Nauczyciel ma tak przekazać by skłonić uczniów do dyskusji samemu będąc sędzią i tylko obserwować, oraz uciszać tych, których argumentem jest tylko krzyk. To dziecko samo ma zdecydować, po której stronie się opowie.
Wersja do druku
Też sobie tego nie wyobrażam... to co proponuję Chochlik jest utopią.
Jako historyk nie uważam, że istnieje takie coś jak historia najnowsza... to jest jeszcze za płytkie, za grząskie, za polityczne to jest wos a nie historia. Dla mnie historia kończy się na 1945, no może teraz na 1989, reszta musi porosnąć mchem.
Ależ tak się właśnie te wydarzenia traktuje teraz, piszę się, że krzyżowcy zdobyli Jerozolimę, później przechodzi do roku 1187, i znów od razu do 1291. Dla mnie to nie jest omówienie wypraw krzyżowych. Historia XX wieku jest zdecydowanie dokładniej w szkołach omawiana.Cytat:
czy potraktowania po łebkach wypraw krzyżowych, wojny stuletniej, etc..
Jak możesz nazywać się historykiem i jednocześnie twierdzić że nie istnieje historia najnowsza? WOS uczy nas o przemianach politycznych, jej strukturach oraz działaniu owej na społeczeństwo wykorzystując współczesne wydarzenia dla ułatwienia uczniowi na zrozumienie omawianych procesów. Historia tworzy się cały czas,my ją tworzymy to co teraz jest w Polsce jest okresem o którym za dekadę uczyć się będą adepci tej dostojnej i wielce ważnej nauki. Wojny w Zatoce Perskiej,Wojna z terroryzmem, epidemia ptasiej grypy, katastrofa smoleńska, a nawet igrzyska w Soczi są już wydarzeniami historycznymi o wielkiej wadze i znaczeniu dla człowieka. Jak powiedział profesor Andrzej Chwalba: Historyk nie może być też bierny,skoncentrowany wyłącznie na przedmiocie swoich badań czy pracy zawodowej. Wręcz musi być aktywny,widząc jak słabnie ranga historii w szkolnej edukacji.Wszak nieobecni głosu nie mają..
Sądząc po komentarzach w innych tematach Chochlik byłby skłonny zamienić historię na edukację seksualną, przecież to się bardziej do życia przyda;) Pal licho, że historia magistra vitae i warto ją poznać aby nie popełniać grzechów przeszłości- teraz są przecież czasy ostateczne, to i tylko to pokolenie ma rację a w swej bucie nie ma zamiaru studiować przeszłości. To i tylko to pokolenie jest doskonałe i posiada monopol na prawdę a liczy się tylko pełna miska ryżu i jedyna słuszna droga postępu. Dziękuję za takie myślenie...Cytat:
A ja nie twierdzę, że należy wyrzucać jakiś przedmiot np. historię tylko okroić tego co dziecko ma przyswoić przez jeden rok, zmniejszyć ilość nauczania tego co działo się na świece a skupić się dokładniej na tym co działo się w Polsce, zwłaszcza jeżeli jakieś wydarzenie miało duży wpływ na przyszłość. Program nauczania należy zreformować, tak by najnowsze wydarzenia również można było omówić w szkolę równie dobrze jak zagadnienia z antyku lub średniowiecza.
Ja się tam nie nazywam... ja mam z tego niestety mgr i mam taką a nie inna opinie a ten temat. Zresztą duża część profesorów ma podobną i nie babrają się w "błocie" po 45, solidarności czy 89 (a ci co się tym zajmują są masakrycznie nudni i/albo naszpikowani politycznie... no może po za Wieczorkiewiczem, ale ten już nie żyje. Na pewne rzeczy lepiej spojrzeć z perspektywy czasowej.Cytat:
Jak możesz nazywać się historykiem
Też uważam, że za mało czasu na lekcjach historii poświęca się historii powszechnej oraz tej sprzed XIX wieku, a ten ostatni może zanudzić nawet niezłomnych :P
Lata 1945-1989 zasługują już w pełni na zaliczenie do "historii", choćby dlatego że historycy przydają się w kwestii poznania jako tako obiektywnej prawdy o nich. No i uznając ten okres za jakiś mniej ważny czy drugoplanowy dla historii jako nauki wyświadczałoby się niedźwiedzią przysługę, sporo historyków straciło by pracę itd.
Równie "dobrze" jak zagadnienia z antyku czy średniowiecza to nie jest nawet omawiana II wś bo w raczej sporej liczbie przypadków klasy do niej nie dochodzą albo robią to w chwili kiedy wszyscy wchodzą w tryb końcowo-roczny (matury, zaliczenia itd.).Cytat:
Program nauczania należy zreformować, tak by najnowsze wydarzenia również można było omówić w szkolę równie dobrze jak zagadnienia z antyku lub średniowiecza.
Nie od tego jest historyk w szkole. Współczesne wydarzenia to nie jego rewir. Żeby wzbudzić "dyskusję" to może on jako ciekawostkę rzucić kilka teorii pochodzenia Mieszka, nadaje się to też do tego aby pozwolić każdemu opowiedzieć się po którejś ze stron. Tylko i tak pojawia się pytanie po co (zakładając że nie byłby to jednorazowy przypadek)? Jeżeli historia ma się przemienić w jakieś kółko dyskusyjne zachęcające do dyskusji o współczesnych tematach to w ogóle lepiej już wywalić ten przedmiot i zatrudnić odpowiednich ludzi niż robić miszmasz, choć z drugiej strony przynajmniej teoretycznie historyk nadawałby się do obiektywnego przedstawienia sprawy. Ogólnie takich "bezstronnych" ludzi raczej ciężko byłoby znaleźć, a koniec końców pewnie i tak w program wpychałyby się kościół, politycy i pan Stasiu co to dobrze wspomina komuną i ma obraz Stalina w domu.Cytat:
Nauczyciel ma tak przekazać by skłonić uczniów do dyskusji samemu będąc sędzią i tylko obserwować, oraz uciszać tych, których argumentem jest tylko krzyk. To dziecko samo ma zdecydować, po której stronie się opowie.
Okroić do czego? Przecież w chwili obecnej dużo tego nie ma, inna spraw że niektórzy po wszystkim i tak nie wiedzą nawet o co chodziło w chrzcie. To co miało duży wpływ na przyszłość to pojęcie bardzo ogólne, można by uznać wręcz że nic przed XIX wiekiem ważnego nie było. Ot Słowianie i chrzest jako mityczne początki państwa, a później "my" biliśmy "innych", a "inni" bili "nas" i jakoś to szło do przodu jak w reszcie Europy. Następnie już w zależności od parcia światopoglądowego (nie to żeby przy chrzcie nie można było zrobić światopoglądowej wojenki) można wspomnieć o złych zaborcach, uciśnionym mesjaszu narodów, bohaterskiej walce "tymi rękami" z resztą złego świata zakończonej odzyskaniem niepodległości, cudach na kiju w okresie międzywojennym, "honorowej" II wś, komunie i jej upadku. Pogląd że cała historia Polski poprzedzająca rewolucję francuską jest mniej ważna i "wpływowa" od praw jakie ludzie zyskali przy okazji zamieszania na przełomie XVIII i XIX wieku też zresztą dałoby się uargumentować.Cytat:
tylko okroić tego co dziecko ma przyswoić przez jeden rok, zmniejszyć ilość nauczania tego co działo się na świece a skupić się dokładniej na tym co działo się w Polsce, zwłaszcza jeżeli jakieś wydarzenie miało duży wpływ na przyszłość.
Tak że wszystko można dowolnie interpretować i układać. Koniec końców takie przerobienie przedmiotu pod wydarzenia współczesne i dyskusję o nich skończyłoby się światopoglądowymi wojnami, oskarżeniami o indoktrynację itd. Osobiście nie widzę też jakichś wielkich korzyści z niego, nawet zakładając że jakoś obiektywnie i sensownie byłby prowadzony. Więc sama zmiana nawet bez wchodzenia w szczegóły byłaby kontrowersyjna i zaczęłaby światopoglądowy bajzel.
No ciekawy jestem, który to komentarz to sugeruje. Liczę, że wskażesz mi go palcem. Bo póki co to widzę, że mocno odjechałeś z tym co napisałeś.
A napisałem o okrojeniu antyku? Napisałem o okrojeniu tego co działo się na świecie, na rzecz tego co działo się w naszym kraju. Jest to szerokie pojęcie, a Ty skupiłeś się tylko na antyku. W jednej z podręczników do historii widziałem, że szerzej omawiane było powstanie Stanów Zjednoczonych niż powstania w Polsce. Jak już jednak jesteśmy przy antyku to nie sądzę np., że nauczyciel musi omawiać z uczniami czym różnią się kolumny z różnych kultur. Bo w sumie równie dobrze można by omawiać to na plastyce.
I właśnie o to mi chodzi, i nad tym boleję. W natłoku informacji jakie mamy zwarte w podręcznikach do historii nauczycielowi zwyczajnie brakuje czasu by móc omówić je wszystkie. Jedne omówi szerzej na innych skupi się po łebkach.
Ta sprawa jest dyskusyjna, i zawsze znajdzie się jej przeciwnik lub osoba ją popierająca. Jednak według mnie jest ona warta rozważania. Obecnie nauczyciel przekazuje informacje tak samo jak jemu było to przekazywane, czyli zarzucamy informacjami, a dziecko ma je strawić i zapamiętać nawet nie zastanawiając się nad nimi. Nauczyciel zada mu pracę domową, w której będzie musiał się zastanowić nad choćby - przyczynami chrztu Polski, ale co z tego skoro dziecko znajdzie te informacje w podręczniku, przepisze je. Taka dyskusja na jakiś temat mogłaby sprawić, że w głowie ucznia ruszą w końcu jakieś trybiki i zacznie on szerzej analizować dane zagadnienie lub temat. Obecny system nauczania w szkole nie przynosi jak widać efektów, bo matura z roku na rok idzie co raz gorzej, a tego co nauczyciel uczy należy wykuć na pamięć a potem zapomnieć.
Okroić do czego... niektóre pojęcia lub zagadnienia z tego co pamiętam były strasznie szeroko omawiana w szkolę, inne równie ważne były po łebkach bo brakowało czasu. Ja nie twierdzę, że historia Polski przed rewolucją francuską jest mniej ważna od tej późniejszej. Obie są ważne, dlatego też jak już wcześniej pisałem bardziej skupić się na tym co działo się w naszym kraju a nie to co działo się w sąsiednim.
Skoro wspomniałeś o Słowianach, moim zdaniem warto im by było poświęcić więcej czasu na lekcjach historii z racji tego, że byli oni naszymi przodkami. Skoro dziecko poznaje na lekcjach historii bogów greckich bądź rzymskich, to czemu nie może poznać tych, których wyznawali Słowianie?
I bez tego mamy w szkole światopoglądowy bajzel tak naprawdę, więc może warto w końcu ten bajzel uporządkować a nie pozwalać by narastał dalej.
Co do historii najnowszej (1945 -89), to zwracam uwagę na fakt, że wiele dokumentów państwowych, jest dalej utajnionych:cool:... Więc to, co mają historycy, to raczej narracja (będąca "na czasie" obowiązującej obecnie ideologii...), a nie historia. A sprawa pychy współczesnych, to nic nowego. Przed IWŚ ówcześni intelektualiści, też uważali, że ludzkość jest w swoim najwspanialszym okresie rozwoju. Polecam przejrzeć pierwsze rozdziały Pierwsza Wojna Światowa Martina Gilberta.
Co do IIWŚ, to powinno się w szkołach bardziej nad nią pochylić. Nasi "wypróbowani" sąsiedzi forsownie wracają do polityki historycznej i z swojej interpretacji wojny wysnuwają ciekawe poglądy na Polskę... A tłumy szkolnych lemingów są wobec takiej polityki bezbronne...