Przypadek 39 Renee Zellweger i dziewczynka z piekarnika.... Nie sądźmy po pozorach;)
https://www.youtube.com/watch?v=Ok-5lWGBQr8
Wersja do druku
Przypadek 39 Renee Zellweger i dziewczynka z piekarnika.... Nie sądźmy po pozorach;)
https://www.youtube.com/watch?v=Ok-5lWGBQr8
Znowu postraszy natura w Stanach. Po Into the Storm: San Andreas
łee już myślałem, że to jakiś film oparty na GTA: San Andreas :P
Nie tylko Ty myślałeś, że to film o Carlu Johnsonie :/ W ogóle, kto wymyślił ten tytuł do filmu? Przecież San Andreas to powinien być film na podstawie GTA SA, a nie jakiś film katastroficzny. Pewnie na filmwebie już sporo ludzi zostało tym samym strollowanych :mrgreen:
Ostatnio oglądałem z racji powrotu do starych dobrych czasów pierwszą część przygód Jamesa Bonda o tytule dr No. Bardzo fajny film, który polecam każdemu, kto choć odrobinę interesuje się przygodami agenta 007 oraz tym, którym spodobały się książki Iana Fleminga.
Do momentu ukazania w praktyce teorii "Robaczywego jablka" byl interesujacy.Pozniej to juz tania historia "jak wrocic" z ladnymi efektami.
Trojeczka Hobbita wymiata.Nic tylko czekac 1-3 miesiace na kolekcjonerska edycje na BR.Zas "Fury" moze zaintersuje tych widzow dla ktorych widok pieciu czolgistow siecze ponad 200 Waffen ss biegajacych niczym Indianie wokol dylizansa w tanim westernie z lat 50ych.Chociaz jest kilka dobrym scen jak "glowka" Binkowskiego :twisted:
https://www.youtube.com/watch?v=-OGvZoIrXpg
Z cybernetycznych zapowiedzi:"Chappie"
https://www.youtube.com/watch?v=HhNshgSYF_M
"Ex machina"
https://www.youtube.com/watch?v=EoQuVnKhxaM
Nicolas ponownie z mieczem:
https://www.youtube.com/watch?v=JZW2lo19MEg
@Mopisłav & Arroyo. Wychodzi Wasz wiek ;). Mnie kojarzy się w pierwszym rzędzie z uskokiem tektonicznym (już zresztą widziałem jakiś film katastroficzny z tym uskokiem w roli głównej...), ale jak zobaczyłem w 1 klatce trailera Dwayne Johnsona, to też mi przyszło na myśl GTA :cool:
A ja obejrzałem Ewolucję planety małp. Powiem tak. Klasyczne wersje, jak i poprzednia część jakoś nie wywoływały u mnie większej ciekawości. Obejrzało się, fakt. I to wszystko. Teraz też tak podszedłem, mam to obejrzę i tyle. Ale... nie powiem, wciągnęło mnie. Chyba najlepsza część jak do tej pory. Jest niestety jeden minus. Po 10 minutach wiemy już kto jest tym "dobrym" a kto tym "złym" u ludzi jak i u małp. I trudno się nie domyśleć całego scenariusza do samego końca po następnym kwadransie.
A teraz zupełnie inne klimaty. Powstanie Warszawskie. Przyznaję, że obawiałem się pomysłu dodania głosów, ale wyszło naprawdę bardzo dobrze. Film nie podlegający jakiejkolwiek ocenie. Polecam wszystkim!!
Coś lżejszego:Tower Heist: Zemsta cieciów. Jak gra Ben Stiller to wiadomo że będzie komedia. Przypomniał się Eddie Murphy. Lekki film na pogodny wieczór. Polecam.
Obejrzałem coś o egzotycznym klimacie. Brazylijsko-hiszpańsko-meksykańsko-kolumbijski film Rosario Tijeras. Nie, to nie opera mydlana. Chyba... kryminał. :D 1989 Medellin. Wszechobecne narkotyki, seks, zabójstwa, religia zmieszana z nienawiścią i zemstą. I tytułowa bohaterka, przez którą film ociera się o erotyk. Do połowy film się trzyma, choć za dużo retrospekcji. Potem niestety zaskakująco zwalnia co osłabia cały efekt. Do zapamiętania Flora Martinez i scena stypy i pogrzebu po śmierci brata. To trzeba zobaczyć! :cool: Podsumowując-film bardzo nierówny, ale jak ktoś chce się oderwać od kina hollywoodzko-europejskiego, całkiem niezłą propozycja.
I kolejny film z Markiem Wahlbergiem. Czterej bracia. Właściwie nie pamiętam słabego filmu z nim.:hmm:Sensacyjny, czterej adoptowani synowie wracają na stare śmieci odkryć zabójcę swojej matki. Skorumpowani gliniarze, radni, gangsterka Detroit. Dużo strzelaniny rozdzielonej humorem. Polecam.
A teraz coś z zupełnie innej beczki: A Haunted House 2. Film przeznaczony właściwie tylko dla tych, co obejrzeli wcześniej serię Paranormal Activity. W stosunku do części pierwszej gdzie były nawiązania tylko do wymienionej serii, tutaj mamy pełno nawiązań do innych "nawiedzonych" filmów z ostatnich lat. I chyba odnajdywanie ich było największą frajdą. Niewybredny humor tutaj już całkowicie jedzie po bandzie. Podsumowując, oby to była część ostatnia.
Jak wrażenia po najnowszym Hobbicie?
Powiem szczerze, że takiego syfu się nie spodziewałem. Film jest po prostu tragiczny i zszedł do poziomu tandetnego fantasy. Ilość scen idiotycznych przekracza moje pojęcie i może to wina mojego niewsypania po maratonie ale nie mogłem usiedzieć na miejscu, a na kolejne sceny odpowiadałem jedynie śmiechem. Najważniejsze wątki zostały skrócone, by dać miejsce hollywoodzkim zbliżeniom na twarze bohaterów po kilka razy, zliczając wszystkie ujęcie w których kamera jedynie zbliżała się do aktorów jest zatrważająca, a dramatyczne oczekiwania na kilka słów jest irytujące. Jestem ciekaw czy wspomniane wyżej sytuacje zajmują przynajmniej 20 minut filmu co jest sporym wynikiem.
Jestem w szoku gdyż dobrze się zaczynało, a tu ...ehh. Czas na kilka spojlerów i ogólne opisanie paru scen
Spoiler:
Ogólnie filmu nie polecam i dałbym co najwyżej 5/10, a jest to muszę przyznać kierowane jedynie sentymentem.
To mnie zmartwiłeś, czytałem jakąś recenzję przedpremierową niedawno i wyglądało obiecująco. Na pewno obejrzę, oby wersja reżyserska była sporo lepsza.
To są moje odczucia co do filmu, który zwyczajnie mnie zirytował. Co prawda widzę w sieci i pozytywne komentarze ale przy ocenie 9/10, 10/10 nie traktuje ich poważnie.
Zapomniałem wspomnieć przy okazji o efektach specjalnych, których w filmie jest całą "kupa". Są zrealizowane w naprawdę przyzwoity sposób, to prawda, lecz kontrast między scenami walki, a strasznie nudnymi dialogami jest ogromny przez co z widz w pewnym momencie jest całkowicie zdezorientowany.
Wśród znajomych, którzy obejrzeli Hobbita panuje to samo przekonanie, wybitnie przekoloryzowana i niepotrzebnie rozwleczona bitwa, która nie pozostawia satysfakcji (jak po obejrzeniu starć o Helmowy Jar czy Minas Tirith), sflaczałe dialogi i brak przywiązania do aktorów (najbardziej przeżyłem śmierć Smauga :D ), masa niepotrzebnych zupełnie scen, detale, które odrzucają zabijając przy okazji ducha Tolkiena, pominięcie co lepszych akcji i skupianie się na pierdołach.
Ogólnie czuję się oszukany, nie wiem jak inaczej to ująć. Dostaliśmy dwa naprawdę dobre filmy zwieńczone tym "czymś", balansującym na krawędzi romansidła, mało zabawnej parodii,a filmu akcji.
Jestem bardzo ciekaw Waszych spostrzeżeń, gdyż może problem leży we mnie i moich wygórowanych oczekiwaniach, czyli obejrzenia normalnego filmu od którego nie ma się ochoty udusić reżysera.
A właśnie się wybieram 3 stycznia na najnowszą część... Póki co pierwszą oglądałem i bardzo mi przypadła do gustu, zwłaszcza Thorin zjednał tak samo moją sympatię jak i w książce. ;)
Ale jak z tego co mówisz duch Tolkiena został w trójce zabity to nie daruję, zarówno ekranizacji Władcy Pierścieni jak i pierwszemu Hobbitowi udawało się go utrzymać. A przekokszonym efektom specjalnym mówię stanowcze nie! Nienawidzę tego, takie coś robi z filmu zwyczajny kicz i tyle. Obejrzeć oczywiście obejrzę, ale teraz jestem bardzo sceptycznie nastawiony...