Przeczytałem cały posłany artykuł, ty jak widzę nie. Kolejna garść cytatów zeń:
Cytat:
Pojawia się zresztą pytanie, na ile Polacy deklarujący się jako katolicy są jeszcze naprawdę katolikami? Bycie katolikiem oznacza (powinno oznaczać?) znajomość oraz akceptację nauki Kościoła i religijnych dogmatów, i obrządków. A z badań CBOS wynika, że jest z tym źle i coraz gorzej. Najwięcej respondentów, bo aż 82 proc., deklaruje wiarę w to, że Bóg wysłuchuje modlitw (ale widać ta wiara nie jest zbyt intensywna, bo regularnie modli się mniej niż połowa katolików). 70 proc. wierzy w Sąd Ostateczny, w cuda i w to, że człowiek ma nieśmiertelną duszę, ale 36 proc. jest przekonanych, że mają ją także zwierzęta. Więcej osób (66 proc.) akceptuje niewywodzącą się z nauki Kościoła wiarę w przeznaczenie, istnienie dobrego lub złego losu, horoskopy i talizmany niż w katolickie dogmaty, takie jak zmartwychwstanie zmarłych (62 proc.), obciążenie grzechem pierworodnym (59 proc.) czy piekło (56 proc.). Blisko jedna trzecia respondentów zadeklarowała wiarę w wędrówkę dusz.
Z pewnością są to pobożni katolicy, z pewnością:hmm:.
Cytat:
„Okazuje się, że odsetek dorosłych Polaków, którzy wierzą we wszystkie omawiane elementy wiary katolickiej (...), wynosi obecnie 35 proc. Jeśli od tej grupy odliczymy tych, którzy wierzą w przynajmniej niektóre elementy wierzeń pozachrześcijańskich, to odsetek ten zmniejszy się do zaledwie 5 proc. Uważanie się za wierzącego, a nawet regularne uczestnictwo w praktykach religijnych nie dość, że często nie oznacza akceptacji wielu podstawowych prawd wiary, to nierzadko wiąże się z uznawaniem przekonań niezgodnych z nauczaniem Kościoła” – pisze w podsumowaniu badań Rafał Boguszewski.
Jeszcze jakieś pytania?
Cytat:
Ciekawie (i znamiennie) wygląda także rozkład odpowiedzi na fundamentalne dla chrześcijanina pytania o zbawienie. 61 proc. ankietowanych odpowiada, że zbawieni mogą być wszyscy, 8 proc., że tylko ludzie religijni, 4 proc., że tylko chrześcijanie. 15 proc. w ogóle nie wierzy w zbawienie, 12 proc. ma wątpliwości. Odpowiedzi, że zbawieni mogą być tylko członkowie mojego wyznania, nie wybrał nikt (idea, że nie ma zbawienia poza Kościołem, została najwyraźniej przez wiernych odrzucona).
Tutaj komentarzem jest ostatnie zdanie cytatu.
Cytat:
Jeszcze bardziej niepokojący dla ludzi Kościoła powinien być stosunek polskich katolików do zasad moralnych, stanowiących tzw. magisterium Kościoła. Nie to żeby Polacy, odpowiadając na różne szczegółowe pytania, odkrywali przed ankieterami jakiś bezmiar zepsucia czy grzechu – oni po prostu w większości nie wiążą moralności z religią, a już zwłaszcza odrzucają (sporo ponad 50 proc.) koncept stałych zasad moralnych. Ledwie 30 proc. uważa, że takie zasady są w ogóle potrzebne. Dominuje elastyczne, kontekstowe i „życiowe” podejście do etyki.
To jest ów pobożny katolicyzm? A teraz najciekawsze:
Cytat:
Według CBOS 77 proc. Polaków akceptuje zapłodnienie in vitro, w tym ponad połowa także dla par niebędących małżeństwami. 63 proc. akceptuje życie bez ślubu. 90 proc. mówi tak edukacji seksualnej dla młodzieży, w tym 84 proc. takiej, która uczy zapobiegania ciąży. Tylko 6 proc. Polek odrzuca antykoncepcję z powodów religijnych. Na ulicach polskich miast pojawiły się właśnie billboardy z hasłem „Konkubinat to grzech – nie cudzołóż”. To akcja kościelna, która ma zaradzić problemowi nieformalnych związków, które Polacy coraz częściej wybierają. Czy zadziała? Wątpliwe. Niewątpliwie jest dowodem porażki szkolnej katechezy i zafiksowania przekazu na jednym przykazaniu. Za obrazę uczuć religijnych uznana została choćby billboardowa akcja ateistów: „Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę”.
Nie ma co, wszystko na przekór doktrynie seksualnej KRK.
EDIT: celowo podałem te dwa najbardziej optymistyczne szacunki, by nie wzbudzić nadmiernej kontrowersji w temacie.