by się go wyrzekł i przegnał z dworu. Jednak łaska biskupa miała jeden warunek, pogromca paskudnych heretyków (tfu!) musiał stawić się do Ziemi Świętej i wybrać zakon wedle własnego uznania. Od tamtego czasu minęło już 10 lat, a rany wojenne jakie w tym czasie odniósł i trudy jakie przeszedł, to już tylko nasz Pan w Niebiesiech jest w stanie wynagrodzić...
5 Język (angielski), Walka mieczem i tarczą
4 Język (łacina), Krzepa
3 Język (arabski), Jeździectwo, Sprawność
2 wiedza (religia), Walka kopią, Podstęp, Przywództwo
1 Empatia, Kontakty,wiedza (geografia) , Czujność, Bijatyka
Sztuczki:
Lekka konsekwencja fizyczna
Styl walki mieczem (ofensywny)
Styl walki mieczem (defensywny)
Europejska szkoła walki mieczem
Twardziel
Lwie Serce
05-12-2015, 01:09
Bohaterowie niezależni:
Agnes de Montmirail:
http://images76.fotosik.pl/134/b4889c2d46b27521.jpg
Hrabina de Montmirail, wdowa po Boemundzie de Moulins, szwagierka Charlotte de Moulins. Kobieta znana ze swej brawury i nieustępliwości, biegłości w fechtunku i jeździe konnej, a także z dumy oraz uroku, próbująca obecnie przejąć ziemie poległego męża.
Hugon de Montmirail:
Brat Agnes, zły na siostrę z powodu opuszczenia rodzinnego Montmirail, uważa że to przez nią ojciec umarł z żalu. Mimo wszystko obecnie stara się pomóc jej w walce o Moulins.
Charlotte de Moulins:
http://images76.fotosik.pl/134/deb9adbdb5a03a40gen.jpg
Siostra poległego Boemunda de Moulins i szwagierka Agnes, a także ukochana Roberta de Modica. Dobroduszna i szlachetna, młoda dziewczyna o złotym sercu oraz cudownym głosie. Źle znosi strach o bliskich...
Oswald de Chastelneuf:
http://images76.fotosik.pl/134/4d5f6ef877d7e202gen.jpg
Templariusz, który postanowił wyruszyć z Agnes do Francji, jej wierny przyjaciel. Odważny i świetnie władający orężem rycerz, nie jest jednak wzorem wszystkich cnót...
Aurora de Tripoli:
http://images75.fotosik.pl/133/eaee695eb68f7fccgen.jpg
Córka hrabiego Trypolisu, postanowiła uciec do Francji przed swym ojcem, który chciał oddać ją do zakonu. Zapewne powodem było zorientowanie się, że między nogami Aurory gościło wielu rycerzy, w tym Baldwin z Ibelinu czy Oswald. Bardzo przebiegła i lekkich obyczajów, mimo to o całkiem dobrym sercu...
Godwyn Bjornsson:
http://images77.fotosik.pl/133/ac98ec24633ab025gen.jpg
Duński rycerz, nieustraszony wojownik. Z jednej strony honorowy, z drugiej uwielbia nabijać się z ludzi i ze wszystkiego żartować, poczucie humoru nigdy go nie opuszcza. Mistrz picia i gnębienia, ma żonę Svenję.
Svenja:
http://forum.totalwar.org.pl/attachment.php?attachmentid=1291&stc=1
Żona Godwyna, wydaje się być jego całkowitym przeciwieństwem, spokojna i mądra...
Elisabeth de Wayren:
http://forum.totalwar.org.pl/attachment.php?attachmentid=1292&stc=1
Wdowa po baronie z Wigan poległym pod Montgisard, która nie chcąc zostawać sama w Outremer wyruszyła z Agnes do Francji. Inteligentna i sympatyczna, a przy tym straszna panikara i choleryczka...
Duncan z Albaniae:
Ponury rycerz ze Szkocji, przyjaciel Godwyna. Potężny wojownik, miał ponoć wybić cały klan górski wraz ze swtmi rycerzami. Wraca do Szkocji poprzez Francję.
Lwie Serce
02-10-2016, 10:02
Na kilka dni po bitwie pod Montgisard, nasza waleczna drużyna wyruszyła z Trypolisu na pokładzie potężnej kogi, przez Morze Śródziemne, ku wybrzeżom południowej Francji. Wysokie burty, dumne żagle, wyszkolona załoga, sprawiają, że nie lękacie się ani sztormów, ani muzułmańskich piratów licznie pływających na tych wodach. Po dwóch tygodniach nieprzerwanego żeglowania czujecie już jednak pewne znużenie podróżą, tak jak i wasze wierzchowce, stające się coraz bardziej nerwowe. Hrabina de Montmirail, która was wiedzie do swej ojczyzny, większość czasu spędza na rufie okrętu, wpatrując się w morze, opatulona płaszczem, zimne wiatry bowiem coraz częściej dają się we znaki. Panienka Charlotte poduczyła swojego ukochanego i innych chętnych nieco francuskiego, okazując anielską cierpliwość. Córka hrabiego Trypolisu zaś trzyma się blisko księdza Charlesa i wydaje się, że toczy wewnętrzną bitwę.
Wszyscy poza Adalbertem:
Jesteście na pokładzie okrętu...
Spytko, Katarina:
Obudziliście się u swego boku w niewielkiej, acz dość potulnej kajucie. Zaczyna was męczyć morska podróż, jako Polacy nie przywykli jesteście bowiem do niego.
Robert:
Zbudziłeś się w kajucie, sam na niewielkim łóżku. Charlotte jest tuż obok na podłodze, klęcząc na kolanach i zmawiając jakąś modlitwę szeptem.
Charles:
Jesteś na pokładzie okrętu, coś Ci bowiem nie dawało spać... Przeklęte sny o złowrogim lazarycie. Masz wrażenie, że Boemund prześladuje Cię nawet po śmierci. Obok Ciebie stoi Aurora wpatrzona w morze, oraz sir George, którego spotkaliście niespodziewanie w przystani Trypolisu.
Sir George Srogi:
Z sobie wiadomych powodów postanowiłeś porzucić (przynajmniej na jakiś czas) walkę w Outremer i wrócić do Europy. Znalazłeś się na pokładzie kogi, obok swego zakonnego brata i córki hrabiego Trypolisu, która uciekła od ojca ale nie chce powiedzieć czemu...
Adalbert:
Znajdujesz się w Tulonie na południu Francji, poszukując kolejnych to zleceń dla rycerza-najemnika. Siedząc w karczmie, dosiadł się do Ciebie nagle jakiś rycerz z emblematami zakonu świętego Łazarza, o brązowych, długich włosach i krótkiej brodzie. Część twarzy ma zakrytą bandażami. Spojrzał na Ciebie złowrogo i rzekł po francusku - tyś Adalbert z Tuluzy?
Robert
Chcąc nie chcąc musiał się pogodzić z religijnością wybranki i postanowił nie przeszkadzać jej w modlitwie tylko cierpliwie czekać aż skończy...
Lwie Serce
02-10-2016, 11:09
Robert:
Po niedługiej chwili Charlotte przeżegnała się i skończyła swą modlitwę, wstając z klęczek. Spojrzała na Ciebie i uśmiechnęła się nieśmiało siadając na skraju łoża. Witaj panie - rzekła cicho.
Robert
Panie? Tyle razy mówiłem ale nie,Ty dalej swoje...Pani... - odparł z ciężkim westchnięciem nie kryjąc poirytowania w głosie,jednak mimo to usiadł obok niej i delikatnie ucałował ją w policzek na powitanie
Lwie Serce
02-10-2016, 11:16
Robert:
Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i zarumieniła się nieco. W końcu postanowiła zagaić - dzisiejszej nocy, gdy spałeś, wymknęłam się na chwilę by zaczerpnać powietrza i widziałam ją znowu... Agnes, ona... Ona cały czas wpatruje się w morze jakby zauroczona. Nie wiem, jak jej pomóc - stwierdziła ze zrezygnowaniem.
Robert
Udaje że jest sama,i najwyższy czas żeby z tym skończyła bo wszyscy wiemy że tak nie jest...Nie może wiecznie opłakiwać swojego męża,myślę że powinniśmy oboje z nią porozmawiać...Co o tym myślisz Pani?
Lwie Serce
02-10-2016, 11:28
Robert:
Charlotte spojrzała na Ciebie poirytowana i stwierdziła łagodnie - jesteś złośliwy...
Robert
Jakże to? Ja złośliwy? Gdzież bym śmiał dla mojej Pani... - odparł z szerokim uśmiechem i zaraz dodał udając zdziwienie - Przesłyszałem się czy o czymś zapomniałaś?Pani...
Lwie Serce
02-10-2016, 11:32
Robert:
Ha ha - powiedziała markotnie, krzyżując ręce na piersiach i zakładając jedną nogę na drugą. Swój wzrok cały czas wyczekująco trzyma skierowany ku Tobie.
Robert
Delikatnie położył wybrankę na łoże układając się obok niej,zaś po chwili milczenia powiedział wpatrując się w jej oczy i cały czas nie mogąc powstrzymać uśmiechu - Czyżby moja Pani była obrażona? Cóż złego uczyniłem by narazić się na Twój gniew Pani?
Lwie Serce
02-10-2016, 11:47
Robert:
Charlotte najwyraźniej nie jest w nastroju na takie żarty, dlatego jedyne co zrobiła to odwróciła się plecami do Ciebie i zakryła twarz włosami.
Robert
Chodź kochanie,porozmawiamy z Agnes... - powiedział przytulając ją czule,dobrze że była odwrócona plecami bo wciąż był rozbawiony jej zachowaniem...
Sir George Srogi
Azaliż to ty Charlsie? Zmężniałeś. Witajcie i wy pani, czy razem podróżujecie? Wszelka chwała Chrystusowi i jego rodzicielce. Opowiadajże co się działo. - rzekł z wyraźną ciężkością w głosie.
Lwie Serce
02-10-2016, 12:13
Sir George, Charles:
Miło mi cię poznać panie, me imię to Aurora. Podróżujemy razem, będę pomagała ojcu Charlesowi w Montmirail we włościach hrabiny, oczywiście jeśli ten mi zezwoli... Rzekła dziewczyna, kłaniając się nieco i wyciągając dłoń w stronę rycerza św. Jana.
PanzerKampfWagen
02-10-2016, 12:15
Adalbert
Jam Adalbert z Tuluzy, zaiste. A Wy kto?
Lwie Serce
02-10-2016, 12:17
Adalbert:
Zwą mnie Rycerzem Śmierci, Mieczem Bożym, Symbolem Apokalipsy - rzekł poważnie rycerz, patrząc Ci przeszywająco w oczy.
Sir George Srogi
Ujął rękę kobiety, i skłonił się lekko - jestem rycerzem zakonu św. Jana, imie me George oraz bardzo niefortunny przydomek Srogi. A cóż się stało że podróżujecie w tak daleką podróż pani? Razem. - spojrzał podejrzliwie na brata i na Aurorę.
PanzerKampfWagen
02-10-2016, 12:24
Adalbert
Średnio go wzruszyła przemowa rycerza, skoro chce być tak nazywany, to niech tak będzie. I co Was do mnie sprowadza, Rycerzu Śmierci?
Lwie Serce
02-10-2016, 12:29
Adalbert:
Słyszałem żeś najemnikiem o dobrej renomie, a ja potrzebuję teraz dobrego w mieczu wojownika. Syn jednego z najbogatszych kupców w Tulonie pogwałcił córkę kowala, któremu winien jestem przysługę. Nie pytaj czemu winnym przysługi plebejuszowi, to bowiem nie ma znaczenia. Tak czy owak kowal poprosił mnie, bym pomścił cnotę jego dziecka i zabił gwałciciela. Chcę to zrobić w wyjątkowo oryginalny sposób... Dlatego potrzebuje czyjejś pomocy - powiedział rycerz, kładąc na stole brzęczącą, sporą sakiewkę.
PanzerKampfWagen
02-10-2016, 12:33
Adalbert
Jakiż to ten oryginalny sposób? Jeśli szukasz kata, to źle żeś trafił.
Lwie Serce
02-10-2016, 12:37
Adalbert:
Chcę go nieco wystraszyć. Ubiję go sam, ty mi się przydasz do odwrócenia uwagi i ewentualnym zajęciem się jego strażnikami. Jak już wspominałem, to syn bogacza, ma więc swoich pachołków. W sakiewce jest 50 srebrników, mamy więc umowę? Nieznajomy zdjął rękawicę i wyciągnął dłoń do Ciebie, ku Twemu zdziwieniu ta nie ma żadnych oznak trądu, mimo iż rycerz na twarzy ma bandaże oraz jest zakonnikiem świętego Łazarza.
PanzerKampfWagen
02-10-2016, 12:45
Adalbert
Niech i tak będzie. Również zdjął rękawicę i podał pewnie rękę zakonnikowi, po czym wziął sakiewkę i schował za pazuchę. A zatem kiedy i jak się na niego zasadzimy?
Lwie Serce
02-10-2016, 12:50
Adalbert:
Dziś w samo południe ma wjechać do leprozorium w Tulonie, by sprzedawać moim braciom wszelakie rzeczy, w towarzystwie ojca i swoich pachołków. Za godzinę powinien przejeżdżać traktem, więc zasadzimy się na niego nieopodal bram miejskich, tak by być jednak poza zasięgiem straży. Pamiętaj, nikt nie może przeżyć naszego ataku - odparł rycerz, po czym przysunął się do Ciebie i szeptem rzekł - a te bandaże to dla zmyłki, zakon daje wyżywienie, ludzie się ciebie boją i cię szanują, a do tego mają za obrońcę krzyża i opiekuna chorych. Trochę sprytu i masz to wszystko bez śmiertelnej choroby. Roześmiał się po tym głośno.
Charles de Tournemire
Nawet i po śmierci najwyraźniej nie zostawi go w spokoju ten lazaryta... Ale cóż, jeżeli mu się chce zawracać myśli zakonnikowi, zamiast to cieszyć się wiecznością to jego sprawa. Postanowił się tym zbytnio nie przejmować mimo wszystko po pewnym czasie. Kapłan wpatrywał się w morze, wspominając to swoje lata służby na Ziemi Świętej, a zarazem rozmyślał co to go czeka w jego ojczyźnie, wszak we Francji nie postawił stopy już od co najmniej 20 lat. Gdy tylko George zaczął rozmowę ten mu odparł - Witaj, bracie. Na polecenie Wielkiego Mistrza wyruszyłem wraz z hrabiną de Montmirail. Są tu jeszcze ze mną inni członkowie naszej starej grupy i parę nowych osób - odparł mu spokojnym tonem, jakoby chciał go uspokoić - Wiele się działo od czasu, kiedy opuściłeś naszą grupę. Dużo by opowiadać, ale jak znajdziemy wolną chwilę to ci dokładnie wszystko opowiem...
Aurorze zaś odparł - To miłe z Twojej strony, panienko, dziękuję. Zobaczymy na miejscu jak będzie wyglądać cała sytuacja i wtedy pomyślimy nad wszystkim.
Spytko z Mstyczowa (po polsku):
Może wyjdziem Luba na pokład zaczerpnąć świeżego powietrza? A u i wierzchowców zdało by się sprawdzić czy im czego nie brak. Mogli bym już dopłynąć na miejsce - westchnął ciężko.
Widzę że jakby mniej ich. Widać Bóg wziął ich do siebie. Cóż to za wezwanie? Może i z wami pojadę.
Lwie Serce
02-10-2016, 17:16
Charles, George:
A ja się bałam zostać w Ziemi Świętej, za dużo niebezpieczeństw, wojna u progu mego domu, to za dużo - wtrąciła Aurora.
Wojna święta to wojna sprawiedliwa - rzekł po cichu po łacinie.
Charles de Tournemire
Cóż, mam być medykiem oraz pełnić rolę kapłana na ziemiach tejże hrabiny. Nie mam nic przeciwko bracie abyś do nas dołączył, chociaż to nie ja tutaj decyduję o tym. Przekonaj ją jakoś do siebie, a być może pozwoli ci z nami wyruszyć. W każdym razie pomagałeś jej mężowi, Boemundowi de Moulins, więc już jakieś podstawy masz...
Wyszedl z zamyslenia - mówisz medykiem, zbożny to cel. Jednak nie takie jest moje prznaczenie. Nie dla mnie spokojne życie fleczera.
Charles de Tournemire
Cóż, ten kto potrafi władać orężem zapewne również nam się przyda w naszej sprawie. Tak czy inaczej namyśl się, bracie, masz trochę czasu. Hrabina de Montmirail opłakuje chyba jeszcze swojego męża, więc być może warto jej dać jeszcze czasu na pozbieranie się po tej stracie, ani to nie naciskać na nią zbyt mocno... Cóż, w każdym razie rozpoznasz ją po długich, czarnych włosach, zazwyczaj przebywa na rufie statku wpatrując się w morze. Warto też żebyś zapoznał się z innymi jeżeli to chciałbyś z nami jednak zostać.
Potrzebuję aby ktos me ramie prowadził. Bóg się ode mnie chyba odwraca
PerWerka
02-10-2016, 18:26
Katarina
Oparła głowę na ramieniu Spytka.
Też mam już dość tej łajby... Nie jesteśmy chyba stworzeni do wody. My ludzie z północy jesteśmy stworzeni do jazdy na koniu... Podniosła głowę z ramienia ukochanego i spoglądając mu w oczy uśmiechnęła się wesoło... Cmokając go w policzek podała mu swoją dłoń.
Prowadź zatem Mości Mężu...
Spytko (po polsku):
Odwzajemnił uśmiech Odziejmy się wpierw jakoś i chodźmy.
Lwie Serce
02-10-2016, 18:34
Spytko z Katariną oraz Robert z Charlotte wyszli na pokład okrętu gdzie zastali swoich towarzyszy podróży.
George, Charles:
Panie, co z tobą? Spytała Aurora sir George'a z przejęciem w oczach.
Spytko
Patrz Katarino, czyż to nie sir George? A już myślał żem, że na śmierci spotkanie tedy ruszył, gdy opuszczał nasze towarzystwo.
PerWerka
02-10-2016, 18:37
Katarina
Ukłoniła się uprzejmie w stronę Roberta i Charlotte. (polski) ładnie wyglądają.... nie sądzisz? zagadała cicho do męża.Wdać Pan łaskawy w niebiosach inny czas dla niego uszykował. Cieszę się że nic mu się nie stało.
Co? Co? Mowiliscie coś pani?
Spytko (po polsku):
Otrząsnął się szybko z szoku po zobaczeniu towarzysza, którego już miał za martwego. Ano ładnie, może i im Bóg tak jak i nam pobłogosławi odszepnął.
Robert
Odwzajemnił uprzejmy ukłon w stronę Polaków i nawet uśmiechnął się delikatnie do Katariny po czym poprowadził ukochaną w stronę stojącej samotnie Agnes...
Lwie Serce
02-10-2016, 18:47
Również Charlotte ukłoniła się delikatnie w stronę Polaków z lekkim uśmieszkiem. Dostrzec mogli, że jest nieco zarumieniona. Robert wraz ze swą ukochaną dotarł do Agnes, która nawet nie zauważyła ich obecności.
Aurora tymczasem rzekła do sir George'a - tak, mówiłam... Wszystko w porządku panie? Może powinieneś się położyć na chwilę, odpocząć? Źle wyglądasz...
Charles natomiast poczuł energiczne klepnięcie w plecy. Gdy się odwrócił, dostrzegł Godwyna. Witaj ojciec, coś taki ponury jak samobiczownik, ha!
Robert
Witaj Pani,ładny dzień dziś mamy,prawda? - rzekł do Agnes całując ją w policzek na powitanie nie mogąc się przy tym powstrzymać by znów delikatnie nie zagrać ukochanej na nosie...
Wwsystko w porządku. - rzekł jakny fo siebie - niewazne, cieszę się że w zdrowiu jesteście. Rusze z wami, a teraz idę przywitać sie z innymi. Po czym różnym korkiem ruszył w stronę spytka, z podniesioną dłonią.
PerWerka
02-10-2016, 18:52
Katcharina (polski)
Sposobność natrafiła się by Sir George, podziękowania za łaskawość swą, którą kiedyś mi ofiarował dostąpił... Nie wypada mi mężu jako kobiecie pierwszej mi się do Niego odezwać... Proszę mój miły uczyń mi tę przyjemność i podziękuj Mu w moim imieniu....
Lwie Serce
02-10-2016, 18:53
Robert:
Ładny? Wydaje mi się taki ponury, szary... Odparła z westchnięciem Agnes, dalej wpatrując się w morze. Charlotte założyla obydwie ręce na biodra, nieco zezłoszczona.
Charles de Tournemire
Ani chwili spokoju... - z niewzruszonym wyrazem twarzy odparł mu zwyczajnym tonem - A to źle?
Robert
Może zatem wyda Ci się ładniejszy jeśli spędzisz go ze mną i z Panienką Charlotte? - rzekła posyłając ukochanej niewinne i pytające spojrzenie
Spytko
Wyciągnął prawicę w kierunku rycerza Cieszę się żem Cię w zdrowiu widzę i podziękowania w imieniu mej żony składam za łaskawość, którą Jej kiedyś ofiarował.
Sir George Srogi
Nasze codziennie czyny sprawiają że jesteśmy dobrzy lub... nie. - rzekł z uśmiechem na twarzy - Cieszę się że w zdrowiu jesteście. Miła to odmiana po tym co się działo w Ziemi Świętej, choć kto wie, może Bóg opuścił te ziemie.
Lwie Serce
03-10-2016, 15:45
Charles:
A bardzo źle, bo ponurakiem być nie można, toż to marnotrawstwo daru Bożego, jakim jest nasz żywot. Masz ojciec, na poprawę humoru, ha! Godwyn wyjął sporej wielkości butelkę z winem...
Robert:
Zostawcie mnie, nie chcę byście i wy cierpieli, cieszcie się sobą - odparła Agnes zamykając oczy i spuszczając nieco głowę. Charlotte natomiast stwierdziła - jesteś okropny, wiesz?
Charles de Tournemire
Nie, podziękuję - odparł mu - No dalej, wiem że zaraz ci się znudzi...
Lwie Serce
03-10-2016, 15:50
Charles:
Ojciec, krwi Jezusa Chrystusa, która za nas została przelana, nie spożyjesz ku pamięci Zbawiciela? To nie po Bożemu, ha!
Charles de Tournemire
Nie sądziłem, żeś przyjął święcenia panie Godwyn, że to mi konsekrowane wino proponujesz... A gdzie habit?
PanzerKampfWagen
03-10-2016, 16:01
Adalbert
A śluby zakonne nie wiążą nadto rąk? Baby nie ma, odejść się nie da, nie wiem czy to tak przyjemnie... Odpowiedział również cicho.
Lwie Serce
03-10-2016, 16:03
Adalbert:
Pochędożyć można, do czego innego się przyda niewiasta. By skrzeczała nad uchem? Jestem Rycerzem Śmierci, Aniołem Zemsty, Zwiastunem Zagłady, czy jak to tam było... Nie dla mnie żona hehe - odrzekł wojownik.
Robert
Cierpimy widząc Cię w takim stanie...Wiem co czujesz ale nie możesz ciągle o tym rozmyślać bo się wykończysz... - odparł poważnym głosem,słów ukochanej zaś nie skomentował jedynie uścisnął mocno jej rękę
Lwie Serce
03-10-2016, 16:10
Robert:
Już się wykończyłam. Widzisz we mnie tą Agnes, którą poznałeś w Trypolisie? Spytała kobieta, spoglądając na Ciebie i roniąc łzę.
PanzerKampfWagen
03-10-2016, 16:13
Adalbert
Wzruszył ramionami z nieznacznym uśmieszkiem. No dobra, macie waść zamiar coś jeszcze zamawiać czy się zbieramy? Lepiej dobre miejsca sobie powoli zająć niż nieprzygotowanym się zasadzać, tym bardziej, że sporo wrogów ma być.
Robert
Westchnął ciężko i odparł przytulając ją troskliwie - Tak...To wciąż Ty siostro,mimo że usilnie próbujesz byśmy tego nie dostrzegali to wciąż to widzimy...Ale musisz przestać udawać że jesteś sama,masz przecież nas choć by nie wiem co...
Lwie Serce
03-10-2016, 16:19
Adalbert:
Zbieramy się, nie ma co marnować czasu, racja - przytaknął rycerz po czym obaj udaliście się konno na miejsce zasadzki. Można się skryć między drzewami, nie dostrzegą was nawet jeśli nie zejdziecie z siodeł. Trakt jest dość wąski. Masz jakiś plan? Nie żeby ktoś taki jak ja nie miał swojego, ale jestem skłonny wysłuchać.
Robert:
Agnes mocno się wtuliła, nieco rozczulona. Tak czy inaczej już mi nie zależy na niczym, chce tylko w spokoju odejść...
Robert
Nie wygaduj bzdur,wiem że zależy Ci choć by na mnie i Panience Charlotte,więc nie rań nas i siebie takimi słowami... - odparł tym samym tonem głaszcząc ją po plecach i zaraz dodał - To jak będzie? Spróbujesz dla nas przestać się bezcelowo zadręczać?
PanzerKampfWagen
03-10-2016, 16:31
Adalbert
Szczerze powiedziawszy to nie myślałem nad tym. Może ja wyjadę konwojowi naprzeciw z zaskoczenia i zwiążę walką wojowników, podczas kiedy Wy wbijecie się w formację od boku i skierujecie swoje siły prosto na nasz cel?
Lwie Serce
03-10-2016, 16:36
Adalbert:
Może być. Pamiętaj, nikt nie może uciec. Nikt - rzekł stanowczo, patrząc Ci w oczy swym groźnym spojrzeniem.
PanzerKampfWagen
03-10-2016, 16:38
Adalbert
Zaraz, a jaki był Wasz plan? Wszak ja to na szybko wymyśliłem, i lepsze się okazało?...
Lwie Serce
03-10-2016, 17:09
Adalbert:
Mój plan był dokładnie taki jak twój, widać też masz wielki umysł - odpowiedział z przekonaniem.
PanzerKampfWagen
03-10-2016, 17:22
Adalbert
Ach... No chyba że tak. Tylko po zabiciu syna kupca nie zostawiajcie mnie samego z siepaczami! Rzekł, po czym nie schodząc z konia schował się między drzewami, kilkanaście metrów przed zakonnikiem, zastygając w bezruchu z dłonią na rękojeści miecza.
Spytko
Co też prawisz mości George. Zwyciężylim pod Montgisard nad Saracenami, jak chciał Pan, choć wielu dzielnych rycerzy przy tym padło. Między innymi znany Ci baron Boemund de Moulin i baron de Wayren, który nas gościł w swym zamku po zasadzce nad oazą. Wdowa po nim również znajduje się na tym statku. Inna rzecz, iże niezbadane są Jego wyroki. Ruszając do Ziemi Świętej dumał żem będę strzec Grobu Pana. Nawet się mi nie śniło, iże inne wobec mnie ma zamiary i spotkam tam swą żonę czy suzerenkę.
Sir George
Zaiste niezbadane są wyroki Pańskie. Oby dusze tych dobrych chrześcijan znalazły spokój. Mówicie iż jest tu wdowa po baronie de Wayren? Gdzie ją znajdę?
Spytko
Nie widzę Jej tutaj, więc pewno nadal przebywa w swej kajucie.
Zatem pójdę do niej, bywajcie.
Lwie Serce
05-10-2016, 15:08
Robert:
Ja siebie sama nie zadręczam... Bóg swymi wyrokami robi to za mnie - stwierdziła niemrawo Agnes. Wiesz ile razy miałam ochotę wyskoczyć za burtę stojąc w tym miejscu? Spytała nieco podłamana.
Charles:
Oj tam ojciec, ja tak symbolicznie mówiłem! No pij, bo nie godzi się tak wina odmawiać! Odpowiedział zachęcająco Godwyn.
Spytko, Katarina:
Nagle podszedł do was Oswald i spojrzał na was z powagą w oczach. Gdyście byli w potrzebie i obrączek nie mieli, pomogłem wam. Mam nadzieję więc, że przystaniecie na pewną prośbę, którą teraz ja mam?
George:
Udałeś się do kajuty, gdzie przebywa wdowa po baronie z Wigan. Kobieta otworzyła Ci drzwi i spytała - tak, z czym przybywasz, nieznajomy panie? Widocznie Cię nie pamięta.
Adalbert:
Po kilku chwilach dostrzegłeś dwóch kupców, jednego starego, drugiego młodego, powożących spory wóz. Wokół powozu jest sześciu zbrojnych z włóczniami oraz toporami. Jeden ma kuszę.
PerWerka
05-10-2016, 15:25
Katarina
Usmiechem i skinieniem głowy przytaknęła Oswaldowi,gdy ten ich zagaił. Z oczu można jej było wyczytać, że zaciekawiła ją bezpośredność rycerza.
PanzerKampfWagen
05-10-2016, 15:31
Adalbert
Kiedy konwój przejeżdżał obok, ruszył na strażników, kierując się najpierw na tego z kuszą.
Lwie Serce
05-10-2016, 15:36
Adalbert:
Strażnicy kupców dobyli oręża na Twój widok. Kusznik wycelował w Ciebie ale nie zdążył wystrzelić, kiedy padł ścięty mieczem. Pozostali szybko zbili się w kupę, nie bardzo interesując się losem eskortowanych kupców, na których wnet napadł nieznajomy Lazaryta. Młodzikowi szybko zarzucił sznur na szyję oraz za jego pomocą ściągnął go z powozu prosto w błoto. Kim jesteście, że napadacie na kupców! Warknął głośno ojciec ofiary.
Tymczasem zaczyna padać śnieg, rzadko spotykany na południu Francji.
PanzerKampfWagen
05-10-2016, 15:56
Adalbert
Nie zwracając uwagi na jego słowa, dopadł także z mieczem do starszego kupca, ciągle mając jednak na oku grupę zbrojnych.
Robert
A wiesz ile razy ja chciałem skoczyć z muru kiedy zabrał mi żonę? - syknął,westchnął ciężko i zaraz dodał już znacznie spokojniej i łagodniej - Nie popełniaj moich błędów Agnes,zadręczanie się nie przywróci nikomu życia a jedynie przysporzy Tobie i nam dodatkowego cierpienia...Wiem przez co przechodzisz ale nie możesz się poddawać,on też by tego nie chciał i dobrze o tym wiesz,wciąż możesz być szczęśliwa ale musisz spróbować się z tym pogodzić,zostawić to co się stało w ziemi świętej za sobą bo teraz przed Tobą i nami wszystkimi nowy rozdział w życiu i tylko od Ciebie zależy jak go rozpoczniesz...My Ci możemy tylko pomóc ale ostateczna decyzja należy do Ciebie...
Lwie Serce
05-10-2016, 16:19
Adalbert:
Dorwałeś kupca, przebijając go mieczem. Ten krwawiąc spojrzał na Ciebie i syknął ledwie - oszczędź chociaż mojego wnuka... Dostrzegłeś wtem, że we wnętrzu wozu jest młody, wystraszony chłopak. Tymczasem Lazaryta wywlókł swoją ofiarę i przywiązał do drzewa. Zbrojni natomiast zastanawiają się, co mają robić...
Robert:
Kobieta przytaknęła Ci głową i spuściła ją... Chyba w końcu ją przekonałeś, chociaż ta milczy.
Robert
Delikatnie uniósł jej głowę do góry tak żeby spojrzała mu w oczy po czym powiedział - Agnes,daj mi słowo że skończysz z tą samotnością i zostawisz to za sobą...
PanzerKampfWagen
05-10-2016, 19:42
Adalbert
Nie przejmując się póki co chłopcem zaszarżował na zdezorientowaną grupę, próbując wywabiać po jednym strażniku z szyku.
Lwie Serce
05-10-2016, 20:04
Adalbert:
Niestety wspaniały plan się nie powiódł i wojownicy dalej trwają w szyku. Jeden się zniecierpliwił i rzucił swą włócznią w Ciebie, trafiając w tarczę, która się mocno wgniotła ale ochroniła Cię.
Spytko
Również skinął głową Słuchamy zatem mości Oswaldzie.
PanzerKampfWagen
06-10-2016, 18:22
Adalbert
Po poprzedniej nieudanej próbie postanowił po prostu wbić się w sam środek formacji, licząc na stratowanie i wystraszenie przeciwników.
Sir George Srogi
Witaj Pani, me miano George, podróżowaliśmy już kiedyś w Ziemi Świętej, możesz mnie nie pamiętać sporo czasu minęło. Jestem Anglikiem, i podróżowałem razem ze swym bratem, również sługą janowym.
Charles de Tournemire
Przestał go już kompletnie słuchać... Odechciało mu się. Zamiast tego wrócił do wpartywania się na morze, choć dalej uważa na tego całego Godwyna.
Lwie Serce
06-10-2016, 19:15
Robert:
Daję słowo... Chociaż straciłam już serce do walki za sprawę. Kiedyś promieniałam na myśl o rycerskich ideałach, a dziś? Dziś... To nie wydaje mi się już takie piękne - odparła Agnes ze smutkiem.
Katarina, Spytko:
Jest we Francji pewna kobieta... Pokażecie jej mój miecz i powiecie, że zginąłem w Ziemi Świętej - rzekł poważnie Oswald.
George:
Ach tak! Pamiętam cię panie! Usiądź wygodnie i rzeknij, z czym do mnie przybywasz - odpowiedziała baronowa, poprawiając naprędce swoje włosy.
Adalbert:
Zbrojni nie stawili zbyt zaciekłego oporu. Nie mieli z Tobą szans, trzech jest ciężko rannych i leży na ziemi, pozostali zginęli na miejscu. Tymczasem młody chłopak zaczął uciekać z płaczem...
Charles:
Skoro ojciec nie chcesz pić ani gadać, to bądź sobie sam, o! Krzyknął obrażony Godwyn i odszedł gdzieś. Tymczasem Aurora podeszła do Ciebie i westchnęła cicho, pytając zaraz nieśmiało - ojcze, rzeczywiście, czemu jesteś taki... Małomówny?
Sir George Srogi
Ekhem... nie przybywam do Ciebie w żadnym konkretnym celu pani. Ot ciekawość, czemu również płyniesz do Francji? I czemu bez męża? - rżnął głupa żeby, doskonale wiedząc że ten nie żyje.
Lwie Serce
06-10-2016, 19:26
George:
Mój mąż zginął i nie pozostało mi nic innego poza popłynięciem z Agnes! Krzyknęła Elisabeth i niemal od razu popadła w płacz, opierając głowę o Twe ramię.
Charles de Tournemire
Niezły z niego aktor... Najwyraźniej mój plan podziałał. Z jednej strony chyba mogłem się go tak wcześnie nie pozbywać. Miałem chociaż jakieś zajęcie, ale z kolei co ja mu będę dawać satysfakcję...? - Czemu tak uważasz? - przy okazji od razu przypomniało mu się jak to z 20 lat temu przeżywał tą całą podróż z Francji aż do Ziemi Świętej. Wszechobecna woda, a jakikolwiek port był niemalże darem od samego Boga...
Lwie Serce
06-10-2016, 19:29
Charles:
Widzę to - Aurora wzruszyła ramionami i spojrzała prosto w Twe oczy. Jej oczy zaś, dziwnie błyszczą...
PanzerKampfWagen
06-10-2016, 19:31
Adalbert
Nie widząc innego wyboru ściął także i malca, wszak przełożony dwa razy podkreślał, że nikt nie może przeżyć. Po wszystkim wrócił do drzewa, gdzie ostatnio lazaryta wiązał gwałciciela.
sir George Srogi
Trochę zaskoczony reakcją popadł w mentorski ton - Czy nie chcesz się wyspowiadać Pani? Co prawda nie jestem spowiednikiem, ale może lżej na duszy Ci będzie.
Lwie Serce
06-10-2016, 19:38
Adalbert:
Jesteś świadkiem, jak gwałciciel umiera w męczarniach, z przebitą szyją przez ostrą gałąź, przywiązany do drzewa. Oto sprawiedliwości zadość się stało, za hańbę śmiercią odpowiedź została przesłana - rzekł podniośle "Rycerz Śmierci"...
George:
Ale ja spowiadałam się dwa dni temu, nie nagrzeszyłam przecież... Bóg mi świadkiem, że moje postępowanie złe nie było... Ale, ale... Zmieńmy temat panie, żebym już więcej nie musiała płakać. Co ciebie sprowadza do Francji?
Charles de Tournemire
Nie miałem ochoty na rozmowę z panem Godwynem, panno Auroro... Nie na taką - odparł jej, skoro zapytała... Chyba to te biedne dziewcze nie dostrzegło, że to tenże rycerz próbuje sobie żarty stroić... Albo i na pewno.
Sir George Srogi
Dalej mówiąc mentorskim tonem - Azaliż nie popełniasz właśnie grzechu pychy? Każdego dnia grzeszymy, każdej godziny. Ale dobrze, bardziej ja bym zgrzeszył doprowadzając damę do płaczu. Co mnie sprowadz do Francji? Ojciec mój pomarł, a ja jako jedyny dziedzic muszę dostać się do północnej Francji gdzie mam swe ziemie. Ale Bóg mi świadkiem że jeszcze kiedyś wrócę do królestwa niebieskiego.
PanzerKampfWagen
06-10-2016, 19:46
Adalbert
Oryginalnie... Rzekł widząc sposób, w jaki rycerz skończył z kupcem. Starzec i dzieciak nie żyją, straż takoż nie żyje lub zmawia ostatnie modlitwy. Mamy czas na przejrzenie dóbr, czy lepiej oddalić się, póki nikt tędy nie jedzie?
Spytko
I ten jeden łeż wystaczy byśmy kwita byli? Już się nie uśmiechał, gdyż nie w smak mu było, że ma kalać się łgarstwem i krzywdzić nim jakąś białogłowę. Ale i bez przypomnienia pamiętał, że Oswald wyświadczył im przysługę i byli mu to winni.
PerWerka
07-10-2016, 13:17
Katarina
Wiesz Panie, że serce Jej będzie krwawić, ale mniemam iż wiesz o co nas prosisz? A kim Ona dla Ciebie jest jeśli wolno spytać? Katarina nie była już pogodna, ale nadal jej głos był uprzejmy i miły.
Robert:
Wydał z siebie ciche westchnięcie ulgi na jej słowa - Najważniejsze żebyś się nie poddawała a wszystko przyjdzie z czasem,zobaczysz...A teraz najwyższy czas żebyś znów zaczęła żyć,kiedy ostatnio coś jadłaś?
Lwie Serce
07-10-2016, 19:38
Spytko, Katarina:
Znajoma sprzed lat, lepiej będzie, żeby nie wiedziała że żyję. Lepiej dla niej, wierzcie mi. Tak panie Spytko, to jedno wystarczy, mam swój honor - odrzekł Oswald. Dostrzegacie w nim pewien niepokój...
Charles:
A ze mną porozmawiasz, ojcze? Spytała Aurora, patrząc Ci w oczy.
George:
Ach... A... Elisabeth chciała coś powiedzieć ale znów rozpłakała się. Wygląda, jakby miała problemy nie tylko życiowe ale i emocjonalne. Ze sobą.
Adalbert:
To pytanie poza naszą umową. Żegnaj - rzekł stanowczo rycerz, po czym szaleńczo się roześmiał i odjechał w stronę Tulonu.
Robert:
Myślisz że pamiętam o takich błahostkach? Ale dzisiaj na pewno nie...
Robert
Zatem postanowione,zjesz z nami śniadanie... - odparł z uśmiechem,po czym...Złapał ją w pasie i delikatnie przerzucił sobie przez ramię...
Lwie Serce
07-10-2016, 19:44
Robert:
Agnes pisnęła wystraszona, gdy nagle ją złapałeś i przerzuciłeś przez ramię. Co ty wyprawiasz!? Krzyknęła.
Robert
Jak to co? Chciałem Cię zanieść żebyś nie musiała się męczyć...Niewygodnie Ci? - odparł niewinnym głosem choć doskonale wiedział jak na to zareaguje to chciał ją wyrwać z apatii a złość to pierwszy krok by tak się stało...
Lwie Serce
07-10-2016, 19:50
Robert:
Masz dosłownie moment, żeby mnie postawić! Krzyknęła zezłoszczona hrabina, nieco się czerwieniąc. Charlotte chyba zrozumiała Twoją metodę bo na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
Robert
Ale najpierw muszę usłyszeć od Ciebie magiczne słowo... - odparł puszczając oko ukochanej
Lwie Serce
07-10-2016, 19:53
Robert:
Puszczaj mnie na Boga! Jeszcze mam cię błagać?! Wrzasnęła znów, uderzając Cię w plecy dłonią, ale nie tak by zabolało.
Robert
Zaśmiał się cicho jednak nie chcąc jej zbyt denerwować nie przedłużał już jej "cierpienia" i przełożył ją sobie na ręce po czym rzekł patrząc w jej oczy - Błagać? To magiczne słowo to "proszę" Agnes,nie mów że go nie znasz?
Lwie Serce
07-10-2016, 19:58
Robert:
Pytasz, tak jakbym go kiedyś przy tobie użyła - syknęła wciąż zezłoszczona kobieta, odwracając głowę. Wyglądało to nieco zabawnie, bo zrobiła to zbyt zamaszyście przez co od razu przyszła Ci na myśl jakaś rozpieszczona dziewka, której ktoś nie spełnił kaprysu.
Robert
Roześmiał się nie mogąc dłużej wytrzymać - No to nadrobiliśmy braki w Twojej wiedzy... - rzekł całując ją delikatnie w policzek - Proponuję żebyśmy po śniadaniu zeszli pod pokład do naszych wierzchowców,pewnie znoszą podróż jeszcze gorzej od nas...
Lwie Serce
07-10-2016, 20:02
Robert:
Agnes nie odezwała się do Ciebie ani słowem, nie zareagowała też na pocałunek. Jej młodsza szwagierka zaśmiała się i wtrąciła - tak, to dobry pomysł.
Robert
Nie mówiąc nic więcej udał się do ich kajuty z zamiarem zrealizowania pierwszej fazy planu,gdy dotarli na miejsce delikatnie położył Agnes na łóżku i starannie przygotował dla ich trójki prowizoryczne śniadanie. Po wszystkim zabrał się za jedzenie co jakiś czas zerkając kątem oka na swoją "siostrę".
Lwie Serce
07-10-2016, 20:12
Robert:
Agnes bez słowa zabrała się za jedzenie, ale wnet oburzona Charlotte stwierdziła - co z was za chrześcijanie! Nie zaczyna się posiłku bez modlitwy! I nie czekając, uklękła na podłodze oraz przeżegnała się.
Robert
Spojrzał na nią z powątpiewaniem i wydał z siebie głośne westchnięcie dezaprobaty jednak po chwili wahania postanowił że dotrzyma jej towarzystwa a przy tym przeprosi za poranne kpiny,dlatego uklęknął obok niej,przymknął oczy i złożył ręce do modlitwy...
PerWerka
07-10-2016, 20:17
Katarina
Spojrzała na Spytka trochę zaniepokojona, i chwilę milczała...
Mości Oswaldzie, wyglądacie na zaniepokojonego... wiedz, że zawsze możesz do nas przyjść i porozmawiać.
Lwie Serce
07-10-2016, 20:18
Robert:
Agnes również dołączyła do modlitwy. Gdy skończyliście, zabraliście się do posiłku, który wnet zjedliście... Hrabina położyła się bez humoru na łóżko.
Robert
Agnes,połóż się na brzuchu... - rzekł jak gdyby od nie chcenia bacznie wyczekując jej reakcji
Lwie Serce
07-10-2016, 20:26
Robert:
Nie - odparła, ale po kilku chwilach spełniła "przypadkowo" prośbę...
Robert
Nieomal znów się nie roześmiał widząc jej zachowanie,utrzymał jednak powagę chcąc by Agnes przestała się złościć i znów poczuła się szczęśliwa i kochana...Zdjął buty pamiętając jak jego siostra nie cierpi brudzenia pościeli i usiadł obok niej zaczynając delikatnie masować jej ramiona licząc że Charlotte także do niego dołączy i zabierze się za stopy kobiety...
PanzerKampfWagen
07-10-2016, 20:31
Adalbert
Jeszcze mnie najdą przy tej stercie trupów i pomyślą że to mój pomysł był, bo tamten sobie poszedł... Pomyślał, i pojechał w ślad lazaryty do karczmy, w której przebywał przed odebraniem zlecenia.
Lwie Serce
07-10-2016, 20:36
Robert:
Agnes przewróciła oczami tylko ale w żaden sposób się nie opierała. Charlotte usiadła tylko obok uśmiechając się lekko. Za dużo czasu spędziliśmy na tym okręcie... Za dużo... Rzekła marudnie panienka.
Adalbert:
Na drodze spotkałeś jakąś śmiertelnie wystraszoną kobietę w płaszczu z zarzuconym kapturem. Obok jest jej bułany koń. Nie widzisz jej twarzy praktycznie, rozpoznajesz tylko po posturze że to kobieta. Siedzi na ziemi, w błocie...
Robert
Nie marudź tyle kochanie... - odparł jej z uśmiechem wskazując skinieniem głowy na nogi Agnes...
Charles de Tournemire
Być może... A o czym to chciałabyś porozmawiać? - odparł jej, zastanawiając się co się tak gapi na niego...
Spytko
Westchnął ciężko Doskonale pamiętamy iże pomogłeś nam w potrzebie i nie trza nam tego przypominać. Po prostu miałem nadzieję odwzajemnić się czynem bardziej godnym rycerza, ale skoro akurat takiej przysługi potrzebujesz mości Oswaldzie, to uznaj ją za wykonaną. Mimo że jedno łgarstwo może nie okazać się wystarczające. Może masz coś innego niż oręż, coś co przed bitwą jeden druh może poprosić drugiego o zwrot osobie bliskiej jego sercu, gdyby cało nie wyszedł z kabały? Jakiś medalion, pukiel włosów, czy wstążkę którą Ci podarowała? Dziwnym może się zdać owej damie, iże miast pochować tak dzielnego rycerza wraz z Jego bronią, sam ją dzierżę.
Lwie Serce
08-10-2016, 09:33
Spytko, Katarina:
Dziękuję pani Katarino za te słowa - odparł Oswald i ukłonił się lekko, po czym zwrócił do byłego Bożogrobcy - myślisz, że to dama mego serca? Może to tak wyglądać ale nie... Chociaż mam coś innego, po czym mnie rozpozna - rzekł, wyjmując jakąś dziwną, złotą monetę. Nigdy takiej nie spotkaliście ani nie słyszeliście o takiej. Ma wygrawerowany prosty krzyż, oraz napisy - na górze Chastelneuf, a na dole - Foix.
Robert:
Charlotte położyła się po prostu na nogach Agnes i zamruczała, przymykając oczy...
Charles:
O grzechu... Co muszę zrobić, żeby Bóg mi wybaczył moje grzechy? Sama spowiedź wystarczyła?
Charles de Tournemire
Sama spowiedź nigdy nie wystarczy. Podstawową rzeczą jaką trzeba sobie uświadomić jest to, że wszyscy jesteśmy grzeszni. Jako ludzie mamy skłonności do popełniania złych rzeczy i nic na to nie poradzimy. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy zawsze usprawiedliwieni z tego co uczyniliśmy. Trzeba również starać się być tym lepszym człowiekiem i sługą Boga... Życie jest jakby wstępem, bardzo krótkim etapem, w którym to my musimy wykazać się, czy jesteśmy godni dostąpić wieczności, czy też nie. Za wszelkie starania Bóg nam pobłogosławi.
Lwie Serce
08-10-2016, 10:03
Charles:
Ale ja się staram... Tylko nie zawsze mi wychodzi - stwierdziła Aurora, wzdychając ciężko.
Charles de Tournemire
Zaczyna się zawsze od małych kroków. Będą wzloty i upadki, ale sam fakt tego, że się starasz jest tu istotny... Poświęć się modlitwie przynajmniej raz na jakiś czas, wyraż swój żal za grzechy i skruchę, a możesz i nawet poprosić Najświętszą Matkę, Boga czy jego Syna o pomoc. Pamiętaj tylko, że i od razu po jednej modlitwie nie staniesz się świętą osobą czy kimkolwiek takim, oni tylko mogą naprowadzić Cię na właściwą drogę.
Nie bedę przeszkadzał Pani, widzę żeś w źałobie.
PanzerKampfWagen
08-10-2016, 11:38
Adalbert
Co się stało niewiasto? Spytał, zatrzymując się. Czemu siedzisz w tym błocie? Wstań, nie brudź swego płaszcza i nie wystawiaj się na choroby.
Spytko
Wyciągnął dłoń po monetę Kim jest owa dama i gdzie trza podróż odbyć by do Niej dotrzeć? Daleko to od ziem Pani Agnes? Skoro to nie była dama Twego serca, ani za taką się nie uważa, co mamy Jej rzec iż prawiłeś o Niej?
Robert
Westchnął tylko uśmiechając się delikatnie pod nosem,nic już jednak nie powiedział a gdy skończył masować Agnes po prostu położył się obok niej obejmując ją czule...
Lwie Serce
08-10-2016, 12:14
Charles:
Dziękuję za radę ojcze - Aurora nagle pocałowała Cię w policzek...
George:
Elisabeth spojrzała na Ciebie zapłakanymi oczyma, nic nie mówiąc.
Adalbert:
Jakiś przeklęty trędowaty na koniu tędy przejeżdżał! Kiedy był obok mnie zaśmiał się szaleńczo aż zleciałam z siodła... Aaauć... Boli - odparła kobieta wstając powoli z ziemi. Zdjęła swój kaptur a wtem ujrzałeś jej delikatną, piękną twarz i jasne włosy.
Spytko, Katarina:
Niedaleko, to hrabina Foix, na zachód od Tulonu w stronę Aragonii. Rzeknijcie jej jedynie, że pierwszy raz wspomniałem o niej konając na polu walki, gdy poprosiłem was o przekazanie jej wieści. Też nie lubię łgarstw, ale czasem nie mamy wyboru... Powiedział Oswald, wręczając monetę.
Robert:
Dziwnie się czuję... Nie wiem co wy kombinujecie, ale na Boga, przestańcie - rzekła zdezorientowana Agnes, widocznie nie mająca teraz ochoty na takie czułości. Albo tak sobie tylko wmawia...
Spytko
Skinął głową Oswaldowi i schował monetę. Chodźmy do naszych koni Katarino.
Robert
Zaśmiał się cicho - Przestać? Przecież nic takiego nie robimy Agnes...
Lwie Serce
08-10-2016, 12:21
Robert:
Wcale... Nie pozwalacie mi w spokoju pozostać w żałobie po mężu, to nie po chrześcijańsku - stwierdziła hrabina de Montmirail.
Robert
No tak,nie po chrześcijańsku... - odparł z ciężkim westchnięciem po czym po prostu położył się obok przestając ją obejmować...Choć nie dał tego po sobie poznać to mocno zirytowało go zachowanie kobiety,jeszcze przed chwilą dawała mu słowo a teraz zdawała się robić wszystko co w jej mocy by dalej pozostać w apatii,żałobie i smutku...
Lwie Serce
08-10-2016, 12:33
Robert:
Podłamana nerwowo kobieta zaczęła ronić łzy ale złapała Cię za dłoń i rzekła niemrawo - przepraszam... Ale zrozum że mi ciężko...
Robert
Przecież wiem że Ci ciężko,ale nam też nie jest łatwo widząc Cię w takim stanie...A mam wrażenie że Ty nawet nie próbujesz z tym walczyć mimo tego że dałaś mi na to swoje słowo niecałą godzinę temu... - odparł ściskając jej rękę
Charles de Tournemire
Nie rób tego, nigdy - odparł jej surowo, po czym odsunął się od niej - Dobrze wiesz, że nie wolno ci tego robić, ani mi.
sir George Srogi
Odszedł kłaniając się w progu, po czym udał się na burtę patrzeć na morze.
PanzerKampfWagen
08-10-2016, 12:48
Adalbert
Trędowaty... Ta... Zdaje się że też go widziałem. Mocno boli? Dasz radę chodzić, pani?
PerWerka
08-10-2016, 13:05
Katarina
Ukłoniła się Oswaldowi. Zrobimy Panie jak prosisz....
Tak mężu -chodźmy...Odparła po chwili zadumy.
Mam nadzieję, że to nie obróci się kiedyś przeciwko nam. Łgać w imię dobra? dziwna sprawa....
Lwie Serce
08-10-2016, 13:26
Robert:
Próbuję, ale przyzwyczaj się do moich wahań nastroju. Wybacz, jeśli przysporzę ci tym cierpień, choćbym nie wiem jak chciała to jeszcze długo nie będę jak dawniej - odrzekła Agnes nie wyrywając swej dłoni.
Adalbert:
Dam radę, aauuć... I nie pani, na imię mi Sybilla, panna de Foix, wyrwałam się na przejażdżkę będąc w odwiedzinach u przyjaciół, no i Bóg mnie pokarał za samowolę - rzekła dziewczyna.
Spytko, Katarina:
Dotarliście do swoich koni.
Charles:
Och... Wybacz ojcze, to pod wpływem chwili... Odparła wyjaśniająco Aurora. W tym czasie wrócił od pani de Wayren sir George.
Sir George:
Widziałeś, jak Aurora daje całusa księdzu Charlesowi...
Robert
Nieco zaskoczyła go tak rozbrajająca szczerość z jej strony - Dobrze Agnes,nie przepraszaj bo wiem przez co przechodzisz...Nie chcę po prostu żebyś skończyła tak jak niegdyś ja...
Spytko po polsku
Nuu Trzaskawica, nuu nie bocz się, jużem wrócił przemówił łagodnie podchodząc do swego wierzchowca. Pogładził delikatnie dłonią jego szyję. Tak wiem, pognać przed się byś chciała, ale nie czas ni miejsce na to. Zaczął czyścić sierść swej wiernej klaczy.
PanzerKampfWagen
08-10-2016, 13:42
Adalbert
Może zatem odeskortuję Cię, Sybillo, by więcej takich wypadków Cię nie spotkało na drodze? I tak miałem wracać do miasta, do karczmy.
sir George Srogi
Z wielkim gniewem szedł szybkim krokiem w stronę Charlsa i Aurory - Niewinni?! Podróżujący?! Łamiecie śluby na statku pełnym ludzi! Wszetecznico! I ty - rzekł z przekąsem - bracie!
Lwie Serce
08-10-2016, 13:55
Robert:
Agnes spojrzała Ci na chwilę w oczy, nic już nie mówiąc. Po chwili zorientowałeś się, że Charlotte usnęła z głową opartą o nogi szwagierki.
Adabert:
Nie podróżuję z nieznajomymi, może więc byś się najpierw przedstawił panie? Spytała Sybilla z delikatnym, jakby kpiącym uśmieszkiem.
Robert
I jak tu jej nie kochać? Mam wrażenie że mogła by przespać cały dzień...Tylko dlaczego ona ciągle nie mówi mi po imieniu...Wiem że jest nieśmiała ale to już niemal miesiąc... - rzekł do "siostry" jednak jego wzrok był zwrócony w stronę śpiącej wybranki
PanzerKampfWagen
08-10-2016, 14:04
Adalbert
Wybacz mi me maniery, panienko. Rzekł poważnie, ściągając hełm z głowy. Zwę się Adalbert de Toulouse.
Lwie Serce
08-10-2016, 14:11
Robert:
Do mnie zaczęła mówić po imieniu po roku znajomości, bądź cierpliwy. Ale nie narzekaj, dobrze wiem że to między innymi za to ją tak pokochałeś - odparła hrabina, uśmiechając się pierwszy raz od wielu dni.
Adalbert:
Nie wybaczę ci twych manier panie, jeśli wciąż będziesz uznawał się za lepszego ode mnie - odrzekła Sybilla z uśmiechem, opierając się o swojego konia.
Robert
Mimowolnie odwzajemnił uśmiech jednak zaraz kontynuował - Owszem,między innymi za to...Ale chciał bym żeby czuła się przy mnie swobodnie a mam wrażenie że czasem jest...Skrępowana...Co mi radzisz Agnes? Tylko nie mów już nic o cierpliwości,to nie jest moja najmocniejsza strona...
Lwie Serce
08-10-2016, 14:21
Robert:
Obawiam się, że skrępowana przestanie być dopiero po nocy poślubnej Robercie... Taka już jest, nieśmiała, cnotliwa i dobra, ciężko uwierzyć że ona i Boemund byli rodzeństwem, choć kilka wspólnych cech mają.
Robert
Westchnął wyraźnie niezadowolony z tej odpowiedzi - Na pewno niczego nie mogę dla niej zrobić? Dobrze wiesz Agnes,że ślub to bardzo odległa perspektywa,nawet nie jesteśmy zaręczeni...
Lwie Serce
08-10-2016, 14:27
Robert:
Odległa? Sprzedam swoją biżuterię by wyprawić wam ślub w Moulins, o to się nie martw - powiedziała zapewniająco.
Robert
Agnes...Nie,nie możesz to...To by było zbyt wiele...Ja...My...Znajdziemy jakiś inny sposób,żebyś nie musiała się tak poświęcać... - o ile wcześniej był zaskoczony jej szczerością to teraz deklaracja hrabiny kompletnie go zszokowała...
PanzerKampfWagen
08-10-2016, 15:11
Adalbert
Wiedz, że bynajmniej nie leżało w moim interesie okazanie, że jestem lepszy od Ciebie. Rzekł schodząc z konia. To zapewne wina zmęczenia. Czy teraz przyjmiesz me przeprosiny? Spytał, stojąc już na gruncie.
Lwie Serce
08-10-2016, 15:13
Adalbert:
Zastanowię się - odparła kapryśnym tonem, podając Ci dłoń.
Robert:
Już ja widzę te wasze sposoby. Charlotte nie ucieszy się na wieść, że ślub odprawiacie za zrabowane wrogom złoto, bo jak rycerz może zarobić tyle, jeśli nie ma dużo ziem... Konieczne są łupy - stwierdziła z przekonaniem Agnes.
Robert
Westchnął ciężko po raz kolejny tego dnia,wiedział że Agnes ma rację ale nie chciał żeby pozbyła się wszystkiego co tylko miała tylko po to żeby mogli szybciej wziąć ślub... - Nie martw się Agnes,coś wymyślimy... - odparł całując ją w głowę i na powrót obejmując
Lwie Serce
08-10-2016, 21:53
Robert:
W takim razie myślenie pozostaw mi, dobrze? Bo póki co, to nie masz żadnego sensownego pomysłu. Przypominam o charakterze Charlotte, łupy wojenne nie popłacą - rzekła wtulając się. Udało Ci się zaangażować ją w jakąś sprawę, dzięki czemu chyba zapomniała na tę chwilę o troskach.
Robert
Dobrze Agnes,niech Ci będzie...- odparł z uśmiechem - Hmm...Ale ona przecież nie musi wiedzieć ze to z łupów wojennych...Zawsze mogę jej powiedzieć że to z jakiegoś pojedynku albo co...
Lwie Serce
08-10-2016, 22:03
Robert:
Agnes sięgnęła z łóżka po swój miecz, leżący na podłodze tuż przy nim. Westchnęła i przycisnęła go do swego ciała nie wyjmując z pochwy. Rękojeść przyłożyła do swych ust oraz przymknęła oczy...
Robert
Agnes...Kiedy Charlotte ma urodziny? - zapytał nie komentując w żaden sposób jej zachowania
Lwie Serce
08-10-2016, 22:11
Robert:
Uwierzysz mi jak powiem, że 25 grudnia? Spytała z uśmiechem, dodając zaraz - Boemund opowiadał mi, że był przy jej narodzinach. Przez jakiś czas śmiał się nawet, że kiedyś będzie świętą...
Robert
Chrząknął,spojrzał na śpiącą ukochaną i rzekł nieco nerwowym głosem - To już zaraz...A...Z czego by się najbardziej ucieszyła? Chciał bym się oświadczyć w jej urodziny ale to przecież nie prezent...
Lwie Serce
08-10-2016, 22:17
Robert:
Coś, co będzie zawsze albo często przy niej, co będzie jej o tobie przypominać. Czaprak? Amulet, kolczyki?
Robert
Ah,czyli klasycznie...No dobrze... - odparł wyraźnie zamyślony - Ciekawe tylko jak ja za to zapłacę,za 30 monet nawet kolczyków nie kupię a co dopiero amulet albo wykwintny czaprak...I jeszcze przecież za coś będzie trzeba kupić jej obrączkę...
Lwie Serce
08-10-2016, 22:32
Robert:
Albo napisz pieśń dla niej - zaproponowała z uśmiechem.
Robert
Nieomal nie wybuchnął głośnym śmiechem,jednak szybko się opanował nie chcąc budzić ukochanej ze snu - Może mam ją jeszcze wykonać? Jeśli chcesz żeby Charlotte mnie rzuciła to powiem Ci że był by to wielki krok w tą stronę... - odparł żartobliwie
Lwie Serce
08-10-2016, 22:41
Robert:
Masz donośny i piękny, męski głos. Brak ci wiary jedynie... Nie mów, że nie śpiewałeś z innymi jak jechaliśmy pod Montgisard. Ja sama ledwo się powstrzymałam, ale nikt mnie wtedy usłyszeć nie mógł - odrzekła.
Robert
Nie śpiewałem...Myślałem wtedy o Was... - odparł poważnie - I wierz mi Agnes...Sztuka nigdy nie była moją mocną stroną,przecież wiesz jak fatalnie tańczę...To że Cię nie podeptałem w Trypolisie to był naprawdę cud...
Lwie Serce
08-10-2016, 22:49
Robert:
Jesteś rycerzem ale głównie od tej wojowniczej strony mój bracie. Będziesz musiał też nauczyć się innych, nie mniej ważnych rzeczy. Nie czujesz tego podniecenia, kiedy zewsząd słyszysz donośny śpiew swoich kompanów, ruszających do walki? Potrafisz się powstrzymać, by nie śpiewać razem z nimi?
Robert
Nie,nie czuję tego...Zwykle wtedy myślę o innych rzeczach...Jedyne momenty kiedy śpiewałem razem z wszystkimi to były rycerskie popijawy hehe...I wiesz przecież że próbuję się uczyć tańca i francuskiego ale nie jest do łatwe...
PerWerka
09-10-2016, 07:55
Techniczny
Z uwagi na całkowity brak czasu na kompa muszę zrezygnować z gry. Nie mam pojęcia kiedy by taki stan rzeczy mógł się zmienić.
Przepraszam za kłopot i dziękuję wszystkim za grę.
PanzerKampfWagen
09-10-2016, 15:04
Adalbert
Ujął delikatnie jej dłoń i odprowadził ją do jej wierzchowca.
Lwie Serce
09-10-2016, 18:45
Spytko:
Usłyszałeś znad pokładu jakąś awanturę...
George:
Aurora wystraszyła się bardzo Twych słów. Brat Charles odrzekł natomiast nerwowo - to ta niewiasta mnie zaczęła obcałowywać. Nie widziałeś, bracie, co czyni? Zaskoczyła mnie!
Adalbert:
Kobieta dosiadła swego konia. Czego szukasz w Tulonie, panie Adalbercie? Spytała z zaciekawieniem.
Robert:
Ja i Charlotte cię nauczymy, nie przejmuj się... Ona zwłaszcza, w jej towarzystwie ciężko by sztuka była ci obca.
Robert
Z trudem powstrzymał się od jęknięcia,zamiast tego skrzywił się nieznacznie- Ja też lubię sztukę...Dopóki to ktoś inny się nią zajmuje...Naprawdę Agnes,wystarczą mi już te nieszczęsne lekcje tańca ale od muzyki trzymam się z dala...
Spytko po polsku.
Zobaczę co się dzieje Katarino. Jak będziesz czyścić swe wierzchowce użyj nieco więcej siły, jak jam przy Trzaskawicy to czynił. Nie za dużo, by bólu im nie zadać, tylko tyle by je rozgrzać skoro miejsca by biegać nie mają. Wrócę jak się dowiem co się dzieje. Ruszył na pokład.
PanzerKampfWagen
09-10-2016, 18:58
Adalbert
Szukam dla siebie jakiegoś zajęcia, jestem najemnikiem. Rzekł również wskakując na swoją klacz.
Lwie Serce
09-10-2016, 19:00
Adalbert:
Ahaaa... Ale wyglądasz mi na porządnego, pewnie dobrze dobierasz swych zleceniodawców? Nie rozumiem, jak niektórzy mogą mordować niewinnych w imię złota...
sir George Srogi
Milcz! Widziałem jedynie od samego początku jakżeś się patrzył. Do rodziny?! Chyba żeby porzucić śluby! - po czym na odlew uderzył go w twarz - w dyby pójdziesz!
Lwie Serce
09-10-2016, 19:34
Spytko:
Usłyszałeś słowa rycerza św. Jana oraz zauważyłeś, jak uderza księdza. Ludzie zaczynają się zbierać wokół tej dwójki, z zainteresowaniem przyglądając się sytuacji.
Sir George:
Ale, ale jakie dyby! To przez tą ladacznicę, winno się ją na stosie spalić! Ryknął ksiądz. Aurora zasłoniła usta na chwilę i rzekła - ale to on mnie mamił! Mówił mi, że nie składał żadnych ślubów i tylko udaje księdza, by mieć utrzymanie! Obiecywał mi dobrobyt i miłość!
Robert:
To lepiej coś wymyśl, żeby Charlotte się nie obraziła hihi.
Spytko
Załatwcie to po cichu, wrzaskami jeno konie płoszycie. Jeszcze sobie krzywdę jakowąś zrobią rzekł głośno, po czym obrócił się na piecie i wrócił do żony.
PanzerKampfWagen
09-10-2016, 19:37
Adalbert
Staram się jak mogę, by dobrze ich dobierać. Ciężkie mamy czasy i nierzadko trzeba chwytać się tego co dają...
Robert
Mam nadzieję że mnie po prostu zrozumie i da mi święty spokój z nauką śpiewu czy grania... - odparł zgodnie z prawdą delikatnie głaszcząc Agnes po włosach
sie George Srogi
Skoro żadne z was do winy się nie przyznaje, tedy czas na Sąd Boży! Ty - wskazał na jakiegoś pachołka - pójdź po koksownik i obcęgi, niech się dzieje wola Boża.
Lwie Serce
09-10-2016, 19:44
Spytko:
I co się dzieje, mój miły? Spytała Katarina, wykonując Twoje poprzednie polecenie.
George:
Pachołek szybko przyniósł Ci potrzebne rzeczy. Niech się dzieje wola Boża! Usłyszałeś okrzyki ze strony załogi.
Robert:
No miejmy nadzieję... Możesz ją zabrać z moich nóg? Chciałam nimi trochę poruszyć bo już mnie mrowić zaczęły... Tymczasem słyszysz jakieś okrzyki na zewnątrz.
Adalbert:
Czego konkretnie, na przykład? Spytała dalej wielce zaciekawiona Sybilla.
Robert
Oczywiście...I zaraz chyba będę musiał kogoś obić bo ją inaczej wybudzą...Cholerny plebs... - powiedział poirytowany hałasem z zewnątrz po czym delikatnie podniósł ukochaną i ułożył ją na łóżku troskliwie okrywając
Spytko po polsku
Nic takiego Ukochana, jeno mości George przyłapał księdza z Aurorą. Jakiś Sąd Boży chce im sprawić, bo jedno zgania na drugie winę.
Sir George Srogi
Przeżegnał się - Ta oto tutaj dwójka, dopuściła się paskudnego przestępstwa przeciw prawu Bożemu i ludzkiemu! Ona oskarża tego tutaj Charlsa o wszetectwo, złamanie ślubów zakonnych i wyrzeczenie się zakonu. On oskarża ją o rozpustę i atak na jego osobę. Żadne nie chce się przyznać. - wskazał na koksownik z obcęgami - Bóg tylko jeden wie które ma rację, a tylko człowiek czystej duszy będzie przez Niego chroniony. Każde z was weźmie w ramach próby rozżarzony węgiel i pokaże go na widok wszystkich na otwartej dłoni. Tylko tak możemy dojść do prawdy! Czy możemy zaczynać? - demonstracyjnie przegrzebał w koksowniku i wyjął czerwony węgiel pokazując go wokół.
Lwie Serce
09-10-2016, 19:56
Robert:
A tak w ogóle to... Dziękuję ci za wszystko. Za to że mnie nie zostawiłeś - szepnęła Agnes, patrząc Ci w oczy.
Spytko:
Ach... To nie ma sensu rzeczywiście, mój kochany, nad tym się rozwodzić. Może miast tego zaniesiesz mnie do kajuty i...? Katarina mrugnęła okiem.
George:
Tak! W imię Boga, niechaj się stanie jego wola! Rozległy się okrzyki zadowolonej z rozrywki załogi. Toż to barbarzyństwo! Krzyknął ksiądz, a wystraszona Aurora zaczęła ronić łzy.
Robert
Nie masz za co dziękować,jakże mógł bym zostawić swoją siostrę? - rzekł z uśmiechem całując ją czule w policzek po chwili jednak kolejny ryk załogi zburzył jego dobry nastrój i dodał nieco poirytowany - Zaraz wracam,sprawdzę tylko z czego ci durnie tak się cieszą...
PanzerKampfWagen
09-10-2016, 19:58
Adalbert
Na przykład zleceń z góry skazanych na porażkę, pokładając jednak nadzieję w Bogu, że się uda. Tak nabawiłem się choćby tego. Rzekł pokazując palcem bliznę na twarzy. Pan mnie jednak wysłuchuje i chroni od śmierci.
sir George Srogi
Które z was chce zacząć? A może przyznacie się? Jeśliś pewny swego, chwyć ten węgiel - wyciągnął ku niemu obcęgi, czekając czy się zgodzi.
Spytko po polsku
Wziął żonę na ręce i ruszył do ich kajuty. Trza by było poprosić naszą suzerenkę o pozwolenie na wyruszenie do Foix. Może Tobie będzie łatwiej je zdobyć od Pani Agnes bez podawania prawdziwej przyczyny czemu nam tam mus jechać.
Lwie Serce
09-10-2016, 20:11
Robert:
Dotarłeś na pokład widząc odbywający się Sąd Boży.
Spytko:
Spróbujemy razem, mężu, wszak to nasze wspólne zadanie, czyż nie? Spytała z uśmiechem Katarina. Po chwili doniosłeś ją do kajuty.
George:
Kapłan zaczął odsuwać się od Ciebie przerażony... Nie, nie! Wrzasnął.
Adalbert:
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie. A więc pod dobrą pieczę trafiłam na czas powrotu do miasta. Taki przystojny rycerz jak ty, panie, z pewnością ma już wybrankę?
Robert
Co tu się dzieje do cholery? - rzekł mocno zaskoczony widokiem jaki zastał na pokładzie
Sir George Srogi
Czyli przyznajesz się żeś się sprzeciwiał zasadom zakonnym?
Spytko po polsku
Odwzajemnił uśmiech Prawdę prawisz, spróbujemy razem. Położył żonę na koi i ułożył się obok Niej. Po prostu żem dumał, że łatwiej to osiągniesz tocząc z Nią rozmowę jakie czasem toczą jedna kobieta z drugą. Po prawdzie to wystarczy nam nawet pozwolenie na podróż do Tulonu, lub odłączenia się na kilka dni jeśli będziem przez niego przejeżdżać. Trza tylko wymyśleć dobrą przyczynę, ale to od mości Oswalda dowiemy się z czego słynie ów Tulon.
Lwie Serce
10-10-2016, 18:36
Robert, George:
Sąd Boży panie, oglądaj, bo ciekawie, haha! Odpowiedział Normanowi jeden z członków załogi. Nie sprzeciwiłem się zakazom zakonnym, to ta niewiasta! Ehh... Odparł ksiądz, po czym wziął węgiel, który natychmiast puścił krzycząc z bólu.
Spytko:
Mimo to wolę nie zostawać z panią Agnes sama. Bardzo ją boli strata męża, a pamiętasz, kochany, jaki on nieobliczalny być potrafił. A ona tak go czasem przypomina... Och, ale nie powinnam tak mówić, to nasza seniorka.
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 18:41
Adalbert
Miałem kiedyś piękną wybrankę, ale przez zaistniałe okoliczności musiałem ją opuścić...
Sir George Srogi
Pierwszy grzesznik został ujawniony. Wstyd mi za ciebie. Teraz ty, panno, weź do ten węgiel do ręki aby udowodnić swą niewinność.
Robert
Gardził Aurorą i w jego opinii nie była godna traktowania jak kobieta,księdza zaś było mu nieco szkoda ale co mógł zrobić skoro było już po fakcie... - Nie moja to rzecz...Nie drzyjcie się tak bo panie śpią i je wybudzić możecie... - rzekł głośno tak by wszyscy oglądający tą wątpliwą rozrywkę go usłyszeli po czym udał się z powrotem do kajuty
Spytko po polsku
Pewno zmęczyłaś się oporządzając dwa konie, odpoczywaj więc Kochana, ja zaś pójdę się pożywić i po tem Twoją strawę do łoża przyniosę. Wstał i ruszył w kierunku jadalni.
Lwie Serce
10-10-2016, 19:00
George:
Aurora wzięła do ręki węgiel, ale również oparzyła się i pisnęła głośno. Oboje winni! Wykrzyczała podekscytowana załoga.
Robert:
Agnes siedzi na łóżku obok śpiącej Charlotte. Niezbyt interesuje się sytuacją na zewnątrz chyba... Bo nie rzekła ani słowa.
Spytko:
Dotarłeś do jadalni, gdzie można za brzęczącą monetę kupić sobie jadło. Ze znajomych osób, widzisz tylko Godwyna popijającego wino z butelki.
Adalbert:
Głupstwo! Jak to prawdziwa miłość, to nie musiałeś! Odparła Sybilla.
Sir George Srogi
Cóż zatem mamy z nimi uczynić? Chrystus był litościwy, ale czyn ten też jest paskudny. Lud Boży niech przemówi.
Robert
Westchnął ciężko siadając obok nich i bez słowa zaczął delikatnie głaskać ukochaną po włosach,skoro Agnes nie pytała to i nie miał zamiaru jej opowiadać co się dzieje na burcie...
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 19:06
Adalbert
Nawet prawdziwa miłość wymaga czasem ustępstw, szczególnie jeśli idzie o najbliższą rodzinę.
Spytko
Dajcie mi jakiejś sytej ciepłej strawy i kubek wina. Przysiadł się do Godwyna. Inni jeszcze głodu nie poczuli? Czy im Sąd Boży nad księdzem Charlesem i panienką Aurorą odebrał apetyt?
Lwie Serce
10-10-2016, 19:13
George:
Dziewkę do klasztoru, a klechę powiesić! Splamił swój honor i nauki Pańskie! Niech zginie! Krzyknął jeden z członków załogi.
Robert:
A w temacie urodzin... Kiedy twoje są? Spytała Agnes.
Spytko:
A to łojca Charlesa tam sądzą Bożo!? Ha! Wiedział żem, że jaki demon w nim siedzi skoro taki ponurak! Wykrzyknął rozbawiony Godwyn.
Adalbert:
Hihi... Jesteś panie dziwny. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ustępujesz z miłości? Ja słuchałam wiele opowieści o miłości, znam się na tym!
Spytko
Demon jak demon. W końcu też chłop i swoje potrzeby ma. Chyba za długo żył w celibacie roześmiał się czekając aż przygotują mu zamówiony posiłek.
Sir George Srogi
Jest to statek, więc władza należy do kapitana. Cóż mamy uczynić?
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 19:22
Adalbert
Nie zajdziesz daleko polegając jeno na wiedzy z opowieści, panienko. Rzekł uśmiechając się nieznacznie z jej naiwności. A Ty masz już jakiegoś rycerza zabiegającego o Twe względy, jeśli o miłosnych podbojach gawędzimy?
Robert
Hmm,co? Ach,moje urodziny...Dopiero w przyszłym roku, wypadają w marcu... - odparł wyrwany z zamyślenia,wiedział że Agnes może się nie spodobać to że pozwolił na przeprowadzenie jakiegoś wyimaginowanego sądu Bożego na jej o zgrozo,przyjaciółce,jednak nie potrafił się przemóc do ratowania tej latawicy gdyż musiał by wtedy postąpić wbrew sobie...
Lwie Serce
10-10-2016, 19:29
Spytko:
Może się trochę rozrusza, ha! Odparł Godwyn. Po kilku chwilach, kucharz przyniósł Ci jakąś przygrzaną zupę. Jest z różnych warzyw, duża porcja, powinieneś się najeść. 5 miedziaków - rzekł.
George:
Kapitan zamyślił się na chwilę i rzekł donośnie - skoroś ty prowadził Sąd Boży, ubij klechę własnoręcznie!
Adalbert:
Nie. Już nie. Było trzech, ale dziwnym trafem wszyscy poumierali w dziwnych wypadkach. Jeden spadł z konia i uderzył się w głowę, drugi zachorował na grypę i zmarł, a trzeci się utopił w czasie kąpieli. Boję się, że zaczną mnie podejrzewać o to, żem czarownica...
Robert:
Nie udawaj że myślisz - rzekła uszczypliwie Agnes, szturchając Cię lekko.
Sir George Srogi
Uklęknij - rzekł spokojnie do księdza.
Spytko
Dał kucharzowi dziesięć miedziaków. Jak zjem to drugi raz to samo mi dacie. Zajął się posiłkiem.
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 19:35
Adalbert
A kto Cię tam wie... Wychodzi na to, żeś trefnych rycerzy miała, albo pijaków, bo o ile grypa się zdarza, o tyle ino nie po trzeźwemu można się w kąpieli utopić albo z konia spaść prosto łbem na kamień...
Robert
Phi,odezwała się myślicielka jedna... - odparł z kpiącym uśmiechem obejmując ją czule
Lwie Serce
10-10-2016, 19:59
George:
Przerażony kapłan ukląkł pytając drżącym głosem - chyba mnie nie zabijesz bracie? Boże... Nie czyń tego!
Spytko:
Ło! To mało ci tej pochlipaji jeszcze? Będziesz tak się zażerał, to koń pod tobą się przepołowi i zada z miejsca nie ruszy, ha!
Adalbert:
Na pijaków nie wyglądali - Sybilla wzruszyła ramionami.
Robert:
Agnes ochoczo przytuliła się do Ciebie, kładąc nogi na łóżku. Okazujesz mi więcej ciepła niż mój brat... Kiedyś było inaczej, zdawał się bardziej mnie kochać.
Robert
Twój brat dalej Cię kocha...Jemu też jest trudno,tyle się nie widzieliście...Myślę że powinnaś spróbować z nim porozmawiać,jestem pewien że też chce Twojego dobra tak jak ja czy Charlotte...
Sir George Srogi
Wybacz - po czym szybko uderzył.
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 20:13
Adalbert
No to czarownica. Równieź wzruszył ramionami i kontynuował podróż w ciszy.
Spytko
Roześmiał się. Jak będziesz się tak samotnie opijał, miast podzielić się trunkiem z kompanem z jednej chorągwi, to i konia po pijaku nie dosiądziesz. A ta druga pochlipaja nie dla mnie, tylko dla mej żony.
Lwie Serce
10-10-2016, 20:24
Robert:
Po co? Żeby znowu mi mówił, że wpędziłam ojca do grobu?
Sir George:
Ksiądz upadł bez życia na pokład, tryskając krwią. Stała się wola Boża! Rozległy się okrzyki. Dostrzegłeś spomiędzy członków załogi templariusza Oswalda, który patrzy na Ciebie groźnie...
Adalbert:
Wróciliście do Tulonu. A więc, co zamierzasz teraz, panie?
Spytko:
A! No tak, wybacz mi, zamyśliłem się trochę. Chlej kompanie, ha! Tak w ogóle zastanawia mnie, jak to będzie wyglądać we Francji. Bo żona pod bokiem trochę będzie mnie wstrzymywać w eeee... Sztuce wojennej, ha!
Robert
Chcesz żebym z nim porozmawiał? - zapytał poważnym głosem,kładąc jej dłoń na policzku
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 20:27
Adalbert
Wrócę do karczmy i będę czekał na kolejne zlecenia. Oczywiście odpowiednio dobierając pracodawców. Odpowiedział nieco mocniej akcentując ostatnie zdanie i lekko uśmiechając się.
Spytko
Podniósł kubek napełniony przez Duńczyka. No to byśmy z następnej bitwy zwycięsko i z całą skórą wyszli. Wychylił wino jednym duszkiem, tak jak powinno się spełniać toasty. Ciekawym z kim przyjdzie nam w tej Francji walczyć.
sir George Srogi
Podszedł do ciała joannity i wytarł miecz, schował do pochwy po czym odszedł nie zwracając uwagi na załogę.
Lwie Serce
10-10-2016, 20:39
Robert:
Nie, to nie ma sensu... Odpocznijmy wszyscy, tak będzie na razie najlepiej - odparła Agnes, opierając się znów wygodnie o Ciebie.
Adalbert:
Pojadę z tobą, chcę zobaczyć jak to jest w karczmach! Powiedziała Sybilla pełna entuzjazmu.
Spytko:
Eeee... Co? Hm, no taaak, ciekawe, ha! Godwyn chyba nie za bardzo Cię zrozumiał.
Robert
Jak uważasz Agnes,to Twój brat i nie zrobię nic wbrew Twojej woli... - odparł całując ją czule w głowę i nie przestając troskliwie tulić
PanzerKampfWagen
10-10-2016, 20:45
Adalbert
Jak to w karczmach, tłoczno, niewiele niewiast i śmierdzi. Wracaj na dwór panienko, jedynie się rozczarujesz... Jeszcze mi potencjalnych chlebodawców odstraszy, albo zacznie marudzić, eh...
Spytko
Dzięki temu, że udało się mu całkowicie skołować Duńczyka dokończył w spokoju posiłek, wziął drugą porcję zupy i ruszył z powrotem do żony.
Lwie Serce
12-10-2016, 12:56
Robert:
To dobrze... Kobieta przez chwilę jeszcze rozmyślała, by po tym skulić się i zasnąć wtulona wygodnie w Ciebie.
Adalbert:
Jak się rozczaruję, to trudno. Muszę zaznać czegoś nowego, myślisz panie, że po co wymknęłam się z dworu? Sybilla wciąż wydaje się podekscytowana.
Spytko:
Kiedy wróciłeś do kajuty, zastałeś swoją żonę... Nagą. Czekającą na Ciebie.
Robert
Ułożył ją delikatnie obok Charlotte po czym przysiadł na skraju łoża,jako że sam nie był zmęczony uznał że będzie czuwał nad ich snem...
PanzerKampfWagen
12-10-2016, 14:16
Adalbert
Niech więc tak będzie... Rzekł wzdychając ciężko i udał się w stronę karczmy.
Spytko
Uśmiechnął się tylko, odstawił talerz z zupą, zamknął kajutę i szybko się rozdział by dołączyć do zony. Widać czego innego głodna, bo chyba nie wyczuła, że mnie Godwyn na dziewki chciał ciągać.
Lwie Serce
12-10-2016, 15:20
Robert:
Kobiety śpią spokojnie...
Adalbert:
Dotarliście do karczmy, gdzie usiedliście przy stole. Sybilla z zaciekawieniem przygląda się wszystkiemu, co jest wokół. Głodna jestem - rzekła.
Spytko:
Ale szybko rozdziać się potrafisz... Jestem pod wrażeniem - rzekła Katarina, siadając okrakiem na Tobie i palcami gładząc Twe ciało.
PanzerKampfWagen
12-10-2016, 15:23
Adalbert
Wiedziałem że tak będzie, zabrać dworską dziewkę do karczmy... A zatem czego sobie życzysz? Pójdę i zamówię.
Spytko po polsku
Zbyt Cię miłuję by kazać długo na siebie czekać odparł z uśmiechem i skrzącym spojrzeniem, podziwiając piękny widok.
Lwie Serce
12-10-2016, 15:30
Adalbert:
Marzę o pawiu w piórach... Dziewczyna aż zamruczała na myśl o przepysznym jedzeniu.
Spytko:
A zatem... Twoja żona obróciła się tak, by jej kobiecość znalazła się tuż nad Twymi ustami...
Spytko
Czyżbym za dużo prawił i w ten sposób postanowiła mi zamknąć usta? pomyślał z rozbawieniem ochoczo dając Katarinie rozkosz jakiej się domagała.
Lwie Serce
12-10-2016, 16:04
Spytko:
Katarina zaczęła wzdychać od Twoich pieszczot... Po kilku dłuższych chwilach, postanowiła zmienić pozycję i położyć się obok w wyczekiwaniu... Patrząc na Ciebie lubieżnie.
Spytko po polsku
Nie dał się prosić, tym bardziej że widok nagiej żony, smak Jej kobiecości oraz jęki ukochanej coraz bardziej rozniecały podniecenie rycerza. Gdy w końcu je ugasił położył się obok Katariny i objął Ją czule. Po dłuższej chwili, gdy uspokoiły się ich oddechy, rzekł Najchętniej Miła bym się stąd w ogóle nie ruszał, ale nie wiada ile jeszcze będziemy do Francji płynąć. Trzeba wpierwej odszukać mości Oswalda i dowiedzieć się z czego Tulon słynie, by i pani Agnes nie musieć łgać. A także jak ma na imię owa hrabina, byśmy nie zanieśli wieści Jej siostrze czy matce.
Lwie Serce
12-10-2016, 16:21
Spytko:
Ale po co mamy dowiadywać się, z czego słynie Tulon? Spytała Katarina, zmęczona choć uradowana.
Spytko po polsku
Bom dumał co by panią Agnes poprosić o zezwolenie na podróż lub ostanie w Tulonie na kilka dni, jeśli nasza droga przez niego wiedzie, miast do niedaleko Tulonu leżących ziem owej hrabiny.
Lwie Serce
12-10-2016, 16:31
Spytko:
Wiesz, mężu, że to niegłupie? Ale to może... Może ty pomówisz z panem Oswaldem sam? Jak mężczyzna z mężczyzną?
Spytko po polsku
Dobrze, tak uczynię. Pocałował Katarinę, po czym z wielką niechęcią wstał i się oddział oraz ruszył na poszukiwanie Oswalda.
Lwie Serce
12-10-2016, 18:39
Spytko:
Znalazłeś Oswalda w jego kajucie. Rycerz otworzył Ci drzwi i zaprosił do środka, po czym usiadł mówiąc - co cię do mnie sprowadza? Wydaje się być nieco rozdrażniony.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©