Zamieszczone przez
Ponury Joe
I znowu masz racje mówiąc o transformacji norm społecznych i kulturowych, ale problem jest taki, że człowiek nie żyje lat 30, lecz w chwili obecnej w Polsce średnio około 75. Zapominasz więc, że w naszym kraju żyje ogromna rzesza ludzi wychowanych według norm społecznych sprzed lat kilkudziesięciu. I ludzie ci mają swoje poglądy, żyją w Polsce, więc mają też prawo do ich wyrażania. To, że młodsze pokolenia mają już inny światopogląd, wcale nie oznacza, że ten światopogląd staje się dominujący. Człowiek nie jest tablicą, na której można wszystko zapisać, a jak to przestanie nam być potrzebne, to można zetrzeć i zapisać coś innego. Każdy człowiek jest mniej lub bardziej zamkniętą sumą doświadczeń życiowych, jest owocem czasu, w którym przyszło mu dorastać i kształtować swoje poglądy. To wyjaśnia, dlaczego dawniej zmiany światopoglądowe były tak powolne. To, co dzisiaj młode pokolenia uważają za rzeczy naturalne i powszechnie przyjęte, za lat 30 czy 40 stanie się obiektem ataków nowych pokoleń, które będą miały własne, zupełnie inne poglądy. Na tym polega wymiana pokoleniowa w ramach ludzkich społeczności i wszelkie konflikty, które za sobą pociąga. Głównym problemem współczesności jest prosty fakt, że różnice między kolejnymi pokoleniami są coraz większe, więc i tarcia oraz konflikty muszą być coraz ostrzejsze. Trzeba też pamiętać, że pod względem światopoglądowym okres PRLu był taką małą "lodówką cywilizacyjną". Gdy na Zachodzie już w drugiej połowie XX wieku dochodziło do ostrych dyskusji i starć światopoglądowych (ruch hipisów, rok 1968 itp.), w Polsce trwała walka o zupełnie inne sprawy. Tam po prostu proces przemian był nieco bardziej rozłożony w czasie.