Nie twierdzę, że coś takiego jest dobre, przyjemne i opłacalne tylko, że jest możliwe do wykonania.
Wersja do druku
Nie twierdzę, że coś takiego jest dobre, przyjemne i opłacalne tylko, że jest możliwe do wykonania.
Z tego co wiem to prowincja nazywa się Libia, a ja pisałem, że podbiłem Cyrenajkę... Ale i podbicie Libii byłoby możliwe w 3 tury, kwestia dodatkowej armii i forsowany marsz przez 2 tury na tę 4 prowincję.
Co do buntów to gdzieś czytałem, że dobrze jest doprowadzić do niego, potem 20% schodzi z niepokojów... a, że bitwy dla mnie to nie wielki problem więc myślę, że sobie poradzę, choć zdaję sobie sprawię, że przeszarżowałem, za dużo kierunków na raz, trzeba było to zrobić w 10-15 tur a nie w 3.
Sposób przez Ciebie wspomniany promuje wybobrak jak mnie pamięć nie myli.
Owszem + 20% do zadowolenia tak długo jak buntownicy są obecni w prowincji i nie zajęli żadnej osady. Najwiekszy kłopot z buntownikami, to taki że pojawiają się w losowym regionie prowincji i mają bardzo doświadczone oddziały (minimum srebrne belki).
Ja Egiptem utknąłem w Azji Mniejszej - po pokonaniu Galatów przyblokowany jestem nieco przez zawarte pokoje i PON-y. Owszem, mogę je zerwać, ale za bardzo spadnie wiarygodność mego państwa. Pozostaje mi odczekać te kilkanaście tur przed atakiem na Selków lub ich satrapię.
Tak wiem, że buntownicy tworzą dość dziwnie mocne armie, jak doświadczeniem, tak jakością oddziałów, ale myślę, że dam radę słoniami to rozjechać.... a jak nie to zacznę jeszcze raz, szkoda będzie tych kilku fajnych zwycięstw ale tam.
Ja nie podpisywałem na razie żadnych PON-ów oprócz Aten i Sparty (dla kasy) a zamierzam ruszyć na Kretę i Rodos a potem Azję Mniejsza, ale to za "kilka tur"....
Ogólnie gra mi się podoba, bo jest bardziej wymagająca od Shoguna, ale cóż ja głupio gram... Takedami tak zacząłem jechać po wszystkich, że w pewnym momencie wpadłem w spirale, że albo kolejne prowincję albo zbankrutuję (szkoda mi było rozwiązywać doświadczonych oddziałów), a w RTW 2 nie da rady tak, jak się nie ustabilizuję regionów to grozi nam zagłada. Bardzo to mi się podoba. AI nadal nie grzeszy "rozumem" w bitwach, ale chyba jest lepiej.
Cóż, ja tam wolę jednak wstrzymać się z ekspansją niż mieć buntowników... Nieraz potrafią zaskoczyć :/ Dodatkowo słonie jak wpadną na ustawioną falangę to padają jak muchy, ostatnio się o tym przekonałem, są jak czołgi, ale lepiej nimi flankować, lub brać wroga od tyłu.
A co do Cyrenajki (która zajmuje całą prowincję o nazwie Libia, a państwo Libia zajmuje 3/4 prowincji Africa), na starcie idzie łatwo podbić pierwsze miasto, czy to armią ,czy flotą, jednak ja zauważyłem, że czasami w 1 turze brakuje mi armią z Aleksandri zasięgu do Paraithonionu, a jak zrobię restart kamnpani to po iluś ponownych jej wł. w zasięgu się znajdzie, nie wiem od czego to zależy. Ogólnie honga.net podaje, iż Cyrenajka ma 3 z 4 miejscowości w Libii, czyli Augili należącej do Nasamonów, którzy i tak jak zdobęciemy Ammonium to nam wypowiedzą za jakiś czas wojnę...
Nie wiem w co Ty tam grasz ;) ale ja miałem wojnę z Cyrenajką, państwo z 3 regionami w prowincji Libia, a 4 region mają Nasamonowie... zresztą przeczysz sobie już w swoim poście.
Co do słoni, to trzeba tak grać żeby wykorzystać ich zalety, skoro rydwanami udaję się jeździć po falandze kierowanej przez AI, to i słoniami tym bardziej.
Mała poprawka dotycząca buntowników - musi dojść jeszcze warunek, że gdy mają armię poniżej 20 jednostek. Co turę rekrutują po kilka oddziałów podnosząc nam zadowolenie w danej prowincji. Gdy będą mieli armię maksymalnej wielkości - przestaną rekrutować, przestaną podnosić nam zadowolenie w danej prowincji i albo będą grabić nasze ziemie, albo zaatakują najbliższe miasto.
Zadowolenie przestaje rosnąć w momencie gdy osiągnie poziom 0.