Już przy pakowaniu była dobra scena, gdy Oppie rzucił jakąś radę, a saper mu odpowiedział: my już sobie poradzimy. Choć zaraz potem wyjazd dwóch G7107 bez choćby symbolicznej eskorty to spore nieporozumienie.
Wersja do druku
Barbenheimer odhaczony.
W sumie czekałem na sofie z koleżanką i tak rozkminialiśmy "co jeszcze grają" no i w sumie to nic. Jakiś film o psach i żółwie. Więc za dużego to wyboru nie ma w kinach. Więc fenomen tych 2 filmów jest po prostu taki, że w multiplexach nie ma zbytnio alternatyw.
Ogólnie moje wyjście to było takie w 13 osób - poza 2 ma facetami same laski, więc nie wąsko.
Do brzegu.
Spoiler:
Cóż, ja pamiętam taki film co 4h trwał...
Dawno temu w Ameryce. Film całkiem spoko ale osobiście obamwiam się, że konsumpcja NA RAZ filmu co tak długo będzie trwał to będzie należeć średnio do przyjemnych :)
Diunę za to mają rozbić nawet na 3 części!
Cytat:
odi.profanum
Dawno temu wersja reżyserska leciała w kinach? Mam ją, jest genialna, wersja kinowa jest jaka jest. Najczęściej wersje reżyserskie, są najlepsze, ale ich długość nie do strawienia, szczególnie w czasach mlaskaczy, popcornu i scenicznych szeptów.
Co do Diuny, kwesta kasy, bo jeśli by chociaż trochę trzymali się oryginału, to dwie części, ale jest modne od lat, trylogie, a nie dylogie.
Jako fanboy tego świata od dzieciństwa, wiadomo na początku było ciężko, jestem przeciwny temu, co z Frankiem Herbertem i jego synem robi pan od efektów specjalnych, ale takie mamy czasy i na pewno obejrzę, ale czy w kinie? Nie wiem, czy dam zarobić na kolejne sjw.
Ciekawe, czy nazwisko reżysera wystarczy, by film o Bonaparte znalazł widzów, a widzowie to kasa, a kasa, to jakaś tam kontynuacja, bo kolejny Napoleon też mieszał nieźle ;).Cytat:
Gajusz Mariusz
Zawsze mnie dziwiła ta idealizacja i "deifikacja", oczywiście przez część ludzi Bonapartego, jestem daleki od prezentyzmu historycznego, tak modnego obecnie w publicznym życiu.
Po wielu namowach mojej królowej i księżniczki obejrzałem i ja Black Panther: Wakanda Forever. Nudzić się nie nudziłem, lecz od lat wiem, że nie jestem typowym targetem dla tych twórców. W skrócie - dupy nie urwało.
Spoiler:
Boston Strangler. Szukając jakiegoś kryminału mignęła mi twarz Knightley. Ponoć oparty na faktach. Historia oglądana ze strony dziennikarki. Bez szału, taki na raz.
Spoiler:
I zdawałoby się pewniak. Oskary, McDormand czyli Nomadland. No niestety. Właściwie brak fabuły. Gdy okazuje się, że większość bohaterów spotkała katastrofa finansowa, lecz egzystencja amerykańskiego nomada to własny wybór, człowiek przestaje nawet trzymać stronę bohaterki. Mocne rozczarowanie.
Spoiler:
A ja wczoraj byłem na premierze "Święto Ognia". Genialny i jeden z najlepszych polskich filmów jakie widziałem.
Spoiler:
Cold creek manor. Film stary (styl zwiastuna świadczy o tym najlepiej), lecz wcześniej nie oglądałem. Jako thriller - średniak, lecz kapitalna obsada. W roli córki ledwie rozpoznałem... ;)
Spoiler:
Nie ocali cię nikt. Takie niskobudżetowe sci-fi. Trochę przekombinowane, lekkie rozczarowanie.
Spoiler:
Ant-Man i Osa. Nawet jak na marvella tylko efekty i grafika komputerowa, papka tym razem do potęgi . Nie ratuje obecność Lilly (co to za fryzura!! :()
Spoiler:
Jeśli ktoś lubi kryminały, to polecam GAD na Netflixie. Nieśpieszna akcja, ale wciąga jak cholera.
Dla sympatyków Zapomnianych Krain, gier takich jak Icewind Dale, Baldur Gate, czy Neverwinter Nights, film "obowiązkowy". Aktorzy czuli chemię tego świata i nie są to jacyś anonimowi reprezentanci swojego zawodu. Podsumowując: wbrew temu, co napisałem - nie trzeba znać lore, by się dobrze bawić :P
https://youtu.be/t0Ihb7PaJ8U
edit:
Po raz kolejny, film moim zdaniem mocno niedoceniony, niestety aktualizujący się i przemyca w tej swojej formie Tarzana ciekawe spostrzeżenia, choćby napomknienie, czyimi rękoma Indian północnoamerykańskich usmani wyżynali po wojnie secesyjnej? Czy teraz by tak zrobili? Film z 2016 roku.
https://youtu.be/BthWg9r3ghA
D&D jest na liście do obejrzenia. A póki co odhaczone:
The guest. Thriller, akcja, lecz z powodu sporej ilości czarnego humoru - sznyt komediowy. To jest ten przypadek, gdy nie mamy wiele oczekiwań, a dostajemy dobry, kinowy seans. Polecam, choć starość.
Spoiler:
The empty man. Niezły początek, dobry pomysł na fabułę, fajny klimat i muzyka, pozytywnie (Pacyfik) kojarzący się aktor grający głównego bohatera. Niestety, koniec rozczarował.
Spoiler:
See how they run. Rockwell i komedia kryminalna. To musiał być strzał w dziesiątkę. Rozczarowany jakoś specjalnie nie jestem, jednak czegoś brakło by to była dycha. Niemniej, polecam.
Spoiler:
Następny tytuł wart uwagi, tym razem na HBO - Egzorcysta Papieża.
Ostatnio obejrzane na ścianie:
Appendage. Sam już nie pamiętam, czego oczekiwałem :P. Kicz z jakim wykonano tytułowego potworka skłania mnie do oceny, że to miała być komedia o zabarwieniu dreszczowca. Filmweb niby to potwierdza, lecz wyszła tragedia (nie, nie grecka).
Spoiler:
Guardians of the Galaxy vol 3. To tylko Marvel, jednak gdy porównuję swój odbiór wcześniej obejrzanej Kwantomani i tych Strażników, to dwa różne światy. Mimo kolejnej odsłony, bohaterowie ciągle mnie bawią, ich wspólne relacje ciągną fabułę a nieodzowne efekty specjalne nie są treścią dla samej siebie. Takie 6/10.
Spoiler:
Owszem, powielający kalki tego typu filmów o egzorcystach, lecz ze względu na Crowe (chyba najlepsza rola od lat) i ledwie 1,5h może być. Od zawsze wolałem atmosferę dreszczu od wiadra krwi (czyli stawiam na coś w stylu Obecności, z serialu Piła nie obejrzałem ani jednego odcinka). Królowa męczy mnie o Zakonnicę 2, lecz pamięć o pierwszej odsłonie ciągle trzyma mnie przed tym seansem.
Spoiler:
Bullet train. Lekkie kino ze sznytem gangsterki ala Guy Ritchie. Różne opinie słyszałem, lecz ja się dobrze bawiłem.
Spoiler:
The courier. Stare dobre kino szpiegowskie w którym dobrego agenta nie poznaje się po tym ilu wrogów wyśle ad acta. Kolejne dwie godziny znakomicie spędzone.
Spoiler:
Troll. Bajka z Norwegii o starym, biednym wielkoludzie. Na jego tle ludzie to same tumany. Taka Godzilla dla Skandynawów choć nawiązanie do sag i legend zawsze lubię jako punkt startu. Jako ciekawostka - w tle mignie przez chwilę znana z krajowego podwórka koreańska armatohaubica K9 (i rzecz jasna F-35. Chyba tamtejszy MON miał udział w produkcji i chciał się pochwalić nowymi zakupami).
Spoiler:
Dron. Nie ukrywam, że po film sięgnąłem ze względu na Seana Beana :D. I właściwie dla niego ten film obejrzałem do końca bo fabuła była mizerna (dużo lepszy z tego segmentu był Good kill z Ethanem Hawke). To co trzymało mnie do końca było pytanie - czy i jak zginie Bean :devil:. Nie, nie powiem, może obejrzeliście (sami wiecie) lub zamierzacie obejrzeć, więc nie psuję zabawy.
Spoiler:
Luther: Zmrok. Mimo niskich notowań film raczej mnie nie rozczarował (choć casting polegający na wybraniu aktora mającego grać psychola którego w tłumie od razu by się podejrzewało za sam wyraz twarzy to jak powszechne wybieranie zakazanych mordek w roli agentów KGB) . A ponieważ nie oglądałem serialu (dużo wyższe oceny) więc chyba kolejny dołączył do mojej listy życzeń.
Spoiler:
Demeter: Przebudzenie zła. Kolejny nisko notowany film który mimo wszystko znalazł się na mojej ścianie. Zgadzam się z utyskiwaniem, choć trudno mi było jakoś przeżywać mocno opowieść jak nasz krwiopijca znany był z tego że dotarł do punktu docelowego. Więc odliczanie ofiar nie miało żadnej dramaturgii prócz końcowego pytania - czy żywa noga wyjdzie z jatki na pokładzie. Koniec końców raczej na zegarek nie spoglądałem, choć do filmu już nie wrócę.
Spoiler:
Serial jak najbardziej godny polecenia, mimo że w latach nieźle rozciągnięty. Jak dla mnie, to serial jednego aktora, nie wyobrażam sobie innego aktora w tej roli. Zresztą ten aktor ma jeszcze inny bardzo znany serial w swoim CV ;)Cytat:
Zamieszczone przez Gajusz Mariusz;483960
[I
************************
Trzej muszkieterowie: D’Artagnan
Polecam ten film, czekam na kontynuację, tradycyjnie w Polsce, to w Polsce XD
Takie ekranizacje to rozumiem, i to w czasach woke i wszelkich poprawności i co ciekawe podoba się widzom ;)
https://youtu.be/KqCiVRbwMvQ
przewinąłem, Eva Green plus brak czarnych jako główne postaci w filmie kostiumowym o epoce, gdzie czarni to byli na plantacjach.
Może obejrzę.
Juliusz. Po scenarzystach wiadomo było, czego trzeba się spodziewać. Więc i więcej niż kilka scen zamiast śmierzyć wyglądało raczej żenująco. Chyba najciekawsze było to, że ze spamu śmiesznostek wraz z czasem robiło się coraz bardziej poważnie. Długość filmu (raptem 1,5h) wyszła celująco więc jak widzę samoograniczenie jest nieobce naszym twórcom. Film jako całość znakomicie nadał się na relaks po ciężkiej nocy sylwestrowej.
Spoiler:
Barbie. O tym filmie już chyba wszystko powiedziano, nawet na naszym martwym forum. Pamiętając Barbieheimer trudno odnaleźć dwa tak różne obrazy które przyciągnęły w jednym czasie tak liczną widownię. Co by nie mówić o Oppenheimer, do niego wrócę zapewne nie jeden raz, do Barbie już nigdy bo już nie pamiętam (w końcu to już 4 dni od seansu!) po co miałbym to zrobić.
Spoiler:
Wieczór noworoczny kończyliśmy przy horrorze Oni kryją się w mroku. Całkiem spoko, klimat jaki lubię, jednak męczące, liczne retrospekcje i koniec końców to iż to był bardziej dramat rodzinny niż horror, o obrazie zapomnę do końca miesiąca.
Spoiler:
Susza. Znakomite kino z Ericiem Bana w roli głównej. Powoli odkrywamy dwie zagadki kryminalne, w tym jedną z przeszłości. Gorąco polecam!
Spoiler:
Myślałem, że to my mamy problem z kinematografią wojenną... W świetle dnia. Ponury obraz epizodu wojennego z okupacyjnej rzeczywistości gdzieś na tyłach frontu wschodniego w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc. Czytałem, że film nagradzany, jak i naturszczyk grający główną rolę. Wychodzi na to, że gdyby komukolwiek z nas kazano patrzeć tępo w jedną stronę, później w przeciwną i to nagrywać, zostalibyśmy nagrodzeni i jeszcze do tego zapłacono by nam. Film ciut przypominał mi swą surowością Obławę, choć na dobrą sprawę to inna liga. Tam są chociaż jakieś dialogi. Tutaj nasz bohater wypowiedział chyba 17, no może 19 słów na 1,5 h. Film dla naprawdę zdeterminowanych by obejrzeć dzieło Madziarów.
Spoiler:
W potrzasku Belfast 71. Niezły obraz, jak ktoś lubi irlandzkie klimaty i jak ja pominął swego czasu ten film - jak najbardziej polecam.
Spoiler:
Dziś w konwencji strachy na Lachy :mrgreen:
Na ratunek duszy. Krótko - no raczej z tych słabszych w gatunku...
Spoiler:
Nope. Wielu zniechęcało, a że mam za sobą seans To my odkładałem obejrzenie z miesiąca na miesiąc. Lecz po obejrzeniu twierdzę, że niepotrzebnie. Miał być rozczarowujący, ale tylko końcówka jest taka. Ciut przydługi, gdyby skrócić o te 20-25 minut - ocena byłaby jeszcze lepsza. Takie 6/10
Spoiler:
Egzorcyzmy siostry Ann. Bedzie kopiuj - wklej: no raczej z tych słabszych w gatunku...
Spoiler:
Na Bliskim Wschodzie nigdy nie jest zimno, lecz że aktualnie jest ponownie za gorąco, zagościły u mnie na ścianie tematyczne filmy:
Kandahar. Akcyjniak z Butlerem w roli głównej (Fimmel/Ragnar także przemknie tu i ówdzie). Na tle innych wyraźnie widać, że twórcom zależało ukazać przeciwników protagonisty nie tylko jako wzorcowych islamskich siepaczy, lecz także jako ludzi (o dziwo mających nawet swoje rodziny, pragnienia etc) do tego zróżnicowanie w realizacji swych celów (Islamabad jedno, Teheran drugie, o rozdrobnieniu wpływów wśród miejscowych w Afganie nie wspominając). Przykuwa uwagę mowa protagonisty przy ognisku o roli miejscowych tłumaczy. Ze swojej strony polecam.
Spoiler:
Kolejny to powrót do twórczości Ritchiego - Covenant. Gyllenhaal w swoim żywiole, mignie kolejny z Wikingów - Bjørn Żelaznoboki. Lecz show kradnie... tłumacz Ahmed. Jeżeli w poprzednim filmie był starcem, tutaj mamy strongmena i maszynkę do zabijania w jednym, przez co przekaz, choć słuszny (napisy przed listą płac dobitnie to poświadczają) zostaje "lekko przedobrzony". Nawet Ojczyznosław (ten z Boysów. Tak, także pokaże się w końcówce) jest jedynie tłem. Znakomity soudtrack. Mimo że wolałbym żeby Guy wrócił do tego co najlepiej mu wychodziło - londyńskiego półświatka, ten film także polecam.
Spoiler:
Na koniec nietypowo - dokument: Retrograde. Szybki upadek po wycofaniu się wojsk sojuszniczych widziany od środka. Po Wietnamie Płd. ponownie (na tym tle widzimy jak Ukraińcom wystarczy dać broń i amunicję by zatrzymać inwazję Moskali. Choć popłuczyny po republikanach z zimnej wojny chyba zrobią wszystko co możliwe, by i to się skończyło, ale to nie czas i miejsce na ten temat). We filmie mignie i polski operator sił specjalnych (może z GROM, ale niekoniecznie), chyba nawet widoczny w zwiastunie. Polecam, ale tylko mocno zainteresowanym tematyką. Inni się zanudzą.
Spoiler:
Tym razem obrazy krajowej kinematografii:
Ukryta sieć. Pomysł całkiem całkiem, twardy temat, koniec nawet niezły, jednak grająca główną bohaterkę aktorka przez niemal cały film po prostu mnie irytowała. Ponoć na podstawie serii powieści, więc oczekiwany ciąg dalszy. Nie wiem czy się skuszę.
Spoiler:
Masz ci los! Choć przez cały film potykamy się o stereotypy, ja się świetnie bawiłem. Polecam.
Spoiler:
Solid Gold. No raczej czterech liter nie urwał, choć potencjał był. No i ciut za długi.
Spoiler:
Misz masz:
Zabójca. Całkiem niezły, choć lekkie rozczarowanie było ze względu na nazwiska reżysera i aktora pierwszoplanowego. Mimo wszystko polecam.
Spoiler:
Sisu. Mój Boże... Zwiastun zapowiadał absurdy, lecz tutaj te sobą poganiały nawzajem. Konwencja typu: dawno dawno temu na dalekiej północy Finlandii grupa nazistowskich zombiaków (mózgów nie odnotowałem) jest potraktowana polowaniem ze strony niezniszczalnego miejscowego zombie któremu sowieci wycięli rodzinę, dla którego powieszenie to tylko okazja by w końcu trochę się odespać. O skutkach upadku w C-47 czy sposobie zdobywania powietrza pod wodą z litości nie wspomnę. Kolejny raz zatęskniłem za jakimś znakomitym obrazem pogrobowców Mosfilmu :mrgreen:
Spoiler:
Hipnoza. Może Affleck to drewniany aktor, ale ciągle ma u mnie margines rozczarowania. Film w kilku aspektach przypominał Incepcję i zakochanych w tamtym obrazie zachęcam z powodu klimatu. Dla mnie obraz na jeden seans i do zapomnienia.
Spoiler:
Moje pierwsze w dzisiejszym dniu wejście w temacie ponownie pod szyldem Strachy na Lachy :D
Egzorcysta Wyznawca. Typowy wręcz seryjniak z egzorcyzmem w tytule. Cienki jak zupka więzienna.
Spoiler:
Zakonnica II. Mając dobrze w pamięci słaby odbiór części I film trochę poczekał. Lepszy niż jedynka, lecz to z tych produkcji o których zapomina się w kilka godzin po seansie.
Spoiler:
Delirium. Zimny klimat islandzkiego horroru (choć jak tytuł sugeruje, być może tylko dramatu społecznego :)) uczynił ten seans niespodziewanie najlepszym z całej trójki. Film specyficzny, trudno z czystym sumieniem polecić, lecz jak ktoś lubi kino spoza szyldu Hollywood to może zaryzykować.
Spoiler:
Niespodziewani goście przeszkodzili mym planom, więc z jednodniowym opóźnieniem o kolejnych seansach w domowym kinie:
Elvis. Nie jestem tak mocno związany z twórczością artysty jak chociażby moja mama, lecz o królu rock and rolla chyba każdy słyszał, nawet urodzeni po millenium. Film dobrze odebrany, choć ciut przydługi (dla niektórych zapewne zbyt krótki :cool:). Polecam.
Spoiler:
Zapomniana bitwa. Nie liczyłem na jakieś wielkie kino batalistyczne, nie mówiąc już o jakimś porządnym ujęciu zdobycia Walcheren. Jednak to co zobaczyłem to jakiś dramat. Mimo że okupacja Holandii zupełnie nie przypominała tego co się działo nad Wisłą, już zachowanie ludności cywilnej na wieść że setki km od nich WH i SS dostają bęcki na kontynencie to jakaś koncepcja II reżysera. Ukazanie desantu z 16 września wzorem typowo kinowego przedstawienia zespołu flot (burta w burtę, tutaj niemal skrzydło w skrzydło Halifaxy holujące Horsy, C-47. Gdy zaczął się ostrzał flaku nie wiedzieć czemu dołączają do tej formacji zwanej rojem przemykające pomiędzy nimi... spitfire'y). W Horsie z naszymi bohaterami prócz pilotów to ledwie trzech żołnierzy. Pewnie kucharzy, bo ich irracjonalne zachowanie na lądzie (przemieszczanie się w biały dzień po zalanych folderach, balanga bez wystawienia warty) pozbycie się przy pierwszej okazji (właściwie bez powodu) bluzy para i ochocze włączenie się do walki w mundurze jednego z pułków Kanadyjczyków dowodzi że taki zupełny brak esprit de corps wśród piechoty spadochronowej mógł dotyczyć chyba tylko kucharzy. Niemcy przy ujęciu członka ruchu oporu nawet nie przeszukują pobieżnie mieszkania czy Holender na froncie wschodnim w mundurze, rzecz jasna, WH. Jest tych irytujących scen co nie miara. Jak widać, nie polecam.
Spoiler:
Historia zemsty. Filmy sprzed kilku lat z naszym Mikołajem to prawdziwa loteria. Tym razem obraz należący do tych lepszych. Mimo że bohater praktycznie nie ukrywa się przed przełożonymi ze swoim postanowieniem osobistego karania przestępców (ci oczywiście nawet się tego nie domyślają) seans niespodziewanie bardzo udany. Polecam.
Spoiler:
Dziś filmy spod znaku retro (przynajmniej dla wielu ;))
Elitarni. Głośny swego czasu brazylijski obraz. Sporo o nim słyszałem, ale jakoś nie złożyło się go obejrzeć. Po nadrobieniu zaległości, oceniam, że szkoda że tak późno. Polecam!
Spoiler:
Poszedłem za ciosem i padło na kontynuację, a więc Elitarni - ostatnie starcie. Trzyma klimat, lecz już nie tak dobra.
Spoiler:
Kongresmen a więc ponownie Mikołaj w domowym kinie. Film zupełnie bez akcji, chwilami wręcz nuży. Jednak coś w sobie ma no i całkiem celnie obnaża mechanizmy polityki. Tak więc przypadkowo ponownie całkiem niezły obraz z lat kiedy Cage chwytał się produkcji raczej bez czytania scenariuszy.
Spoiler:
Orzeł. Ostatni patrol. Mimo tematyki jakoś nie spieszyłem się z seansem. Gdzieś słyszałem (lub czytałem) jak to twórcy bardzo starali się. Niestety, gdy zobaczyłem Eryka Sopoćko jako uczestnika ostatniego patrolu Orła, załamałem się. Od pierwszych minut atakują nas obrazy, jakbyśmy podglądali załogę przez jakieś szybki, do tego głos zniekształcony (za pierwszym razem przestraszyłem się, że mi tv siada). Nie wiem czy to koncepcja drugiego reżysera, czy pierwszego. Zostawiam to. Oczywiście od razu daje się odczuć nawiązywanie do Das Boot (szczególnie walka załogi by podnieść się z dna) Czy udane? No niestety nie. Nieznany przebieg feralnego patrolu dał licentia poetica twórcom. Dzięki temu mamy walkę z niemieckimi patrolowcami. I tutaj strzał w stopę. Załoga zdecydowana zginąć w walce niż udusić się pod wodą - więc nikt nawet nie myśli obsadzić zdwojonego boforsa by mieć choć cień szansy? Lepiej strzelać z mauserów (obok levisa) i... zdecydować się iść na powrót w zanurzenie. To po co wcześniejsza decyzja? Ze względu na bliski mi, poruszony temat, miejsce całościowej oceny pozostawiam puste.
Spoiler:
Czas krwawego księżyca. A więc maraton ze Scorsese i (niespodzianka ;)) z de Niro i Di Caprio. Historia o tyle mnie zaciekawiła, że nie miałem pojęcia o bogactwie Osagów. Reżyser dał czas aktorom pokazania kunsztu gry aktorskiej, lecz o te 45 minut seans po prostu za długi. Finał zupełnie nietrafiony, równie dobrze mogły lecieć fotografie bohaterów z podpisami ich życiorysów po ukazanych wydarzeniach. Historię kupuję, lecz film dla kanapowych twardzieli.
Spoiler:
Bez litości 3. Ostatni rozdział. Stare dobre kino sensacyjne. Brak logiki w kilku scenach nadrabiamy sentymentem do pierwszej odsłony. I coś mi się wydaje, że nie ostatni rozdział...
Spoiler:
No to tym razem z cyklu: Strachy na Lachy
Podziemia strachu. Straszak jakich wiele. Tym co się wyróżnia to całkiem udane zakończenie.
Spoiler:
Gra w opętanie. Właściwie można napisać podobnie, lecz tym razem zakończenie... disneyowskie. :D
Spoiler:
Pajęczyna. A więc Ojczyznosław (i Lizzy Caplan) w horrorze. W połowie dramat psychologiczny, w połowie horror klasy B. Całość ze znanymi kliszami, a jednak wciągnęło mnie.
Spoiler:
Polecam. Film na czasie. Jako (były) admin różnych rzeczy w necie jestem za kontynuacją takich tematycznie filmów.
Powinno się kilka minut z niego puszczać do bólu ludziom, by uniknąć sytuacji tych, co tracą przez naiwność oszczędności całego życia.
W oprawie akcyjniaka z aktorem, co nie musi korzystać z kaskaderów przy odgrywaniu scen walki. Plus, to że to niezły aktor.
Film mimo akcji tzw. recenzentów i różnej maści portali (przypadek? nie sądzę) , co opluwali produkcję jest naprawdę niezłym filmem.
Podkreślę, że to film akcji, a nie snuj rodem z Zanussiego, czy Nolana^^ ....
Oczywiście to moje zdanie.
https://youtu.be/8Knwnl1jlwk
Dziś misz-masz
Narwik. Już (chyba) w pierwszej scenie widzimy w tle Norge i Eidsvold. Myślę - dobra nasza! Marynistycznie może być nieźle. Niestety, co prawda jest później kilka migawek na walczące z daleka niszczyciele ale budżetu brakło na coś więcej. Główna oś fabuły to małżonkowie i ich losy kwiecień-maj 1940. Z aliantów widzimy żołnierzy 13. półbrygady Legii Cudzoziemskiej lecz o Polakach tylko słyszymy (plus flaga na samochodzie burmistrza gdy (na chwilkę) wyzwolono miasto). Film na koniec stawia pytanie czy dla życia dziecka można było pójść na współpracę z okupantem? Nie żałuję, lecz film szybko się zapomina.
Spoiler:
Teściowie. Nieźle się ubawiłem, więc polecam. A ja chyba niebawem sięgnę po część nr 2 (choć ponoć dużo gorsza).
Spoiler:
Śmierć na Nilu. Jak dla mnie gorszy remake od Morderstwo w Orient Expressie. Ale i tak całkiem całkiem. Czy tylko mi Emma Mackey (Jacqueline) przypominała Margot Robbie? :D
Spoiler:
Z teki: bajki, baśnie i inne podania ludowe.
Marvels. Zgodnie z oczekiwaniem po ostatnim Antmenie i pobocznych serialach, uniwersum twardo obrało kurs na telenowelę.
Spoiler:
Dama. Z Eleven jeszcze żadna gadzina nie wygrała, więc wszystko zgodnie z planem. W porównaniu z poprzednim seansem tutaj chociaż miałem dobrą zabawę.
Spoiler:
Legenda o Kołowracie. Czyli rosyjska odpowiedź na 300, tutaj w postaci 30. Co prawda nie było słoni wielkości elefantów, lecz były niedźwiedzie wielkości triceratopsów. Niemniej także dobrze się bawiłem. Końcówka wielce wymowna: może Azja nas bije, lecz Europie się nie damy.
Spoiler:
Road House. Czy to z sentymentu do tytułu, czy dla Gyllenhaala (jeszcze inni - McGregora), było zdecydowanie warto. Koniec puszczający oko dla fanów - jak zarobimy, kręcimy część 2. Ja jestem za. Polecam.
Spoiler:
Przygotowując się do nowej wersji Shoguna by wejść w klimat katan, sięgnąłem po klasykę - Po deszczu. Trochę zaskakujący obraz, z humorem (nawet taki europejski ignorant jak ja to łapałem), może zbyt idylliczny. Jednak jak najbardziej warto było dla mistrza (nie zdążył nakręcić, choć scenariusz to Kurosawa). Polecam.
Spoiler:
Cienie pod powiekami. Przyznam się, że film wystartował w kinie domowym ze względu na ukazany w zwiastunie nalot grupy Mosquito. A po seansie okazało się, że wciągnęły mnie równie mocno perypetie siostry Teresy i dzieciaków ze szkoły granych przez... kapitalne dzieciaki. No i pojawia się z tym swoim szaleństwem w oczach nasz stary znajomy - Ivar bez Kości xD. Tak więc i ten obraz gorąco polecam.
Spoiler:
Jako fan Patricka Swayze obejrzałem i mam inną opinię, że lepiej filmów tzw. kultowych współcześnie nie reanimować. Ten dziwny skurczo-uśmiech Gyllenhaala i przerysowany, wręcz komiczny jak i jego kariera Mc Gregory dopełniają resztę. Odradzam, lepiej obejrzeć sobie kolejną adaptację Trzech muszkieterów w jednej z ról Eva Green; bez czarnoskórych muszkieterów, lgbtq i innych dziwactw, aż człowiek zastanawia się, jak to Francuzom uszło na sucho. Nie mówiąc o tym, że to od czasów adaptacji z udziałem Michaela Yorka (1973) najlepsza wg mnie ekranizacja.
Pierwsza część
https://youtu.be/a8F9viMC-H8
Druga Część.
https://youtu.be/EgJLS98022g
https://youtu.be/L7oyfpKHvls?feature=shared
Albo GLINIARZA SAMURAJA. Fantastyczny zły film i potraktować w kategoriach beki i komedii. Bawiłem się bardzo dobrze na cyklu "najlepsze z najgorszych". Lewica uśmierciła komedię, więc trzeba szukać alternatyw.
Raczysz waść żartować. Po https://www.filmweb.pl/serial/D%27Ar...ie-1981-143735 to już tylko popłuczyny w temacie, choć jak widzę wciąż próbują i próbują :devil:.
Dziś ponownie strachy na Lachy:
Out of darkness. Punkt wyjścia niezły, później coraz gorzej. Rozwiązanie z jednej strony rozczarowuje, z drugiej daje do myślenia. Dla odważnych.
Spoiler:
W poszukiwaniu czegoś egzotycznego sięgnęliśmy do kina argentyńskiego - Gdy rodzi się zło. Myślałem - jakaś odskocznia od tego spamu egzorcyzmów, niech będzie. Niestety, tak chorych klimatów dawno nie oglądałem. Tylko dla tematycznych smakoszy.
Spoiler:
Uśmiechnij się. I tutaj egzorcyzmów brak, lecz już od dawna coś z podpisem "horror" tak mocno mnie nie znudziło. Mameja grająca protagonistkę (w Mare z Esttown grała narkomankę) którą nie trzeba było właściwie charakteryzować była gwoździem do żywszego odbioru. Omijać szerokim łukiem.
Spoiler:
Liczyłem, że wybrana emotka odpowiednio naświetla sens wypowiedzi.
Nie chcąc spamować postów, kolejny jest edycją. Tym razem misz-masz:
Zupa nic. Nie aspirująca do klasyki filmowej, lecz rodzinna komedia obyczajowa która "daje radę", szczególnie wśród tych którzy świadomie pamiętają słusznie minione czasy PRL-u. Wiele zjawisk, zdarzeń które pamięta się ze swego życia (niekoniecznie Węgry, a Czechosłowacja itd). Do tego celująco wybrana ścieżka dźwiękowa. Polecam (dla 45+ obowiązkowo ;)).
Spoiler:
Black 47. Dezerter z armii wraca do rodzinnego gospodarstwa. Niestety, miejscowy bogacz przy pomocy stróżów prawa wykorzystując biedę, prawo i siłę doprowadził do śmierci matkę protagonisty, a na jego oczach doprowadza do śmierci bratowej i siostrzenicy. Dalej to kino zemsty a ta ma dosięgnąć wszystkich, od bezpośrednich wykonawców, tych którzy na tym zyskali, po sędziego a kończąc na bogaczu. Scenariusz na western? I owszem, lecz w klimacie głodującej Irlandii, bo zabór niejedną ma twarz. Polecam.
Spoiler:
Gra fortuny. Oczywiście nasz znajomy Ritchie ze swoją wersją Bonda. Niestety film ciut przegadany. I choć ciągle dobrze ogląda mi się Stathama to rodzi się pytanie - czy Jasona stać na zagranie choć trochę inną postać? Odpowiedź wydaje się niestety pewna, lecz kto wie? Polecam, mimo że Ritchie wyraźnie łapie zadyszkę, no i dopadło mnie znużenie jednowymiarowym Stathamem.
Spoiler:
Nie samym grillem człowiek świętuje. Ku mojemu zdziwieniu Diunę 2 mogliśmy obejrzeć jeszcze w kinie. Widowisko przednie bo nazwisko reżysera zobowiązuje, 2:45 a nie patrzysz na zegarek, lecz kwestia fabularna to przeciętniak. Minusem ekranizacji jest zawsze skrót, wiec w książkach jest to zapewne lepiej opisane. Czy wiadomo jak zatrzymywano te czerwia, by pakować na nie iluś tam ludzi i rozbijać namioty? Postać grana przez Butlera. Pewnie to w książce zabijaka, we filmie ma jedną (1) walkę nie na niby (a i to z wycieńczonym starszym oficerem, oczywiście tchórz nawet zbroi nie zdjął) przed pojedynkiem z naszym protagonistą. Zarzynanie stojących obok niewolników czy tam służących może pokazywać patologię bohatera, ale na pewno nie jakość wojownika jako takiego. Krótkie sceny walk na pustyni to jakaś parodia taktyki, a gremialne wchodzenie Freemanów na pokłady statków kosmicznych by stoczyć bój na orbicie to jakiś absurd. Co oni chcieli tam zrobić? Abordaż czy co? Obecność Florence Pugh na liście płac to tylko kolejna mała, subiektywna cegiełka na minus.
Spoiler:
Gorąca linia z Gibsonem. Ledwie średniak, gdyby nie podwójny twist (ten drugi bardzo mi się podobał) na koniec, o filmie zapomniałbym na drugi dzień.
Spoiler:
Najlepszy obraz z całej trójki - Richard Jewell spod ręki Eastwooda. Starsi pamiętają ten zamach, lecz o losie ochroniarza już zapomniałem więc odświeżyłem sobie pamięć.
Spoiler: