No tak, jak mogłem zapomnieć o roli w Fight Club... :) Trudno się nie zgodzić z Twoimi słowami, szczerze zdziwię się (chyba jak każdy) jeśli Simmons nie dostanie Oscara, bo zagrał doskonale - sądzę, że bez niego Whiplash byłby co najwyżej średnim filmem.
Obejrzałem też dziś krótkometrażowy "Validation" z 2007. Świetny na poprawę humoru, więc jak złapiecie doła, to kiedyś obejrzyjcie. ;)
No to obejrzałem jeszcze Grand Budapest Hotel. Całkiem dobry film, ciekawy klimat i humor. Świetna rola Fiennesa. Jednak jeśli chodzi o Oscary, to jednak Birdman mi tu bardziej "pasuje". :)
A na dokładkę kolejny film z 2014, czyli Wielkie Oczy. Cóż, zachęciła mnie głównie obsada (a konkretnie Waltz), ale film jest co najwyżej średni. Brakuje mu "pazura", czegoś, co sprawiałoby, że z napięciem oczekiwałoby się kolejnych zdarzeń. Waltz szaleje w kolejnych scenach, ale nie przekonuje - miejscami wygląda groteskowo. Fabuła jest dość płaska, a decydująca scena bardziej przypomina komedię. Na plus przekonująca kreacja Amy Adams.