Uganianie się za orkami potrafi być irytujące, ale pewnym remedium jest rozwijanie u bohatera umiejętności dającej bonusy do przechwytywania wojsk w drodze pod górami.
Dwa razy zacząłem kampanię u krasnoludów na vh i dwa razy sam się wpuściłem w maliny. Najpierw, po podbiciu startowej prowincji, niepotrzebnie skierowałem się w stronę bitwy questowej, a potem dalej na północ na ostatnią w tamtym rejonie twierdzę bodajże Krwawych Włóczni (zamiast zostawić ją Zhufbarowi). Dostałem zielony desant z południa, a zanim wróciłem to minęęęęęęęło spoooooro czaaaaasu. Za drugim razem miałem armię na 16 jednostek myśląc, że nic mnie nie złamie, a tu wyszedł Grimgor i obnażył moje słabości - konsekwentnie nie buduję w stolicach koszar II poziomu, a zaskoczył mnie zanim zdążyłem to zrobić w innym mieście i zrekrutować kuszników. Mając armię w połowie na strzelcach ( w tym "konnych") zabił mnie mobilnością. Moi wojownicy biegali na krótkich nóżkach, a zewsząd sypały się strzały...
Potem na h i z większym doświadczeniem poszło znacznie sprawniej, całe południe moje lub sojuszników, skończyłem, bo niespecjalnie chciało mi się już walczyć z wąpierzami po skonfederowaniu Zhufbaru.
Z uwag ogólnych - podoba mi się drzewko technologiczne u krasnoludów :)

