http://www.defence24.pl/news_w-polsc...boru-do-wojska
Na szczęście dla nas Polska nie pójdzie przykładem Litwy i nie powoła ogółu obywateli pod broń.
Wersja do druku
http://www.defence24.pl/news_w-polsc...boru-do-wojska
Na szczęście dla nas Polska nie pójdzie przykładem Litwy i nie powoła ogółu obywateli pod broń.
Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Potrzeba nam wyszkolonych rezerwistów, bo w razie wojny nie będzie czasu na szkolenie ,,za liniami", więc wolałbyś być wysłany na front jako zupełnie nieobeznany żółtodziób po unitarce, czy mieć jako takie pojęcie? Ewentualnie zamiast poboru zwiększyć liczebność armii przynajmniej dwukrotnie.
Ostatnio mojego kumpla odwiedziła policja. Jego ojciec jest myśliwym on sam też należy do kółka ma pozwolenie na broń itp. Studiuje prawo. Policjant wziął go na rozmowę i zbierał informacje czy jeżeli będzie wojna to chce iść na front walczyć czy zostać w mieście na komendzie policji i tam służyć.
Mieliście podobne sytuacje albo wiecie coś na ten temat?
Czy ten wyszkolony rezerwista, za 10-20 lat ciągle będzie takim samym wyszkolonym rezerwistą, na takim samym poziomie? Należałoby wrócić do starego typu armii, plus co rok, dwa wysyłać na ponowne przeszkolenie, bo zmienił się sprzęt, bo zmieniły się dyrektywy itd. A na to nie ma pieniędzy i nie będzie. Nie jesteśmy tak bogatym krajem by pozwolić sobie na, że tak się wyrażę rozrzutność. Jeżeli naszym przyszłym wrogiem, będzie Rosja, to i tak większych szans bez sojuszników nie będziemy mieli. Nawet z dwukrotnie liczną armią bez wsparcia polegniemy, a tylko przedłuży się czas naszej walki. Zgodzę się, że armie trzeba powiększyć, ale o zawodowych żołnierzy i robić to powoli wraz ze wzrostem naszej gospodarki. Bardziej powinniśmy inwestować w organizacje paramilitarne, które mogą być początkiem przyszłej partyzantki.
@Mopek - gdzieś czytałem, że związku z zagrożeniem ze strony Rosji, policja miała pytać się o takie rzeczy posiadaczy broni. Jak widać już się wzięli.
Nie lepiej czterokrotnie... albo nie zróbmy sobie atomówkę... choć może lepiej wyprodukować taki super latający czołg który będzie zaprojektowany tak żeby zabić Putina.Cytat:
Ewentualnie zamiast poboru zwiększyć liczebność armii przynajmniej dwukrotnie.
W razie wojny wolałbym w ogóle nie być na front wysłany. Mienie "jako takiego pojęcia" jakoś mnie nie zachwyca, zresztą i tak nie na wiele by się ono zdało gdyby zaatakowali nas Rosjanie.Cytat:
Potrzeba nam wyszkolonych rezerwistów, bo w razie wojny nie będzie czasu na szkolenie ,,za liniami", więc wolałbyś być wysłany na front jako zupełnie nieobeznany żółtodziób po unitarce, czy mieć jako takie pojęcie?
Wszystko kosztuje, a na wojnę jakoś się nie zanosi. Brak u nas potencjalnych zielonych ludków, wariant ukraiński nie ma zbytnio więc jak się powtórzyć. Zresztą biorąc pod uwagę tempo prorosyjskiej ofensywy to przed dotarciem do Lwowa wyszkoleni teraz rezerwiści zdążyliby zostać dziadkami. Polska jest obecnie Rosji potrzebna jak piąte koło u wozu, na terenie dawnego ZSRR mają przynajmniej jakieś punkty oparcia, wsparcie miejscowych, znajomości w wojsku itd. A u nas? O ile można sobie wyobrazić że Litwa, Łotwa czy Estonia zostaną sprzedane to w przypadku Polski raczej nikogo o wsparcie byśmy prosić nie musieli. Jeżeli w przypadku Ukrainy są wątpliwości w kwestii dostarczania broni to w naszym przypadku już takich być nie powinno. W każdym razie to że wydamy masę kasy na wojsko i tak niewiele w tej kwestii by nam pomogło.
I co by nam ta partyzantka dała? Wysadzilibyśmy kilka stacji kolejowych w razie mało prawdopodobnej wojny i okupacji kraju? To też jest kwestia tego jaka to by miała być wojna i jaka okupacja. Putin to jednak nie Hitler czy Stalin, "rozwiązywania kwestii polskiej" by nie było.Cytat:
Bardziej powinniśmy inwestować w organizacje paramilitarne, które mogą być początkiem przyszłej partyzantki.
@Dagorad, nie kpij sobie... Prawda jest taka, że Ruscy nas czapkami nakryć mogą i tyle - o ile Białorusini ich przepuszczą, wątpię żebyśmy sobie poradzili szybko z odparcie wrogich oddziałów z północnego-wchodu i wschodu...
A atomówka (a raczej kilka/kilkanaście atomówek) wcale nie jest takim złym pomysłem.
Masz rację Dagorad, lepiej uciec...
Nawet gdyby nie przepuścili Ruscy daliby radę.Cytat:
Prawda jest taka, że Ruscy nas czapkami nakryć mogą i tyle - o ile Białorusini ich przepuszczą
Nie, lepiej wydać masę kasy żeby na koniec i tak nie móc zapobiec czemuś co prawdopodobnie i tak się nie zdarzy.Cytat:
Masz rację Dagorad, lepiej uciec...
Z tymi "ćwiczeniami paramilitarnymi" to jest teraz, tak że prawie każdy kto gra w ASG zostaje przez brukową prasę przemianowany na "ćwiczącego obronę ojczyzny". Podczas gdy w rzeczywistości ma się to jak pięść do nosa - większość trenuje wchodzenie do budynku i tego typu popisowe "akcje" raczej bezużyteczne w wojnie partyzanckiej. W praktyce natomiast przytłaczająca większość z nich nie byłaby w stanie przetrwać 3 dni w lesie (w sumie to zazwyczaj nawet 1 - obserwacja własna). Chyba, że da radę powołać partyzantkę, która na noc będzie wracała do domu, to wtedy zapewne szkolenie się przyda.
Oczywiście nie wszyscy, ale organizacji ćwiczących sensownie i sensowne umiejętności jest w Polsce naprawdę kilka.
Nie wiesz czy będziesz chory, ale i tak się szczepisz. Nikt nie jest wróżką ani nikt z nas nie ma kuli by wiedzieć co się stanie za 2 lata czy też za 10 lat. Jak zmieni się sytuacja geopolityczna na świecie. Wojsko polskie trzeba rozbudować powoli i systematycznie, zmodernizować, oprzeć się na realnych założeniach a nie wyobrażeniach jak to powinno wyglądać. Bo z tego co piszesz to najlepiej nie robić nic, bo Putin to nie Stalin czy Hitler. :rolleyes: