Właśnie skończyłem "Wojny Mussoliniego" Franka Joshep'a, bardzo ciekawa książka odczarowująca nieco stereotyp tchórzliwych Włochów. Pozycja prezentuje militarny wysiłek faszystowskich Włoch od wojny z Abisynią aż po upadek RSI (Republiki Salo). Spojrzenie na wojenne zmagania Mussoliniego ze strony włoskiej, faszystowskiej interpretacji, a nie oficjalnej, funkcjonującej o dziesięcioleci wersji zwycięskich Aliantów. Zaskakujące jak wiele różnego rodzaju aspektów, mających potwierdzenie w faktografii, autor wskazał jako zwyczajnie niewygodne, pomijane przez historiografie zwycięzców, tym samym stereotypowo rzutujące na odbiór historii. Po przeczytaniu tej książki, powszechnie znane zdanie "Historię piszą zwycięzcy" nabiera naprawdę realnego znaczenia, czytelnik nabiera przekonania i widzi ile potocznych informacji, z którymi nie prowadzi się jakiejkolwiek historycznej polemiki jest uznawanych za pewnik lub obowiązującą wersję. Czytając książki historyczne - naukowe i popularnonaukowe często sięgałem po tytuły, które nierzadko polemizowały lub pokazywały historię z drugiej strony barykady, ale po raz pierwszy po przeczytaniu doznałem realnego szoku.
Co najbardziej przeraża to to, że Mussolini powszechnie uważany za historycznego błazna, a którego tekstów w książce nie brakuje, miał niezwykle trafny osąd dotyczący między innymi politycznej, historycznej i społecznej oraz kulturowej przyszłości naszej cywilizacji. Zadziwiające jak wiele niekorzystnych procesów przewidział na kilkadziesiąt lat przed tym jak zaistniały lub przed tym gdy ktoś zdał sobie sprawę z ich istnienia. Jako motor napędowych tych procesów wskazał imperialistyczną, zachłanną i arogancką politykę Wielkiej Brytanii oraz perfidną, cyniczną i pseudodemokratyczną fasadową politykę Stanów Zjednoczonych.